rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Dużo błędów, przynajmniej w polskim wydaniu, jak np. zaliczenie do triumwirów Marka Aureliusza, źle pooznaczane mapy (Bospor/Królestwo Bosporańskie, czyli okolice dzisiejszego Krymu, podpisane jako "Cieśnina Bosfor", miasto Vienna/Vienne nad Rodanem podpisane jako "Wiedeń", błędne legendy). Można odnieść wrażenie, że tłumacz nie zawsze zastanawiał się nad sensem tłumaczonego tekstu, zdarza się że umyka gdzieś logika wywodu. Po tytule można by oczekiwać więcej opisów działań wojennych i porządnych planów bitew/kampanii wojennych, natomiast mniej - streszczenia historii starożytnego Rzymu.

Dużo błędów, przynajmniej w polskim wydaniu, jak np. zaliczenie do triumwirów Marka Aureliusza, źle pooznaczane mapy (Bospor/Królestwo Bosporańskie, czyli okolice dzisiejszego Krymu, podpisane jako "Cieśnina Bosfor", miasto Vienna/Vienne nad Rodanem podpisane jako "Wiedeń", błędne legendy). Można odnieść wrażenie, że tłumacz nie zawsze zastanawiał się nad sensem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak wyjaśniła w posłowiu autorka, chciała w przystępny sposób przedstawić wiedzę historyczną o mało znanej, często pomijanej w podręcznikach epoce hellenistycznej. I udało jej się to znakomicie. Wydarzeń, dat i osób jest dokładnie tyle ile potrzeba - nie przytłaczają laika swoją liczbą, ale też nie ma się wrażenia czytania samych tylko ogólników. Dużym plusem są fragmenty biograficzne, rozważania nad motywacją postaci historycznych, przebiegiem ważnych rozmów, zgromadzeń itd., trudno później pozostać obojętnym wobec takich postaci jak np. Demetriusz Poliorketes, Antygon Gonatas, Arat z Sykionu, Antioch Wielki, Polibiusz. Należy oczywiście mieć na względzie (na co zwraca autorka), że obraz tych postaci i wydarzeń jaki wynika z nielicznych dostępnych źródeł historycznych może różnić się od rzeczywistości. Po lekturze tej książki, nawet jeśli nie jest się wielkim fanem starożytności i epoki hellenistycznej, rośnie apetyt na więcej.

Jak wyjaśniła w posłowiu autorka, chciała w przystępny sposób przedstawić wiedzę historyczną o mało znanej, często pomijanej w podręcznikach epoce hellenistycznej. I udało jej się to znakomicie. Wydarzeń, dat i osób jest dokładnie tyle ile potrzeba - nie przytłaczają laika swoją liczbą, ale też nie ma się wrażenia czytania samych tylko ogólników. Dużym plusem są fragmenty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moim zdaniem istnienie portali takich jak lubimyczytać ma sens o tyle, o ile użytkownicy odnoszą się do swoich subiektywnych odczuć wynikających z lektury, a nie silą się na ocenę danej pozycji z punktu widzenia jej znaczenia dla rozwoju kultury, wartości literackiej, naukowej itd. (chyba, że rzeczywiście są ekspertami w danej dziedzinie). Tematyka jest dość hermetyczna, nie znam na tyle dobrze np. malarstwa niderlandzkiego, literatury francuskiej i kultury dworskiej w XIV i XV wieku, żeby wystarczająco dobrze zrozumieć myśli zawarte w tej książce, a zatem lektura w dużej części była męcząca i nie dała satysfakcji. Wobec tego nie mogę przyznać wyższej oceny tylko dlatego, że "wypada", bo jest to uznany tytuł i ma bogatą bibliografię.

