-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2015-02-17
2011
Wszystko zależy od czasu i miejsca. Nastroju. Chwili. Ja czytałem tę książkę w starym, dużym domu nad morzem, w Italii. Były to wieczory, piękne, puste korytarze, byłem tam sam, paliły się tylko delikatne kandelabry. Nastrój co najmniej tajemniczy. I ta książka tam mi bardzo smakowała, wpisywała się w ten stary dom, ciemność, szum morza w oddali. Pewnie w innym miejscu bym jej tak nie odbierał, bo znam chyba lepsze pozycje tego autora. Ale generalnie ten mistyczny element w patrzeniu na świat autora Bridy zawsze mi odpowiadał. Więc trochę przypadek, a może nie przypadek, bo podobno takowych nie ma, są tylko sytuacje, których do końca nie rozumiemy, wpłynął na dobrą opinię.
Wszystko zależy od czasu i miejsca. Nastroju. Chwili. Ja czytałem tę książkę w starym, dużym domu nad morzem, w Italii. Były to wieczory, piękne, puste korytarze, byłem tam sam, paliły się tylko delikatne kandelabry. Nastrój co najmniej tajemniczy. I ta książka tam mi bardzo smakowała, wpisywała się w ten stary dom, ciemność, szum morza w oddali. Pewnie w innym miejscu bym...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Zaczęło się tak, że wracając pociągiem do domu ze świeżokupionym Gurbem, zacząłęm go czytać w pociągu i po chwili książkę zamknąłęm. Nie dlatego, że mi się nie podobała. Przeciwnie. A zewnętrznym objawem tej aprobaty książki było przysłowiowe "rechotanie" na pół wagonu, co uznałem za zdecydowanie łamiące zasady bon-ton. Dokończyłem w pieleszach domowych, zanosząc się nie kończącym się śmiechem. Doskonała ironia, prześmiewanie się z naszych spraw, nawyków, zachowań. Tych zwykłych, codziennych. Ktoś napisał w swojej opinii, że to nie wyżyny pisarskie Mendozy. Ja myślę, że to szczyty, do których się dociera nie od razu. Żeby umieć tak patrzeć na ten zwariowany świat, to trzeba wznieść się na wyżyny, z których można to zobaczyć. No i tu pojawia się drobny problem. Po pierwsze - to książka, do której nie ma powrotów. Czyta się raz, śmieje do rozpuku - raz. Później odbiór jest zdecydowanie inny. I dwa - nie każdy będzie się śmiał. Dla niektórych to nuda, w której nie ma nic śmiesznego. Ale ci ludzie, albo tak poważnie patrzą na wszystko, bo tacy już są, albo są na tyle jeszcze żółtodziobami, że nie mają pewnej perspektywy. Choć mój 12 letni syn zrywał boki razem ze mną
Zaczęło się tak, że wracając pociągiem do domu ze świeżokupionym Gurbem, zacząłęm go czytać w pociągu i po chwili książkę zamknąłęm. Nie dlatego, że mi się nie podobała. Przeciwnie. A zewnętrznym objawem tej aprobaty książki było przysłowiowe "rechotanie" na pół wagonu, co uznałem za zdecydowanie łamiące zasady bon-ton. Dokończyłem w pieleszach domowych, zanosząc się nie...
więcej mniej Pokaż mimo toI znów co mam pisać...Tyle pięknie napisanych opinii. A dla mnie w tej książce też samo piękno. I Wileńszczyzna dawna, i piękny język, jak to tylko Konwicki potrafi pisać, urocza i bardzo plastyczna postać babki Heleny, której życie toczy się spokojnie, utartym rytmem i tylko czasem przychodzi to poczucie uciekającego czasu, starzenia się, przemijania. Ten czas świetnie akcentuje Konwicki z perspektywy współczesnej, z jakiegoś lotu, z którego dostrzega tamten świat. Ta opowieść to dla mnie piękna baśń od której nie można się czasem oderwać.
I znów co mam pisać...Tyle pięknie napisanych opinii. A dla mnie w tej książce też samo piękno. I Wileńszczyzna dawna, i piękny język, jak to tylko Konwicki potrafi pisać, urocza i bardzo plastyczna postać babki Heleny, której życie toczy się spokojnie, utartym rytmem i tylko czasem przychodzi to poczucie uciekającego czasu, starzenia się, przemijania. Ten czas świetnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
Cóż będę się powtarzać - pisałem opinię o Małym Palcu Buddy, w końcu pielewinowskie absurdy i tu działają. A tylko niech miarą tego, że książka wciąga, będzie to, że przez pewien czas po jej przeczytaniu innym okiem patrzyłem na niewiasty. I rzecz jasna, całkiem inaczej o nich myślałem - odrzuciłem dotychczasowe stereotypy. Myślę, że chociażby dla odbycia takiej podróży - warto przeczytać.
