rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Genialna. Do czytania emocjami.

Genialna. Do czytania emocjami.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł mówi, że będzie o doświadczeniu kryzysu. I jest: o tym, że Bóg w tych najtrudniejszych chwilach jest właśnie najbliżej, że nawet ze zła potrafi wyprowadzić dobro. O tym, co znaczy „Przyjdźcie do mnie wszyscy“, o znaczeniu modlitwy, wierności, posłuszeństwa – filarów, które trzymają nas blisko, gdy brakuje wiary i siły.
Ale to tylko jeden z wielu tematów, które zostały poruszone na zaledwie stu stronach. Ks. Olszewski ma niesamowitą zdolność dygresyjnego opowiadania: przy okazji wplecie kilka zdań więcej – i już przekazuje kolejną ważną prawdę. O sile modlitwy, o mocy rodzicielskiego błogosławieństwa... tysiąc drobiazgów codzienności: codziennego życia wiarą.
Książka Być jak Hiob jest pełna świadectw. Historii, od których włos się nieraz jeży na głowie i które dają nadzieję. Historii konkretnych ludzi, zwyczajnych, przeciętnych, którzy dali działać Bogu i doświadczyli cudów. Do każdej sytuacji ksiądz Olszewski ma przykład wzięty z życia, nic, co mówi, nie jest abstrakcją. Za każdym słowem stoi ogromne doświadczenie i mądrość człowieka na co dzień walczącego z realnym złem.
Ksiądz Olszewski nie dopuszcza żadnych półcieni. Jest stanowczy, kontrowersyjny w swoich jednoznacznych sądach, bezwzględny w odrzucaniu wszystkiego, co ma choćby pozór zła; ale w tej swojej bezwzględności jednocześnie bardzo sprawiedliwy. Nie waha się ani chwili spojrzeć przede wszystkim na siebie i Kościół, a o ludziach zagubionych, odchodzących od Boga, „złych“ mówi z miłością i szczerą troską. O sobie za to – z dystansem i humorem. O Bogu – z pewnością, entuzjazmem i czymś takim, że nie sposób mu nie wierzyć: w każdej linijce czuć, że Bóg jest dla księdza Olszewskiego żywą, realną obecnością, że działa tu i teraz, czyni cuda, jest Bogiem Wszechmogącym i zawsze obecnym.
To książka warta przeczytania. Zwłaszcza że wystarczy na to kilka chwil. Przypomina o podstawach, bo właśnie powrót do korzeni wiary, do najprostszych prawd pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile. I więcej nie potrzeba.

Tytuł mówi, że będzie o doświadczeniu kryzysu. I jest: o tym, że Bóg w tych najtrudniejszych chwilach jest właśnie najbliżej, że nawet ze zła potrafi wyprowadzić dobro. O tym, co znaczy „Przyjdźcie do mnie wszyscy“, o znaczeniu modlitwy, wierności, posłuszeństwa – filarów, które trzymają nas blisko, gdy brakuje wiary i siły.
Ale to tylko jeden z wielu tematów, które zostały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Coś dla całej rodziny: gruba książka od drugiej do przedostatniej strony trójwymiarowa: płaskie jest tylko to, co dzieje się na powierzchni, a tam Jaś przebywa bardzo krótko. Cała reszta... to magia.

Książka jest niesamowita. Na kolejnych kartach przepływamy wśród ławic, glonów, większych i mniejszych morskich żyjątek. Mijamy wraki, żółwie, meduzy, rozgwiazdy, najróżniejsze ryby, ośmiornicę... i setki innych. Nie sposób nawet wymienić, bo to historia na wiele godzin oglądania. I jakbyśmy tam byli. Chce się wyciągnąć rękę i odgarnąć oceaniczne rośliny, sięgnąć po rybę, dotknąć wraku statku.

Przygody Jasia są czarno-białe, ale okazuje się, że kolory wcale nie są potrzebne, by zachwycić bogactwem oceanu. Tak zresztą jest prawdziwiej, przy dnie ciężko przecież zaobserwować fioletowo-turkusowe rybki świecące na kartach większości dziecięcych książeczek. Tutaj zadziwia szczegółowość trójwymiarowych ilustracji, budzi podziw realizm roślin i zwierząt. Niestety żadne zdjęcia nie oddadzą nawet w części rzeczywistego efektu: żeby docenić, trzeba samemu zanurkować w oceanie z Jasiem Ciekawskim, razem z nim dotknąć meduzy, uciec przed rekinem, odnaleźć zatopione miasto, popłynąć dalej i głębiej. Żeby wreszcie trafić... sami zobaczcie gdzie.

To wspaniała, wyjątkowa książka. Dla kilkulatka, nastolatka i dorosłego. Matthias Picard ma wielki talent i wykorzystał go, by zamknąć ocean na kilkudziesięciu stronach. Udało mu się rewelacyjnie. Polecam gorąco!

Coś dla całej rodziny: gruba książka od drugiej do przedostatniej strony trójwymiarowa: płaskie jest tylko to, co dzieje się na powierzchni, a tam Jaś przebywa bardzo krótko. Cała reszta... to magia.

Książka jest niesamowita. Na kolejnych kartach przepływamy wśród ławic, glonów, większych i mniejszych morskich żyjątek. Mijamy wraki, żółwie, meduzy, rozgwiazdy,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Niedoparki Galina Miklínová, Pavel Šrut
Ocena 7,5
Niedoparki Galina Miklínová,&n...

