Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Do napisania recenzji tej książki zabierałam się długo, nie wiedząc co napisać. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" E. L. James. pochłonęły mnie na jakieś trzy doby, ale czy aby na pewno "pochłoneły"? Pani James zafundowała mi specyficzną formę relaksu.

Anastasia Steel i Christian Grey. Ona - niedoświadczona dziewica, spokojna studentka literatury. On - lubiący sadystyczny seks, bogaty biznesman mający swoją tajemnicę. Co może połączyć tak zupełnie różne od siebie osoby? Początkowo Jego fascynacja Jej osobą, chęć jej posiadania, zrobienia swoją uległą. Stopniowo, w miarę rozwoju akcji pojawia się miłość i... seks. Dużo seksu, tego ostrego i tego waniliowego. O ile na początku książki opisywane sceny seksu mogą być jeszcze interesujące (nie wierzę, że to pisze, ale tak interesujące jest chyba odpowiednim słowem) to każda następna nudzi coraz bardziej. Czytając po raz dziesiąty, że "tak, maleńka zrób to dla mnie" lub "wszedł we mnie palcem" można oszaleć. Pojawia się wtedy chęć rzucenia książką o ścianę, lecz świadomość wydania pieniędzy na jej zakup jest jedynym powodem, by tego nie robić. Autorka nie miała chyba pomysłu na opisywanie kolejnych scen "erotycznych" i wykorzystała obrany na samym początku schemat.
Nie wysiliła się także jeżeli chodzi o charaktery postaci. O ile główni bohaterowie, Anastasia i Christian są jeszcze jako tako skontruowani, to cała reszta jest płaska, płytka, niedopracowana? Czytając ma się wrażenie jakby czegoś im brakowało, chciałoby się dowiedzieć trochę więcej o tym jak myslą, co czują, kim są. Niestety, pozostaje duży niedosyt.


"Pięćdziesiąt twarzy Greya" jest nazywana "Zmierzchem" dla kur domowych. Prawda jest taka, że Pani James naczytała się "Zmierzchu" i na jego podstawie napisała swoją książkę, którą mają czytać panie w okolicach 40-stki. Książka chyba jednak napisana dla młodszych odbiorczyć, a dojrzałe panie mogą ją przeczytać raczej dla samej chęci jej przeczytania, a nie żeby coś z tego wyciągnąć. Czytając "Pięćdziesiąt..." (wcześniej czytając "Zmierzch") wiadomo już, jak zakończy się całość. Główni bohaterowie są analogiczni do "zmierzchowych", wydarzenia bardzo podobne tylko okrojone z elementu fantastyki jakim są wampiry, ubarwione natomiast dużą ilością seksu i sado-maso.

Sięgnęłam po tę książkę, gdyż uznałam, że skoro tylu ludzi ją czyta, to ja, jako maniaczka literatury również po nią sięgnę.Jakież było moje rozczarowanie, kiedy czytając, coraz bardziej byłam zirytowana, myślałam sobie "serio, naprawdę to czytasz?". Czasem miałam ochotę cisnąć książką o podłogę, tak działał na mnie język i opisy. Ale... koniec końców pochłonęłam ją. Niby poziom niski, niby krytykowana, a jak zaczniesz to musisz skończyć.

Fenomenem tej książki jest chyba fakt, że troszkę "odmóżdża". Czytając nie myślisz o swoich sprawach tylko o sprawach bohaterów, przy tym jest to wszystko tak łatwe i lekkie do przyswojenia, nie trzeba się wysilać. Dlatego osobom, które szukają literatury wysokich lotów (albo przynajmniej średnich) zdecydowanie nie polecam. Jednakowoż Ci, którzy chcą sobie zrobić przerwę od poważnych dzieł lub po prostu, oderwać swoje myśli na chwilę, mogę z czystym sumieniem polecić "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Z "kacem książkowym" po jej przeczytaniu trzeba się natomiast pogodzić.

