Polak w krainie d’Artagnana Lesław Tur 6,6
ocenił(a) na 78 lata temu „Chcesz uchodzić za Francuza? Całuj wszystkich na dzień dobry, płać kartą bankomatową i w restauracji nie zamawiaj ślimaków”. Proste? Tylko takie się wydaje, bowiem każda narodowość ma swoje reguły zachowań, swoje przyzwyczajenia, przywary, a nawet drobne szczegóły – odmienne reakcje na dany bodziec – mogą zdradzić naszą prawdziwą twarz i kraj pochodzenia. Jednak, nawet popełnione poza granicami kraju faux-pas – o ile traktujemy siebie z dystansem i poczuciem humoru – może stać się pretekstem do zawarcia nowych znajomości, do rozszerzenia słownictwa czy zgłębienia danej kultury.
O tym, jak to jest być Polakiem wśród Francuzów, jak przebiega nauka języka w sytuacji, kiedy zostało się „wrzuconym na głęboką wodę”, a przede wszystkim o zaobserwowanych pomiędzy narodami różnicach, pisze w fenomenalny sposób Lesław Tur. W książce „Polak w krainie d`Artagnana”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Psychoskok, autor odsłania przed nami słabości, tęsknoty, zwyczaje Francuzów, pokazując ich odmienne w wielu kwestiach podejście, zapoznając czytelnika z francuską kuchnią, zwyczajami, zasadami i sposobami zachowania w różnych sytuacjach. Po książkę powinni sięgnąć nie tylko miłośnicy Francji i kultury francuskiej czy podróżnicy, ale wszyscy, którzy choć odrobinę ciekawi są otaczającego nas świata, którzy chcą dowiedzieć się czegoś nowego w nieszablonowy sposób, a przy tym … dobrze się bawić.
Lesław Tur przedstawia nam młodego dziennikarza, który w wyniku pewnego nieporozumienia, zostaje wysłany do Francji na roczny staż zawodowy. Pracę w dzienniku „Dernières Nouvelles d`Alsace” łączyć ma z intensywną nauką języka francuskiego na Uniwersytecie Nauk Humanistycznych w Strasburgu, a wszystko to, by zapewnić stały przepływ informacji, między innymi dotyczących Parlamentu Europejskiego. Ta przygoda szybko staje się dla Wojciecha Szczygła nie lada wyzwaniem szczególnie, że wpada on w tryby francuskiej maszyny biurokratycznej, która skłania do zweryfikowania sądów na temat zbytniej szczegółowości polskich procedur.
Przykład z ilością zdjęć niezbędnych do wyrobienia dokumentów koniecznych do funkcjonowania na terenie Francji, to zarazem jedna z pierwszych różnic zauważonych przez autora. Z właściwym sobie dziennikarskim zapałem opisuje on wszystkie wydarzenia, które pozwalają inaczej nam spojrzeć nad mieszkańców kraju, a przy okazji uniknąć być może nieprzyjemnych sytuacji podczas własnych podróży. Dowiadujemy się, że „we Francji, jak nie całujesz , to jesteś uznany za obcokrajowca i to jeszcze na dodatek za sztywniaka”, poznajemy zatem rytuał tych pocałunków, a nawet – w kontekście relacji damsko-męskich, gry zwanej uwodzeniem. W kinie kosztujemy słodkiego popcornu, deszyfrujemy oznaczenia w karcie dań, a nawet kosztujemy ½ eskargot (co bynajmniej nie oznacza połowy ślimaka).
(...)
Pełna treść recenzji dostępna jest na stronie:http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/04/lesaw-tur-polak-w-krainie-dartagnana.html