-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać83
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
Książkę czytałem z wielką przyjemnością. Nie spodziewajmy się jakiegoś Olimpu literackiego, wykwintnego języka czy wspaniałych literackich odniesień, bo przecież Dirk Rossmann to przedsiębiorca i filantrop, a nie literat z krwi i kości. Ale to właśnie nadaje książce jej autentyzm i świeżość spojrzenia, takiego właśnie spojrzenia jak oczami dziecka, które zresztą dojrzały juz Rossmann ciągle dostrzega w sobie. Dla mnie książka niesie ze sobą wiele mądrych myśli i spostrzeżeń, chociażby to, że w podejmowaniu ważnych decyzji tak ważna jest dobra intuicja i emocje. To w końcu elementy inteligencji emocjonalnej, o której często myślałem w trakcie czytania. No i to absolutnie podstawowe przesłanie płynące z książki, będące w końcu zbiorem życiowych doświadczeń Dirka Rossmanna, że mając wytyczony cel działań, należy wytrwale dążyć do jego realizacji nie ulegając łatwym pokusom. Może to banalne i oczywiste, ale życie Dirka Rossmanna jest doskonałym tego przykładem, że tak można i trzeba. No i jeszcze wiele interesujących spraw opisanych w tej książce, chociażby klimat powojennych Niemiec z przeżywaniem wojennej traumy, o czym w gruncie rzeczy tak niewiele wiemy, my Polacy, zapatrzeni w nasze własne losy historyczne.
Gorąco polecam tę książkę i wyrażam wdzięczność Panu Rossmannowi, że ją napisał
Książkę czytałem z wielką przyjemnością. Nie spodziewajmy się jakiegoś Olimpu literackiego, wykwintnego języka czy wspaniałych literackich odniesień, bo przecież Dirk Rossmann to przedsiębiorca i filantrop, a nie literat z krwi i kości. Ale to właśnie nadaje książce jej autentyzm i świeżość spojrzenia, takiego właśnie spojrzenia jak oczami dziecka, które zresztą dojrzały...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-17
Czytałem tę książkę z dużym zainteresowaniem, bo jestem z tamtych stron, znam tamtych ludzi i nazwiska i nawet te historie, o których pisze autor. Ale też uważam, że jest to dobrze napisana książka. Autor nie daje odczuć czytającemu, czy Tarzan jest postacią pozytywną czy nie. Bo taka była właśnie jego historia. Przejeżdżał umundurowany na swoim koniu w biały dzień przez Zawichost. Po zamachu na generała Rennera, Niemcy zrezygnowali z odwetu na mieszkańcach Ożarowa. Nikt do końca nie wie - jak to było możliwe. Zakładnicy ginęli po drobnych akcjach partyzantów. Bo zabójstwie generała nie zginął w odwecie nikt. No i wątek żydowski. Czy byli to tylko przypadkowi żydzi, którzy ginęli z rąk ludzi Tarzana, czy tez różnej maści konfidenci i donosiciele. Nikt tego dziś już nie wie. Wiele spraw wokół Tarzana jest tajemniczych. Autor nie snuje domysłów, opisuje fakty, a są one na tyle pasjonujące, że polecam tę książkę każdemu, kto choć trochę interesuje się partyzantką w okresie II wojny. A szczególnie w tamtej okolicy. Pasjonujaca lektura.
Czytałem tę książkę z dużym zainteresowaniem, bo jestem z tamtych stron, znam tamtych ludzi i nazwiska i nawet te historie, o których pisze autor. Ale też uważam, że jest to dobrze napisana książka. Autor nie daje odczuć czytającemu, czy Tarzan jest postacią pozytywną czy nie. Bo taka była właśnie jego historia. Przejeżdżał umundurowany na swoim koniu w biały dzień przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-22
Czytałem długo, bo smakowałem tę książkę. Odkładałem, wracałem do wybranych miejsc, odczytywałem ja na nowo. Nie dziwię się, że to książka nagradzana. Po prostu świetna. Anne Applebaum cudownie splata opisy swoich wojaży i spotkań zwykłych ludzi na dawnych wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej z doskonale wyłożoną historią tamtych terenów. Historią prawdziwą, przemyślaną, oświetnie wyłożoną w sposób barwny i wciągający. Historią niezwykłą, pełną nieoczekiwanych zwrotów i rozwiązań. Ten umiejętny splot współczesności, czasem bardzo ubogiej i prostej, z przebogatą, wręcz egzotyczną przeszłością tamtych terenów Rzeczypospolitej, pełną współistniejących kultur, języków, obyczajów, przyniósł fantastyczne efekty. I przy tym wszystkim świetne pióro i język autorki.