Do napisania recenzji tej książki zabierałam się długo, nie wiedząc co napisać. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" E. L. James. pochłonęły mnie na jakieś trzy doby, ale czy aby na pewno "pochłoneły"? Pani James zafundowała mi specyficzną formę relaksu.

Anastasia Steel i Christian Grey. Ona - niedoświadczona dziewica, spokojna studentka literatury. On - lubiący sadystyczny seks,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Charlaine Harris to kolejna autorka, która sięgnęła po wampirzy temat, a "Martwy aż do zmroku" rozpoczyna całą serię o wampirach, wróżkach, zmiennokształtnych i o paru innych gatunkach. Niby taka sobie książka, a pochłonęła miliony ludzi.

Ale po kolei. Małe miasteczko Bon Temps w Luizjanie i mieszkająca w nim Sookie Stuckhouse, z pozoru zwykła kelnerka pracująca w miejscowym barze. Ma jednak specyficzny dar - słyszy myśli innych, co jest dość uciążliwą umiejętnością. Ulgę przynosi jej poznanie wampira, który wrócił do miasteczka po latach (Sookie nie słyszy myśli wampirów, co dla niej stanowi miłą odmianę). Bill Compton, bo tak się nazywa, wampir korzystający z możliwości ujawnienia się dzięki syntetycznej krwi wynalezionej przez japońskich naukowców. W ich zamyśle krwiopijcy przestają zabijać i grzecznie piją krew z buteleczek. Nic bardziej mylnego, natury nie oszukasz. Oprócz pijących, oficjalnie, syntetyczną krew wampirów, mamy tu szereg innych stworów, a sielankowe życie, jakie prowadzili mieszkańcy Bon Temps odchodzi w zapomnienie.

Pani Harris nie wysiliła się jeżeli chodzi o styl pisania, aczkolwiek książkę czyta się łatwo i szybko. Bohaterowie skrojeni są dość schematycznie i często zachowują się przewidywalnie. Jeżeli chodzi o główną parę, Sookie i Bill są momentami strasznie irytujący, czytając ma się wrażenie, iż nie robią nic innego oprócz uprawiania seksu i wkurzania czytelnika.

Rozpoczynając "Martwego aż do zmroku" postanowiłam przeczytać całą serię i nie powiem, żebym żałowała tej decyzji. Dotrwałam, wciągnęło mnie, nawet zaczęło się podobać. Równocześnie oglądałam serial "Czysta krew" emitowany na kanale HBO na motywach książek Charlaine Harris, który znacznie odbiega fabułą od książek. Może dlatego mi się spodobało, bo książka była zaskakująca po obejrzeniu serialu? Może, lecz z czystym sumieniem mogę polecić miłośnikom wampirów, którzy szukają łatwego, lekkiego czytadła. Porwie Was na chwilę świat wykreowany przez autorkę, a potem wrócicie do rzeczywistości spragnieni porządnej dawki starych, dobrych wampirów, takich jak Dracula czy Lestat.

Charlaine Harris to kolejna autorka, która sięgnęła po wampirzy temat, a "Martwy aż do zmroku" rozpoczyna całą serię o wampirach, wróżkach, zmiennokształtnych i o paru innych gatunkach. Niby taka sobie książka, a pochłonęła miliony ludzi.

Ale po kolei. Małe miasteczko Bon Temps w Luizjanie i mieszkająca w nim Sookie Stuckhouse, z pozoru zwykła kelnerka pracująca w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Hotel Transylvania" to pierwszy tom serii o hrabim de Saint-Germain autorstwa Yelsea Quinn Yarbro.

Akcja rozgrywa się we Francji w pierwszej połowie XVIII wieku. Bale, przepych i hazard, a wśród nich główny bohater, wyżej wspomniany hrabia de Saint-Germain, który jest wampiem. Nie żądnym krwi potworem, lecz melancholijnym, znudzonym swą wielowiekową egzystencją osobnikiem. Monotonię jego życia przerywa spotkanie z młodziutką Madelaine de Montalia, wprowadzaną na salony przez swoją ciotkę. Dziewczyna od razu przyciąga uwagę hrabiego, zdradza jej tajemnice na temat swojej osoby oraz to kim jest. Ona natomiast jest obiektem zainteresowania barona de Saint Sebastniena, należącego do kręgu wyznawców Szatana, tu rozpoczyna się walka de Saint-Germaina z kręgiem.

