Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Autorki poruszają trochę ciekawych kwestii, niestety wszystko ma na celu zareklamowanie wizyty u specjalisty z mikroodżywiania. Niesmaczne jest też reklamowanie kremów i zabiegów jednej z wiodących marek kosmetologicznych. Autorka czasem przeczy samej sobie,np. najpierw neguje odstawienie glutenu, potem zachęca do jego ograniczenia. Teoria jedzenia dużej ilości ryb (bogate źródło rtęci) oraz 5-ciu posiłków dziennie już dawno upadła. Zapomniano też w książce o tym, że kwasy Omega -3 zawarte w rybach rozpadają się w dość niskiej temperaturze, choćbyśmy kupowali te certyfikowane, nic to nie pomoże. Również olej rzepakowy nie jest wcale tak cudowny jak został tu przedstawiony. W kilku słowach: można znaleźć kilka ciekawych informacji, ale trzymając się kurczowo rad autorek raczej 120 lat żyć nie będziemy. Rozwiązania które proponują autorki dla wielu Polaków są niepraktyczne i niedostępne. Zrobienie całego mnóstwa badań jest niesamowicie kosztowne dla przeciętnego rodaka. Irytujące jest też zachęcanie do zażywania całej gamy suplementów- wiem, że są nie raz konieczne i potrzebne, ale to nie jest odżywianie to jest suplementowanie. Może lepiej zmienić tytuł książki?