Śląska saga, historia przemian i wyborów – wywiad z Michaelem Sową

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
26.10.2022

„Czereśnie od Świętej Anny”, najnowsza powieść Michaela Sowy, to nietypowe spojrzenie na obraz Śląska – jego tożsamości, kultury, historii. Literatura jako odbicie rzeczywistości, historia jako nauczycielka życia – o tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z twórcą. W specjalnym wywiadzie dowiecie się również o warsztacie pracy, inspiracjach, definiowaniu rodzinnej sagi, jak również satysfakcji i wyzwaniach związanych z tworzeniem opowieści. „Czereśnie od Świętej Anny” ukazały się niedawno za sprawą starań Wydawnictwa Lira.

Śląska saga, historia przemian i wyborów – wywiad z Michaelem Sową Materiały wydawnictwa

[Opis wydawcy] Śląska saga, śląskie drogi. Czasem los plącze ścieżki życia. Czasem ktoś mu w tym pomaga…

Mała Lenchen ma analityczny umysł: świetnie liczy i błyskawicznie kojarzy fakty. Kiedy w 1945 roku do jej rodzinnej miejscowości, niedużego śląskiego miasteczka, wkracza Armia Czerwona, jej dotychczasowe życie się kończy. Gdy Lenchen nieco dorośnie, nauczy się – już jako Helenka – że może liczyć tylko na siebie. Zwłaszcza że tajemnicza postać z przeszłości dołoży wszelkich starań, by uprzykrzyć jej życie i niekorzystnie pokierować jej losem. Zaboli nie raz.

Powieść Michaela Sowy ujmuje ciepłym, pełnym zrozumienia spojrzeniem na Śląsk i Ślązaków – przywiązanych przede wszystkim do ziemi, na której się urodzili. To opowieść o walce o niepodległość, o wojnie i o pokoju ustanowionym przez „narzuconych swoich”… O tym, że na krętych śląskich drogach łatwo o poplątane losy. I o tym, że jest czas zemsty i czas przejrzałych czereśni.

Marcin Waincetel: Panie Michaelu, z notki biograficznej czytelnicy mogą dowiedzieć się, że jest pan Ślązakiem z Opolszczyzny, od wielu lat mieszkającym w Niemczech. Doktor fizyki (cząstki elementarne), pracownik naukowy CERN i politechniki w Akwizgranie, nauczyciel w Berlinie, pisarz, tłumacz literatury niemieckiej i polskiej. Ponadto technik mechanik i ślusarz w jednej osobie. Innymi słowy, człowiek renesansu. Jak to się jednak stało, że chwycił pan za pióro? Co stanowiło pierwszy impuls do tego, aby rozpisać fabułę „Tam, gdzie nie pada”, książki, która jest pana literackim debiutem?

Michael Sowa: Pierwszy raz chciałem napisać książkę już w szkole podstawowej, może w drugiej, trzeciej klasie. Zapisałem parę ostatnich stron zeszytu do polskiego jakąś podwórkową historyjką, po czym zepsuło się moje wieczne pióro, kartki zatonęły w powodzi olbrzymich granatowych kleksów. Mój rękopis trzeba było ukryć przed czujnym okiem mamy i pani od polskiego. Zeszyt więc gdzieś schowałem, a cały projekt poszedł wkrótce w zapomnienie, ponieważ głowę dziesięciolatka jęły zaprzątać inne szczytne przedsięwzięcia. Do idei pisania powróciłem kilkadziesiąt lat później. Właśnie wtedy narodził się pomysł opisania eksodusu Ślązaków do Teksasu w XIX wieku. Temat ten był obecny w naszej rodzinie, ponieważ wśród tamtejszych emigrantów byli również przodkowie naszych krewnych. Zaczynało mnie to interesować, czytałem literaturę, artykuły prasowe, dokumentacje opisujące te wydarzenia sprzed niemal dwustu lat. Jednak wgłębiając się w literaturę, spostrzegłem, że są to właściwie tylko opracowania naukowe, a barwna historia ziomków udających się za ocean nie doczekała się jeszcze odpowiedniego opisu beletrystycznego. Przypomniałem sobie wtedy mój zatopiony w atramencie zeszyt i pomysł napisania powieści. Więc rzuciłem sobie wyzwanie przedstawienia tej historii w sposób bardziej przystępny dla zwykłego czytelnika. Po kilku latach (!) „Tam, gdzie nie pada” ujrzało światło dzienne.