Moim zdaniem istnienie portali takich jak lubimyczytać ma sens o tyle, o ile użytkownicy odnoszą się do swoich subiektywnych odczuć wynikających z lektury, a nie silą się na ocenę danej pozycji z punktu widzenia jej znaczenia dla rozwoju kultury, wartości literackiej, naukowej itd. (chyba, że rzeczywiście są ekspertami w danej dziedzinie). Tematyka jest dość hermetyczna,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wojna trzydziestoletnia. Europa i świat 1618-1648 Lars Ericson Wolke, Göran Larsson, Nils Erik Villstrand
Ocena 7,2
Wojna trzydzie... Lars Ericson Wolke,...

Na półkach: , ,

Książka napisana przez szwedzkich autorów, więc skupia się szczególnie na szwedzkim udziale w wojnie trzydziestoletniej i stosunkach panujących w Szwecji w tym okresie. Dziwne rozwiązanie co do podawania dat (co do zasady wg kalendarza juliańskiego, bo taki wówczas był stosowany w większości państw protestanckich, ale niektóre wg kalendarza gregoriańskiego) sprawia, że daty części bitew i innych wydarzeń są inne niż w polskiej historiografii. Nie ustrzeżono się błędów (np. podanie że w I bitwie pod Nördlingen zginęło lub trafiło do niewoli 1 000 Szwedów i ich sojuszników, podczas gdy z pewnością musiała to być znacznie większa liczba, omyłka co do roku urodzenia jednej z osób, łatwa do sprawdzenia, wspomniano o bitwie z Polakami pod Gurznem, zamiast pod Górznem), skoro zauważył jakieś nawet taki laik jak ja, to z pewnością jest ich znacznie więcej. Nie przetłumaczono lub niekonsekwentnie tłumaczono nazwy miejscowości na potrzeby polskiego wydania (jest np. Trier zamiast Trewiru, ale już Moguncja, a nie Mainz). Razi brak map przedstawiających plany bitew (są jedynie mapy przedstawiające cały teatr działań wojennych w danym okresie), jeśli np. szeroko, na kilka stron, przedstawiono oblężenie Magdeburga, wymieniono poszczególne bramy i umocnienia, opisano rozmieszczenie i ruchy wojsk, to należało załączyć mapę, bo obraz wart tysiąca słów:).

Książka napisana przez szwedzkich autorów, więc skupia się szczególnie na szwedzkim udziale w wojnie trzydziestoletniej i stosunkach panujących w Szwecji w tym okresie. Dziwne rozwiązanie co do podawania dat (co do zasady wg kalendarza juliańskiego, bo taki wówczas był stosowany w większości państw protestanckich, ale niektóre wg kalendarza gregoriańskiego) sprawia, że daty...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pogranicza. Historia amerykańskiego Zachodu John Mack Faragher, Robert V. Hine
Ocena 7,5
Pogranicza. Hi... John Mack Faragher,...

Na półkach: , ,

Bardzo irytowało mnie pozostawienie w tekście anglosaskich jednostek miar. O ile jeszcze mile i funty można od biedy znieść (można przynajmniej mieć wyobrażenie o jaki rząd wielkości chodzi), to zostawienie w kilkudziesięciu miejscach w książce jednostki akra powoduje, że w tylu miejscach informacja jest nie do ogarnięcia przez polskiego czytelnika. Ile to jest 120 mln akrów? To jakaś duża liczba, która nic nam nie "powie". Czy tak trudno było napisać (choćby w nawiasie albo w przypisie dolnym) że jest to 485,6 tys. km2, a więc liczba, którą czytelnik może sobie wyobrazić (aha, to mniej więcej 1,5x powierzchnia Polski)?

Poza tym szczegółem książkę czyta się dobrze i zawiera ona tony (a także buszle, baryłki i galony:)) ciekawych informacji o historii i współczesności Zachodu USA.

