Drewno zawsze dotykać będzie głębi naszych dusz

Zofia Karaszewska Zofia Karaszewska
13.06.2016

Lars Mytting jest norweskim drwalem. Jego poradnik o drewnie Porąb i spal stał się, nieoczekiwanie nawet dla samego autora, światowym bestsellerem. Nakładem wydawnictwa Smak Słowa ukazała się właśnie powieść Myttinga. Płyń z tonącymi to historia poszukiwania własnych korzeni, historii, siebie. Główny bohater postanawia rozwiązać zagadkę śmierci rodziców, którzy zginęli w tajemniczych okolicznościach we Francji, gdy Edvard miał cztery lata. Chłopak zaczyna odkrywać historię swojego rodu. Pełną miłości, namiętności, tragedii, bólu i... drewna.

Drewno zawsze dotykać będzie głębi naszych dusz

Zofia Karaszewska: Czy to prawda, że ma Pan trzydzieści siekier?

Lars Mytting: Mam już tylko dwadzieścia osiem, bo dwie popsułem.

Czy to nie za dużo?

(śmiech) W codziennej pracy tyle ich nie trzeba, wystarcza siedem. Skompletowałem moją kolekcje przygotowując się do pisania książki o drewnie. Moją ulubioną siekierą jest ta zrobiona przez kobietę.

Kobiety robią siekiery?!

Jedna z największych na świecie fabryk zajmująca się produkcją siekier jest prowadzona przez kobietę, ta fabryka pozostaje w jej rodzinie już od trzech pokoleń. Właścicielka ma dwadzieścia sześć lat i pracuje razem z dwunastoma wielkimi kowalami.

A czy kobieta może być też drwalem?

W dawnych czasach, kiedy Norwegowie żyli w tradycyjnych gospodarstwach, to kobiety decydowały o drewnie, np. jakie drewno ma być używane do przygotowania posiłków i podkreślały, że nie powinno być za twarde, bo wtedy ciężko się reguluje temperaturę. Kobiety też tradycyjnie zbierały i układały drewno w stosy. Wiele z moich czytelników to kobiety, stąd pewnie jeden z zarzutów dotyczących mojej książki, to fakt, że jest tam zbyt mało kobiet.

Zbieranie, gotowanie, ale czy kobieta może być drwalem?

Oczywiście, że kobieta może być drwalem. Pracować w lesie i ścinać drzewa na budowę domu. W klasie na 20 osób kształcących się na leśników, do pracy z drzewem, zazwyczaj jest koło 10-12 % dziewcząt. Jest też osobna organizacja, która nazywa się „Jenter i skogbruket”, czyli „Dziewczęta w leśnictwie”, zrzesza ona kobiety zainteresowane tym tematem.

Czy żeby być dobrym drwalem trzeba kochać las i naturę?

Człowiek uczy się kochać las i naturę obcując z nią; pozyskując surowiec z natury buduje się z nią więź. A gdy człowiek jest zmarznięty, tam gdzie ja mieszkam może być -37 stopni Celsjusza, nic nie rozgrzewa tak, jak ogień z drewna.

Jakie cechy powinien mieć dobry drwal?

Przede wszystkim dobry drwal musi świetnie sobie radzić z planowaniem i musi pracować szybko, żeby praca, którą planuje na cały rok, była wykonana w odpowiednim czasie. Drwal powinien być dobrze zaznajomiony z narzędziami, głównie po to, żeby nie zrobić sobie krzywdy, bo jest to praca, która niesie duże ryzyko uszczerbku na zdrowiu. Przede wszystkim musi to być osoba, która dobrze planuje i konsekwentnie wprowadza swoje plany w życie.

Jaki jest archetyp drwala w Norwegii, a kim jest współczesny drwal?

Jeśli chodzi o archetyp drwala, to jest to zazwyczaj starszy mężczyzna, młodsi rzadko są tak postrzegani, w wieku około 60 lat, który ściana więcej drzew niż sam potrzebuje i rozdaje drewno, bardzo często swoim córkom w nadziei, że mężowie tych córek docenią to, jak bardzo ważny jest to gest. Współczesny drwal jest dużo bardziej postępowy; jest to osoba zainteresowana tym, żeby ścinać i palić drewno w sposób najbardziej ekologiczny, np. palić tak, żeby nie było dymu. Można powiedzieć, że mamy do czynienia ze zjawiskiem nowoczesnego bio-drwala. I takich drwali jest teraz całkiem sporo.

