Colette. Biografia Francis Claude 6,6
Pierwszym, co przykuwa uwagę, gdy bierze się do rąk biografię Colette autorstwa Claude Francis i Fernande Gontier jest cudowna, niczym kolorowy motyl, okładka. Brawo wydawnictwo W.A.B. i Anna Gaik–Czasak za tę radość dla oczu, zanim jeszcze zdążyły zagłębić się w tekst. Mam wrażenie, że to kwietno-ptasie, niebiesko-zielono-żółte rozpasanie idealnie pasuje do Colette właśnie, kobiety żywiołu, czerpiącej z życia garściami i nie pozwalającej się ograniczać nikomu i niczemu, ani ludziom, ani konwenansom.
Od razu widać, że to niezwykle rzetelna biografia, sięgająca daleko, dokąd tylko się da, w przeszłość rodziny, do przodków jeszcze z czasów antylskich, które później starano się przemilczać. To ważne, by opowieść o rodzinie umieścić na szerszym tle, co pozwala nie tylko wygodnie umościć się czytelnikowi w klimacie i kolorycie epoki, ale przy tym wychwycić istotne zależności i wpływy, jakimi rodzina nasiąkała od pokoleń.
Myślę, że pokazano tu wyraźnie, jaką drogą Colette doszła do swojego poczucia niezależności, buntu, ukochania luksusu i niechęci do tkwienia wciąż w jednym miejscu. Skąd wzięła się jej wielobarwna, nieposkromiona osobowość i zamiłowanie do eksperymentowania z życiem.
„Ponieważ ukazałam się sina i niema, zajmowanie się mną uznano za bezcelowe”, wspomina Gabrielle Sidonie Colette. I na przekór wszystkiemu od początku postanawia udowodnić swą siłę, dobywając z głębi siebie całą dostępną jej energię i krzepkość. Od tej chwili rozpoczyna się prawdziwa uczta dla fanów „Klaudyny”. Autorki biografii sytuują bowiem wydarzenia znane nam z tego słynnego cyklu książek Colette na skali jej prawdziwego życia. Mamy więc możliwość stworzenia pewnego rodzaju mapy i poszukiwania na niej punktów stycznych między Gabri a Klaudyną.
Ta książka to nie tylko opowieść o Colette. To zarazem historia pewnego wycinka z dziejów Francji, przy czym przywiązywanie ogromnej wagi do szczegółów, zamieszczanie dużej ilości cytatów, nic nie ujmują przejrzystości i harmonii narracji. Wręcz przeciwnie, dodają jej jeszcze autentyczności i kolorów. Widzimy, jak żyło mieszczaństwo, a później bohema francuska, jak wychowywano dzieci (akurat w przypadku naszej bohaterki bardzo niestandardowo, z pogwałceniem większości wyznawanych wówczas zasad),jaką rolę pełniła służba, czego bano się najbardziej, co robiono na co dzień, a co w święta, jak podróżowano, jak wyglądała edukacja dziewcząt i chłopców.
I nie pozostaje nam nic innego, jak zgodzić się ze stwierdzeniem, że rodzina, w jakiej wychowała się Colette, bardzo wyróżniała się na tle sąsiadów i w ogóle na tle ówczesnego społeczeństwa, a atmosfera, jaka w niej panowała, zainteresowania, jakim się oddawano, umiłowanie nade wszystko niezależności, nieskrępowania sztywnymi zasadami, bardzo sprzyjały ogólnemu rozwojowi intelektualnemu, samodzielnemu myśleniu, a nawet buntowniczej naturze. Colette wiele temu zawdzięcza, to właśnie ukształtowało jej niepowtarzalną osobowość, ów głód nowości i niepokój skłaniający ciągle do nowych poszukiwań. A nuż życie może być jeszcze lepsze? Colette” w rodzinie Robineau-Desvoidy, także u swojej matki, najbardziej ceniła to, że w życiu kierowali się jedynie własnymi zasadami i własnym autorytetem.” Nawet upodobania kulinarne rodziny mogły wprawić w zdumienie, któż bowiem zdołałby zjeść do jednego obiadu 40 ząbków czosnku!
