rozwiń zwiń

Tłumaczka i jej pisarki – rozmawiamy z Anną Bańkowską, autorką przekładu m.in. „Generała i panny”

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
13.03.2024

Pokutuje niesłuszne przekonanie, jakoby przekład mógł być albo piękny, albo wierny, ale są tłumacze, którzy zadają mu kłam. Anna Bańkowska od kilkudziesięciu lat zajmuje się tłumaczeniami z języka angielskiego, ale dopiero stosunkowo niedawno jej nazwisko pojawiło się we wszystkich znaczących mediach – w związku z nowym przekładem książek Lucy Maud Montgomery. Z panią Bańkowską rozmawiamy nie tylko o Ani, czy też Anne, ale i o Daphne du Maurier, jednej z jej ulubionych pisarek, wznawianej konsekwentnie przez wydawnictwo Albatros. W księgarniach już można znaleźć „Generała i pannę” – w tłumaczeniu, oczywiście, Anny Bańkowskiej.

Tłumaczka i jej pisarki – rozmawiamy z Anną Bańkowską, autorką przekładu m.in. „Generała i panny” materiały wydawcy

[Opis: wydawnictwo Albatros] Nowość w Serii Butikowej. Jeden z najpiękniejszych romansów w historii literatury! Połączenie powieści historycznej, obyczajowej i gotyckiego thrillera. Pierwsza powieść napisana przez Daphne du Maurier w całości w Menabilly, posiadłości w Kornwalii, będącej pierwowzorem Manderlay z „Rebeki”, zainspirowana makabrycznym odkryciem, jakiego w niej dokonano.

Rozgrywająca się w XVII wieku opowieść o kraju i rodzinie targanych wojną domową, w której pojawia się jedna z najbardziej oryginalnych bohaterek. Historia młodej dziewczyny, która na skutek pewnego tragicznego wydarzenia musi odnaleźć w sobie siłę i nauczyć się żyć na nowo.

W dniu osiemnastych urodzin w życie Honor Harris, najmłodszej córki dziedzica Lanrest, wkracza sir Richard Grenville, generał wojsk królewskich, śmiały żołnierz, zdobywca kobiecych serc, któremu nie sposób odmówić atrakcyjności i osobistego uroku. Ich namiętny romans, pomimo sprzeciwów rodziny Harrisów, ma zostać ukoronowany małżeństwem. Los jednak decyduje inaczej i rozdziela parę kochanków na lata. Tragiczny rozwój wydarzeń sprawia, że Honor poznaje złowrogą tajemnicę dworu w Menabilly i staje się świadkiem mrożących krew w żyłach wypadków. Kilkanaście lat później niezrażony sir Richard, teraz generał w służbie króla Karola I, odnajduje dawną ukochaną. Wreszcie mogą celebrować wzajemne uczucie w ruinach wielkiej posiadłości jej rodziny na burzowym wybrzeżu Kornwalii – po raz ostatni, zanim zostaną rozdzieleni na zawsze. Fabularyzowana historia losów i miłości panny Honor Harris oraz Sir Richarda Grenville'a – postaci jak najbardziej autentycznych.

Wcześniej wydana w Polsce pod tytułem „Generał w służbie króla”.

Wywiad z tłumaczką Anną Bańkowską

Bartek Czartoryski: Śledząc ożywioną dyskusję wokół „Anne z Zielonych Szczytów”, zastanawiałem się, czy w którymś momencie nie pomyślała pani, że zmiana pewnych czytelniczych przyzwyczajeń to walka z wiatrakami, i czy nie łatwiej byłoby, po prostu, machnąć na to wszystko ręką?

Anna Bańkowska: Wtedy bym się tego przekładu nie podjęła. Choć zarzucano mi, że szukałam taniego poklasku, to mnie ów projekt zaproponowano, nie odwrotnie. Tłumaczyłam dla konkretnej grupy czytelników, która się tego od dawna domagała. Dla czytelników wymagających, którzy chcieli, żeby ta książka przestała być książką o panience z polskiego dworku. Bohaterka jest z Kanady i to tamtejsze realia należało im przybliżyć.

Nie był to jedyny nowy przekład tej powieści, który wyszedł mniej więcej w tym samym czasie.

