Czytamy w weekend
W naszym zestawieniu znalazły się aż dwa tytuły, które nominowaliśmy w poprzednich edycjach Plebiscytu Książka Roku. To chyba znak, że nie możemy się już doczekać, aż zdradzimy, kto będzie miał szansę na nagrodę w tym roku. Dowiecie się już 1 lutego. To również ostatni tydzień stycznia, więc czas najwyższy zabrać się za czytelnicze wyzwanie LC.
Ruch. Wprawianie się w ruch. Rozpęd. Siła bezwładności. Nie jestem miłośnikiem nieuzasadnionego ruchu. Z politowaniem patrzę na biegaczy. Maratończyków najchętniej objąłbym troskliwą opieką psychologiczną. Ironman to dla mnie wyłącznie postać z komiksu. Dla ruchu potrzeba motywacji, a nie jedynie wymówek o „zdrowym trybie życia”. Prześcignąłbym geparda w sprincie na przystanek, na który właśnie podjeżdża tramwaj. Lub gdy deadline dyszy mi w kark. Wtedy jestem w stanie zmusić się do nadludzkiego wysiłku. Tak jak teraz. Na początku roku ochoczo dołączyłem do Czytelniczego Wyzwania LC. Zadanie na styczeń: „przeczytam książkę, którą otrzymałem w prezencie”. Łatwizna, pomyślałem. Aż tu nagle koniec miesiąca zaskoczył mnie jak zima drogowców i do dyspozycji został mi tylko ostatni weekend. Mam sporo nieprzeczytanych tytułów, które dostałem w prezencie, więc jest z czego wybierać (nikomu o tym nie mówcie, bo ludzie przestaną dawać mi książki przy każdej okazji!). Decyduję się na Coltrane według Coltrane’a, który dostałem od mojej kochanej żony na Gwiazdkę (nikt inny nie trafiłby z prezentem tak dobrze). Jest to niemal kompletny zbiór wywiadów z moim ulubionym muzykiem. W najbliższe dni, w trybie ekspresowym, spróbuję zrozumieć coś z tego, co miał do przekazania o swojej muzyce. A z głośników poleci to:
W zeszły weekend podczas wyjazdu w góry zaczęłam czytać Klaśnięcie jednej dłoni Richarda Flanagana, laureata Nagrody Bookera za „Ścieżki Północy”. Książkę jakiś czas temu pożyczyła mi przyjaciółka z delikatnym naciskiem i wskazówką: „koniecznie musisz to przeczytać”. Flanagan musiał chwilę poczekać. Ostatnio staram się czytać tylko jedną książkę, reszta czeka w kolejce na półce przy moim łóżku. Ale jak już zaczęłam czytać, od razu wiedziałam, że to będzie wielka literatura.
Autor opowiada historię rodziny emigrantów z Europy, mieszkającej w tasmańskiej osadzie robotniczej. Na pierwszych stronach powieści żona i matka trzyletniej Sonji, nucąc kołysankę dla dziecka, wychodzi z domu w czasie ogromnej śnieżycy i nigdy już nie wraca. Właściwym bohaterem powieści jest więc pustka, którą wywołała Maria Buloh, opuszczając swoją rodzinę. I z tą pustką muszą się zmierzyć jej bliscy.
To niełatwa i niezwykle przejmująca powieść, napisana pięknym językiem, pełna niedopowiedzeń i dwuznaczności. Pozostawia w czytelniku próżnię, której nie sposób wypełnić.
„Pozostałam tylko ja, nic więcej, pomyślała. I on. Lecz rozdzieleni, byli jak dom przerobiony na stodołę, zaorany sad zamieniony w pastwisko. Zapach drzew bez kwiecia. Okno bez koronkowej firanki w domu Jean. Klaśnięcie jednej dłoni”.
Styczeń to miesiąc, który od kilku lat kojarzy mi się tylko z wytężoną pracą, mnóstwem zaliczeń, pokojem zasypanym notatkami i wypisanymi zakreślaczami. Tak jak typowy student znowu dałam się zaskoczyć sesji niczym drogowcy zimie. To już coroczna tradycja. I choć nauki mam po czubek głowy i nie nadążam z przyswajaniem kolejnych informacji, to właśnie wtedy moja chęć na czytanie znacznie wzrasta. Wzrok niebezpiecznie podąża w stronę półek z książkami, a w myślach tworzy się lista pozycji, które z chęcią bym przeczytała. Jak książkoholik ma przetrwać sesję i nie zwariować?
Ja stosuję dwie proste zasady i jakimś cudem zawsze udaje mi się trochę przeczytać mimo egzaminacyjnego zamieszania. Po pierwsze, jeśli już sięgam po jakąś pozycję, to nie powinna ona przekraczać trzystu stron. Wtedy nie spędzam długich wieczorów na czytaniu i nie ginę w jakimś magicznym miejscu, gdzie czas leci zbyt szybko i nie można się uwolnić. A co poczytam, to moje. Po drugie, spędzam czas ze zbiorami opowiadań. Jedno opowiadanie na wieczór, chwilkę przed snem to idealna dawka, by nie zwariować z braku czytania. I właśnie w taki sposób chcę przetrwać ostatni weekend stycznia. Mój wybór padł na Kolekcję nietypowych zdarzeń, która wylądowała pod moją choinką dwa lata temu. Aż wstyd się przyznać, że wciąż się za nią nie zabrałam. A dzięki temu, rzutem na taśmę, odhaczę styczeń w czytelniczym wyzwaniu książkowym :)
komentarze [225]
Mnie się bardzo podobała ta książka, zresztą pierwszą jaką czytałam V. C. Andrews.
Miłej lektury 🙂!
Dzisiaj zacząłem czytać jeszcze :
Zaginiona
Jestem po kilkunastu stronach i po prostu mnie wciągnęła bardzo historia. Zapowiada się ciekawy kryminał :).
W tym tygodniu wreszcie skończe Starcie królów, a potem biorę się za Nawałnica mieczy: Stal i śnieg
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Czytałam zaraz po premierze :)
Na prawdę fajna, lekka ksiązka.
Dobra, ale tego autora znacznie lepszy jest cykl o Tanatonautach
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postByła świetna. Na pewno sięgnę jeszcze po tego autora.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNa razie zostawiłam Pielgrzymów i czytam Tu mówi Polska. Reportaże z Pomorza
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPolskie mięso, czyli jak zostałem weganinem i przestałem się bać
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postMroczny talent - prawdopodobnie skończę niedługo przygodę z Alcatrazem i zabiorę się za: Każde martwe marzenie
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post