Pana debiutancka powieść, „Tam, gdzie nie pada. Ballada o śląskim Teksasie”, odbiła się szerokim echem wśród czytelników i krytyków. Swoją książką otworzył pan cykl zatytułowany „Śląskie drogi”. Czy mógłby pan powiedzieć, co stanowi dla pana drogowskazy w literackiej drodze? Co jest dla pana motywem przewodnim zarówno książki inicjującej, jak również „Czereśni od Świętej Anny”? Bo z uwagą i wrażliwością pisze pan o pamięci – zbiorowej i jednostkowej, o dojrzewaniu i historii.

Zarówno w mojej pierwszej, jak i obecnej książce chciałem poruszyć coś, co jest dla mnie ważne, temat, który w jakiś sposób odcisnął piętno na moim życiu. W przypadku „Tam, gdzie nie pada” były to dzieje śląskich ziomków wyruszających za ocean, w przypadku „Czereśni…” opisane są losy dziewczynki, później młodej kobiety, która dorasta i żyje w trudnym okresie wojny, powojnia i późniejszych czasów na terenie Śląska Opolskiego. Czyli historie znane mi osobiście ze zwierzeń mojej matki, moich dziadków, opowiadań krewnych i znajomych. Ta właśnie pamięć jednostkowa, na którą składają się refleksje wojny, biedy i głodu, ale również wspomnienia radosne, przeżywane wspólnie z rodziną i bliskimi, stanowią potencjał myślowy, którym mogę się podzielić z innymi właśnie przez przelanie tych historii na papier. Jeśli czytelnika ta opowieść zainteresuje, jeśli z zaciekawieniem będzie śledził losy moich bohaterów, to mogę powiedzieć, że poszedłem dobrym tropem, że przeżyta historia zwykłych ludzi, ich losy, dalej trwać będą w umysłach moich czytelników.

Można chyba powiedzieć, że „Czereśnie od Świętej Anny” to opowieść inspirowana przede wszystkim historią. To nauczycielka dziejów wyznacza szczególny koloryt, kształt, jak również panoramę wydarzeń. Co było dla pana najważniejsze w opisaniu historii Śląska oraz Ślązaków? Bo podkreśla pan m.in. przywiązanie do ziemi, na której się urodzili – fascynację żywym językiem i niepowtarzalnym regionalnym kolorytem.

Sądzę, że historia jest bardzo trudnym obszarem wiedzy. Ale nie dlatego, że należy nauczyć się mnóstwa dat i nazwisk panujących, lecz dlatego, że nie zawsze wiadomo, jak ją odczytywać. Te same wydarzenia można różnie interpretować w zależności od czasu i miejsca, w którym przyszło nam żyć. Przytoczę pewien przykład z mojego życia. W roku 1985 wyemigrowałem do Niemiec, miałem 20 lat, chciałem pójść na studia. Niestety w tamtych czasach w Niemczech nie uznawano polskich matur, więc musiałem ją sobie przez rok „dorobić” w niemieckiej szkole. Z pełnym zestawem przedmiotów, między innymi historią. I wtedy spostrzegłem, że fakty historyczne, które akurat przerabialiśmy (dwudziestolecie międzywojenne) i które były mi już znane z polskiej szkoły, przedstawiane są z nieco innej perspektywy. Wtedy poczułem, że historia, za którą jako uczeń w Polsce nie za bardzo przepadałem, zaczyna mnie interesować, i to nie ze względu na śledzenie biegu dziejów, tylko ze względu na sposób jej postrzegania i wykładania. I tę właśnie różnorodność perspektywiczną, zredukowaną do punktu widzenia jednostki, starałem się zastosować również w moich opisach Śląska i Ślązaków. Nie bawiąc się w dywagacje, jak brzmi polska czy niemiecka wykładnia historyczna w odniesieniu do Śląska, tylko pokazując, jak postrzegają Śląsk i przemiany na nim zachodzące sami Ślązacy.