Czym jest drewno w kulturze skandynawskiej? W swoich książkach nadaje mu Pan wyjątkowe, uzdrawiające i niemal mistyczne znaczenie.

Skandynawski krajobraz definiuje las jako miejsce, z którego się wywodzimy i jednocześnie jako miejsce, w którym rodzą się legendy. Chodzi też o praktyczne właściwości drewna, które nas od zawsze otaczało, zawsze budowaliśmy z drewna, nie mamy tradycji domów z kamienia.

W mojej powieści drzewa są świadkami historii. Drzewa widzą i doświadczają tego, co się dzieje z ludźmi; to organizmy, które żyją o wiele dłużej niż ludzie, trzysta czasem czterysta lat.

Na poziomie symbolicznym jest tak, że wzór drewna kształtuję się pod wpływem historii drzewa i drzewa, które mają najbardziej dramatyczną historię, mają też najładniejszą postać - rysunek drewna. Podobnie jest z ludźmi…

Czy samo bycie drwalem wpisuje się w pewien kontekst kulturowo-historyczny?

W Norwegii zazwyczaj drzewa się ścina w samotności i na własny użytek, aczkolwiek jest sporo epizodów w historii naszego kraju, w których drwale odegrali szczególną rolę np. w czasie II wojny światowej, kiedy drewna ścinało się więcej, wtedy bez drwali byśmy nie przeżyli. Takie historie potwierdzają, że ten zawód był zawsze ważny w naszej kulturze.

Czy bez kontaktu z naturą jesteśmy w stanie poczuć pełnię człowieczeństwa?

Myślę, że możliwe jest szczęśliwe miejskie życie. Moja książka „Porąb i spal” miała wielu czytelników w dużych miastach, Amsterdamie czy Londynie. Wydaje mi się, że to dlatego, że mieszkańcy dużych miast odczuwają tęsknotę za naturą w o wiele większym stopni niż ludzie mieszkający na wsi. Tęsknota za naturą zawsze będzie w nas siedziała.

Czy rąbanie drewna ma coś wspólnego z medytacją?

Pierwszy stopień ścinania drzewa - obalanie, ma więcej wspólnego z polowaniem. Mamy wtedy do czynienia z dużym przeciwnikiem, którego trzeba pokonać i pewnym dramatyzmem tej sytuacji. Kolejny etap pracy przypomina los galernika, bo to jest bardzo ciężka fizyczna praca. Kiedy już na końcu łupie się drewno na kawałki, to faktycznie ma to coś wspólnego z medytacją, przede wszystkim dlatego, że potrzebna jest bardzo duża koncentracja. Kiedy się na tym etapie zdekoncentrujemy, możemy sobie zrobić krzywdę. W naszym mózgu uruchamia się mechanizm, który oddala wszystkie inne myśli i jesteśmy skoncentrowani na tym, co dzieje się tu i teraz. Ma to pewne cechy wspólne medytacją.

Spodziewał się Pan takiej popularności książki o drewnie?

Nie. Gdybym się spodziewał, to pewnie nadal bym ją pisał. Nie byłaby taka osobista, gdybym miał świadomość, że przeczyta ją 500 tys. czytelników. Cieszę się, że ci czytelnicy sięgają teraz po „Płyń z tonącymi”.

Po przeczytaniu „Płyń z tonącymi” nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bohaterem tej książki znowu jest drewno.

W tej książce chodzi o to, w jaki sposób drewno naznaczone jest losami ludzi, którzy przy nim pracują. Drewno staje się nośnikiem umiejętności i duszy człowieka, który je obrabia, jest też w jest w stanie przeżyć tego człowieka.

Drewno, które opisuję w tej książce, to drewno stare i szlachetne - ono mnie fascynuje. Francuskie drewno orzechowe, które opisuję, jest bardzo cenne; jego kawałek może być droższy od samochodu. Byłem na aukcji w Londynie, gdzie kawałek drewna został sprzedany za 7 tys. euro.