Znam panią Borzobohatą-Sawicką i kiedy ktoś wysuwa zarzuty pod moim adresem, wystawiam ją jak tarczę i mówię, proszę bardzo, jest bardziej tradycyjny przekład pani Marii, czytajcie. Wiedząc, że ten przekład jest już w księgarniach, powiedziałam, że według mnie nowy ma sens tylko, jeśli wreszcie zrobimy coś dla tych innych czytelników, którzy się tego dopominają. Było jeszcze tłumaczenie pana Pawła Beręsewicza, który jest przede wszystkim pisarzem dla dzieci i młodzieży i który tego cyklu nie znał wcześniej, nie czytał go. I moim zdaniem trochę za bardzo go uwspółcześnił. Ale to jest kwestia interpretacji, do której każdy tłumacz ma prawo. Ja sama byłam bardzo przywiązana do Zielonego Wzgórza, bo pierwszy raz przeczytałam tę książkę, mając dziewięć lat, a później wiele razy do niego wracałam. Oryginał poznałam dopiero, kiedy dostałam zlecenie tłumaczenia. I wtedy zobaczyłam, ile jest tam nieścisłości. Nie można mieć do Bernsteinowej pretensji, jak na tamte czasy to był bardzo dobry przekład, ona nie miała dostępu do źródeł i nie mogła wszystkiego posprawdzać.

Przypominają mi się wojenki toczone o przekłady Tolkiena i wydaje mi się, że pokutuje przeświadczenie, jakoby było miejsce tylko dla jednego słusznego przekładu. Rzadko dopuszcza się myśl o indywidualnej interpretacji tekstu przez danego tłumacza.

Podobnie dyskutowano o „Mistrzu i Małgorzacie”. Sama również lubię konkretne tłumaczenie, dlatego też rozumiem osoby przywiązane do przekładu Bernsteinowej.

Przejdźmy jednak do Daphne du Maurier, pisarki, z której książkami pani translatorska przygoda trwa od lat, a które doczekały się nowych wydań. Ostatnie ukazało się pod innym niż dotychczasowy tytułem, „Generał i panna”, ale samo tłumaczenie pozostało bez zmian?

Tak, ale przed moim przekładem był jeszcze inny, wydany jako „Generał jego królewskiej mości”. Potem tłumaczyłam tę książkę dla Prószyńskiego i tam był zwyczaj, że to marketing nadawał tytuł. Mnie on się bardzo nie podobał: „Generał w służbie króla”. A na obecny wpadłam dopiero, kiedy Albatros zaproponował wznowienie. To jest jednak romans i coś w tytule powinno być z niego zachowane. Dlatego „Generała i pannę” uważam za bardzo trafny tytuł.

Czy „Niezłomna”, która stała się „Władaj, Brytanio!”, to ten sam przypadek?

Ten sam. Akurat w tym przypadku powinno było się zostawić tytuł w oryginale. Czytelnicy się zmienili, znajomość realiów brytyjskich jest znacznie większa, i kiedy Albatros dojdzie do tego tytułu, to będę ich na takie rozwiązanie namawiała. To znana pieśń, można ją sobie odsłuchać.

Cofnijmy się do samego początku pani tłumaczeniowej relacji z du Maurier.

Zaczęło się od „Metresy”. To są zbeletryzowane dzieje jej prapraprababki. Du Maurier początkowo zbierała w Anglii za tę książkę cięgi, ale jest to świetnie napisane, ze znakomitymi dialogami. Książka w latach dziewięćdziesiątych rozeszła się w ogromnym nakładzie, ale powieść nigdy już nie była wznawiana. Wydawnictwo Alfa popełniło bowiem błąd, bo du Maurier pisała nierówno, a zdecydowano się wydać jej bardzo niedobrą książkę „Nigdy nie będę młody” – i to był na jakiś czas koniec rynku Daphne u nas. Dlatego trzeba uważać, co się kupuje. Jest też jej strasznie antysemicka książka, „Progress of Julius”, przed którą Albatrosa ostrzegłam. Ale to wszechstronna pisarka, w każdej jej książce jest niespodzianka.

Czyli, można powiedzieć, trafiła pani na swoją pisarkę zarówno jako tłumaczka, jak i czytelniczka, co nie jest znowu aż takie częste.

Sama się zastanawiam, jak to się stało. Bo jestem przekonana, że gdybyśmy się znały, to byśmy się raczej nie polubiły. Ona potrafiła być bardzo urocza, ale także odpychająca, a takich osób się boję. Natomiast uwielbiam jej pisarstwo – styl, język, to, że nigdy nie stawia kropki nad i, że pozwala czytelnikowi na domysły, szanuje jego wyobraźnię. Jeśli istniało między nami jakieś podobieństwo, to w dzieciństwie. Obie byłyśmy samotniczkami, nie lubiły nas inne dzieci. No i obie kochałyśmy książki.

Chciałbym jeszcze na koniec zapytać o książkę du Maurier, którą chciałaby pani przetłumaczyć, niekoniecznie niewydaną, biorąc pod uwagę i te u nas już opublikowane.

