Skurch

Profil użytkownika: Skurch

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 5 lata temu
11
Przeczytanych
książek
16
Książek
w biblioteczce
7
Opinii
43
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Taki tam czytelnik.

Opinie


Na półkach:

Polacy są przekonani o wyjątkowości swoich losów w ujęciu cierpień jakich doznali na przestrzeni wieków, a martyrologia wpisana jest w nasze działa literatury, muzyki czy filmu. Oczywiście, nie bezpodstawnie a śledząc losy naszego narodu w pełni możemy zrozumieć, dlaczego. Jedyne, co się nie zgadza w tej „teorii” to nasza wyjątkowość w tym względzie. Noblista, Mario Vargas Llosa w jednej ze swoich najważniejszych i najlepszych powieści „Święto Kozła” pokazuje, że inne narody też doświadczają terroru, prześladowań, okrucieństw. Dochodzi do nich w miejscach, które mogłyby uchodzić za raje na Ziemi, takich jak Republika Dominikany, gdzie przez ponad 30 lat Rafael Leónidas Trujillo Molina za pomocą drastycznych środków utrzymywał się u władzy.
Jednego nie można odmówić Trujillo – skuteczności. Tę cechę opanował do perfekcji a Dominikana pod jego rządami z kraju trzeciego świata przekształciła się w kraj… trzeciego świata, ale z widokami na przyszłość. Jednak Trujillo wystawił za swoją skuteczność dosyć wysoki rachunek, na którym możemy zobaczyć takie pozycje jak tortury, skrytobójstwa, dręczenie i przejmowanie majątku narodowego. Wszystko to pod auspicjami kolejnych rządów USA, które przez blisko trzy dekady nie widziały nic złego w działalności dyktatora i cieszyło się jego wstawiennictwem podczas głosowań na forum międzynarodowym. W takich warunkach musi zrodzić się potajemna opozycja (wszakże legalna została zakazana) mająca na celu obalenie reżimu, a my jesteśmy świadkami jej ostatniego tchnienia, czyli zamachowi na dyktatora. Ten wątek pokazany jest z perspektywy zamachowców i ich historii związanych z przystąpieniem do spisku, jak i z perspektywy Trujillo i ostatniego dnia jego życia. Na szczęście Vargas Llosa ustrzegł się błędu spłaszczenia i monochromatyzmu postaci dzięki czemu spiskowcy to nie herosi z mitów a zwykli ludzie, którzy wyrządzili w życiu wiele złego. Natomiast Trujillo pomimo pokazania go jako próżniaka, dla którego jedną z najważniejszych rzeczy jest zaspokojenie swojego ego oraz udowodnienie (głównie samemu sobie) swojej męskości, pokazuje też frustracje spowodowaną nieudolnością współpracowników. Trujillo wymaga od siebie bardzo dużo, tyle samo daje Republice i krajanom, niestety widzi, że jest jednym z niewielu gotowych do takich poświęceń dla kraju. A przynajmniej tak to musiało wyglądać z jego perspektywy. Tak jak Trujillo podchodzi infantylnie do całej kultury machismo, tak samo zamachowcy podchodzą do idei bohaterskiego czynu. Przed samym zamachem marzą o tym co stanie się po udanym ataku na dyktatora. Widać, że oprócz pobudek czysto patriotycznych podświadomie dążą do sławy i splendoru jaki ma im przypaść w nagrodę za ubicie tyrana. Niejako zrównują się na tym poziomie z oprawcą, od którego tak bardzo chcą się odciąć. Wydaje się Vargas Llosa nie wierzy w czysty altruizm jakichkolwiek opozycjonistów i rewolucjonistów. Na końcu takich działań i tak znajduje się chęć zdobycia dla siebie jak największej władzy i wpływów.