Na półkach:

Cały pomysł na książkę jest świetny, niedoparki zabawne i urocze (choć niektóre paskudne) – zmieniają życie ludzi, budzą sympatię, a z każdą kolejną stroną ich istnienie wydaje się bardziej prawdopodobne. Opowieść jest dynamiczna, śmieszna, wciągająca, pełna akcji. Rozdzialiki króciutkie (za to aż 70!), nie ma więc problemu z podziałem treści do czytania. Całość pięknie wydana, na grubym papierze, z bardzo fajnymi ilustracjami.
Świetna powieść dla starszych dzieci. I – choć kobiet tu niewiele, a fabuła raczej osadzona w męskim świecie – niekoniecznie dla chłopców :)
http://ksiazkozaur.blogspot.com/2013/03/gdzie-gina-twoje-skarpetki.html

Cały pomysł na książkę jest świetny, niedoparki zabawne i urocze (choć niektóre paskudne) – zmieniają życie ludzi, budzą sympatię, a z każdą kolejną stroną ich istnienie wydaje się bardziej prawdopodobne. Opowieść jest dynamiczna, śmieszna, wciągająca, pełna akcji. Rozdzialiki króciutkie (za to aż 70!), nie ma więc problemu z podziałem treści do czytania. Całość pięknie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W książce "Bystrzaki" autorka stara się pokazać rodzicom, jak przy odrobinie wysiłku sprawić, że dzieci będą myśleć samodzielnie i kreatywnie, do problemów podchodzić twórczo i z wytrwałością, a ich rozwiązania proponować śmiało i chętnie. Nie da się ukryć, że na rynku pracy coraz mniej liczy się wiedza, a bardziej – elastyczność, kreatywność, odważne i oryginalne myślenie. Te same umiejętności czynią życie łatwiejszym i ciekawszym, bo uzdalniają nas do aktywnego tworzenia otaczającej nas rzeczywistości. A skoro można w nie wyposażyć dziecko, jednocześnie dobrze się bawiąc – czemu nie?

Gdy już się zapoznamy z budową książki, okaże się, że została ona bardzo dobrze przemyślana, choć przyznam, że na początku miałam wrażenie chaosu. Jest podzielona na szesnaście rozdziałów, które autorka poświęca konkretnym cechom charakteru i umysłu, o które warto dbać (na przykład ciekawość świata, bujna wyobraźnia, wytrwałość, pomysłowość, przejawianie inicjatywy). Nie znajdziemy tu żadnego podziału wiekowego: z jednej strony dlatego, że dzieci są różne i rodzic sam najlepiej wie, czego akurat potrzebują jego maluchy; z drugiej – większość z tych zabaw jest na tyle uniwersalna, że można do nich wracać w różnym wieku, choć wiadomo, że na przykład na pytanie: Jeśli odejmiemy ziarenko po ziarenku od góry piachu, kiedy przestanie być górą? (przykład z książki) inaczej odpowie pięciolatek, a inaczej gimnazjalista. Mamy za to dwa bardzo pożyteczne indeksy: zabawy proponowane przez autorkę w zależności od tego, w jakiej sytuacji chcemy się bawić (w samochodzie, na zakupach, w muzeum, w domu...) i dobrane tak, by odpowiadać na konkretne problemy dzieci (na przykład nieśmiałość lub brak koncentracji). Na końcu znajduje się jeszcze polecana literatura odnoście do każdego działu, gdyby ktoś chciał zgłębić konkretny temat.

Dalszy ciąg opinii na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/06/jak-nauczyc-dziecko-myslec.html#more

W książce "Bystrzaki" autorka stara się pokazać rodzicom, jak przy odrobinie wysiłku sprawić, że dzieci będą myśleć samodzielnie i kreatywnie, do problemów podchodzić twórczo i z wytrwałością, a ich rozwiązania proponować śmiało i chętnie. Nie da się ukryć, że na rynku pracy coraz mniej liczy się wiedza, a bardziej – elastyczność, kreatywność, odważne i oryginalne myślenie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

José Saramago (1922 – 2010), portugalski pisarz, otrzymał Literacką Nagrodę Nobla w 1998 roku. Był bardzo wszechstronnym twórcą: poza licznymi powieściami (Miasto ślepców, Ewangelia według Jezusa Chrystusa, Baltazar i Blimunda, Wszystkie imiona i wiele innych) pisał także sztuki teatralne, dzienniki, opowiadania, wiersze, powieść podróżniczą, a nawet książkę dla dzieci. Miał trudne dzieciństwo i ze względu na sytuację finansową nie udało mu się zrealizować marzeń o studiach – nie przeszkodziło mu to jednak otrzymać tytułu honoris causa kilku uniwersytetów.

Bohaterem Historii oblężenia Lizbony jest Raimundo Silva: przeciętny, samotny mężczyzna w średnim wieku, redaktor, człowiek inteligentny, ale całkiem zwyczajny. Pracuje właśnie nad książką "Historia oblężenia Lizbony" i decyduje się na dziwny krok: dopisuje "nie" w zdaniu, w którym autor informował, że krzyżowcy pomogą oblegającym. Próba odważna i szalona, choć nieudana – tak poważna zmiana musiała prędzej czy później wyjść na jaw. Kolejne dni Raimundo spędza zestresowany i wyczulony na każdy dźwięk: czeka na konsekwencje samowoli. Ten jeden moment okazuje się jednak bardziej brzemienny w skutkach, niż mógł się spodziewać; owo "nie" nie stanowi w gruncie rzeczy zaprzeczenia spisanej historii, bo przecież wpływ na jej zakończenie leży poza zasięgiem moźliwości redaktora: to fakt historyczny. Natomiast ten pojedynczy wyraz sprzeciwu kładzie kres nudnemu i pustemu życiu mężczyzny, a on sam pisze nową historię: historię oblężenia Lizbony i historię swojego życia.

To trudna i wielowymiarowa książka. Zarówno pierwotna, jak i nowa wersja powieści w powieści początkowo mieszają się ze sobą, a z czasem coraz bardziej przenikają do rzeczywistości: wszystkie plany zlewają się w jeden, a łączy je miejsce, na którym od stuleci rozgrywa się opowieść. Historia miasta, a nawet narodu, staje się historią jednostki i odwrotnie, a bohaterowie są jakby kolejnym wcieleniem kochanków z pisanej przez Silvę historii, a więc z jednej strony ich tworzą, z drugiej – ciekawi są ich losu, bo jest on antycypacją ich własnej przyszłości.

Autor gra z czytelnikiem, zwodzi go i wprowadza w błędne koło zależności historii rzeczywistej, historii spisanej i teraźniejszości, która historię rzeczywistą czyni historią spisaną. Zaprasza do zadawania pytań i odnajdywania się w gąszczu powiązań, a jednocześnie zwraca uwagę na wielką moc słowa (Tak zostało napisane, a więc stało się prawdą) – choć sam się od tej wiary w słowo pisane dystansuje, zresztą jak do całej treści.