Książka „Czereśnie od Świętej Anny” charakteryzowana jest jako śląska saga – powieść wielopoziomowa, międzypokoleniowa. Czasem los plącze ścieżki życia. Czasem ktoś mu w tym pomaga… Zastanawiam się, co determinuje ludzkie losy, a szczególnie losy pańskich bohaterów, w tym przede wszystkim Lenchen – Helenki. Historia? Przypadek? A może jednak wolna wola i pragnienie o samostanowieniu? To też wyjątkowo ważne tematy w kontekście samej historii Śląska.

Akcja mojej powieści osadzona jest na Śląsku w realiach XX wieku w okresie wojny oraz po wojnie, w czasach PRL-u. Myślę, że przede wszystkim właśnie ten wybrany odcinek czasoprzestrzeni, czyli właśnie tu i teraz, był wyznacznikiem losów Ślązaków tamtego czasu. Zaistniała po wojnie sytuacja na Śląsku nie była dziełem przypadku, jednak w odniesieniu do pojedynczego mieszkańca tej ziemi znalezienie się w nowej rzeczywistości można było przypisać niezależnemu losowi. Najważniejsze więc było to, jak zareagować na zmiany zachodzące w moim otoczeniu. Czy walczyć o swoje, czy trwać przy tradycji i zwyczajach – a jeśli tak, to za jaką cenę – czy może raczej popłynąć nurtem nowej politycznej demagogii, bo tak łatwiej i bezpieczniej?

Co było dla pana największą przyjemnością i co przynosiło największą satysfakcję, a co z kolei było wyzwaniem w czasie pisania „Czereśni od Świętej Anny”?

Jak można przeczytać w mojej notce biograficznej, mieszkam teraz w Berlinie. Dlatego z przyjemnością wszedłem ponownie na śląskie drogi w mojej twórczości. Kiedy opisywałem miejsca znane mi z młodości, jak choćby moje rodzinne miasto Strzelce Opolskie bądź Górę Świętej Anny, która położona jest o przysłowiowy rzut beretem od Strzelec, to mogłem znowu wtopić się w scenerię znaną mi z młodszych lat, przechadzać się wirtualnie ulicami mojego rodzinnego miasta, delektować się zapachem kwitnących annogórskich czereśni, które niestety nie obrastają dzisiaj tak gęsto stoków tej góry, jak za czasów, kiedy żyła moja protagonistka. A trudności? Raczej ich nie było. Pewnym wyzwaniem było utrzymanie ciągu pisania. To znaczy nie czekasz pół roku, aż dopadnie cię wena i w natchnieniu zarywasz noc owocującą pięćdziesięcioma nowymi stronami rękopisu, tylko po prostu – siadasz i piszesz, z małymi wyjątkami dzień w dzień, bo tak trzeba. To prosty schemat, polecam go wszystkim początkującym (i nie tylko) autorom.

Mała Lenchen ma analityczny umysł: świetnie liczy i błyskawicznie kojarzy fakty. Kiedy w 1945 roku do jej rodzinnej miejscowości, niedużego śląskiego miasteczka, wkracza Armia Czerwona, jej dotychczasowe życie się kończy. O tym dowiadujemy się już z samej zapowiedzi „Czereśni od Świętej Anny”. Opowieści o losach bohaterki towarzyszy smak czereśni rosnących na Górze Świętej Anny… Annaberg. Jest w tym pewna idealizacja, arkadyjskie piękno, a pojęcie sacrum łączy się z profanum. Kim jest dla pana przede wszystkim protagonistka „Czereśni…”? Bo przez jej historie opisuje pan zmiany, które łączą się z wielką historią. Zastanawiam się też, czy autor zawsze musi w pełni rozumieć działania swojej bohaterki. Czy udało się panu zaprzyjaźnić z Lenchen?