Kiedy usłyszałam, że Albatros wydaje „Rebekę”, to aż się zagotowałam, bo pomyślałam, że zlecono komuś nowy przekład, ale przecież mieli do tego prawo. Na szczęście okazało się, że to ten stary, zresztą bardzo dobry. Ale zawsze chciałam przetłumaczyć tę książkę, a także „The Loving Spirit”, jej debiut. Tę ostatnią jednak przełożył Jacek Żuławnik, mój kolega i znakomity tłumacz, a ja i tak nie znalazłabym teraz czasu. Inna „moja” pisarka, poza du Maurier i Montgomery, to Agatha Christie, do której też jestem szalenie przywiązana, i uważam, że praktycznie wszystkie jej powieści powinny być przełożone na nowo. Oczywiście nie przeze mnie, bo nie starczyłoby mi życia. Może gdyby prawa pozostały przy wydawnictwie Prószyński, to przetłumaczyłabym trochę więcej jej książek.

Ale wracając do du Maurier, to najbardziej zależy mi na tym, aby odkleić jej w Polsce etykietkę pisarki powieści grozy, którą zawdzięcza adaptacjom filmowym Hitchcocka. Przecież poza „Rebeką” i „Ptakami” napisała kilka biografii (m.in. braci Baconów i Branwella Bronte), książkę o swojej ukochanej Kornwalii („Vanishing Cornwall” ze zdjęciami jej syna Christophera Browninga), sagę rodzinną „Hungry Hill” („Przeklęta krew” w moim przekładzie) i wiele innych, w tym własną autobiografię. Rozmawiamy jednak u schyłku mojej kariery, mam osiemdziesiąt cztery lata i nie mam prawa robić żadnych planów, a do końca tego roku muszę jeszcze przetłumaczyć trzy powieści. A jak skończę z tym, to mam także rozgrzebaną swoją własną książkę.

A na jaki temat?

Dłubię dla córki i wnuka historię rodziny. Chciałabym też przełożyć więcej wierszy, tutaj żaden termin nie będzie mnie gonił. Parę lat temu wyszedł już tomik moich poetyckich przekładów pod tytułem „Wiersze cytowane”. Wydałam też książkę o kotach. I mam to szczęście, że recenzenci je docenili, a to, co o moich przekładach wierszy napisał profesor Jarniewicz, najchętniej oprawiłabym sobie w ramki. Kocia antologia („My mamy kota na punkcie kota”) zdążyła się już zestarzeć, bo od tego czasu powstało wiele nowych publikacji. Swego czasu pytano mnie, jak to się w ogóle stało, że namówiłam tak poważne wydawnictwo jak Znak na tego rodzaju książkę. Odpowiedziałam, że to jeden z cudów w moim życiu, ale prawda jest taka, że jeszcze nikt nigdy w Polsce nie stracił na wydaniu książki o kotach.

Chcesz kupić tę książkę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [8]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
ISIA 18.03.2024 03:01
Czytelniczka

Cóż, te nowe przekłady Ani piękne nie są w żadnym razie, choć nazwy przydrożnych chwastów przetłumaczone zostały z botaniczną pieczołowitością, więc jednak w tym starym powiedzonku szczypta prawdy jest ;)

Dlatego raczej za nowe tłumaczenia du Maurier podziękuję.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Juliusz14 15.03.2024 17:53
Czytelnik

Powinno być: "z książkami której", a nie "z której książkami" - dlaczego dziś prawie wszyscy popełniają ten błąd? Żal.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aka 15.03.2024 18:25
Czytelniczka

@Juliusz14 A na podstawie jakiej zasady gramatycznej?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
AleksandraK 15.03.2024 13:29
Czytelniczka

A rozmowa jest bardzo ciekawa, pani Bańkowska sama w sobie jest niezwykle ciekawą osobą. Mam nadzieję, że książka, którą spisuje dla najbliższych ukaże się dla szerszego grona  😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
AleksandraK 15.03.2024 13:27
Czytelniczka

Przyznam, że z przyjemnością czytałam "Anne z Zielonych Szczytów". Wprowadzone zmiany pozwoliły mi lepiej zrozumieć Anne i jej najbliższych. Wyjaśnienia autorki na temat tytułowych "szczytów", oraz na temat ukształtowania Wyspy, sprawiły że czułam się jeszcze bliżej Anne. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kafrant86 14.03.2024 09:25
Czytelnik

Niesamowicie ciekawa rozmowa, szkoda, ze taka krótka. Pani Bańkowska ma do powiedzenia naprawdę sporo ciekawych rzeczy. Az szkoda, ze autor zadał tylko kika pytań. Tu sie aż prosi o wywiad rzekę!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aka 13.03.2024 16:38
Czytelniczka

Tłumaczeń "Anne of Green Gables" na język polski było zdaje się szesnaście (wcale nie gorszych od tego nowego), więc ten siedemnasty musiał się czymś wyróżnić, żeby miłośnicy Ani zechcieli kupić kolejny (często z czystej ciekawości  czy te Szczyty będą bardzo zgrzytać), brawo dla wydawnictwa za pomysłowość.
Sam przekład bardzo przyjemny ale dla Polaków szczyt kojarzy się z...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Bartek Czartoryski 13.03.2024 13:30
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post