Polowanie na prezydenta Dan Smith 6,1
ocenił(a) na 63 lata temu Czytając "Polowanie na prezydenta" czułam się jakbym oglądała amerykański film. Plusem było to, że działo się dużo i szybko. Wartka akcja wciągnęła mnie od samego początku. Minusem były pewne sytuacje, moim zdaniem mało prawdopodobne, jak choćby ta, że Prezydent Stanów Zjednoczonych nie umiał posługiwać się bronią. W to trudno mi uwierzyć, w końcu to państwo, którego obywatele bronią prawa dostępu do broni jak niepodległości, a jego przywódca z pewnością ma chociaż podstawowe przeszkolenie w tej dziedzinie. Nie chciałabym spojlerować, ale dziecko, choćby nie wiadomo jak sprawne, nie dałoby rady fizycznie wykonać takich akrobacji jak młodociany Fin. Oskari jest mniejszy i słabszy od rówieśników, nie daje rady porządnie napiąć cięciwy łuku, tymczasem w akcji z helikopterem poradził sobie jak zawodowy komandos.
Dowcipy z brodą, jak choćby ten o zegarku, słyszałam już w innym filmie.
Największą zaletą powieści jest postać Oskariego. Dzieciak jest bardziej rozgarnięty niż prezydent, świetnie sobie radzi w dziczy i myśli logicznie. Bohaterowie, pochodzący z tak różnych światów, prowadzą długie rozmowy, poznając się nawzajem. Chłopiec, który uważał, że niewiele jest wart, zaczyna wierzyć w siebie dzięki temu, że los dał mu możliwość wsparcia ważnej osoby. Z kolei prezydent, tak potężny w swoim królestwie, w puszczy zostaje zdegradowany do zwykłego człowieka, w dodatku nie posiadającego umiejętności przetrwania w trudnych warunkach. To lekcja pokory.
Pomimo paru nieprawdopodobnych sytuacji książka podobała mi się. Z pewnością zachęci młodzież do czytania a ja chętnie obejrzę film i porównam z lekturą.