Czytałem długo, bo smakowałem tę książkę. Odkładałem, wracałem do wybranych miejsc, odczytywałem ja na nowo. Nie dziwię się, że to książka nagradzana. Po prostu świetna. Anne Applebaum cudownie splata opisy swoich wojaży i spotkań zwykłych ludzi na dawnych wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej z doskonale wyłożoną historią tamtych terenów. Historią prawdziwą, przemyślaną,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02
Gustaf Mannerheim – arystokrata z krwi i kości, oddany żołnierz, najpierw carski, później poświęcony swojej Finlandii, wspaniały polityk w czasach i miejscach o których tak niewiele wiemy. Opowieść o Jego życiu brzmi jak historie pisane przez Ferdynanda Ossendowskiego. Ileż można z tej książki dowiedzieć się np. o wojnie rosyjsko-japońskiej 1904/5, o rewolucji w Rosji, o trudnych losach Finlandii, jakże czasem podobnych do losów Poski, choć może nie tak tragicznych. Ale to właśnie politycy kalibru Mannerheima tak mądrze prowadzili ją do teraźniejszości, lawirując pomiędzy Rosją a Niemcami w czasie II wojny światowej, zawierając sojusze, żeby w odpowiednim momencie rozluźnić te stosunki, nie wchodząc zbyt mocno w orbitę nieodpowiednich wpływów. Jedyne, co w tej książce potężnie kuleje to tłumaczenie. Dochodzi do takich lapsusów jak ten na stronie 258, gdzie w polskim tłumaczeniu dowiadujemy się, że „Armia Radziecka wiązała duże nadzieje z frontem na południe od Antarktydy, gdzie wojskowi zamierzali przeciąć Finlandię w połowie…” . Ta geografia jest zaiste niezwykła w wydaniu Pani Dagny Kurdwanowskiej i Pana Piotra Gebethnera. Rozumiem pośpiech, ale mylenie Arktyki z Antarktydą nie uchodzi już uczniom w szkole podstawowej. Zresztą to niejedyny błąd translacyjny. Inne są bardziej smutne, bo czasem trudno odnaleźć sens zdania. I to bardzo przykre, przy tak bardzo interesującej książce.
Gustaf Mannerheim – arystokrata z krwi i kości, oddany żołnierz, najpierw carski, później poświęcony swojej Finlandii, wspaniały polityk w czasach i miejscach o których tak niewiele wiemy. Opowieść o Jego życiu brzmi jak historie pisane przez Ferdynanda Ossendowskiego. Ileż można z tej książki dowiedzieć się np. o wojnie rosyjsko-japońskiej 1904/5, o rewolucji w Rosji, o...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-05
Moja fascynacja Iwaszkiewiczem i Jego twórczością trwa od dawna. I to nie tylko przez pryzmat prawie rodzinnego Sandomierza i obecnej bliskości Stawiska, ale autentycznego piękna i poetyckości prostych spraw Jego opowiadań. Nie przypuszczałem, że dam się też tak zauroczyć książce o samym Iwaszkiewiczu. Dla mnie jest przepiękna. Spojrzenie na życie i twórczość Iwaszkiewicza snute wokół Jego przedmiotów, wciąż zalegających po stawiskich szufladach i szafach, czasem drobniuteńkich, mizerniutkich, jak ten guzik oderwany od płaszcza. Taki sposób pięknego i pełnego pokazania Jego postaci jest dla mnie majstersztykiem. I ta wirtuozeria czasowych przeskoków, pełnych naturalności, a jednocześnie jakiejś fantastycznej finezji. W niektórych opiniach autorce wytyka się powtarzanie niektórych fragmentów życia, ale dla mnie to nie są powtórzenia. To są przybliżenia do tych samych miejsc i chwil, ale z różnych perspektyw, prowadzone nieco inaczej, w trochę innym kontekście i dlatego brzmiące nieco inaczej. Mnie to zupełnie nie razi. Przeciwnie - jest interesujące, czasem nawet zaskakujące. Oceniam ten debiut jako wybitny i aż boję się myśleć o następnych książkach Anny Król. Bo może już po prostu miary nie starczyć. A mam nadzieję, że będą takowe, ja w każdym razie będę na nie niecierpliwie czekać