Skąd taka wartość?

Chodzi tu o wyjątkową symetrię w rysunku drewna, o to jak układają się słoje roczne, tworząc wyjątkowy rysunek. To jest obraz, który jest niemożliwy do wykonania przez człowieka; słoje nachodzą na siebie, wiją się tworząc dzieło sztuki. To jest jakość, która w drewnie widoczna jest tylko wtedy, kiedy drewno pochodzi z drzewa, które ma 400-600 lat.

Czas, którego nie da się oszukać.

Faktycznie, nie da się tego procesu przyspieszyć. To drewno jest takie cenne też dlatego, że jest go tak niewiele.

W „Płyń z tonącymi” występuje też brzoza płomienista. Na czym polega wyjątkowość tego gatunku?

Brzoza płomienista jest o wiele mniej warta niż francuski orzech, dlatego że do powstania rysunków słojów u tego gatunku potrzeba zaledwie 40-60 lat i jest jej dużo więcej. To jednak najcenniejsze i najbardziej charakterystyczne drewno w Norwegii.

Użyłem tego zestawienia orzecha z brzozą płomienistą, żeby pokazać dwoistość głównego bohatera Edvarda, jego matka jest Francuską a ojciec Norwegiem. Te dwa gatunki drewna, pochodzące z tych krajów, w pewien sposób symbolizują jego dwoistość.

Historia rodzinna Edvarda powiązana jest ściśle z naturą. Czy to dlatego, że Norwegowie żyją bliżej niej, czy to wynika z Pana filozofii życia?

To przede wszystkim mój literacki teren troszeczkę wyidealizowany. Lubię też mieć bohaterów książek, którzy mają bliski kontakt z naturą. Moi bohaterowie, którzy są obeznani z naturą są bardziej przedsiębiorczy i mają większe impulsy do działania, kiedy napotkają na przeciwności losu. Kiedy mój bohater Edvard jest na Szetlandach, gdzie natura jest mu nieprzyjazna, byłby zupełnie bezradny, gdyby np. pracował w podatkach. Większość bohaterów norweskich powieści pracuje w biurach.

Do nas docierają głównie kryminały. Pan daje świeży powiew?

Faktycznie, moje książki różnią się od tego, co proponuje współczesna literatura norweska, bo tam postacie skupione są bardziej na sobie, na swoim wnętrzu.

Czy historia wojenna Norwegii jest jeszcze bolesna dla jej mieszkańców? Bracia na dwóch przeciwnych frontach idealnie obrazują rozdarcie narodu. Czy są jeszcze tematy, których się nie porusza?

To jest wciąż żywy temat. Mówi się o nim, pisze książki. Natomiast należy pamiętać, że to poprzednie pokolenia same na własnej skórze doświadczyły wojny i są nią naznaczone, my patrzymy mniej emocjonalnie, a bardziej analitycznie.

Czy nie znając prawdy o swoim pochodzeniu możemy odnaleźć w życiu spokój?

Zdecydowanie, można być szczęśliwym nie znając historii swojej rodziny. To jest chyba jedno z największych pytań w książce, czy warto jest grzebać w rodzinnej historii, czy lepiej to zostawić. Nie sposób powiedzieć czy to, że mój bohater zaczął dochodzić prawdy o swoim pochodzeniu bardziej mu się przysłużyło czy zaszkodziło. Moja książka nie jest, absolutnie, gloryfikacją, żeby tej prawdy za wszelką cenę szukać.

Czy taka ciekawość nie jest wpisana w naszą naturę? Nawet znając konsekwencje chcemy wiedzieć.

W każdym z nas drzemie ciekawość. Chcemy dotknąć prawdy, otworzyć jakieś zamknięte drzwi, ale z drugiej strony jest czasem tak, jak mówi jeden z moich bohaterów - pastor, że wielu ludzi „zbija swoją prawdę z desek” i jest w stanie w niej żyć, mimo, że w konstrukcji są dziury i jest ona bardzo chwiejna. Ale tak, bez tej ciekawości, która w nas drzemie, nie byłoby tej książki.

Wydaje się, że cała historia tej powieści to drzewo genealogiczne. Też używa się takiego sformułowania w Norwegii?