Ciekawą postacią jest Maria Sara, kobieta, która podejmuje pracę w wydawnictwie po tym, jak Raimundo postanowił wziąć historię w swoje ręce. Z początku wydaje się raczej figurą, głosem, niż rzeczywistą bohaterką: prowokuje Silvę, wydobywa na światło dzienne jego myśli, popycha do działania. Jednak z czasem okazuje się równouprawnioną towarzyszką redaktora na powieściowym planie. Intrygujące, błyskotliwe dialogi stanowią dodatkowy atut powieści.

Mimo to książkę czytało mi się bardzo ciężko i przeżyłam kilka kryzysów podczas lektury. Saramago pisze zdaniami lejącymi się przez wiele stron, nie wydziela dialogów, kwestie wypowiadane przez bohaterów są oddzielone od siebie – i od narracji – jedynie przecinkami, więc nie raz ciężko ocenić, kto co powiedział i czy na pewno te słowa padły, czy może zostały tylko pomyślane. Jeśli dodać do tego skomplikowaną budowę tekstu i jego polifoniczność, a także możliwość odczytania powieści na kilku poziomach, okazuje się, że autor wymaga od czytelnika pełnego zaangażowania i natężonej uwagi, a lektura staje się niemałym wysiłkiem. Do stylu pisarza można się jednak po kilkudziesięciu stronach przyzwyczaić, a wymóg myślenia trudno traktować jako zarzut :)

Jeśli komuś niestraszne nowatorskie, wielopłaszczyznowe powieści podważające fundamenty genologii i literatury w ogóle, to polecam. Historia oblężenia Lizbony jest książką interesującą, inną, zmuszającą do poddawania w wątpliwość tego, co uważamy za oczywiste. Jeśli nawet wymaga dużego zaangażowania, to myślę, że warto, choć zaznaczam, że nie jest to książka dla każdego.

José Saramago (1922 – 2010), portugalski pisarz, otrzymał Literacką Nagrodę Nobla w 1998 roku. Był bardzo wszechstronnym twórcą: poza licznymi powieściami (Miasto ślepców, Ewangelia według Jezusa Chrystusa, Baltazar i Blimunda, Wszystkie imiona i wiele innych) pisał także sztuki teatralne, dzienniki, opowiadania, wiersze, powieść podróżniczą, a nawet książkę dla dzieci....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Grzegorza Kasdepke nie trzeba chyba rodzicom przedstawiać. Znany przede wszystkim jako autor serii przygód detektywa Pozytywki, napisał wiele innych książek dla dzieci i młodzieży; między innymi "Tylko bez całowania! Czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami" oraz "Kocha, lubi, szanuje" – kontynuację pierwszej części.

Tym razem mamy okazję pochylić się nad takimi uczuciami, jak miłość (niech będzie, że miłość to uczucie, chociaż osobiście uważam, że miłość sięga daleko poza uczucia i jest pojęciem znacznie głębszym), nienawiść, pogarda, strach, smutek, poczucie winy i szczęście. Klamra emocji pozytywnych zamyka rozważania nad tymi trudniejszymi i mniej przyjemnymi. Łączą je też bohaterowie: przedszkolaki z grupy pani Miłki.

Kasdepke nie bez przyczyny jest tak bardzo lubiany przez dzieci: pisze dowcipnie, a jednocześnie krótko, dzięki czemu skupienie uwagi na jego historiach nie wymyga wysiłku; one tę uwagę przyciągają same. Króciutkie opowiadanka są zabawne, a jednocześnie przerysowane, symboliczne: stanowią ilustrację i punkt wyjścia do rozmowy i zastanowienia się nad każdym z uczuć. Pod każdą historyjką autor zamieścił kilka zdań podsumowujących, a także wskazówki dla dzieci: jak sobie radzić, co przemyśleć, o czym pamiętać, i dla dorosłych (rodziców, wychowawców w przedszkolach): o czym porozmawiać z dziećmi, na co zwrócić uwagę, jakie zabawy zaproponować. To według mnie najciekawszy element lektury, choć oczywiście każdy rozdział stanowi całość: opowiadanie-zagajka, o uczuciu bardziej na poważnie, refleksja dla dziecka, a na koniec wspólna rozmowa i aktywność.

Książka jest bardzo ładnie wydana. Podobają mi się ilustracje Marcina Piwowarskiego, zabawa czcionką w tytułach, przystosowanie do potrzeb początkujących czytelników: słowo "jazz" zostało opatrzone przypisem, w którym podano, jak należy je czytać. Drobiazg, ale drobiazgi odróżniają książki wydane dobrze od wydanych świetnie – a próbującym czytać dzieciom taka informacja na pewno się przyda.

Panowanie nad emocjami to trudna i ważna sztuka. Wiem, co mówię ;) Dlatego cieszę się, że są takie książki jak ta – dzięki którym możemy pomagać dzieciom poznawać i oswajać emocje i radzić sobie z nimi w mądry, niedestrukcyjny sposób. To zdolność na całe życie.

Grzegorza Kasdepke nie trzeba chyba rodzicom przedstawiać. Znany przede wszystkim jako autor serii przygód detektywa Pozytywki, napisał wiele innych książek dla dzieci i młodzieży; między innymi "Tylko bez całowania! Czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami" oraz "Kocha, lubi, szanuje" – kontynuację pierwszej części.

Tym razem mamy okazję pochylić się nad takimi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Paul Theroux (ur. 1941) nie jest podróżnikiem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jest powieściopisarzem (napisał około trzydziestu powieści), a także autorem książek z zakresu literatury faktu, między innymi Wielkiego bazaru kolejowego, Safari mrocznej gwiazdy i Starego Ekspresu Patagońskiego. Jednak we wstępie zdradza nam, dlaczego zdecydował się wsiąść do pociągu i przejechać szlakiem kolejowym obydwie Ameryki - by zdobyć materiał na nową książkę. Już na pierwszych stronach pozbawia nas złudzeń i śmieje się w twarz: żadne tam romantyczne dążenia ani szczytne cele, nawet nie wewnętrzny głos zmuszający do wyruszenia w drogę, a powód najbardziej prozaiczny z możliwych.

Theroux sprawia wrażenie człowieka mającego o sobie dość wysokie mniemanie, choć nie można powiedzieć, żeby ta opinia była całkiem bezzasadna; jednocześnie autor jest tego świadomy i sam o sobie pisze z rozbrajającym dystansem. Jest rzetelny i szczery, oczytany i inteligentny, poważnie podchodzi do swoich przedsięwzięć (nauczony doświadczeniem z azjatyckiej wyprawy, planując nową podróż, poduczył się hiszpańskiego, bo nie chciał już być takim ignorantem). Trochę z ironią, trochę z wyższością, trochę z ciekawością notuje spostrzeżenia zwykłego człowieka, który wpadł na zupełnie fantastyczny pomysł: przejechać Ameryki przesiadając się z jednego pociągu do drugiego.

