Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant7
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Uli Hauser
1
6,8/10
Pisze książki: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
106 przeczytało książki autora
158 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Wszystkie dzieci są zdolne. Jak marnujemy wrodzone talenty
Gerald Hüther, Uli Hauser
6,8 z 81 ocen
266 czytelników 19 opinii
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Wszystkie dzieci są zdolne. Jak marnujemy wrodzone talenty Gerald Hüther
6,8
Ojej, jakie lanie wody. Zbiór ogólnych myśli o wychowaniu, owszem trochę odświeżające, ale NAPRAWDĘ nic nowego, porywającego. I że to w ogóle wydane zostało to jest jakieś nieporozumienie. To są jakieś artykuły (też niezbyt ciekawe i odkrywcze) szumnie nazwane pozycją popularnonaukową, 100 stron sporą czcionką... I na okładce cena 35 ziko. Cieszę się, że jej nie kupiłam
Wszystkie dzieci są zdolne. Jak marnujemy wrodzone talenty Gerald Hüther
6,8
Mam bardzo mieszane odczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony zawiera wiele nieocenionych porad, uświadamia nam, jakim zagrożeniem dla rozwoju naszego dziecka są: konsumpcja, "urabianie" go w celu dopasowania do naszej wizji, nadmiar bodźców czy system szkolnictwa nastawiony na produkcję średniaków (tłumiący indywidualistów). W stu procentach zgadzam się z twierdzeniem, że lepiej wspierać dziecko w rozwoju umiejętności, które już posiada i których rozwojem ono same jest zainteresowane, niż zmuszać je do podciągania się z dziedzin, w których jest i będzie słabe. Jakoś nikomu teraz nie przeszkadza, że Einstein był w czymś tam słaby ;)
Z drugiej strony, książka zawiera wiele nieprzemyślanych (żeby nie napisać dużo dosadniej) twierdzeń. Na przykład, autor na stronie 38 próbuje zanegować sensowność wartościowania talentów, pytając czy plemię z Amazonii doceniłoby talent Einsteina czy Mozarta. A co mnie obchodzi, co jest ważne i cenne dla plemienia amazońskiego, albo co było ważne w XVI wieku? Moje dziecko żyje tu i teraz - w konkretnym czasie i konkretnym miejscu (kulturze),gdzie łatwiej się żyje informatykom niż znawcom amazońskiej roślinności. Nawet, gdy dziecko wyemigruje do Niemiec czy UK - wiele to nie zmieni ;) Poza tym, do osiągnięcia szczęścia w życiu przydatna jest praca, do której chce się chodzić, która przynosi nam tyle pieniędzy, żeby nie martwić się czy pod koniec miesiąca będzie za co jedzenie kupić. Aby taką pracę zdobyć, dobrze jest posiadać talent poszukiwany tu i teraz. Zatem, w moim przekonaniu wartościowanie talentów ma sens, tylko jak ze wszystkim - potrzeba w tym umiaru.
Strona 27: "Przede wszystkim zaś powinniśmy zastanowić się nad słusznością tego oczywistego i silnie zakorzenionego w naszych głowach uprzedzenia, jakoby dzieci dzieliły się na mniej i bardziej »uzdolnione«, w związku z czym należy oddzielić jedne od drugich, by »optymalnie« wspierać ich rozwój w każdej z tych grup z osobna." Jeżeli w wyniku wieloletnich zaniedbań rodziców/opiekunów/nauczycieli, albo z powodów genetycznych czy jakichkolwiek innych, pewne dzieci zaniżają poziom w klasie, to dlaczego te lepiej radzące sobie muszą cierpieć z ich powodu? Nawet, jeśli zostanie przydzielony tej klasie super genialny nauczyciel, to nie nadrobi on w kilka miesięcy zaległości, które skumulowały się przez długie lata zaniedbań rodziców. Nie wpłynie ten nauczyciel również na warunki środowiskowe - nie zmieni dzieciom rodziców, sąsiadów i kolegów. Dlatego uważam, że należy tworzyć w szkołach grupy o różnych poziomach ("prędkościach"). Nie każdy musi skończyć w przyszłości studia - spawaczy, dekarzy i stolarzy świat też potrzebuje. Dobry fachowiec jest dobrze opłacany, nawet jak z trudnością podstawówkę skończył. Dlaczego więc miałby spowalniać naukę przyszłego programisty, którego ścieżka rozwoju jest dłuższa, zatem nie można marnować jego czasu na N-te tłumaczenie czegoś prostego przyszłemu spawaczowi?
W kilku miejscach autorzy zastosowali następującą technikę. Najpierw przedstawiamy odpowiednio spreparowaną "prawdę dotychczasową", tak absurdalną, aby łatwo ją było wyśmiać i obalić, po czym przedstawiamy nową prawdę naszego autorstwa, która wygląda na genialną w porównaniu z tą absurdalną. Przykro mi panowie Hüther i Hauser, ale takie tanie chwyty nie działają na uważnego czytelnika - manipulacja została wychwycona.
Strona 99: "Próby nakłaniania dzieci do określonych zachowań za pomocą kar i nagród to nie wychowywanie, lecz tresura. Dziecko odbiera je jako rany zadawane jego głębokiej potrzebie więzi; doświadcza bolesnego uczucia, że nie jest takie, jakie być powinno, i że w celu ponownego zdobycia przychylności i akceptacji swoich wychowawców musi zachowywać się zgodnie z ich oczekiwaniami". Nie wiem, jak wyglądają kary i nagrody w kraju, w którym żyją autorzy (Sparta?). Jeśli karą jest chłosta i ostracyzm, a nagrodą ich brak - to się zgodzę z twierdzeniem, że to złe. Jeśli autorzy nie potrafią ukarać dziecka tak, żeby jednocześnie nie rozwalić jego wiary w rodzicielską miłość, poczucie akceptacji, itd. - to jest ich problem.
Strona 115: "Niepewność rodziców przenosi się na malucha, który nie potrafi udzielić odpowiedzi na stawiane mu pytania; nie może przecież znać skutków decyzji, które ma podejmować. Rodzic oczekuje od sześciomiesięcznego niemowlęcia, żeby wiedziało »czy woli to, czy może coś innego«". Że co?!? Czy znacie kogokolwiek, kto zadaje tego typu pytania sześciomiesięcznemu (!) dziecku i oczekuje od niego decyzji? Autorzy widocznie wielu takich rodziców znają i piszą dalej: "Nie potrzeba zbyt wielkiej wyobraźni, żeby przepowiedzieć nadchodzący upadek tego modelu wychowawczego." Nie sposób się nie zgodzić z tym twierdzeniem, tak samo jak z tym, że trzeba mieć niezwykłą wyobraźnię, żeby uznać ten model za obowiązujący na świecie :)
Książka zawiera mnóstwo mądrze brzmiących twierdzeń, napisanych najwyższych lotów językiem, ale czasami totalnie oderwanych od rzeczywistości, z podstawowymi błędami logicznymi. Szkoda, że te kilka nietrafionych wniosków autorów kładzie się cieniem na pozostałą, wartościową część książki.