Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Anna Zając
Źródło: Wydawnictwa Novae Res
1
5,3/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
autorka bloga o prezentach, która zdobywając swój nepalski pięciotysięcznik postanowiła zmienić coś w swoim życiu. W czasie macierzyństwa zawalczyła o swoje „Ja” pisząc książkę o dzielnicy swojego dzieciństwa, w której zostawiła serce. Z wykształcenia architekt, z zamiłowania twórczyni pokazów multimedialnych. Ciekawi ją też świat ezoteryki.
5,3/10średnia ocena książek autora
26 przeczytało książki autora
38 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Atlantyda pod Krakowem Anna Zając
5,3
Nowe miasta czasami kryją wielkie tajemnice. Ich odkrywanie bywa niebezpieczne, ale i jednocześnie wciągające. Wszystko zaczyna się od miłości Daniela Cisowskiego do Nowej Huty – miasta będącego symbolem komunizmu, symbolem upadającym razem z interesującymi budynkami, które ze względu na pośpiech i oszczędność materiałów zbudowano niedbale. Mimo tego miejsce to posiada swój urok: stare kamienice, tajne przejście i tajemnicze podziemne tunele. Całej akcji towarzyszą liczne spiski, zdrady, nowe miłości i wydarzenia, które w normalnym świecie nie uchodzą za możliwe, ale tu sprawia, że życie bohaterów ulega zmianie. W akcję oczywiście zostają wplątani źli Rosjanie, którzy – ze względu na dawny system – bardzo interesują się zaginionym miastem.
„Atlantyda pod Krakowem” to książka z wieloma zagadkami, szybką i zmieniającą się akcją oraz wątkami miłosnymi, a także zdradami przyjaciół. Nierealny świat ociera się o to, co dobrze znamy z życia: męsko-damska przyjaźń się nie sprawdza, a prowadzenie interesów z najlepszym kumplem może być bardzo złe w skutkach, a do tego skorumpowani urzędnicy, polityczne gierki, macki mafii…
Książkę czyta się bardzo szybko. Jej prosty język, nieskomplikowana akcja, pozory akcji w niedalekiej przyszłości, w której bohaterzy próbują całkowicie zrzucić widmo komunistycznego miasta przyłączonego do Krakowa i tracącego swój urok sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać nad własnymi małymi ojczyznami i ich losami. Książka jest doskonałą reklamą Nowej Huty: chce się tam pojechać i zobaczyć miejsca opisane w książce. Jej przewaga nad innymi sensacyjnymi jest taka, że to tajemnicze miejsce mamy na wyciągnięcie ręki i bez problemu możemy wyskoczyć tam na weekend.
Książkę Anny Zając polecam miłośnikom książek sensacyjnych z domieszką romansów. Dość przewidywalna akcja pozwala wytchnąć czytelnikowi i cieszyć się jej realizacją.
Atlantyda pod Krakowem Anna Zając
5,3
Mieszkam w Nowej Hucie, wychowałam się tu i kocham tę dzielnicę całym sercem. Nic więc dziwnego, że na książki, których jest ona tłem, albo wręcz jednym z bohaterów, rzucam się jak szczerbaty na suchary. Dokładnie tak samo było z ‘Atlantydą pod Krakowem’, która wpadła mi w oczy na jakimś portalu. Reklama porównująca ją do ‘Kodu Leonarda da Vinci’, jednej z najbardziej wciągających powieści na przestrzeni ostatnich dziesięciu czy piętnastu lat, zachęcała dodatkowo. Sięgnęłam, przeczytałam i… Hmm…
Główny bohater, Daniel, jest wziętym architektem, który wychował się i mieszka w Nowej Hucie oraz stara się zmieniać ją na lepsze. Z jakiegoś powodu, ktoś mianuje go poszukiwaczem skarbów i podrzuca mu liściki i mapę wraz z obietnicą odnalezienia nowohuckich, nikomu nie znanych skarbów. Daniel, zaintrygowany, daje się wciągnąć w tę zabawę, która okazuje się być bardziej niebezpieczna niż początkowo sądził.