Moja fascynacja Iwaszkiewiczem i Jego twórczością trwa od dawna. I to nie tylko przez pryzmat prawie rodzinnego Sandomierza i obecnej bliskości Stawiska, ale autentycznego piękna i poetyckości prostych spraw Jego opowiadań. Nie przypuszczałem, że dam się też tak zauroczyć książce o samym Iwaszkiewiczu. Dla mnie jest przepiękna. Spojrzenie na życie i twórczość Iwaszkiewicza...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-17
Wreszcie przeczytałem. Zacząłem dość dawno i odłożyłem, bo pomyślałem najpierw, że to nie ten dawny Coelho ze swoją klasyką, którą tak lubiłem. Po jakimś czasie jednak wróciłem i brnąłem dalej. I chyba było warto dla tych ostatnich rozdziałów, gdzie znów błysnął dawny Coelho ze swoją filozofią Miłości, Miłości, która rodzi Miłość i wypełnia życie. I z tej perspektywy dopiero dostrzegłem sens całej książki. A że bohaterka przeżywa perypetie związane ze zdradą, z dążeniem do zaspokojenia własnych emocji, potrzebą nowych doznań, to w końcu signum temporis. To ten plugawy, współczesny świat, w którym ludzie ciągle oczekują czegoś nowego, szukają nowych wrażeń, bo codzienność wydaje im się zbyt szara. Linda musi przez to przejść, żeby zrozumieć sens swojego życia i małżeństwa. To trochę tak jak w przepięknych książeczkach dla dzieci pisanych przez Janoscha, chociażby "Ach, jak cudowna jest Panama", gdzie bohaterowie odkrywają po dalekiej podróży, że to co mieli jest piękne i tylko trzeba nauczyć się tym cieszyć. Odnależć w tej codzienności i pozornej szarości, rutynie powtarzanych czynności - piękno życia i wielką miłość. A Linda, bohaterka "Zdrady" i jej przygody z kochankiem Jakubem tylko nasuwają skojarzenie, że jest ona alter ego samego Paulo Coelho z jego wcale nie mniej bujnym życiem emocjonalnym w czasach młodości, opisanym tak szczegółowo w książce "Czarodziej. Biografia Paula Coelho"
Wreszcie przeczytałem. Zacząłem dość dawno i odłożyłem, bo pomyślałem najpierw, że to nie ten dawny Coelho ze swoją klasyką, którą tak lubiłem. Po jakimś czasie jednak wróciłem i brnąłem dalej. I chyba było warto dla tych ostatnich rozdziałów, gdzie znów błysnął dawny Coelho ze swoją filozofią Miłości, Miłości, która rodzi Miłość i wypełnia życie. I z tej perspektywy...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
Wszystko zależy od czasu i miejsca. Nastroju. Chwili. Ja czytałem tę książkę w starym, dużym domu nad morzem, w Italii. Były to wieczory, piękne, puste korytarze, byłem tam sam, paliły się tylko delikatne kandelabry. Nastrój co najmniej tajemniczy. I ta książka tam mi bardzo smakowała, wpisywała się w ten stary dom, ciemność, szum morza w oddali. Pewnie w innym miejscu bym jej tak nie odbierał, bo znam chyba lepsze pozycje tego autora. Ale generalnie ten mistyczny element w patrzeniu na świat autora Bridy zawsze mi odpowiadał. Więc trochę przypadek, a może nie przypadek, bo podobno takowych nie ma, są tylko sytuacje, których do końca nie rozumiemy, wpłynął na dobrą opinię.