Wydaje mi się, że ważne jest opisywanie losów zwykłych ludzi. Na przykład małej dziewczynki, która przeżywa wojnę i śmierć bliskich. Ojca rodziny, który próbuje swoim uporem i zaradnością przezwyciężyć trudności losowe. To losy ludzi, których nazwisk nie znajdziemy w podręcznikach historii ani w Wikipedii. A właśnie te osoby, te nieznane postaci o nieznanych nam losach są prawdziwymi bohaterami historii, której sprawcami są znani nam władcy i politycy. To im należy się nasz pokłon i szacunek, bo oni, często zwykłe pionki w grze, w swej niewinności – jak Lenchen – ponoszą konsekwencje decyzji wydawanych na górze i nierzadko stawiają czoła przeciwnościom swego zdeterminowanego skądinąd losu.

Książki jako odbicie rzeczywistości? Rozrywkowa formuła, a może refleksyjne mądrości? Jakich wartości poszukuje pan w literaturze? Zarówno jako twórca, jak również odbiorca. I nad czym obecnie pracuje Michael Sowa?

Odzwierciedlenia rzeczywistości w książkach doświadczamy na co dzień. Przykładem są moje powieści, które opisują coś, co się kiedyś wydarzyło albo z dużym prawdopodobieństwem wydarzyć się mogło. Jeśli jednak zdefiniować rzeczywistość jako coś, co można sobie logicznie wyobrazić, to książka jest również odbiciem i takiego szeroko pojętego realu. A w naszej rzeczywistości szukamy zarówno rozrywki, jak i życiowych wskazówek. Dlatego sądzę, że istotne jest, aby pokazywać to również w swojej twórczości, między innymi w słowie pisanym. Staram się o tym nie zapominać, pisząc książki, ale szukam tego również w literaturze, którą czytam. Czasem nawet znajduję w ten sposób inspiracje do dalszego pisania. Tak jest i tym razem. Aktualnie piszę kolejną powieść, której akcja osadzona jest znowu na Śląsku, jednak fakty historyczne będą stanowiły w niej niejako tylko tło. Postaram się wkręcić w niefikcyjną akcję z dawką „refleksyjnych mądrości”. Mam nadzieję, że nie zawiodę i nowa książka, która powinna ukazać się w przyszłym roku, ponownie spotka się z pozytywnym odbiorem czytelników.

O autorze

Michael Sowa – Ślązak z Opolszczyzny, od wielu lat mieszkający w Niemczech. Doktor fizyki (cząstki elementarne), pracownik naukowy CERN i politechniki w Akwizgranie, nauczyciel w Berlinie, pisarz, tłumacz literatury niemieckiej i polskiej. Ponadto technik mechanik i ślusarz w jednej osobie. Autor powieści „Tam, gdzie nie pada”, wydanej nakładem wydawnictwa Lira.

Książka „Czereśnie od Świętej Anny” jest dostępna w sprzedaży

Artykuł sponsorowany


komentarze [5]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
czarna_maggie  - awatar
czarna_maggie 31.10.2022 08:20
Czytelniczka

Ponieważ jestem Ślązaczką, na pewno przeczytam :p

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Baszka  - awatar
Baszka 27.10.2022 16:57
Czytelnik

"Tam gdzie nie pada" mnie zachwyciło. Na pewno sięgnę po "Czereśnie ..."

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
noodla_books  - awatar
noodla_books 27.10.2022 07:39
Czytelniczka

ogromnie jestem jej ciekawa :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
jousna  - awatar
jousna 26.10.2022 18:42
Czytelniczka

Bardzo lubię tematykę poruszoną w książce. I mieszkam na Opolszczyźnie. Z pewnością będę chciała przeczytać "Czereśnie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 26.10.2022 12:30
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post