Ale to nie jedyne z wydarzeń, na których skupia się Vargas Llosa - autor przedstawia także losy ludzi splątanych z reżimem w jego wczesnej fazie jak i również poznajemy historie osób bezpośrednio „dotkniętych” przez Trujillo. Jedną z takich osób jest Urania Cabral, która powraca do Dominikany po kilkudziesięciu latach świadomej i niewymuszonej emigracji. Emigracji spowodowanej skłonnością Trujillo do młodych dziewczynek, które są oferowane Szefowi w dowód lojalności przez najbliższych współpracowników – ojcem Uranii jest Augustin Cabral, były senator oraz prominentny polityk partii rządzącej. Powyższy przykład to jeden z wielu mających na celu uwydatnienie postawy macho Trujillo, która to cechowała dyktatora. Tajemnicą poliszynela były wybryki seksualne Szefa i ich wszechobecna akceptacja tak ze strony społeczeństwa jak i bezpośrednio dotkniętych nią osób. Wszakże nikt nie chciał stracić łaski Trujillo co wiązało się, w najlepszym wypadku, odsunięciem od koryta z pieniędzmi i wpływów, a w najgorszym wygnaniem lub nawet śmiercią. W trakcie swojej sentymentalnej podróży po Santo Domingo (wcześniej znanym jako Cuidad Trujillo) Urania wspomina swoje życie sprzed emigracji. Poznajemy życie ówczesnej kasty rządzącej z punktu widzenia dziecka, ale także z punktu widzenia autora który dorzuca swoje trzy grosze. Na pewno nie było to łatwe życie, gdyż wszystko zależało od humorów El Jefe (jeden z przydomków Trujillo). Drogę z nieba do piekła mógł zapoczątkować jeden źle wykonany gest lub jedna opinia która nie spodobałaby się Szefowi. W takim wypadku ruszała cała machina medialna, która jednego dnia mogła wychwalać danego polityka, aby następnego dnia sponiewierać go i sprowadzić do poziomu zdrajcy narodu. Jedną z głównych ról w tej machinie (a także i w całym państwie) pełnił najbardziej zaufany człowiek Trujillo, a zarazem szef służ specjalnych: Johnny Abbes García. Jego szeroka sieć informatorów i szpicli dostarczała niezliczonych dowodów (prawdziwych lub sfabrykowanych) aby sponiewierać delikwenta. Oczywiście to tylko mała działka pracy jaką zajmowali się agenci służ specjalnych – główną ich rolą było tropienie i likwidowanie wrogów reżimu. Tu nie było miejsca na litość…
„Święto Kozła” często określane jest jako największe dzieło Mario Vargasa Llosy – powieść która prawdopodobnie dała mu Nagrodę Nobla. Trudno nie zgodzić się z takimi opiniami. Jak zwykle u Peruwiańczyka mamy do czynienia z wielkim stylem oraz przenikliwością autora w zadanym temacie. „Święto Kozła” to dogłębne studium terroru i ludzkiej podłości. Jak się z nią zmierzymy to zależy tylko od nas…