Wszystko zależy od czasu i miejsca. Nastroju. Chwili. Ja czytałem tę książkę w starym, dużym domu nad morzem, w Italii. Były to wieczory, piękne, puste korytarze, byłem tam sam, paliły się tylko delikatne kandelabry. Nastrój co najmniej tajemniczy. I ta książka tam mi bardzo smakowała, wpisywała się w ten stary dom, ciemność, szum morza w oddali. Pewnie w innym miejscu bym...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Zaczęło się tak, że wracając pociągiem do domu ze świeżokupionym Gurbem, zacząłęm go czytać w pociągu i po chwili książkę zamknąłęm. Nie dlatego, że mi się nie podobała. Przeciwnie. A zewnętrznym objawem tej aprobaty książki było przysłowiowe "rechotanie" na pół wagonu, co uznałem za zdecydowanie łamiące zasady bon-ton. Dokończyłem w pieleszach domowych, zanosząc się nie kończącym się śmiechem. Doskonała ironia, prześmiewanie się z naszych spraw, nawyków, zachowań. Tych zwykłych, codziennych. Ktoś napisał w swojej opinii, że to nie wyżyny pisarskie Mendozy. Ja myślę, że to szczyty, do których się dociera nie od razu. Żeby umieć tak patrzeć na ten zwariowany świat, to trzeba wznieść się na wyżyny, z których można to zobaczyć. No i tu pojawia się drobny problem. Po pierwsze - to książka, do której nie ma powrotów. Czyta się raz, śmieje do rozpuku - raz. Później odbiór jest zdecydowanie inny. I dwa - nie każdy będzie się śmiał. Dla niektórych to nuda, w której nie ma nic śmiesznego. Ale ci ludzie, albo tak poważnie patrzą na wszystko, bo tacy już są, albo są na tyle jeszcze żółtodziobami, że nie mają pewnej perspektywy. Choć mój 12 letni syn zrywał boki razem ze mną
Zaczęło się tak, że wracając pociągiem do domu ze świeżokupionym Gurbem, zacząłęm go czytać w pociągu i po chwili książkę zamknąłęm. Nie dlatego, że mi się nie podobała. Przeciwnie. A zewnętrznym objawem tej aprobaty książki było przysłowiowe "rechotanie" na pół wagonu, co uznałem za zdecydowanie łamiące zasady bon-ton. Dokończyłem w pieleszach domowych, zanosząc się nie...
więcej mniej Pokaż mimo toI znów co mam pisać...Tyle pięknie napisanych opinii. A dla mnie w tej książce też samo piękno. I Wileńszczyzna dawna, i piękny język, jak to tylko Konwicki potrafi pisać, urocza i bardzo plastyczna postać babki Heleny, której życie toczy się spokojnie, utartym rytmem i tylko czasem przychodzi to poczucie uciekającego czasu, starzenia się, przemijania. Ten czas świetnie akcentuje Konwicki z perspektywy współczesnej, z jakiegoś lotu, z którego dostrzega tamten świat. Ta opowieść to dla mnie piękna baśń od której nie można się czasem oderwać.
I znów co mam pisać...Tyle pięknie napisanych opinii. A dla mnie w tej książce też samo piękno. I Wileńszczyzna dawna, i piękny język, jak to tylko Konwicki potrafi pisać, urocza i bardzo plastyczna postać babki Heleny, której życie toczy się spokojnie, utartym rytmem i tylko czasem przychodzi to poczucie uciekającego czasu, starzenia się, przemijania. Ten czas świetnie...
więcej mniej Pokaż mimo toWspomnienie tamtego świata, tamtej epoki. Czytałem to bardzo dawno temu, ale pamiętam niezatarte do dziś wrażenie, pod którym długo pozostawałem i pozostaje po dziś dzień. Mam te pozycję w starym wydaniu, mocno już wytartą, ale czekającą na następne pokolenia, które powinny poczuć tamten świat, Świat Wczorajszy.
Wspomnienie tamtego świata, tamtej epoki. Czytałem to bardzo dawno temu, ale pamiętam niezatarte do dziś wrażenie, pod którym długo pozostawałem i pozostaje po dziś dzień. Mam te pozycję w starym wydaniu, mocno już wytartą, ale czekającą na następne pokolenia, które powinny poczuć tamten świat, Świat Wczorajszy.
Pokaż mimo to2011
Cóż będę się powtarzać - pisałem opinię o Małym Palcu Buddy, w końcu pielewinowskie absurdy i tu działają. A tylko niech miarą tego, że książka wciąga, będzie to, że przez pewien czas po jej przeczytaniu innym okiem patrzyłem na niewiasty. I rzecz jasna, całkiem inaczej o nich myślałem - odrzuciłem dotychczasowe stereotypy. Myślę, że chociażby dla odbycia takiej podróży - warto przeczytać.
