Bandera. Faszyzm, ludobójstwo, kult. Życie i mit ukraińskiego nacjonalisty Grzegorz Rossoliński-Liebe 6,8
To nie jest biografia Bandery - to na początek.
Autor użył krzykliwego hasła, dużego zdjęcia na okładce, ale to był chwyt marketingowy. Nawet na tylnej okładce krótki opis zaczyna się od słów: "To pierwsza naukowa biografia Stepana Bandery i pierwsze dogłębne studium jego kultu". Owszem, o kulcie bandery jest sporo informacji, o nim zbyt mało, aby całość nazwać biografią.
Ogólnie książka bardzo nierówna, w większości słaba, wypaczona, ale długie fragmenty zasługują na uwagę. Najlepsze części to młodość Bandery i syntetyczne zakończenie pracy, chociaż na ponad 40 stron. Ciekawe było też w porównanie odbioru postacie Bandery przez historyków oraz przedstawienie ich punktów widzenia na jednej z konferencji, na której uczestniczył autor. Z plusów to tyle.
Minusów jest znacznie więcej:
1) postać Stepana Bandery, jak i Ukraińców przedstawiona jest nieobiektywnie.
To chyba największy zarzut jaki można postawić historykowi czy ogólnie naukowcowi. Przywódca OUN często jest opisywany tekstem o charakterze pogardliwym, cynicznym, dwuznacznym. Takie rzeczy nie przystroją przy pracy naukowej. Podobnie rzecz się ma Ukraińców, którzy wielokrotnie są niemalże wyśmiewani jako nacja. Czasami odnosi się to również do Polaków, ale na pewno nie do Żydów, Niemców czy Rosjan. Tu zauważalna jest nierównowaga w postawie przedstawiania narodów.
2) autor chorobliwie broni swojej tezy o faszyzmie Bandery.
Częstokroć jego zastrzeżenia są bardzo naciąganie; na tyle że wszystkie ruchy narodowe przed II WŚ można byłoby nazwać faszystowskimi. Wybiórczo traktuje niektóre klasyfikacje, które z wysiłkiem dopasowuje do swoich teorii.
3) przesycenie martyrologią żydowską.
Tak jak sygnalizowano już w innych ocenach, rola ofiar żydowskich jest zbyt przeceniona, tak jakby książka miała służyć postawie ukazującą OUN i Banderę jako postacie celujące wyłącznie w antysemityzm. Autor znacznie, podkreślam znacznie przesadza w tej materii. Każdorazowo jeśli pojawia się wątek agresji autor macha chorągiewką z napisem "Holokaust", lub "Zagłada" lub "pogromy Żydów". Do pewnego momentu można to zrozumieć, ale tutaj jest po prostu nieobiektywny w stosunku do wydarzeń i objętości książki
4) wybiórczość źródeł
książka ma 900 stron, z tego ponad 30 stron to bibliografia. To zrozumiałe przy rozprawach doktorskich. Niestety autor nadużywa kilku źródeł czy autorów (m.in. Motyka, Himka),którzy mu leżą, jednocześnie odrzucając inne źródła. W książce dominują zwłaszcza źródła niemiecko i anglojęzyczne, stąd mój niepokój wzbudza pytanie, czy autor zna, w stopniu pozwalającym na samodzielną analizę tekstów, język ukraiński? Jeśli nie, jest to dla mnie czynnik całkowicie dyskwalifikujący naukowca podejmującego się historii powszechnej kraju obcojęzycznego.
5) zaprzeczanie własnym tezom
kilka razy wprawiało mnie w zdziwienie zaprzeczanie głównym tezom, które są wałkowane od wstępu: Bandera -wódz, oprawca, kryminalista, ludobójca. A tymczasem jeśli głównym sprawcą mordów i terroru było UPA, a zgodnie ze słowami na str. 724 Bandera "miał raczej marginalny wpływ na jej politykę i konkretne działania", to gdzie są dowody na jego winy?
6) błędy merytoryczne lub niesprawdzone informacje
autor musi być specjalistą, który zna swój temat od podszewki i potrafi wytłumaczyć się ze swoich słów. Nie wpadłem na to, żeby od początku zaznaczać takie fragmenty, ale jeden zanotowałem na koniec - dotyczący knajpy Kryjivka w piwnicach rynku we Lwowie. Autor twierdzi, że każdy wchodzący witany jest pozdrowieniem "Chwała Ukrainie" wygłaszanym przez umundurowanego mężczyznę z karabinem. Albo nigdy tam nie był, albo naprawdę trafił na jakiś wyjątkowy moment. Owszem Kryjivka jest knajpą obracającą UPA w sposób komercyjnej marki. Wchodząc wita przebrany żołnierz prosząc o hasło. Mówi wprost "PAROL". Wtedy dopiero klient musi powiedzieć "Slava Ukraini", żeby wejść dalej. I tak jest od ponad 10 lat...
7) naginanie faktów
przykład ze str. 762 - autor opisuje zespół muzyczny, który nagrał "patriotyczną piosenkę rockową o ukraińskich partyzantach w ruinach kościoła, być może jednego z tych, w których UPA mordowało Polaków". Co za absurd! Skąd te tezy?!
Rozpoczynając paragraf "Bandera i świat naukowy" w rozdziale "Powrót na Ukrainę" autor napisał "W ciągu dwóch dekad po rozpadzie Związku Radzieckiego żaden profesjonalny historyk nie napisał krytycznej biografii Bandery...." I tak chyba zostanie, bo książka owszem jest krytyczna co do Stepana Bandery, lecz nie jest biografią i odważę się napisać, że nie jest napisana przez profesjonalnego historyka. A szkoda, bo pierwsze wejście taki ciekawy temat zostało bezpowrotnie zmarnowane.
Miałem popełnić decyzję o zakupie tej książki z uwagi na chwytliwy tytuł, wystarczającą objętość oraz znany mi dobrze temat. Popełniłbym błąd.
Odradzam zakupu, a jeśli ktoś dysponuje dużą ilością wolnego czasu i wiedzą historyczną może spróbować przebrnąć przez to tomiszcze.
Ja nie polecam.