Polacy są przekonani o wyjątkowości swoich losów w ujęciu cierpień jakich doznali na przestrzeni wieków, a martyrologia wpisana jest w nasze działa literatury, muzyki czy filmu. Oczywiście, nie bezpodstawnie a śledząc losy naszego narodu w pełni możemy zrozumieć, dlaczego. Jedyne, co się nie zgadza w tej „teorii” to nasza wyjątkowość w tym względzie. Noblista, Mario Vargas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Thomas Piketty to mało znany francuski ekonomista, który dzięki swojej książce Kapitał w XXI wieku pojawił się na ustach wszystkich (nawet Jarosława Kaczyńskiego (sic!)). W czym tkwi fenomen tego obszernego, ponad 700 stronicowego, bestselleru? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie w mojej, trochę mniej obszernej, recenzji.

Na początek wypadałoby przyjrzeć się autorowi i jego lewicowym korzeniom. Thomas Piketty, przez niektórych nazywany „współczesnym Marksem”, to francuski ekonomista badający zjawisko nierówności dochodów i nierównego rozłożenia kapitału we współczesnych, jak i historycznych społeczeństwach. Urodzony w socjalistycznej rodzinie – rodzice brali udział w lewicowych demonstracjach mających miejsce w Paryżu w 1968 roku – wyedukowany w najlepszych uczelniach europejskich (École Normale Supérieure, London School of Economics) jak i amerykańskich (Massachusetts Institute of Technology). Można powiedzieć, że jego kosmopolityczne wykształcenie pozwala mu spojrzeć na gospodarkę z perspektywy globalnej a nie wyłącznie francuskiej. Piketty jest felietonistą lewicowych dzienników Le Monde i Libération. Ultra-lewicowość Piketty’ego w oczywisty sposób wpływa na kształt „Kapitał…”, ale jednocześnie nie przesłania walorów edukacyjnych książki, ale o tym za chwile.

Piketty w swojej pracy bierze na warsztat bardzo ważki obecnie temat, czyli nierówność dochodów i bogactwa, a następnie rozkłada go na czynniki pierwsze. „Kapitał…” jest oparty na ogromnej ilości danych historycznych i współczesnych – Piketty analizuje dane takie jak ilość własności prywatnej w różnych grupach społecznych, zwrot z inwestycji kapitałowych, zwroty podatku dochodowego, ilość kapitału przekazywanego w postaci darowizn i spadków oraz wiele innych. Większość danych sięga aż do XVIII wieku (np. od rewolucji francuskiej), dzięki czemu argumenty Piketty’ego mają solidne fundamenty. Jedna z głównych tez książki mówi o tym, że zwrot z inwestycji kapitałowych jest zawsze większy od ogólnego wzrostu gospodarki, czyli słynne r>g. Piketty: „Nierówność r>g oznacza, że bogactwo zgromadzone w przeszłości rośnie szybciej niż produkcja i płace. Ta nierówność wyraża fundamentalną logiczną sprzeczność.” Według autora zasada ta, w głównej mierze powoduje, że bogaci co raz szybciej się bogacą a biedni za nimi nie nadążają. Bardziej opłaca się inwestować w kapitał, gdyż zwroty kapitałowe mogą sięgać średnio 4,5-5% rocznie przy wzroście globalnej gospodarki równym, w optymistycznych szacunkach, 1,5%. Biorąc pod uwagę ogrom danych przedstawionych przez autora trudno nie zgodzić się z tą tezą – Piketty za przykład pokazuje fortuny multimiliarderów takich jak Bill Gates czy Carlos Slim, których fortuny rosły około 10% rocznie (po korekcji inflacyjnej) – wzrost nieosiągalny dla globalnej gospodarki. Podobny poziom zwrotów z inwestycji kapitałowych osiągają portfolia wielkich amerykańskich uniwersytetów takich jak Harvard czy Yale. Harvard na obsługę swojego portfolio, które wynosi około 30 miliardów dolarów, wydaje rocznie około 100 milionów dolarów, czyli około 0.3% dotacji wpływających do uczelni. Jednak te pieniądze zwracają się z nawiązką – dzięki inwestycjom poczynionym przez specjalistów zarządzających portfolio zwroty z inwestycji kapitałowych sięgają 10% – to pokazuje siłę ekonomii skali.

