Urodziła sie i wychowała w nowojorskiej dzielnicy Bronx. Studiowała kryminolgię i przez dłuższy czas pracowała w nowojorskiej policji zdobywajac najwyższe odznaczenia. Debiutowała w roku 1968 .
Czyta się rewelacyjnie.
Tylko że żadnego z bohaterów nie mogłam tak do końca polubić - ze względu na stosunek do Williego. O ile mogę zrozumieć dziecięce okrucieństwo, to pogarda, lekceważący stosunek i brak refleksji w stosunku do odrzucanego zawsze chłopaka są zastanawiające.
Pani psychiatra, kongresmen, biskup, strażak, żołnierz i polityk Ben - oni wszyscy nawet się nad Williem nie litowali!
Dobra, bo poruszająca - choć pod koniec trochę mniej, nie przepadam za atmosferą z pogranicza mafii. Zapada w pamięć, ale nie jako kryminał, sprawa Anny jest tylko tłem do studium ludzkich zachowań. Po przeczytaniu jeszcze długo się zastanawiałam, kto właściwie miał rację, kto wybrał "dobrze", bo "dobrze" jest tu względne. Które "dobrze" jest najlepsze? Dobrze dla siebie? Dobrze dla przyjaciół? Dobrze dla dzieci? Dobrze dla słabszych? A może dla tych silniejszych?