W Norwegii mówimy „drzewo rodowe”, a o przeszłości ludzi często mówimy, że to ich korzenie. Faktycznie, to jest struktura, która może przyjść na myśl czytelnikowi; ja tego nie widzę, bo tak dobrze znam już opisywaną przez siebie historię. Nie tworzyłem świadomie tak tej historii, żeby przypominała drzewo rodowe, ale coś w tym jest!

Czy przechowywanie pamięci (nawet tej bolesnej) jest naszym obowiązkiem wobec przyszłych pokoleń?

Tak, mamy obowiązek wobec historii i przyszłych pokoleń. Obowiązkiem jest próba zrozumienia mechanizmów, które powodowały pewne czyny. Coś, co z perspektywy współczesnego człowieka wydaje się karygodne, jeszcze sto lat temu mogło być umotywowane. Chodzi przede wszystkim o to, żeby historię próbować zrozumieć.

Pana książka opowiada o poszukiwaniu prawdy, konsekwencjach naszych wyborów, słabościach i niespełnionych miłościach. Czy ma prawdziwe korzenie?

Dla mnie ta książka jest sumą wrażeń i pomysłów, które zbierałem przez całe życie. Nie miałem żadnej większej filozofii czy morału, który chciałem opisać i przekazać. Chodziło mi o to, żeby opisać tę historię tak, jakby wydarzyła się naprawdę, bo tylko wtedy będzie stanowiła rodzaj lustra, w którym będą mogli przeglądać się czytelnicy.


komentarze [9]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
lajt 18.06.2016 09:17
Bibliotekarka

I proszę, jaki odzew na wywiad z drwalem.., same kobiety. Czytałam "Porąb i spal" napisałam opinię bardzo pozytywną, bo uważam, że to literatura warta przeczytania, ucząca szacunku do świata przyrody, pracy, pedagogiczna w swojej wymowie. Cieszę się, że autor wyjaśnia w wywiadzie kwestię kobiety jako drwala.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ula Michalak 16.06.2016 14:38
Czytelnik

nie przypuszczałam, że można tak ciekawie pisać o drewnie :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anna 14.06.2016 22:48
Czytelniczka

Wiesz Moniko kiedy czyta się takie wywiady aż na sercu jest lżej. Artyzm uśmiechu pisarza zaraża do optymizmu.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Halina Wiśniewska 14.06.2016 16:58
Czytelniczka

Bardzo ciekawe ujęcie tematu! Z przyjemnością przeczytam tę książkę na wakacjach. W lesie ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anna 13.06.2016 19:35
Czytelniczka

Wywiad ciekawy wnoszący poczucie humoru i świeży powiew nowości. Pisarz z pasją drewnianą. Okładka książki podoba mi ze względu na rzucający się cień. Praca człowieka jest doceniona. Jest to miłe.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
miharu 13.06.2016 19:18
Czytelniczka

Kobiety robią siekiery?!
Skąd ten okrzyk zdziwienia? Czy jedyne zajęcie dla kobiet to wg LC malowanie tipsów i przerzucanie papierów w biurze?
A czy kobieta może być też drwalem?
Nie, nie może. Tipsy by odpadły...
Czy to prawda, że ma Pan trzydzieści siekier?
Fajna kolekcja. Sama bym chętnie taką przygarnęła. ;P

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Zofia 14.06.2016 16:56
Autorka/Redaktorka

Miharu, nawet nie wiem co to są tipsy, myślisz, że przeszkadzają w pracach leśnych? Cieszę się, że moje pytania wzbudzają tyle emocji, obiecuję, że książka wzbudzi jeszcze więcej :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
miharu 14.06.2016 20:31
Czytelniczka

Tipsy to sztuczne pazury, przyklejane na miejsce własnych w celu... nie wiem jakim, poza utrudnianiem sobie życia. :) Tym sposobem otrzymujemy nienaturalnie długie paznokcie, które przeszkadzają w każdej czynności - od pisania na klawiaturze, przez - za przeproszeniem - podcieranie się, aż do wiązania butów. Tylko podrapać się zapewne można wygodniej.
Mam nadzieję, że...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Zofia 13.06.2016 12:17
Autorka/Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post