Cóż będę się powtarzać - pisałem opinię o Małym Palcu Buddy, w końcu pielewinowskie absurdy i tu działają. A tylko niech miarą tego, że książka wciąga, będzie to, że przez pewien czas po jej przeczytaniu innym okiem patrzyłem na niewiasty. I rzecz jasna, całkiem inaczej o nich myślałem - odrzuciłem dotychczasowe stereotypy. Myślę, że chociażby dla odbycia takiej podróży -...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
2011-08
Pielewin jak to Pielewin - szczyt postmodernistycznego absurdu. Dla mnie signum temporis naszej współczesności, pędzącej na oślep przed samą siebie, gubiącą odwieczną mądrość, autorytety, idee... Myślę, że do książek Pielewina, choć to właśnie absurd, w tym przypadku również szpitala psychiatrycznego, trzeba być dobrze przygotowanym, zarówno w wymiarze kulturowym, filozoficznym jak i historycznym, a w szczególności historii Wschodniego Imperium. Pełno tu różnych skojarzeń, nie od razu jasnych i zrozumiałych, ale właśnie wciągających w lekturę. Z jednej strony można to traktować jako igraszkę, zabawę ideami, ale z drugiej to właśnie świetna groteska współczesnej Rosji. Akcja dziejąca się równolegle, gdzieś w latach zaraz po rewolucji oraz we współczesnej Rosji - w szpitalu psychiatrycznym. Właśnie te przeskoki czasowe, w przestrzeni - świetne, zaskakujące, nierealne. Wyrywające nas z codzienności. Przynajmniej mnie zabrało stąd na czas lektury. Zresztą nie tylko ta książka Pielewina to ze mną zrobiła.
Pielewin jak to Pielewin - szczyt postmodernistycznego absurdu. Dla mnie signum temporis naszej współczesności, pędzącej na oślep przed samą siebie, gubiącą odwieczną mądrość, autorytety, idee... Myślę, że do książek Pielewina, choć to właśnie absurd, w tym przypadku również szpitala psychiatrycznego, trzeba być dobrze przygotowanym, zarówno w wymiarze kulturowym,...
więcej mniej Pokaż mimo toTa książka jest bardzo szczególna. Można do niej wracać tysiące razy i wciąż odczytywać ją na nowo. Willigis Jager - współczesny wielki mistyk, nawiązujący do mistycyzmu chrześcijańskiego z jego bogatą historią, interpretuje duchowość i religijność przez pryzmat własnych przemyśleń w duchu ekumenizmu i głębokiego humanizmu. Jest to rzecz zaiste wspaniała, która może zmienić człowieka w jego dotychczasowym myśleniu i postrzeganiu świata. Czytam ją kolejny raz, wracam do pewnych wypowiedzi i wciąż zaskakuje mnie ta książka swą wielką mądrością. Jest tam głębokie rozumienie naszego jestestwa, jego uwarunkowań i pokazanie wspaniałej drogi, którą należy iść, aby dojść na sam szczyt. Wiele rzeczy staje się po jej przeczytaniu oczywistymi i prostymi...Nie wpisałem daty zakończenia czytania, bo tą książkę można czytać w sposób nieskończony
Ta książka jest bardzo szczególna. Można do niej wracać tysiące razy i wciąż odczytywać ją na nowo. Willigis Jager - współczesny wielki mistyk, nawiązujący do mistycyzmu chrześcijańskiego z jego bogatą historią, interpretuje duchowość i religijność przez pryzmat własnych przemyśleń w duchu ekumenizmu i głębokiego humanizmu. Jest to rzecz zaiste wspaniała, która może zmienić...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wreszcie przeczytałem. Zacząłem dość dawno i odłożyłem, bo pomyślałem najpierw, że to nie ten dawny Coelho ze swoją klasyką, którą tak lubiłem. Po jakimś czasie jednak wróciłem i brnąłem dalej. I chyba było warto dla tych ostatnich rozdziałów, gdzie znów błysnął dawny Coelho ze swoją filozofią Miłości, Miłości, która rodzi Miłość i wypełnia życie. I z tej perspektywy dopiero dostrzegłem sens całej książki. A że bohaterka przeżywa perypetie związane ze zdradą, z dążeniem do zaspokojenia własnych emocji, potrzebą nowych doznań, to w końcu signum temporis. To ten plugawy, współczesny świat, w którym ludzie ciągle oczekują czegoś nowego, szukają nowych wrażeń, bo codzienność wydaje im się zbyt szara. Linda musi przez to przejść, żeby zrozumieć sens swojego życia i małżeństwa. To trochę tak jak w przepięknych książeczkach dla dzieci pisanych przez Janoscha, chociażby "Ach, jak cudowna jest Panama", gdzie bohaterowie odkrywają po dalekiej podróży, że to co mieli jest piękne i tylko trzeba nauczyć się tym cieszyć. Odnależć w tej codzienności i pozornej szarości, rutynie powtarzanych czynności - piękno życia i wielką miłość. A Linda, bohaterka "Zdrady" i jej przygody z kochankiem Jakubem tylko nasuwają skojarzenie, że jest ona alter ego samego Paulo Coelho z jego wcale nie mniej bujnym życiem emocjonalnym w czasach młodości, opisanym tak szczegółowo w książce "Czarodziej. Biografia Paula Coelho"
Wreszcie przeczytałem. Zacząłem dość dawno i odłożyłem, bo pomyślałem najpierw, że to nie ten dawny Coelho ze swoją klasyką, którą tak lubiłem. Po jakimś czasie jednak wróciłem i brnąłem dalej. I chyba było warto dla tych ostatnich rozdziałów, gdzie znów błysnął dawny Coelho ze swoją filozofią Miłości, Miłości, która rodzi Miłość i wypełnia życie. I z tej perspektywy...
więcej Pokaż mimo to