Autor nie ma w sobie zbyt wiele z typowego poszukiwacza przygód: przy okazji któregoś z noclegów skarży się, że szum fal nie pozwalał mu zasnąć przez pół nocy. Ale to sprawia, że jego relację czyta się większym zainteresowaniem, a niekiedy nawet rozbawieniem, bo jest bliższa przeciętnemu zjadaczowi chleba: Theroux chce się wyspać, boi się o siebie, narzeka na brud i brak prywatności, nie ma ochoty próbować miejscowych przysmaków oblezionych przez muchy (Z domu wyjeżdżałem w podniosłym nastroju, ale nie byłem żadnym odkrywcą: podróż miała dostarczać radości, a nie być próbą wytrzymałości czy cierpliwości). Czasem się zastanawia, po co w ogóle wyruszył – rzadko śledzimy takie rozterki w książkach podróżniczych (ale zaniepokojonych spieszę upewnić, że skargi nie są jedynym składnikiem tej historii). Jednocześnie pisarz pokonuje długą drogę z Massachusetts do Esquel w Patagonii, obserwuje, rozmawia, portretuje. Książka jest olbrzymim zbiorem scenek rodzajowych, krótkich wycinków z życia, krajobrazów uchwyconych z perspektywy okna wagonu. I choć miejscowi ciągle proponują mu autobus, czasem nawet samolot – bo szybciej, taniej, bezpieczniej, sensowniej – Theroux uparcie trzyma się swojego projektu, bo warto pojechać pociągiem, jeśli człowiek pragnie zrozumieć. Tak podróżują najbiedniejsi, najzwyklejsi, tu jest istota kraju.

Dalszy ciąg: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/06/wsiasc-do-pociagu-niebyle-jakiego.html

Paul Theroux (ur. 1941) nie jest podróżnikiem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jest powieściopisarzem (napisał około trzydziestu powieści), a także autorem książek z zakresu literatury faktu, między innymi Wielkiego bazaru kolejowego, Safari mrocznej gwiazdy i Starego Ekspresu Patagońskiego. Jednak we wstępie zdradza nam, dlaczego zdecydował się wsiąść do pociągu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nastoletnia Klara, anorektyczka, opowiada. Jest na autorskiej diecie: pół kilograma gotowanej fasolki i szklanka soku pomarańczowego dziennie. Idealnie gładko zaczesane włosy. Pokój wysprzątany na błysk. Prace domowe odrobione na najbliższy miesiąc z góry. Plan dnia doskonale dopracowany, przestrzeń uporządkowana. Panuje nad rzeczywistością.
Poznajemy ją jeszcze jako kilkuletnią dziewczynkę, żyjącą w dwupokojowym mieszkaniu z despotycznym Ojcem, matką i babcią. Rodzice się kłócą, wrzaski i przepychanki są na porządku dziennym. Mężczyzna udowadnia swoją siłę wyzywając dziewczynkę i zmuszając ją do jedzenia znienawidzonych zup. Matka coraz rzadziej broni Klary, zwłaszcza odkąd w domu pojawił się młodszy braciszek. W szkole jedyną jej koleżanką jest wredna i zapatrzona w siebie Ewka. Klara żyje w tym swoim światku, kiełkuje w niej bunt, w końcu przychodzi olśnienie: musi być doskonała. Szupła. Piękna. Sterylna. Najlepsza. Mam najlepsze zeszyty, notatki i oceny. Najzgrabniejsze nogi i najfajniejszy breloczek do kluczy. Jestem zbudowana z rzeczy, które mam. Które kupiłam. Z tego, co wytrenowałam.

Dalszy ciąg na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/04/suchasz.html

Nastoletnia Klara, anorektyczka, opowiada. Jest na autorskiej diecie: pół kilograma gotowanej fasolki i szklanka soku pomarańczowego dziennie. Idealnie gładko zaczesane włosy. Pokój wysprzątany na błysk. Prace domowe odrobione na najbliższy miesiąc z góry. Plan dnia doskonale dopracowany, przestrzeń uporządkowana. Panuje nad rzeczywistością.