Niezmiernie istotne jest to, że autorki co i rusz odnoszą się do realiów epoki, jej najważniejszych założeń, by uwypuklić niezwykłość rodziny Colette na ich tle, podkreślić fakt, że wyprzedzała ona swoje czasy, a te nijak nie mogły jej dogonić. Ci, co czytali Klaudynę, zobaczą, ile w niej jest z samej Colette.
Colette to ogień i zmienność, fantazyjny blask iskry wystrzelającej z płomieni. Intelektualnie i emocjonalnie niespokojny duch. Tak było od początku, od dziecięcych lat w Saint-Sauveur, spędzonych na beztroskiej zabawie, wędrówkach z miejscową zielarką, która przybliżała jej tajemnice natury, na gorączkowych lekturach ukochanego Balzaca.
Fascynująco ukazano rozwój Colette jako kobiety i jako pisarki, która z szarego pisklęcia, troskliwie pielęgnowana i edukowana przez męża i elitę kulturalną Paryża, wyrasta na pięknego łabędzia i rozpościera pewnie i szeroko skrzydła. Przy okazji zaś poznajemy środowisko, w jakim Colette się obraca. I jest ono nie byle jakie. Paryskie początki Colette to nieśmiertelna belle epoque, dążenie do awangardy, do zmiany, zachłyśnięcie się życiem, dysputy nad rolą kobiety, nad wychowaniem, nad wolnością i seksualnością. Colette odkrywa swoją tożsamość, swoją biseksualność, a także to, że paryskie środowisko jej nie kwestionuje i nie deprecjonuje. W atmosferze małego miasteczka byłoby to nie do pomyślenia.
Wiele z tych wątków można dostrzec w Klaudynie, na poły biograficznym cyklu powieści, który przy bliższym zapoznaniu się z nim okazuje się lekturą bardzo zajmującą i literacko niezłą. „Dla każdego, kto wówczas należał do paryskiej elity, była to naprawdę belle epoque: uciechy dzielnicy Montparnasse, szyk salonów i klimat znanych kawiarni dodały smaku ostatniej dekadzie XIX wieku.” Zanurzamy się więc w tę atmosferę zabawy i dekadencji, gdzie mężczyźni wkładali buty na obcasach, a kobiety garnitury i wszyscy przyjmowali to zupełnie naturalnie.
To niesamowite, ale zdobywszy popularność nie tylko za sprawą swego szarmu, ale też talentu literackiego, Colette stała się jedną z prekursorek nowoczesnej reklamy, wykorzystującej własną markę – Claudine, do sprzedaży całego szeregu produktów: perfum, modeli kapeluszy, gatunku papierosów czy lodów. Bo Klaudyna to Colette, a Colette to styl życia wręcz obrastający w awanturniczą legendę, styl, który niewielu śmie naśladować, choć bardzo by chcieli. A do tego uroda i talent, czar i beztroska. Kochankowie i kochanki w otwartym małżeństwie, towarzystwo intelektualistów i artystów, a także utytułowanych bogaczy cenione na równi z towarzystwem tancereczek, kobiet lekkich obyczajów i pospolitych awanturników. Pisanie poważnych artykułów, występowanie na scenie i wyskakiwanie nago z ogromnego tortu. Czy to Gabri, czy Colette, czy baronowa Jouvenel – nieważne. Zawsze jest sobą i osobiście reżyseruje swoje życie. I nawet, gdy wygasają uczucia, gdy siły odbiera choroba, gdy trwa walka z byłym mężem o prawa autorskie czy też trzeba uczestniczyć w kolejnych pogrzebach bliskich przyjaciół, co przypomina o nieuchronności śmierci, Colette się nie poddaje, zawsze aktywna i twórcza. Po prostu inspirująca.
Nie bardzo chcemy wynurzyć się ze świata Colette, jej osobowość przyciąga niczym magnes, sugestywnie opisana przez autorki atmosfera czasów, w jakich żyła, barwnych i zmiennych, pozwalających na różnorodność i rozwój oraz zabawę, a w międzyczasie zaciemniających się ponurymi barwami pierwszej i drugiej zawieruchy wojennej, wchłania bez reszty. W biografii tej spotkały się niepospolita osobowość, ciekawe, burzliwe czasy oraz talent snucia fascynującej i jednocześnie bardzo rzetelnej, obudowanej faktami opowieści. Czegóż więcej trzeba, by powstała świetna książka!
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/