Cóż będę się powtarzać - pisałem opinię o Małym Palcu Buddy, w końcu pielewinowskie absurdy i tu działają. A tylko niech miarą tego, że książka wciąga, będzie to, że przez pewien czas po jej przeczytaniu innym okiem patrzyłem na niewiasty. I rzecz jasna, całkiem inaczej o nich myślałem - odrzuciłem dotychczasowe stereotypy. Myślę, że chociażby dla odbycia takiej podróży -...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
2011-08
Pielewin jak to Pielewin - szczyt postmodernistycznego absurdu. Dla mnie signum temporis naszej współczesności, pędzącej na oślep przed samą siebie, gubiącą odwieczną mądrość, autorytety, idee... Myślę, że do książek Pielewina, choć to właśnie absurd, w tym przypadku również szpitala psychiatrycznego, trzeba być dobrze przygotowanym, zarówno w wymiarze kulturowym, filozoficznym jak i historycznym, a w szczególności historii Wschodniego Imperium. Pełno tu różnych skojarzeń, nie od razu jasnych i zrozumiałych, ale właśnie wciągających w lekturę. Z jednej strony można to traktować jako igraszkę, zabawę ideami, ale z drugiej to właśnie świetna groteska współczesnej Rosji. Akcja dziejąca się równolegle, gdzieś w latach zaraz po rewolucji oraz we współczesnej Rosji - w szpitalu psychiatrycznym. Właśnie te przeskoki czasowe, w przestrzeni - świetne, zaskakujące, nierealne. Wyrywające nas z codzienności. Przynajmniej mnie zabrało stąd na czas lektury. Zresztą nie tylko ta książka Pielewina to ze mną zrobiła.
Pielewin jak to Pielewin - szczyt postmodernistycznego absurdu. Dla mnie signum temporis naszej współczesności, pędzącej na oślep przed samą siebie, gubiącą odwieczną mądrość, autorytety, idee... Myślę, że do książek Pielewina, choć to właśnie absurd, w tym przypadku również szpitala psychiatrycznego, trzeba być dobrze przygotowanym, zarówno w wymiarze kulturowym,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-15
Moja pierwsza książka Zafona. Anonsowana jako dla młodzieży. Ja już tą młodzieżą, przynajmniej formalnie nie jestem, więc i po książkę pewnie bym nie sięgnął, gdyby nie ta okładka. Spojrzałem na nią któregoś wieczora, w ciepłym świetle lampy......Otwarłem, zacząłem czytać i już nie mogłem się od tej lektury oderwać. Wciągnęła. Do końca. Hipnotyzerska powieść Zafona, pełna tajemniczych zaułków starej Barcelony, tajemniczych postaci, jakichś cieni, niesamowitych historii sprzed lat. Horror, przynajmniej miejscami, który wraca do mnie jeszcze czasem nocami, w snach, pod przymknięte powieki, z pytaniami na które wciąż szukam odpowiedzi, jaki był Michał Kolvenik, czy tylko geniuszem czy czasem po prostu zwykłym, ułomnym człowiekiem, uciekającym przed swym przeznaczeniem...I pięknie nakreślony wątek miłości romantycznej młodych ludzi i choć jestem mężczyzną, i to już zdecydowanie dojrzałym i doświadczonym, to czułem cisnące się do oczu łzy. O kunszcie Zafona jako pisarza już nie wspomnę, bo to chyba wszyscy wiedzą - cudowny styl, słowa, klimat i nastroje pięknie budowane.
Moja pierwsza książka Zafona. Anonsowana jako dla młodzieży. Ja już tą młodzieżą, przynajmniej formalnie nie jestem, więc i po książkę pewnie bym nie sięgnął, gdyby nie ta okładka. Spojrzałem na nią któregoś wieczora, w ciepłym świetle lampy......Otwarłem, zacząłem czytać i już nie mogłem się od tej lektury oderwać. Wciągnęła. Do końca. Hipnotyzerska powieść Zafona, pełna...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-02
Właściwie to wciąż czytam.... Bo to książka tak wciągająca, że nie chce się jej kończyć. Chciałoby się ją czytać i czytać. Człowiek zatrzymuje się, wraca wspomnieniami do swojego dzieciństwa, do tamtych czasów - klimatów lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i przyznaje Stasiukowi rację - nie żałuję, że żyłem w tamtych czasach. Piękny, klimatyczny powrót. I ta współczesna podróż Autora na Wschód, żeby zobaczyć to źródło, skonfrontować, dotknąć i poczuć. To ciągłe przeplatanie się tamtej przeszłości, dzieciństwa ze współczesnością Dalekiego Wschodu - Mongolii, Chin, Rosji, a może bardziej - wciąż Związku Radzieckiego. Parallele. Odniesienia. Przeskoki. Pisarski Majstersztyk. Niezapomniana pozycja. Polecam każdemu, również młodszemu pokoleniu, żeby poczuło, że tamte czasy to nie tylko kartki, ubóstwo, deficyt, tak jak z perspektywy rozbuchanego wolnego rynku to wszystko próbuje się dziś opisać. Mój Dziadek też trzymał legitymację partyjną, czy coś w tym rodzaju, w małej szufladce w etażerce pośród różnych kwitków, gumek recepturek, a może właśnie jak u Stasiuka - gumek do słojów Wecka. Chyba zresztą leży tam do dzisiejszego dnia wśród różnych pamiątek przeszłości.