Bazując na powyższej tezie Piketty oraz na danych z 3 ostatnich wieków, autor pokazuje wzrost płac i bogactwa wśród 1% najbogatszych i wpływał tego zjawiska na wzrost nierówności w stosunku do najbiedniejszej części populacji. Badania pokazują, że największa dysproporcja dochodów i bogactwa występowała przed pierwszą wojną światowa. Wstrząsy z początku XX wieku spowodowały egalitaryzację społeczeństwa – po obu wojnach światowych znacząco wzrosły podatki dla najbogatszych (w niektórych przypadkach sięgające nawet 97%). Dodatkowo w wyniku zniszczeń wojennych ceny kapitału stałego (czyli głównego źródła dochodów najbogatszych) znacząco się obniżyły, a galopująca inflacja zebrała swoje żniwo. Jednak od lat 50-tych do dzisiaj widzimy ciągły wzrost nierówności – szczególnie od lat 80-tych, w których USA i UK znacznie zliberalizowały swoje gospodarki, jednocześnie obniżając stawki podatkowe dla najbogatszych. Według Piketty’ego spowodowało to pojawienie się tak zwanych „supermenadżerów” – od lat 80-tych możemy zauważyć znaczący wzrost wynagrodzeń menadżerów wysokiego stopnia, wzrost który nie jest niczym uzasadniony. Tak naprawdę ciężko jest obliczyć krańcową produktywność „supermenadżera” przez co mogą oni walczyć o podwyższenie uposażenia wykazując w inny sposób swoją „niezastąpioność”. Uderzające jest to, że w latach od 1977 do 2007 1% najbogatszych amerykanów (do których zaliczamy „supermandżerów) przywłaszczyło sobie 60% wzrostu dochodu narodowego. To tylko pokazuje skale rosnącej nierówności.

Jak można zauważyć, jedną z największych zalet „Kapitał…” jest to, że przy okazji omawiania nierówności społecznych autor opisuje wiele zjawisk gospodarczych, uzwajać przy tym prostego, mało specjalistycznego języka. Jednak książka nie jest również pozbawiona wad. Dla mnie głównym mankamentem tej książki jest wciskanie czytelnikowi rozwiązań uważnych przez autora za jednie słuszne. Na przykład Piketty twierdzi, że sposobem na zmniejszenie nierówności jest wprowadzanie podatku globalnego od dochodów kapitałowych. Rozwiązanie w teorii mogłoby się sprawdzić, jednak w praktyce takie rozwiązanie zahacza o utopie. Skoordynowanie takiego rozwiązania, nawet wśród krajów Unii Europejskiej, byłoby niemożliwe – różne kraje, różne interesy, różne grupy nacisków. Jednak Piketty co krok przekonuje do tego rozwiązania, chociaż sam przyznaje, że istnieje duże prawdopodobieństwo nie wprowadzania takiego podatku. Kolejnym rozwiązaniem forsowanym przez Piketty’ego jest zwiększanie kontroli nad prywatnymi kontami bankowymi oraz nad inwestycjami kapitałowymi – ponownie, aby to rozwiązanie zadziałało wymagana jest globalna koordynacja, która według mnie jest bardzo trudna do osiągnięcia (żeby nie powiedzieć niemożliwa). Sposób wprowadzenia kontroli przypomina trochę metody stosowane przez Wielkiego Brata w powieści „Rok 1984” – czyli pełna i ciągła inwigilacja osób prywatnych oraz ich aktywów finansowych. Jak pokazuje doświadczenie najbogatsi i tak obeszli by wszelki nadzór, czyli takie rozwiązanie i tak uderzyłoby w najbiedniejszych.

Na ostatnich stronach książki Piketty omawia tematy takie jak wpływ globalnego ocieplenia na budżety państw, systemy emerytalne czy też problemy migracyjne. Zjawiska te opisane są pobieżnie i tak naprawdę nie mają związku z nierównością opisaną w książce. Tak naprawdę nie wiem dlaczego autor poruszył te tematy – może chciał pokazać, że są one w jego kręgu zainteresowań i będzie chciał do nich wrócić w przyszłości. Moim zdaniem powinien pominąć te tematy w książce o nierównościach – lepszym miejscem na opis tych zjawisk byłyby felietony w prasie lub np. wypowiedzi na panelu TED. Piketty zatem niepotrzebnie rozbuchał i tak już sporą książkę.