Bardzo irytowało mnie pozostawienie w tekście anglosaskich jednostek miar. O ile jeszcze mile i funty można od biedy znieść (można przynajmniej mieć wyobrażenie o jaki rząd wielkości chodzi), to zostawienie w kilkudziesięciu miejscach w książce jednostki akra powoduje, że w tylu miejscach informacja jest nie do ogarnięcia przez polskiego czytelnika. Ile to jest 120 mln...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gdzie żeglarze spotykali "ryczące czterdziestki" i w jaki sposób przysłużyły się one w zbudowaniu największego przedsiębiorstwa w historii? Jak Portugalczycy "natknęli się" na Brazylię opływając Afrykę? Czy najpierw przepłynięto przez przejście północno-zachodnie czy przejście północno-wschodnie? Czy wiadomo na pewno kto jako pierwszy zdobył biegun północny? Dlaczego wątroba psów jest dobrym posiłkiem na Antarktydzie, ale nie należy przesadzać z ilością? Polecam tę książkę każdemu, kto choć trochę interesuje się historią odkryć, geografią lub po prostu podróżami.

Czyta się znacznie przyjemniej niż poprzednią książkę Brooke'a-Hitchinga "Atlas lądów niebyłych". Na szczęście autor tym razem opisuje historię odkryć w porządku chronologicznym. Dzięki temu śledzimy znikanie kolejnych białych plam z map świata i obserwujemy jak zmieniała się wiedza geograficzna i motywacje odkrywców w kolejnych epokach.

Oczywiście jakością wydania i zamieszczonymi starymi mapami można się tylko zachwycać. Brakuje za to współczesnych map przedstawiających trasy opisanych tu podróży.

Gdzie żeglarze spotykali "ryczące czterdziestki" i w jaki sposób przysłużyły się one w zbudowaniu największego przedsiębiorstwa w historii? Jak Portugalczycy "natknęli się" na Brazylię opływając Afrykę? Czy najpierw przepłynięto przez przejście północno-zachodnie czy przejście północno-wschodnie? Czy wiadomo na pewno kto jako pierwszy zdobył biegun północny? Dlaczego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dlaczego polecam Wieże Bois-Maury? Z kilku powodów.

Po pierwsze dlatego, że Hermann naprawdę umie w komiks. Nie ma tu niepotrzebnych dłużyzn, przegadania, narratora opisującego to, co widać w kadrze. Sporo rzeczy opowiedzianych jest nie wprost, lecz pozostawiono czytelnikowi pole do domysłu (działa dookreślenie, jak by to ujął Scott McCloud). Dzięki temu na niecałych 50 stronach autorowi udało się pomieścić wciągającą opowieść i wypełnić ją wiarygodnymi postaciami, a także zarysować szerokie tło XII-wiecznej Europy.

Mamy tu obraz średniowiecza, ale nie w konwencji baśniowej krainy, gdzie dobro ściera się ze złem. Przeciwnie, to bardzo realistyczny świat, pełen szarości. Są więc chłopi - strudzeni pracą, biedni, zabobonni, będący na łasce szlachetnie urodzonych, ale nie zawsze szlachetnie postępujących, panów feudalnych. Miejskie powietrze czyni wolnym, ale jeśli nie jesteś zamożnym kupcem albo wysoko wykwalifikowanym pracownikiem (np. budowniczym katedr), to wolność ta może się okazać jedynie prawem wyboru jednego z kilku hańbiących zajęć. Zdecydowanie nie jest to epoka, za którą warto by tęsknić.

Główny bohater, rycerz Aymar, nie należy do superherosów, którzy zawsze wiedzą jak należy postąpić w danych okolicznościach, pokonują złe siły i zaprowadzają porządek. To człowiek przepełniony wątpliwościami, zmuszony do wyboru mniejszego zła, czasem woli zachować neutralność zamiast się mieszać (brzmi znajomo?).

Narzekania na stronę graficzną są moim zdaniem przesadzone. Faktycznie, kolory w tomie I mogłyby być trochę lepsze (poprawiają się w kolejnych częściach), ale nie jest to coś co psuje przyjemność z lektury. Niektóre plansze są naprawdę piękne, jak chociażby ta przedstawiająca budowę katedry.

