Polski rysownik, ilustrator, grafik i scenarzysta. Pochodzi z Bydgoszczy. Absolwent warszawskiej ASP. Po zakończonych studiach od razu rozpoczął pracę w wydawnictwie Nasza Księgarnia. Jego ilustracje ukazywały się we wszystkich znanych czasopismach dla dzieci jak: "Miś", "Świerszczyk", "Płomyczek" i "Płomyk". Zilustrował około 200 książek. Stworzył takie postacie komiksowe jak Gapiszon, Kwapiszon, Gucio i Cezar. Przez 20 lat związany był w Telewizją Polską. To on odpowiadał za scenografię do Kabaretu Starszych Panów. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Uhonorowany Orderem Uśmiechu.http://www.butenko.pl/
Nie było to moje pierwsze spotkanie z Bohdanem Butenko, którego książki zwykle przypadają mi do gustu ze względu na ciekawą kreskę i humor, jaki można spotkać w jego publikacjach.
Jako że mamy do czynienia z książką rysownika, zacznę może od warstwy wizualnej. Już sama okładka zachęca, by zobaczyć, co jest w środku. Może nie tyle nawet to, co przedstawia, ale w jaki sposób. Czytelnik odnosi wrażenie, jakby autor pomalował tę stronę specjalnie dla niego farbami. Jeśli dodamy do tego połączenie błysku i matu ilustracji, to mamy całkiem miłą dla oka zapowiedź opowieści, jaka zaraz nas czeka. W podobnym klimacie są utrzymane wszystkie obrazy w książce. Osobiście urzekła mnie mimika tytułowego króla – pulchny, rumiany na twarzy monarcha za pomocą dwóch kropek i dosłownie kilku kresek operuje bardzo rozbudowaną skalą emocji malujących się na jego twarzy. No, ale mamy przecież do czynienia z uznanym rysownikiem, więc nie powinno mnie to dziwić.
Sama historia jest być może nieco tendencyjna, w końcu widywaliśmy już władców, którzy wydawali nieroztropne rozkazy, by następnie szukać winnego, a gdy przypominali sobie, że to ich własny pomysł, okrywali się wstydem. Nie przeszkadzało mi to jednak. W publikacjach skierowanych do dzieci stosuje się przecież wypracowane przez lata schematy, które nie nudzą, jeśli tylko mają odpowiednią oprawę. A ta książka z pewnością ją ma. Pewnie, że widywałam już piękniejsze ilustracje i bohaterów, którzy byli dopracowani w każdym, najdrobniejszym nawet szczególe. Nie o to jednak chodzi. „Grzyby i król” to publikacja pod względem oprawy graficznej oryginalna, bliska dziecku, bo malowana jakby farbami i przy odrobinie chęci i umiejętności posługiwania się pędzlem dziecko samo mogłoby wykonać mniej lub bardziej podobną podobiznę głównego bohatera.
zaczytana.com.pl
To nie było moje pierwsze zetknięcie z literackim absurdem i bardzo się cieszę, że sięgnęłam po ten zbiór. Czytałam go z pięciolatkiem i dwulatkiem i ogólnie odbiór był pozytywny. Nie wszystkie wiersze chcieli, by im przeczytać, ale były i takie, które bardzo się spodobały. Pięciolatek polubił limeryki i "Akonda ze Skwak". Młodsze chyba najbardziej polubiło "Takie coś" - podejrzewam, że dlatego, iż dużo tam nazw różnych zwierząt, a że uczy się mówić, to miało powtórkę :)
Absurdalny humor trafił w moje gusta i też do moich dzieci. Ilustracje Butenki idealnie uzupełniają książkę.