Poznajemy ją jeszcze jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele się dzisiaj mówi o równouprawnieniu. Feministki ze wszystkich stron krzyczą, że nie są gorsze od mężczyzn i mnóstwo energii wkładają w udowodnianie, że mogą robić dokładnie to, co oni. Także w Kościele więcej się mówi – i pisze – o wartości kobiet, jednak jakże inne to słowa od tych, które słyszymy w telewizji, internecie, wokół siebie! Jak więc czuć się docenioną, ale nie zagubić siebie w pogoni za równouprawnieniem? Jak pogodzić macierzyństwo z chęcią dorównania mężczyźnie? Jak walczyć o swoją wartość i w czym ją odnajdywać? Na te i wiele innych pytań zagubionych kobiet odpowiada Jo Croissant w niewielkiej książeczce Kobieta. Kapłaństwo serca.
Autorka przede wszystkim przedstawia Boży zamysł w stosunku do kobiety: tej, która jest ukoronowaniem stworzenia. Najważniejszym jej przekonaniem, z którym trudno się nie zgodzić, jest fakt, że mężczyzna i kobieta zostali stworzeni równorzędni, lecz różni. Uczymy dzieci od najmłodszych lat, że inny nie znaczy gorszy, że to, co nas odróżnia od innych, stanowi nasze bogactwo (po co mielibyśmy być wszyscy tacy sami?), a nie potrafimy zaakceptować dzielących nas różnic. Z nich właśnie wynika odmienne powołanie, zdolności, inna wrażliwość i inne potrzeby. Jak mężczyzna jest pierwszy na płaszczyźnie stworzenia, tak kobieta jest pierwsza na płaszczyźnie Odkupienia. A to wszystko jest darem, a nie wadą – siłą, którą można wspaniale wykorzystać. Wyliczanie, porównywanie, prześciganie się w relacji dwojga ludzi jest jedną wielką pomyłką. Oczywiście, ciężko myśleć w ten sposób, jeśli wszystkie obowiązki spoczywają na barkach kobiety, a jednak autorka pyta wprost: Jak to jest możliwe, by relacja żony do męża opierała się na sprawiedliwości? (...) Małżeństwo jest związkiem dwojga istnień, stworzonym dla wnoszenia się przez miłość ku świętości, a nie warunkowym darem, kompromisem w stylu: "Jeśli pozmywasz, ja zamiotę korytarz".
W głównych rozdziałach autorka omawia powołanie kobiety do bycia córką, żoną i matką (nie tylko w sensie fizycznym i nie tylko w kontekście własnych dzieci). Pisze o trudzie i odpowiedzialności, ale przede wszystkim o pięknie stojących przed nią zadań, o radości, jaką może z nich czerpać i jej absolutnie niezastąpionej roli w świecie. Każde zdanie tej książki to pochwała kobiecości i potwierdzenie wartości, siły, mądrości "słabszej" płci. Nie wiem, jak po takiej lekturze można mieć jeszcze wątpliwości, że kobieta jest wyjątkowa, niepowtarzalna i piękna w swojej odmienności.
Książkę można z powodzeniem nazwać wywrotową – bo czy dziś szokują i rodzą bunt postulaty, by rzucić wszystko w imię poszukiwania własnego szczęścia? Nie, pełno tego na każdym kroku. Natomiast wiele sformułowań Jo Croissant może rodzić bunt: w końcu autorka za podstawowe wartości uznaje tak niemodne dziś cechy, jak posłuszeństwo, pokora, poświęcenie i oczywiście – wiara. A gdzie sukces, samorealizacja, szczęście? Na końcu tej drogi. Autorka nie promuje masochizmu! Ale żeby się tego dowiedzieć, trzeba zaryzykować.
To książka naprawdę warta przeczytania. Nie rozwodzę się nad językiem, bo tym razem zupełnie nie o to chodzi: to coś w rodzaju poradnika. Zawiera wiele cennych myśli oraz świadectw tych, których życie się zmieniło. Może znajdziesz w niej akurat odpowiedź na swoje pytanie? Skoro ciągle nam mało, ciągle szukamy, gonimy, udowadniamy, może warto spróbować innej ścieżki?
Polecam każdej kobiecie – niekoniecznie wierzącej i niekoniecznie zagubionej. Książeczka jest cieniutka i nie zajmie nam wiele czasu, a warto dać jej szansę.

Wiele się dzisiaj mówi o równouprawnieniu. Feministki ze wszystkich stron krzyczą, że nie są gorsze od mężczyzn i mnóstwo energii wkładają w udowodnianie, że mogą robić dokładnie to, co oni. Także w Kościele więcej się mówi – i pisze – o wartości kobiet, jednak jakże inne to słowa od tych, które słyszymy w telewizji, internecie, wokół siebie! Jak więc czuć się docenioną,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciemne skrzydła Ikara. O rozpaczy to zbiór szkiców, w których rozpacz raz jest punktem wyjścia, innym razem punktem dojścia, a jeszcze kiedy indziej swobodnie potraktowanym odniesieniem podczas przechadzek po literaturze. Skrzydła Ikara zawiodły autora znacznie dalej niż do rozważań o tym jednym stanie ducha. Pierwsze trzy części książki stanowią omówienie dzieł antycznych, renesansowych i XIX-wiecznych: mitów i Biblii, Stendhala, Prusa, Goethego, Szekspira (teksty w książce nie są uporządkowane chronologicznie, a tematycznie, stąd ten mały chaos). Tomkowski pisze przystępnie i bardzo ciekawie. Najbardziej spodobała mi się interpretacja mitu o Orfeuszu i Eurydyce – Tomkowski wyraża przekonanie, że gest Orfeusza nie był błędem ani pomyłką wynikającą z roztargnienia. Zerwanie układu stało się wynikiem chłodnej kalkulacji, a nie spontanicznej reakcji natchnionego poety. Idąc ku światłu, Orfeusz zdał sobie sprawę, że być może prowadzi za sobą widmo, a nie żywego człowieka. Nie przytoczę tu całego wywodu autora, ale jest on naprawdę interesujący, a jednocześnie poruszający. Bardzo ciekawy był też rozdział dotyczący Prusa czy Tragicznej historii Doktora Fausta autorstwa Christophera Marlowe'a – niedocenionej, zapomnianej, napisanej dwieście lat przed Goethem.

Ciąg dalszy: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/04/spacer-po-literaturze.html

Ciemne skrzydła Ikara. O rozpaczy to zbiór szkiców, w których rozpacz raz jest punktem wyjścia, innym razem punktem dojścia, a jeszcze kiedy indziej swobodnie potraktowanym odniesieniem podczas przechadzek po literaturze. Skrzydła Ikara zawiodły autora znacznie dalej niż do rozważań o tym jednym stanie ducha. Pierwsze trzy części książki stanowią omówienie dzieł antycznych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W książce znajdziemy sześć opowiadań oraz krótką autobiografię. Bohaterkami wszystkich tekstów są kobiety: matki, żony, córki, siostry, koleżanki, sąsiadki. Autorka portretuje je w różnym wieku, różnych sytuacjach, różnych rolach i obarcza różnymi problemami. Jest tu historia dwóch sióstr, które całe życie były sobie wrogie; dwóch przyjaciółek ze szkolnej ławy, których relacja jest skomplikowana, fascynująca, bardzo silna, a jednocześnie tymczasowa – co nie znaczy, że nieprawdziwa! Jest opowieść o kobiecie, której życie w telewizyjnej rzeczywistości stopniowo nabierało coraz więcej realizmu, by w końcu pokonać jej prawdziwe "ja".

Najbardziej podobało mi się pierwsze, tytułowe opowiadanie – Siostro, siostro. Bohaterka, Darcia, tęskni za nienarodzoną siostrą – siostrą, którą zawsze chciała mieć, a dla której nie starczyło już miejsca w ciasnej i trudnej ukraińskiej rzeczywistości. Bo objąć, ochronić, zasłonić matka mogła tylko jedno dziecko. Całe opowiadanie jest skierowane do dziewczynki (narrator mówi "ty"). Zdania są bardzo długie: jakby Zabużko kropki zastąpiła przecinkami, co daje ciekawy efekt czegoś w rodzaju gorączkowego szeptu. Bardzo dobrze wpasowuje się taki styl w tę historię, zdradzającą sprawy, o których się nie mówi, opisującej tęsknotę, pragnienie, ból. Opowiadanie jest bardzo krótkie, ale wiele w nim emocji, które autorka świetnie oddała. Trudno mówić o portretach psychologicznych, jednak poznajemy dość, by zrozumieć postępowanie i uczucia zarówno matki, jak i córki. To bardzo poruszający tekst i zrobił na mnie największe wrażenie.