Sięgnąłem do lektury po paru latach i za każdym razem byłem zadowolony. Jeśli ktoś jeszcze nie zna - naprawdę warto sięgnąć po tę serię.

Dlaczego polecam Wieże Bois-Maury? Z kilku powodów.

Po pierwsze dlatego, że Hermann naprawdę umie w komiks. Nie ma tu niepotrzebnych dłużyzn, przegadania, narratora opisującego to, co widać w kadrze. Sporo rzeczy opowiedzianych jest nie wprost, lecz pozostawiono czytelnikowi pole do domysłu (działa dookreślenie, jak by to ujął Scott McCloud). Dzięki temu na niecałych 50...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Autor podszedł do tematu solidnie, każdy z wymienionych "lądów niebyłych" jest szeroko opisany, przytoczono nazwiska rzekomych odkrywców, okoliczności "odkrycia" oraz późniejszego wymazania z mapy, załączono ilustracje i mapy.

A jednak lektura nie była tak ciekawa jak oczekiwałem. Być może zawiniło to, że książka ma formę leksykonu - kilkustronicowe rozdziały zatytułowane jak poszczególne lądy pojawiają się bez określonego porządku (w wydaniu angielskim jest to kolejność alfabetyczna). Przez to skaczemy po epokach historycznych i kontynentach, nagle pojawia się wyspa sąsiadująca z wyspą wspomnianą kilkadziesiąt stron wcześniej. Mocno to utrudnia zapamiętanie tych wszystkich informacji, pieczołowicie zgromadzonych przez autora. Niektóre rozdziały są bardzo wciągające (np. o księstwie Poyais MacGregora, o Terra Australis, o królestwie księdza Jana), inne dość powtarzalne.

Ładna okładka, ładne wydanie - na regale prezentuje się znakomicie.

Autor podszedł do tematu solidnie, każdy z wymienionych "lądów niebyłych" jest szeroko opisany, przytoczono nazwiska rzekomych odkrywców, okoliczności "odkrycia" oraz późniejszego wymazania z mapy, załączono ilustracje i mapy.

A jednak lektura nie była tak ciekawa jak oczekiwałem. Być może zawiniło to, że książka ma formę leksykonu - kilkustronicowe rozdziały zatytułowane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Spore rozczarowanie po świetnych "Pasażerach wiatru" tego autora.

Na plus rysunki, zwłaszcza przedstawiające architekturę, rzeczywiście oddają klimat średniowiecza. Na minus sposób prowadzenia opowieści, fabuła zdecydowanie nie wciąga, jest zagmatwana, dialogi przyciężkie, fragmenty magiczno-legendarne - mało czytelne, raczej udziwniające niż ubogacające opowieść. Całość jest bardzo trudna w odbiorze, przy pierwszej lekturze męczyłem się, mylili mi się bohaterowie (a zwłaszcza bohaterki), ciężko było powiązać se sobą różne wydarzenia, przy ponownym czytaniu było trochę lepiej.

Według posłowia niejaki Michel Thiébaut napisał książkę, która opisuje świat przedstawiony w komiksie, wyjaśnia symbolikę, legendy, zawiłości językowe. Może jeśli byłaby kiedyś wydana po polsku, można by lepiej zrozumieć i docenić "Towarzyszy". Na razie znacznie bardziej polecam inną frankofońską serię "Wieże Bois-Maury" - tam mamy nie tylko średniowieczny klimat, ale też wciągającą opowieść.

Spore rozczarowanie po świetnych "Pasażerach wiatru" tego autora.

Na plus rysunki, zwłaszcza przedstawiające architekturę, rzeczywiście oddają klimat średniowiecza. Na minus sposób prowadzenia opowieści, fabuła zdecydowanie nie wciąga, jest zagmatwana, dialogi przyciężkie, fragmenty magiczno-legendarne - mało czytelne, raczej udziwniające niż ubogacające opowieść. Całość...

więcej Pokaż mimo to