Krąg Szatana, alchemicy oraz tajemnica rodziny de Montalia, a przede wszystkim miłość głównych bohaterów tworzą bardzo przyjemny obraz całości. Autorka świetnie oddała klimat osiemnastowiecznej Francji. Jej dbałość o szczegóły w opisach ubiorów, etykiety, miejsc jest wprost zachwycająca. Bonusem są listy na końcu każdego z rozdziałów stylizowane na XVIII wiek, z których dowiadujemy się znaczących, często kluczowych faktów.
Pani Yarbro wykreowała postacie o spójnych charakterach, intrygujących, takich, których lubi się od pierwszej strony.

Seria o hrabim jest często porównywana do ,,Kronik wampirów" Anne Rice, lecz jest to bardzo mylne stwierdzenie. U Rice wamiry są żądne krwi, często okrutne, prowadzą hulańczy tryb życia. Natomiast hrabia jest zgoła inny, wiedzie spokojny (jak na wapira oczywiście) tryb życia, jest szarmancki, melancholijny. ,,Hotel Transylvania" nie jest także strikte horrorem, ma bardzo wiele z romansu i powieści przygodowej.

Ja, osobiście zakochałam się w hrabim de Saint-Germain i sięgnę z chęcią po następny tom serii, ciekawe kim okaże się hrabia?

,,Hotel Transylvania" to pierwszy tom serii o hrabim de Saint-Germain autorstwa Yelsea Quinn Yarbro.

Akcja rozgrywa się we Francji w pierwszej połowie XVIII wieku. Bale, przepych i hazard, a wśród nich główny bohater, wyżej wspomniany hrabia de Saint-Germain, który jest wampiem. Nie żądnym krwi potworem, lecz melancholijnym, znudzonym swą wielowiekową egzystencją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zaklęci w czasie" autorstwa Audrey Niffenegger, do sięgnięcia po tę książkę namówiła mnie koleżanka z pracy. Przyznam, że długo nie mogłam się do niej zabrać, lecz gdy już zaczęłam - to było to czego oczekuję po książce. 
Historia początkowo wydaje się być mało interesującą i wciągającą z powodu ciągłego przeskakiwania w czasie, można się polubić. Młoda Clare i bibliotekarz Henry, ona - kochająca życie, energiczna dziewczyna. On - ekscentryczny podróżujący w czasie mężczyzna spotykają się podczas jednej z jego podróży w czasie, sześciolatka i dojrzały facet. Tak zaczyna się historia ich miłości.

Cały zamysł autorki na przedstawienie historii w formie fragmentów z różnych okresów ich życia, dla mnie, genialne. Czytelnik z początku zagubiony, tak jak Clare, stopniowo wczuwa się w historię i zaczyna rozumieć o co chodzi, zakochuje się w bohaterach, tak jak oni w sobie. 

Książka nie jest łatwa, trzeba skupienia i zrozumienia, lecz jeśli się trochę poświęcimy otrzymamy w zamian piękną, niebanalną opowieść, która daje do myślenia i skłania do refleksji nad swoim życiem i nad zachiwaniem wobec osób, które kochamy. 

Ja nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej na jej czytaniu.

"Zaklęci w czasie" autorstwa Audrey Niffenegger, do sięgnięcia po tę książkę namówiła mnie koleżanka z pracy. Przyznam, że długo nie mogłam się do niej zabrać, lecz gdy już zaczęłam - to było to czego oczekuję po książce. 
Historia początkowo wydaje się być mało interesującą i wciągającą z powodu ciągłego przeskakiwania w czasie, można się polubić. Młoda Clare i...

więcej Pokaż mimo to