Brzmi ciekawie? No jasne. Sama koncepcja nie jest odkryciem roku. To taki trochę Robert Langdon wymieszany z kryminałem i niecodziennym [jak to w wielu książkach bywa] romansem. Stary sprawdzony przepis na dobrą książkę. Osobiście czułam się rozczarowana tym, że książka nie opiera się na Nowej Hucie, którą ja znam i jej tajemniczych schronach, a na historii ziem, gdzie ją wybudowano, z czasów, gdy nikomu jeszcze nie przyszło do głowy, że coś takiego kiedykolwiek tu stanie. Każdy ma jednak swoją wizję, a i wizja autorki, nawiązania do tych wcześniejszych czasów miała w sobie sporo uroku. Pomysł odkrywania skarbów ukrytych gdzieś na terenie NH z całą otoczką towarzyszących temu niebezpieczeństw i przyjemności miał naprawdę duże szanse się sprawdzić.
W czym więc problem? W tym, że książka wydaje mi się pierwszym szkicem, nad którym autor dopiero będzie dokładnie pracował. Wszystko dzieje się tu zbyt szybko w sposób, który bardziej uniemożliwia zatopienie się w lekturze niż do tego zachęca. Śmiem twierdzić, że część ludzi będzie miała wrażenie czytania tej książki po łebkach, szczególnie że autorka upchnęła tu taką ilość wątków, że spokojnie wystarczyłoby ich na stworzenie dzieła grubości poszczególnych książek z serii ‘Millenium’ Larssona [kto miał w rękach, ten wie jakie to cegły]. W rezultacie prawie żadnego z nich nie zgłębia dostatecznie. Masa z nich pojawia się w książce nagle, bez żadnego sensownego powodu, po to aby potem tak samo nagle zniknąć i wypłynąć znów bez ładu i składu. Brakuje w tym wszystkim logiki i płynnych połaczeń. O mniejszych lub większych bzdurkach zahaczających o tematykę, która nie jest konikiem autorki już nie wspominam – widać jak autorka przemyka nad zagadnieniami cichaczem, przechodząc do tematów o niebo lepiej jej znanych [np. architektura].
Do tego do szału doprowadzały mnie postacie. Naprawdę miałam ochotę co jakiś czas kopnąć Daniela w cztery litery, za to że był nieporadny jak dziecko we mgle, niesamowicie naiwny i tak wyrozumiały, że aż zęby bolą. W ogóle bohaterowie w tej książce są bezpłciowi. Nawet zbiry są tu w wersji ugrzecznionej i cenzurowanej. Odrobinę wybijał się ponad to towarzystwo współpracownik Daniela, Oskar, któremu jednak nie poświęcono zbyt wiele miejsca.
Odłożyłam książkę naprawdę mocno rozczarowana i z przeświadczeniem, że ktoś mógłby z niej zrobić o niebo lepszy film. Autorce wyraźnie zabrakło warsztatu zarówno w kwestii dopracowania fabuły, jak i języka, którym pisze. Miałam trochę wrażenie, jakbym czytała moje własne książki z czasów gimnazjalno – licealnych, których nigdy w życiu nie pokazałabym wydawnictwom zdając sobie sprawę, jak wiele mają niedostatków w kwestii fabuły, logiki, języka i całej masy innych rzeczy, które sprawiają, że książka jest czymś więcej niż literami wydrukowanymi na papierze. Niestety, do ‘Kodu’ i poziomu Browna wiele autorce jeszcze brakuje. Chociaż potencjał ma. Bo pomysł na książkę miała naprawdę ciekawy.
PS. Pomysł ze zmianą nazwy 'Nowa Huta' na 'Modra Woda' wyjątkowo chybiony. To wyglądało tak, jakby chciano odebrać NH jej tożsamość i historię, które stworzyły ją taką, jaką wielu z mieszkańców kocha, zamiast wyłuskania tego co najpiękniejsze i najlepsze.