Podsumowując, pomimo sporych rozmiarów książkę czyta się świetnie, a to dzięki językowi użytemu przez Piketty’ego. Autor opisując zjawiska ekonomiczne potrafi użyć porównań zaczerpniętych z Balzaca, Austin czy nawiązań do współczesnej kultury. Wielkim, nomen omen, kapitałem książki jest to, że dzięki niej możemy poznać zasady rządzące rynkami finansowymi – autor przedstawia je w prosty i przejrzysty sposób, a w całej książce uraczymy może 4 lub 5 równań matematycznych (dla niektórych jest to spory plus…). Najbardziej uderzającymi wnioskami wynikającymi z lektury jest fakt pojawienia się „supermenadżerów” w USA oraz powrót do patrymonialnego kapitalizmu w Europie – czyli krzyżowania się zasobów skarbu państwa z biznesem prywatnym. Wybrane przedsięwzięcia prywatne zyskują szczególne wsparcie kapitałowo-ubezpieczeniowe ze skarbu państwa lub są dokapitalizowane przez państwowe agencje gospodarcze. Czytając „Kapitał…” dowiadujemy się w jaki sposób powstają nierówności dochodowe i kapitałowe oraz jaki wpływ mają one na współczesne społeczeństwo. Dzięki tej książce zrozumiałem skalę rozwarstwienia społeczeństwa i jego oddziaływanie na nasze życie codzienne. Wynikające z niego napięcia społeczne w dłuższym okresie mogą doprowadzić do rewolucji podobnej do Wielkie Rewolucji Francuskiej, która była wynikiem olbrzymich nierówności w ówczesnym społeczeństwie francuskim. Innym wynikiem nierówności może być światowy kryzys gospodarczy podobny do tego z 1929 roku – jak pokazała historia wszelkie globalne wstrząsy (wojna, kryzys ekonomiczny) mają tendencje egalitarne. Tylko czas pokaże, który wariant zobaczymy w przyszłości – a może zupełnie coś innego („masterclass” rządzący światem?).

Więcej recenzji na krukkonsumujekulture.pl

Thomas Piketty to mało znany francuski ekonomista, który dzięki swojej książce Kapitał w XXI wieku pojawił się na ustach wszystkich (nawet Jarosława Kaczyńskiego (sic!)). W czym tkwi fenomen tego obszernego, ponad 700 stronicowego, bestselleru? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie w mojej, trochę mniej obszernej, recenzji.