Dalszy ciąg: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/03/w-swiecie-kobiet.html

W książce znajdziemy sześć opowiadań oraz krótką autobiografię. Bohaterkami wszystkich tekstów są kobiety: matki, żony, córki, siostry, koleżanki, sąsiadki. Autorka portretuje je w różnym wieku, różnych sytuacjach, różnych rolach i obarcza różnymi problemami. Jest tu historia dwóch sióstr, które całe życie były sobie wrogie; dwóch przyjaciółek ze szkolnej ławy, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wstępie warto zaznaczyć, że oryginalny tytuł powieści brzmi Put ljubavi, czyli mniej więcej Droga miłości. Nie wiem, kto wymyślił jego polską wersję – tłumacz? redaktor? – ale zakrawa to na tani chwyt marketingowy i mija się z przesłaniem książki. Wbrew temu, co obiecuje nam okładka, w książce nie ma żadnej top modelki. Nikt tego nie zauważył? Czytając recenzje na blogach i portalach książkowych zastanawiałam się, czy na pewno trzymam w ręce ten sam tekst.

Głównym bohaterem jest Jacob, fotograf modelek, mężczyzna niedojrzały, egoistyczny i prymitywny, choć świetny w swoim fachu. Gdy poznaje Sarę, od razu zauważa, że jest inna niż znane mu do tej pory płytkie i łatwe dziewczyny, i zakochuje się bez pamięci. Ona jednak nie akceptuje pasji partnera, gdyż fotografowanie oznacza dla niej przedmiotowe traktowanie kobiet. Nie może tego znieść i stawia Jacobowi ultimatum: albo praca dla „Vogue'a”, albo ona.

Wbrew temu, co sugeruje okładka i czego możemy się dowiedzieć z większości recenzji, Sara nie jest uznaną modelką robiącą wielką karierę. Jest wyjątkowo piękną kobietą, ale swoją urodę uważa za przekleństwo, a praca modelki jest sprzeczna z wyznawanymi przez nią wartościami. To prawda, bierze udział w dwóch sesjach zdjęciowych – jednak za każdym razem robi to wyłącznie dla ukochanego Jacoba i za każdym razem pod warunkiem, że ten zrezygnuje z pracy, a ona nigdy więcej nie będzie musiała pozować. Niektórym to chyba umknęło.

W pierwszej części książki wraz z bohaterami poruszamy się w świecie mody, jednak nie sądzę, żeby to był główny obiekt zainteresowania autora. Ważniejsza była ogólna atmosfera hedonizmu, w jakiej obracał się Jacob, jego płytkie postrzeganie kobiet, brak jakichkolwiek ludzkich uczuć, podejście do życia w stylu „wszystko mi się należy”. Oczywiście mamy w książce kilka ujęć tego modowego świata, ale kto sięga po nią ze względu na ten temat – raczej się zawiedzie. Dlatego moim zdaniem nadanie takiego tytułu powieści było błędem – przyciąga nie tych czytelników, których powinien. W drugiej części książki główny bohater porzuca swoje dawne życie i już nie wracamy do modelek, projektantów i „Vogue'a”.

O czym jest ta powieść naprawdę? O przemianie człowieka. O sile miłości i Miłości – ludzkiej i boskiej;miłości do tej jednej jedynej kobiety, do rodziny i do ludzi w ogóle, a także do siebie samego. O tym wszystkim, co obiecuje nam oryginalny tytuł (tak, uczepiłam się). Poza tym jest też o pięknie – zewnętrznym i wewnętrznym, zderzonym w dwóch światach, połączonym w jedno w Sarze. O akceptacji siebie. O poszukiwaniu swojego miejsca, swojego sposobu na szczęście. O tym, że gdy kochamy, wolność i radość daje nam to, co wcześniej uważaliśmy za ograniczenie.
Treść książki jest niewątpliwie jej atutem.

Dalszy ciąg na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/01/top-modelka-nie-o-modzie.html

Na wstępie warto zaznaczyć, że oryginalny tytuł powieści brzmi Put ljubavi, czyli mniej więcej Droga miłości. Nie wiem, kto wymyślił jego polską wersję – tłumacz? redaktor? – ale zakrawa to na tani chwyt marketingowy i mija się z przesłaniem książki. Wbrew temu, co obiecuje nam okładka, w książce nie ma żadnej top modelki. Nikt tego nie zauważył? Czytając recenzje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Boris Reitschuster jest niemieckim ekspertem zagadnień rosyjskich. Na pierwszej stronie książki wyznaje, że do naszych wschodnich sąsiadów wyruszył za swoją młodzieńczą miłością o imieniu Dana. Miłość przeminęła, Rosja została. Swojej przybranej ojczyźnie poświęcił niejedną książkę – Ruski ekstrem to kolejna pozycja jego autorstwa.

Reitschuster oddaje w nasze ręce zbiór felietonów, w których stara się jak najlepiej zobrazować atmoferę rosyjskiej stolicy, panujące tam zwyczaje, ludzkie charaktery. Niemal każdy przejaw tamtejszego życia wita ze zdumieniem, czasem irytacją; niektóre sprawy wprawiają go w osłupienie, innym razem brak mu słów. Cała książka składa się wielu zabawnych (póki niedoświadczanych na własnej skórze) historyjek. Mój ulubiony fragment – ściany w kuchni są tak krzywe, że uniemożliwiają zamontowanie szafek:

Gdy szwedzka prostota w formie zabudowanej kuchni z IKEA zderza się z rosyjską krzywizną, to pomóc tu mogą tylko pot, cierpliwość i dobra wyrzynarka. Nagle sierp i młot objawiają mi się w nowym świetle.