Właściwie to wciąż czytam.... Bo to książka tak wciągająca, że nie chce się jej kończyć. Chciałoby się ją czytać i czytać. Człowiek zatrzymuje się, wraca wspomnieniami do swojego dzieciństwa, do tamtych czasów - klimatów lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i przyznaje Stasiukowi rację - nie żałuję, że żyłem w tamtych czasach. Piękny, klimatyczny powrót. I ta współczesna...
więcej mniej Pokaż mimo toTa książka jest bardzo szczególna. Można do niej wracać tysiące razy i wciąż odczytywać ją na nowo. Willigis Jager - współczesny wielki mistyk, nawiązujący do mistycyzmu chrześcijańskiego z jego bogatą historią, interpretuje duchowość i religijność przez pryzmat własnych przemyśleń w duchu ekumenizmu i głębokiego humanizmu. Jest to rzecz zaiste wspaniała, która może zmienić człowieka w jego dotychczasowym myśleniu i postrzeganiu świata. Czytam ją kolejny raz, wracam do pewnych wypowiedzi i wciąż zaskakuje mnie ta książka swą wielką mądrością. Jest tam głębokie rozumienie naszego jestestwa, jego uwarunkowań i pokazanie wspaniałej drogi, którą należy iść, aby dojść na sam szczyt. Wiele rzeczy staje się po jej przeczytaniu oczywistymi i prostymi...Nie wpisałem daty zakończenia czytania, bo tą książkę można czytać w sposób nieskończony
Ta książka jest bardzo szczególna. Można do niej wracać tysiące razy i wciąż odczytywać ją na nowo. Willigis Jager - współczesny wielki mistyk, nawiązujący do mistycyzmu chrześcijańskiego z jego bogatą historią, interpretuje duchowość i religijność przez pryzmat własnych przemyśleń w duchu ekumenizmu i głębokiego humanizmu. Jest to rzecz zaiste wspaniała, która może zmienić...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jedna z ważniejszych książek mojego dzieciństwa. Książka, która pozostaje w pamięci na zawsze. Małe, żyjące swoim rytmem, miasteczko Łysobyki Wielkie, z jego urokliwą małomiasteczkową atmosferą, gdzie wszyscy się znają, gdzie na co dzień nic szczególnego się nie dzieje. A później jest już inaczej, niecodziennie, interesująco, zaskakująco, czasami śmiesznie. To są książki, które nas formują, napisane z jednej strony zrozumiałym dla młodych ludzi językiem, a z drugiej - językiem ładnym, przejrzystym, urozmaiconym. Uważam, że w dzisiejszym zalewie książek o bardzo różnym poziomie, warto sięgać po takie książki jak ta. Czytałem ją parokrotnie. I wciąż jest przy mnie, a od niedawna czyta ją mój wnuk, z wcale nie mniejszym zainteresowaniem niż ja kilkadziesiąt lat temu
Jedna z ważniejszych książek mojego dzieciństwa. Książka, która pozostaje w pamięci na zawsze. Małe, żyjące swoim rytmem, miasteczko Łysobyki Wielkie, z jego urokliwą małomiasteczkową atmosferą, gdzie wszyscy się znają, gdzie na co dzień nic szczególnego się nie dzieje. A później jest już inaczej, niecodziennie, interesująco, zaskakująco, czasami śmiesznie. To są książki,...
więcej Pokaż mimo to