O religii Arthur Schopenhauer 7,5
![O religii](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/199000/199114/204010-352x500.jpg)
ocenił(a) na 913 tyg. temu Dziełko króciutkie, ale o płomiennej treści. To co jest jego siłą, to nie rozwlekłość wywodów, ale cięty, trafiający w punkt język. Schopenhauer jawi nam się tutaj jako kontynuator wielkich francuskich materialistów XVIII wieku, takich jak Holbach, Helwecjusz, czy też La Mettrie. Z piór działających w jego czasach, podobne poglądy prezentował Feuerbach, aczkolwiek jego ataki na religię i chrześcijaństwo przybierały trochę inną formę, a na pewno były bardziej rozbudowane pod wieloma względami.
Cóż takiego widzi w religii filozof rodem z Gdańska? Po pierwsze wzdraga się na samą myśl, iż należy w sposób fałszywy udawać szacunek dla czyichś poglądów, tylko na tej podstawie, iż odwołują się one do sfery sacrum: "Nie pojmuję, czemu miałbym odczuwać respekt dla kłamstwa i obłudy z powodu ograniczoności kogoś drugiego".
Nie ma niemiecki myśliciel dobrego zdania o funkcji społecznej religii, lecz dostrzega pragmatyzm w posługiwaniu się nią dla, jak to ujął jeden z współczesnych, usypiania mas. Powiada on: "Chociażby z punktu widzenia teoretycznego nie dała się obronić, to z punktu widzenia praktycznego i etycznego - stanowi ona jedyny środek kierowania, poskramiania i uśmierzania zwierząt obdarzonych rozumem, których pokrewieństwo z małpą nie wyklucza pokrewieństwa z tygrysem"; "O tak, religia dla panujących jest straszakiem, którym duże dzieci kołyszą do snu, gdy nic innego już nie pomoże, dlatego też wielce o nią dbają".
Schopenhauer co rusz pozwala sobie na porównania, które ociekają ironią, a przez to powodują, iż jego rozważania nabierają swoistego smaczku: "Wszak wiesz sam: religie są podobne do robaczków świętojańskich: świecą tylko w ciemności".
Erazm z Rotterdamu napisał kiedyś, iż tam gdzie luteranizm wchodzi, tam nauka wychodzi (niektórzy uważają, że nie miał na myśli jedynie protestantów, ale takie, a nie inne jego położenie nakazywało mu ograniczyć wypowiedź tylko do nich),natomiast Schopenhauer zauważa, że "W toku procesu dziejowego wyżej opisanego mogłeś zauważyć, że wiara i wiedza są jak dwa talerze wagi: o ile jeden się wznosi, o tyle drugi opada".
Dla dylematu, czy można łączyć w sobie pierwiastek wiary i nauki ma jednoznaczną odpowiedź: "nie można siedzieć na dwóch krzesłach".
Wchodzi także w rolę profety, wieszcząc, iż "Religie są dziećmi ciemnoty, które swej matki długo nie przeżyją". Jego prognozy jednak nie miały się urzeczywistnić w terminie, jaki przewidywał. Dotyczyło to także opinii o wszelkiej maści duchownych i tych, których wspólny interes polega na konserwowaniu istniejącej rzeczywistości, a także udawaniu i wmawianiu innym, że dalej jest tak, jak zawsze bywało, czyli znakomicie: "Garść obskurantów nic już nie zdziała; dziś patrzymy na nich jak na ludzi, którzy chcą światło gasić, aby kraść".
Na koniec bardzo słusznie zauważa: "Jak złe sumienie musi posiadać religia, można już stąd wywnioskować, że pod wysokimi karami zabrania się drwić z niej", a także złowieszczo dodaje: "Panom od <<objawienia>> radziłbym dziś nie objawiać za wiele, gdyż narażają się na to, że im się raz objawi, co to jest objawienie".
Dla tych, co gustują w krótkich formach, praca Schopenhauera jest w sam raz. Ci, którzy wolą bardziej pogłębione studia z zakresu krytyki religii, winni zajrzeć do choćby "Systemu przyrody" Holbacha, lub prac również wyżej wspomnianego Ludwika Feuerbacha.