Potwory pod moją skórą Maddie Pawłowska 7,2
ocenił(a) na 722 tyg. temu „– Świat to potworne miejsce. Potwory na ulicach, potwory w domach, potwory w myślach, potwory pod moją skórą.
– To strasznie dużo potworów.
– Bo nikt ich nie zabija. Tych potworów.
– Może ktoś powinien.”
Po śmierci siostry Lana pogrąża się w rozpaczy i nałogu. A kiedy sytuacja finansowa nie wygląda dobrze, jest zmuszona poszukać współlokatora.
Zostaje nim Robert. Przystojny i charyzmatyczny tajemniczy model pełen mroku. Z każdym dniem ich przyjaźń się pogłębia, a jego sekrety zaczynają wychodzić na jaw.
Po tym, jak Robert występuje w dość kontrowersyjnej reklamie, Warszawą zaczynają wstrząsać zbrodnie, a morderca zostaje okrzyknięty Warszawskim Diabłem.
Lana dostaje obsesji na punkcie jego zbrodni i podejrzewa, że Robert jest z nimi powiązany. Zagubiona, pełna emocji do współlokatora i walczącą z nałogiem w pełnym momencie nie wie, co jest prawdą, a co nie.
Dużo osób myślało, że debiutem Maddie był TBD, a jednak tak nie było. Jednak o książce „Potwory pod moją skórą” nie było głośno właśnie przez wydawnictwo, ale to nie miejsce na ten temat.
Początkowo ciężko było mi się wkręcić w historię. Lana trochę irytowała, a lejący się litrami alkohol też „nie wchodził”, ale z każdą kolejną stroną było coraz lepiej, a ja coraz bardziej odczuwałam to, jak czuła się bohaterka i od połowy wręcz nie mogłam się już oderwać od książki.
Autorka bardzo dobrze podeszła do tematu radzenia (i nieradzenia) sobie ze stratą bliskiej osoby. Problem z alkoholem, który na początku mi się nie podobał, tak naprawdę był świetnie pokazany, tak samo, jak walka z nałogiem.
Każdy z bohaterów był tak naprawdę samotny, złamany i na swój sposób próbuje walczyć ze swoimi demonami i to czasem w dosłownym znaczeniu. I właśnie ten motyw z demonami mocno mi się podobał, choć czuję mały niedosyt, bo rozwinięcie tego tematu miało całkiem fajny potencjał.
Kwestia zbrodni i mordercy również został bardzo ciekawie ukazany. Autorka bawi się nie tylko z bohaterami i ich podejrzeniami, ale także z czytelnikiem, a powolne odkrywanie kart sprawia, że czasami domysły odnośnie do zabójcy zmieniały się kilka razy w ciągu jednego rozdziału.
A zakończenie... Co to było za ogromne zaskoczenie, szczególnie totalnie nie spodziewałam się takiego końca, a zarazem nie mogłabym sobie wymarzyć innego.
Książka warta przeczytanie! I zupełnie inna Maddie, jaką znacie. Polecam.