Dalszy ciąg na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/01/szkoa-przetrwania-dla-mieczakow.html

Boris Reitschuster jest niemieckim ekspertem zagadnień rosyjskich. Na pierwszej stronie książki wyznaje, że do naszych wschodnich sąsiadów wyruszył za swoją młodzieńczą miłością o imieniu Dana. Miłość przeminęła, Rosja została. Swojej przybranej ojczyźnie poświęcił niejedną książkę – Ruski ekstrem to kolejna pozycja jego autorstwa.

Reitschuster oddaje w nasze ręce zbiór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko pisać o tej książce. To powieść eksperymentalna – i sam ten fakt wystarczy, żeby mogła się komuś zdecydowanie podobać albo zdecydowanie nie. Mnie się podoba, lubię od czasu do czasu takie teoretycznoliterackie zabawy, choć czasem nie nadążam za autorem.

Bohaterką powieści jest Bea B., młoda dziewczyna żyjąca w ciągłym strachu, próbująca się odnaleźć w zmechanizowanym, metalicznym, nowoczesnym świecie. Patrzy na niego z zupełnie nowej perspektywy: piękne wydają się jej skrzyżowania, samochody, puszka konserw. Świat otaczający bohaterkę w jednym momencie wydaje się zimny, obcy, brutalny – nawet drzewa są zarażone nienawiścią – by za chwilę magnetyzować. Przyciąga i wchłania czytelnika.

Powieść eksperymentalna z założenia nie jest lekturą dla każdego i w związku z tym nie dziwią niskie oceny książki tu i tam – trzeba lubić tego typu zabawę językiem, konwencją, literaturą w ogóle. Ja lubię i moim zdaniem książka jest naprawdę godna polecenia.

Pełna recenzja na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/01/wojna-jako-sposob-istnienia-swiata.html#more

Ciężko pisać o tej książce. To powieść eksperymentalna – i sam ten fakt wystarczy, żeby mogła się komuś zdecydowanie podobać albo zdecydowanie nie. Mnie się podoba, lubię od czasu do czasu takie teoretycznoliterackie zabawy, choć czasem nie nadążam za autorem.

Bohaterką powieści jest Bea B., młoda dziewczyna żyjąca w ciągłym strachu, próbująca się odnaleźć w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zawiera bardzo wiele ciekawych spostrzeżeń i analiz. Maria Janion, wychodząc od naszych historycznych uwarunkowań i zachodzących stopniowo przemian polskiej mentalności, stara się odnaleźć te zagubione elementy w dzisiejszej świadomości zbiorowej. Analizuje wpływ Kościoła rzymskokatolickiego w opozycji do słowiańskiego obrządku greckokatolickiego. Zatrzymuje się nad tym, co typowo słowiańskie w naszej kulturze, a więc nad motywami wampirycznymi. Rozważa funkcjonowanie naszych mitów narodowych: mesjanizmu, walki narodowowyzwoleńczej, Polonii-kobiety. Zwraca uwagę na skomplikowane stosunki polsko-rosyjskie: ni to wrogość, ni to wspólnotę kulturową. I wiele, wiele więcej.

Do przeczytania całej opinii zapraszam tutaj: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/01/sami-sobie-cudzy.html

Książka zawiera bardzo wiele ciekawych spostrzeżeń i analiz. Maria Janion, wychodząc od naszych historycznych uwarunkowań i zachodzących stopniowo przemian polskiej mentalności, stara się odnaleźć te zagubione elementy w dzisiejszej świadomości zbiorowej. Analizuje wpływ Kościoła rzymskokatolickiego w opozycji do słowiańskiego obrządku greckokatolickiego. Zatrzymuje się nad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Narratorką jest siedemdziesięciopięcioletnia Dora, jedna z postrzelonych sióstr-bliźniaczek, tancerek kabaretowych. Wspomina losy swojej pokręconej rodziny, pełnej bliźniaczych par rodzących się w każdym pokoleniu. W zasadzie jej historia stanowi materiał na smętną i pełną goryczy opowieść: dziewczynki dorastały nie znając matki i nie mając ojca, bo ten się do nich nie przyznawał, wychowywane przez ekscentryczną babcię Chance. Żadna z nich nie założyła rodziny, nie przeżyła miłości z prawdziwego zdarzenia, nie urodziła dzieci. Ale bohaterki nie użalają się nad sobą, nie roztkliwiają, nie mają pretensji do losu, bo takie podejście nie ma sensu. Z energią i entuzjazmem czerpią z życia tyle, ile się da. Ich receptą na szczęście jest nieszukanie szczęścia.

Powieść jest świetnie napisana. Totalnie nieprawdopodobna, mocno steatralizowana, a jednak czyta się ją bez mrugnięcia okiem. Jedynie na końcowych stronach, gdzie absurd sięga zenitu, czytelnik może mieć wrażenie, że autorka naczytała się za dużo Gombrowicza. I już zupełnie nie wiadomo, co jest serio, a co jest tylko wytworem wyobraźni zionącej alkoholem narratorki (do czego ta się bez skrupułów przyznaje).

Autorka miała ciekawy pomysł. Prowadzi z czytelnikiem grę i tylko od nas zależy, czy się w nią zaangażujemy. Powieść jest oryginalna, można ją odczytywać na wielu poziomach – najciekawsza jest moim zdaniem właśnie ta wszechobecna teatralizacja, oczko, które autorka puszcza do czytelnika między wierszami. Książka jest konsekwentnie napisana, utrzymana cały czas w tym samym gawędziarskim stylu. Miejscami podziwiałam Carter, że sama się w tym korowodzie postaci nie pogubiła. Z pewnością jest to inna i interesująca, a w dodatku przyjemna lektura.

Pełny tekst recenzji na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2012/01/swiat-jest-teatrem-aktorami-ludzie.html

Narratorką jest siedemdziesięciopięcioletnia Dora, jedna z postrzelonych sióstr-bliźniaczek, tancerek kabaretowych. Wspomina losy swojej pokręconej rodziny, pełnej bliźniaczych par rodzących się w każdym pokoleniu. W zasadzie jej historia stanowi materiał na smętną i pełną goryczy opowieść: dziewczynki dorastały nie znając matki i nie mając ojca, bo ten się do nich nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapiski niewidomego taty mogłyby być łzawą historią nieszczęśliwego człowieka, który nie może spojrzeć na swoje dziecko. Na szczęście nie są. Nie jest to też kolejna książka typu "perypetie młodych rodziców", gdyż trudności, z jakimi zmaga się autor, są znacznie większego kalibru. Każdy, kto ma dzieci, wie, jak wyczerpująca może być opieka nad maluchem - nawet jeśli dwoje dorosłych zmienia warty. Młody tata zdaje sobie z tego sprawę i czuje się bezużyteczny - nie może wyręczyć żony w najprostszych czynnościach, co więcej, nieraz stanowi dla niej dodatkowy ciężar.

