Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Martin Mosebach
1
4,8/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,8/10średnia ocena książek autora
16 przeczytało książki autora
14 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Książę mgieł Martin Mosebach
4,8
Jakiś czas temu w swej podróży po wszystkich możliwych księgarniach trafiłem na półkę z książkami w promocyjnych cenach. W portfelu, w przegródce z drobnymi znalazłem resztki pozostałe po innych zakupach i stwierdziłem, że przecież lepiej wydać je na jakąś książkę niż chociażby na niezdrowego batona. I tak w moje ręce wpadł "Książę Mgieł".
Czym mnie skusił? Może samym tytułem - zapowiadającym jakąś dziwną tajemnicę zawartą wewnątrz? Może opisem - coś o podróżach, o odkrywaniu nowych ziem, przygodach? Tak to brzmiało bardzo zachęcająco. A poza tym XIX wiek! Tak XIX wiek, pełen tajemnic, rozświetlający mroki świata, choć nieco jeszcze ciemny... Wszystkie te rzeczy sprawiły, że stałem się posiadaczem tego oto dzieła. A może to wcale nie one, a niewygórowana, dwuzłotowa cena przykuła spojrzenie? Nie wykluczam takiej wersji wydarzeń.
O co ogólnie chodzi? O to, że młody, berliński dziennikarz, Theodor Lerner zdobywa środki na podróż na morze północne, gdzie zajmuje Wyspę Niedźwiedzią. Później wraca do Niemiec i resztę książki poświęca zebraniu środków na kolejną ekspedycję połączoną z eksploatacją wyspy. Knuje intrygi, wkupuje się w łaski jednych, traci zaufanie innych. Planuje to, planuje tamto.
Usiadłem, przeczytałem. I czuję się lekko oszukany, choć nie mam prawa narzekać, przecież nie straciłem zbyt wiele. Więc czym "Książę Mgieł" zawodzi? Koniec końców ma tylko jeden słaby punkt - NARRACJĘ. Cóż. Dawno nie miałem w rękach tak topornie napisanej książki. Chociaż "topornie" to złe słowo... autor z wszystkich sił starał się zachować jak najbardziej wyszukany język. Jestem pewien, że każde zdanie poprawiał w nieskończoność, zdobiąc, rozwijając, pozłacając. Przed naszymi oczami wylewa się prawdziwy barok! Męczący barok. Można opisać postać w kilku zdaniach... ale po co!? Przecież można temu poświęcić równie dobrze dwie - trzy strony! I o to właśnie tutaj chodzi - autor niesamowicie męczy, skupia się na rzeczach które zasługują jedynie na wzmiankę. Przecież czytelnik ma wyobraźnię! Potrafi sobie wyobrazić brudny hotelowy pokój, nawet jeśli ten nie jest opisany w kilkudziesięciu zdaniach! To strasznie męczące. Wręcz nie wyobrażam sobie tej lektury bez przerw, po każdych 20-30 stronach.
Inną strasznie nużącą stroną narracji jest podział książki - posiada ona ponad czterdzieści rozdziałów - każdy z nich ma po sześć, czasem osiem stron. Niejednokrotnie treścią całego rozdziału jest opis jakiejś osoby, albo hotelu. Porównania, opisy przeszłości i historii bohaterów, nie posuwają ogólnej treści ani o centymetr do przodu. Poza tym pan Mosebach najwyraźniej nie miał przed sobą wyraźnego planu podczas tworzenia swojego dzieła. Rozpoczyna pewien epizod, opisuje go przez kilka rozdziałów i nagle zamyka, chwytając się innego, któremu teraz poświęca kilka rozdziałów, ale i tu nie zagrzewa miejsca. Dalej, dalej i dalej.
Kilka ciepłych słów - same postaci są dość dobrze dopracowany - Lerner - zdobywający doświadczenie, pewny siebie młody podróżnik. Pani Hanhaus - dojrzała kobieta interesu, trzęsąca całym swoim otoczeniem. W okół nich wszystko się kręci. Razem zastanawiają się gdzie i jak walczyć o wpływy, nie powiem - autor musiał się nad nimi napracować. Sama historia też nie jest zła, można nawet nazwać ją na swój sposób intrygującą. No ale sam sposób opowiedzenia tej historii psuje ją niemal zupełnie.
Pływałem przez równe dwa tygodnie po Morzu Północnym tej książki. Sam już nie wiem ile razy chciałem zawracać do portu. Chyba tylko upór zmusił mnie do przeczytania jej w całości. Już na prawdę dawno nic mnie tak nie zmęczyło. Nie polecam, no chyba, że ktoś jest entuzjastą powieści z zacięciem ekonomicznym i politycznym... w sumie to tylko dwa złote... można potraktować jako wyzwanie.