Na początek wypadałoby przyjrzeć się autorowi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pilecki
W nowożytnej Polsce mało mamy ogólnie akceptowanych bohaterów narodowych. Niewątpliwie jednym z nich jest Witold Pilecki, który zasłynął z działalności konspiracyjnej podczas II Wojny Światowej i „dobrowolnym” zgłoszeniem się do KL Auschwitz. „Rotmistrz Pilecki. Ochotnik z Auschwitz” autorstwa Adama Cyry we wspaniały sposób przybliża nam postać tego wielkiego Polaka.
Przyznam szczerze, że przed sięgnięciem po biografię Pileckiego mało o nim wiedziałem. Od czasu do czasu, w różnych reportażach i wiadomościach, postać ta przedstawiana była w samych superlatywach jako przykład patrioty i Polaka. Ale czym dokładnie sobie zasłużył na to miano? nigdy nie miałem okazji się dowiedzieć. Do czasu. Ostatnio Pilecki pojawił się jako bohater jednego z fanpage’y dotyczących historii Polski i stwierdziłem, że tym razem muszę poznać jego historię. Wybór biografii był dosyć prosty, czyli ta napisana przez Adama Cyrę. Po jej przeczytaniu mogę śmiało stwierdzić, że mój wybór był trafny. Biografia napisana jest bardzo dobrze stylistycznie i oparta jest na wielu sprawdzonych źródłach. Tu mała uwagą a zarazem jedna wada książki, a mianowicie przypisy. Niestety znajdują się one na końcu każdego rozdziału, co powoduje że chcąc je sprawdzić wybijamy się z rytmu czytania. Rozumiem, że taka jest specyfika publikacji akademickich, ale w przypadku książek wydanych na rynek ogólnodostępny przypisy powinny być inaczej przeredagowane. Szczególnie w przypadku długich adnotacji wyjaśniających sytuację Pileckiego lub kogoś z jego rodziny i współtowarzyszy. Takie wyjaśnienia powinny być wplecione w treść rozdziału, co by nie zakłócało rytmu czytania. Wracając do meritum, biografia Pileckiego skupia się głównie na jego działalności w KL Auschwitz oraz na „procesie” w którym Pilecki został skazany na śmierć. Cyra poświęca też sporą część książki na przedstawienie bohaterskich czynów rotmistrza podczas wojny bolszewickiej oraz II Wojny Światowej. Oczywiście taka postać jak Pilecki brała również udział w Powstaniu Warszawskim, gdzie większość młodych żołnierzy widziało go jako bohatera, a jego opiekuńcza postawa w stosunku do nich zaowocowała nadaniem mu pseudonimu „Tata”.
Jakkolwiek dobra wydaje się biografia Cyry, to raport Pileckiego, który jest zamieszczony jako aneks jest najmocniejszym i najbardziej wstrząsającym fragmentem książki. Wydaje mi się nawet, że biografia stopniowo przygotowuje nas (serwując coraz większe wstrząsy) na to co czeka nas w owym raporcie. Relacja Pileckiego zawiera mnóstwo opisów brutalności kapo i esesmanów w stosunku do więźniów. Podczas lektury niejako przenosimy się do innego wymiaru, wymiaru w którym humanitaryzm to pojęcie abstrakcyjne, a skala zezwierzęcenia i odczłowieczenia kapo i esesmanów jest tak ogromna, że aż trudno uwierzyć że wydarzenia z raportu miały miejsce zaledwie kilkadziesiąt lat wstecz. Na przykład Pilecki wyjaśnia prawdziwe znaczenie sloganu wiszącego przy wejściu do obozu, czyli „Arbeit macht frei” (praca czyni wolnym) – przez wolność Niemcy rozumieli śmierć więźnia. Znaczenie to Pilecki odkrywa w zaledwie kilka chwil po przyjeździe do KL Auschwitz, a następnie jest świadkiem „wyzwalania” ludzi z ich cielesnej formy przy użyciu najokrutniejszych środków. Momentami raport czyta się jak dobrą powieść sensacyjną, na przykład wtedy gdy Pilecki opisuje swoją ucieczkę z obozu. W założeniach raport ma być suchym przedstawieniem faktów na temat jakiegoś zdarzenia, jednak Pilecki w pewnych momentach nie potrafił się powstrzymać się od wygłaszania swoich opinii i emocji związanych z sytuacjami mającymi miejsce w i poza obozem. Dzięki temu jego postać jeszcze bardziej rośnie w naszych oczach.
Podsumowując, „Rotmistrz Pilecki. Ochotnik z Auschwitz” Adama Cyry to obowiązkowa lektura dla osób interesujących się postacią tak wybitnego Polaka jakim był Witold Pilecki, a także interesująca pozycja dla każdego kto interesuje się historią Polski czy okresem II Wojny Światowej.


Więcej recenzji na: http://krukkonsumujekulture.pl

Pilecki
W nowożytnej Polsce mało mamy ogólnie akceptowanych bohaterów narodowych. Niewątpliwie jednym z nich jest Witold Pilecki, który zasłynął z działalności konspiracyjnej podczas II Wojny Światowej i „dobrowolnym” zgłoszeniem się do KL Auschwitz. „Rotmistrz Pilecki. Ochotnik z Auschwitz” autorstwa Adama Cyry we wspaniały sposób przybliża nam postać tego wielkiego...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Skurch

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
11
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
43
razy
W sumie
wystawione
11
ocen ze średnią 7,4

Spędzone
na czytaniu
93
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]