Błądzenie po omacku to stan nieobcy większości świeżo upieczonych rodziców. Jesteśmy skazani na zgadywanie, domyślanie się, zawodną metodę prób i błędów, niepewność i nieznośne poczucie niewiedzy. To wszystko nabiera zupełnie nowego wymiaru, kiedy nie mamy do pomocy wzroku, a zagubienie z metaforycznego staje się jak najbardziej realne. Mimo to Ryan Kinghton nie użala się nad sobą, nie wzbudza litości, nie pławi się w swoim nieszczęściu. Z zadziwiającym dystansem do siebie, dużą dawką humoru - niekiedy wisielczego - oraz nieodłączną ironią opowiada o swoim odkrywaniu ojcostwa. Musi sam szukać odpowiedzi na pytanie, co znaczy być tatą, gdyż wzór ojca, który wyniósł z dzieciństwa, jest w jego przypadku niemożliwy do zrealizowania. A przecież jak każdy chyba marzy, by być dla swojej córki wzorem, oparciem, nauczycielem. Dlatego walczy, próbuje, ryzykuje. I w końcu wygrywa.
Polecam!

Pełny tekst recenzji na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2011/12/ojcostwo-po-omacku.html

Zapiski niewidomego taty mogłyby być łzawą historią nieszczęśliwego człowieka, który nie może spojrzeć na swoje dziecko. Na szczęście nie są. Nie jest to też kolejna książka typu "perypetie młodych rodziców", gdyż trudności, z jakimi zmaga się autor, są znacznie większego kalibru. Każdy, kto ma dzieci, wie, jak wyczerpująca może być opieka nad maluchem - nawet jeśli dwoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tomik Pod słońcem - urlop oraz inne wiersze zaskakuje od pierwszych stron. Spodziewamy się (ja się spodziewałam...) wierszy pogodnych, lekkich - takich, jakie kojarzą się z urlopem, wypoczynkiem, słońcem. Słusznie? Otóż nie. Wiersze Laine'a są intrygujące, trochę przytłaczające, bo pełne ciemnych i ciężkich obrazów. Zawierają mnóstwo pytań bez odpowiedzi, emanuje z nich bolesna świadomość rzeczywistości, pustka, czasem bezsens, obcość, samotność... "Leje się zewsząd smutek", "wszelki ruch jest odtrącaniem", jeśli istnieje wybór - to "między nieszczęściem i nieszczęściem", jeśli możność rodzenia - to jest ona jednocześnie przymusem, jeśli są skrzydła - to kamienne, jeśli światło - to ciemne. Zdarzają się też utwory pozbawione pesymistycznej wymowy, żaden z nich nie jest jednak entuzjastyczny i lekki. W najlepszym razie podmiot liryczny ma świadomość, że przecież trzeba choć jak raz jak eksplozja/ pójść we wszystkie strony/ i stać się przez chwilę małym światłem wiary. Pochylamy się nad tajemnicą człowieka osadzonego w olbrzymim, obcym świecie; refleksja podmiotu lirycznego nabiera kosmicznego wymiaru.

Początkowo tomik czytałam dość pobieżnie, jednak w miarę zagłębiania się w ten poetycki świat czułam rosnące zainteresowanie i zrozumienie. I polecam.

Pełny tekst na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2011/12/piatkowe-spotkania-z-poezja_16.html

Tomik Pod słońcem - urlop oraz inne wiersze zaskakuje od pierwszych stron. Spodziewamy się (ja się spodziewałam...) wierszy pogodnych, lekkich - takich, jakie kojarzą się z urlopem, wypoczynkiem, słońcem. Słusznie? Otóż nie. Wiersze Laine'a są intrygujące, trochę przytłaczające, bo pełne ciemnych i ciężkich obrazów. Zawierają mnóstwo pytań bez odpowiedzi, emanuje z nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maria Dąbrowska z rozmachem i śmiałością maluje przed czytelnikiem świat, którego już nie ma. Przedwojenna wieś urzeka i przyciąga. Cztery tomy powieści pozwalają autorce na drobiazgowe przedstawienie miejsca i czasu, w którym przyszło żyć bohaterom - dzięki temu czytelnik rzeczywiście może się przenieść sto lat wstecz i zapomnieć na chwilę, że żyje w XXI wieku.

Losy Barbary i Bogumiła Niechciców nie są pod żadnym względem wyjątkowe, ot, po prostu, historia dwojga całkiem zwyczajnych ludzi i ich dzieci. Nie wszystkie ich nadzieje się realizują, niespełniona miłość Barbary do końca pozostaje miłością niespełnioną, własny majątek udaje im się kupić w zasadzie zbyt późno, nie brak kłopotów wychowawczych. Mimo to Barbara wiedzie dobre, normalne życie u boku dobrego, normalnego męża. Ta zwyczajność właśnie najbardziej mi się podoba: bo zalewani morzem współczesnych powieści "obyczajowych" żyjemy w przekonaniu, że każdemu (każdej) pisany jest książę z bajki i romantyczna miłość po grób. A Dąbrowska opowiada o miłości takiej, jaką żyły nasze prababki - wyrastającej ze wspólnego przeżywania kolejnych nocy i dni. Takiej, która pozwala powiedzieć Bogumiłowi: Tyś dobra na ciężkie czasy. Tyś kochająca nawet, kiedy nie kochasz.

Pełny tekst na moim blogu: http://ksiazkozaur.blogspot.com/2011/12/o-zyciu-cakiem-zwyczajnie.html

Maria Dąbrowska z rozmachem i śmiałością maluje przed czytelnikiem świat, którego już nie ma. Przedwojenna wieś urzeka i przyciąga. Cztery tomy powieści pozwalają autorce na drobiazgowe przedstawienie miejsca i czasu, w którym przyszło żyć bohaterom - dzięki temu czytelnik rzeczywiście może się przenieść sto lat wstecz i zapomnieć na chwilę, że żyje w XXI wieku.

Losy...

więcej Pokaż mimo to