Syreny Joseph Knox 6,8
ocenił(a) na 55 lata temu Zacznę od tego, że z "Syrenami" męczyłam się niebywale długo. 25 dni czytania książki dość przeciętnie obszernej to dla mnie naprawdę rekordowy czas, zważając na to, że przez ostatnie dwa lata czytałam dosłownie jedną książkę za drugą, a lekturę grubości "Syren" połykałam w jeden weekend.
Nie sądzę, by te 25 dni wynikało wyłącznie z tego, że w tym miesiącu mam bardzo mało czasu na czytanie, w porównaniu z miesiącami wcześniejszymi. Po części na pewno tak było, ale myślę, że dużą rolę odegrał też fakt, że "Syreny" okropnie mnie znudziły.
Ciężko mi się w ogóle wypowiadać o tej książce. Z jednej strony nie mogę jej postawić żadnych konkretnych zarzutów, a z drugiej doczytanie jej do końca było dla mnie nie lada wyczynem. Może po prostu nie trafiła w mój gust.
A dlaczego nie trafiła?
"Syreny" to powieść osadzona w brutalnych realiach przeciętnego, XXI-wiecznego miasta, gdzie życie zaczyna się po 22:00. Choć w przypadku niektórych można by raczej rzec, że egzystencja, a nie życie. Na przykład w przypadku Isabelle Rossiter, Sarah Jane czy Catherine, dziewczyn, które poznajemy na kartach książki, i setek im podobnych. Dziewczyn, które parają się rozprowadzaniem towaru dla potężnego dilera narkotykowego, Zaina Carvera.
Gdy wymieniona wyżej Isabelle, nastoletnia córka znanego polityka, nagle znika z domu rodzinnego, wszystkie ślady prowadzą wprost do szefa narkotykowej mafii. Główny bohater, Aidan Waits, który sam nie jest nieskalaną duszą i dobrze wie, jak smakuje zakazany owoc, podejmuje się zadania rozwiązania sprawy Isabelle, aby ostatecznie nie stracić swojej odznaki. W trakcie śledztwa natrafia na tysiące poszlak, prowadzących do różnych ludzi, wydarzeń i spraw, niektórych już dawno nieaktualnych, a dopiero teraz wychodzących na światło dzienne.
Klimat "Syren" jest niesamowicie przytłaczający przez cały czas trwania akcji. Autor realistycznie oddał nastroje panujące w podziemiu i szemranych knajpach, wśród ludzi, których nikt z nas nie chciałby spotkać na swojej drodze. Mamy tu mnóstwo typów spod ciemnej gwiazdy, mnóstwo powiązań pomiędzy nimi i mnóstwo brudów, które ukrywa nawet sam główny bohater. Niełatwo czyta się książkę dotyczącą problemów, które większości z nas zupełnie nie dotykają, ale jednak zdajemy sobie w pełni sprawę, że są prawdziwe i gdzieś na świecie mają miejsce. Dlatego właśnie stwierdziłam, iż ta książka chyba nie trafiła w mój gust - po literaturę beletrystyczną sięgam zwykle po prostu dla rozrywki, a książki, które wprowadzają tak ciężki klimat i nieprzyjemne uczucie podczas czytania, raczej mi tej rozrywki nie zapewniają.
Sama akcja, która rozgrywa się w książce, również specjalnie mnie nie ujęła. Było parę morderstw, świeżych i tych sprzed lat, było trochę zagadek do rozwiązania i łamigłówek, ale zupełnie nie złapałam się na tym, bym rozwiązywała je wraz z głównym bohaterem, co jest chyba najlepszą zabawą podczas czytania książek kryminalnych. Nie mogę powiedzieć, bym absolutnie nie była zainteresowana rozwiązaniem spraw, ale po prostu stopniowo coraz bardziej je odkrywałam w miarę postępu akcji, zupełnie nie myśląc nad nimi na własną rękę.
Postaci... cóż mogę powiedzieć o postaciach? Nie było chyba ani białych, ani czarnych. Wszystkie były czarno-białe, wszystkie skrywały swoje sekrety i nie dało się jednoznacznie stwierdzić, kogo powinno się lubić, a kogo nie. Osobiście nie przywiązałam się do żadnego z bohaterów, wszyscy byli mi dość obojętni, niestety łącznie z Aidanem Waitsem.
Podsumowując, moja ocena niestety jest w dużej mierze oparta na moim osobistym guście, więc nie należy jej traktować jako opinii obiektywnej, lecz skoro już zaczęłam się rozpisywać, to tę ocenę wystawię.
5/10 - książka ani zła, ani dobra, co najwyżej przeciętna, jako rzecze opis przy piątej gwiazdce.