rozwiń zwiń
galeriaksiazek

Profil użytkownika: galeriaksiazek

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 8 lata temu
13
Przeczytanych
książek
161
Książek
w biblioteczce
12
Opinii
80
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
17 lat, książkoholiczka i blogerka. Zapraszam na bloga.

Opinie


Na półkach:

Mamy wrzesień, a to oznacza, że rok akademicki się zaczął. Lea właśnie wprowadziła się do akademika i zaczyna swój pierwszy rok na anglistyce. Gabe wrócił do szkoły po dziewięciu miesiącach nieobecności, lecz tylko jego przyjaciele i rodzina wiedzą, gdzie się w tym czasie podziewał. Pewnego dnia dwójka tych zwyczajnych ludzi na siebie wpada, co daje początek ich wzajemnemu zauroczeniu. Obydwoje niestety są zbyt nieśmiali, by wykonać pierwszy krok, a więc pozostają na etapie rzucania sobie ukradkowych spojrzeń. Dodatkowo chłopak boryka się z problemami, które utrudniają mu nawiązywanie kontaktów. Ich otoczenie zauważa, że byliby idealną parą i zaczyna kibicować im wiele osób – rodzina, przyjaciele, baristka ze Starbucksa, kierowca autobusu, wykładowczyni, wiewiórka, a nawet… ławka.

‘Musimy coś zmienić’ to książka napisana bardzo prostym językiem. Od pierwszych stron wiedziałam jak to wszystko się potoczy i nie pomyliłam się. Ale mimo swojej prostoty książka mnie urzekła. Wszystko jest takie niewinne i nieskomplikowane (chociaż pewnie głównym bohaterom wydawało się inaczej). Prostota tej książki idealnie pasuje do uroczej historii Gabe’a i Lei. Szczególnie rozbawiły mnie fragmenty, kiedy to zdarzenia poznajemy z perspektywy ławki. Jej rozmyślania o tyłkach ludzi, a szczególnie o ‘świetnym tyłeczku’ Gabe’a sprawiły, że śmiałam się do rozpuku. Przemyślenia wiewiórki także wywoływały uśmiech. Ta książka naprawdę potrafi poprawić czytelnikowi nastrój i właśnie to robi. Ale niestety, nie wszystko jest takie kolorowe. W oczy szczególnie rzucała mi się też częstotliwość słowa ‘uroczy’ w rożnych kombinacjach. Gabe jest taki uroczy. Nie ma bardziej uroczej dziewczyny na świecie niż Lea. Razem wyglądają tak uroczo. I myślał tak nawet kierowca autobusu. Chyba ta absurdalność raziła mnie w oczy najbardziej – wszyscy, dosłownie wszyscy zachwycali się Leą i Gabem i od razu zauważali, że są sobie przeznaczeni, a śledzenie rozwoju ich znajomości stawało się dla nich sprawą najwyższej wagi. Trochę to nierealne. Ale autorka nie chciała napisać nie wiadomo jak ambitnego dzieła – ta książka jest lekka, zabawna i przyjemna – taka, jaka miała być. W sumie pasuje do niej słowo ‘urocza’, które tak często się w niej pojawia.

Książkę polecam na zastój czytelniczy, kiedy to po jakiejś ciężkiej cegle straciliśmy ochotę na czytanie. ‘Musimy coś zmienić’ nie tylko sprawi, że miło spędzicie czas, ale jest świetną odskocznią od ambitniejszych lektur. Książka wprost idealna na wakacje. Warto ją przeczytać choćby ze względu na nietypową formę – rzadko spotykamy się z powieścią, w której narratorem nie są główni bohaterowie. Powiem wam, że Sandy Hall miała świetny pomysł i podczas czytania miałam wrażenie, jakbym śledziła poczynania Gabe’a i Lei razem z tymi czternastoma osobami. Na pochwałę zasługuje też okładka, która jest naprawdę świetna i powiem wam, że ślicznie prezentuje się na półce. Gorąco polecam i życzę miłego czytania!

Zapraszam na galeriaksiazek.blogspot.com po więcej recenzji

Mamy wrzesień, a to oznacza, że rok akademicki się zaczął. Lea właśnie wprowadziła się do akademika i zaczyna swój pierwszy rok na anglistyce. Gabe wrócił do szkoły po dziewięciu miesiącach nieobecności, lecz tylko jego przyjaciele i rodzina wiedzą, gdzie się w tym czasie podziewał. Pewnego dnia dwójka tych zwyczajnych ludzi na siebie wpada, co daje początek ich wzajemnemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do tej pory jedyne, co wiedziałam o Elżbiecie Batory, to fakt, że nazywa się ją Draculą w spódnicy. Od wieków krążą pogłoski, że w lochach swoich posiadłości torturowała, zamordowała i spuściła krew z 650 dziewcząt, by zażywać rzekomo odmładzających kąpieli w ich krwi. Jak się okazuje, hrabina była kobietą niezwykle inteligentną, oczytaną i spragnioną miłości, którą nie obdarzał jej mąż. Pragnęła prawdziwego związku i możliwości kierowania własnym życiem. Ale nie dla niej było podążanie za głosem serca. Elżbieta urodziła się jako szlachcianka – jej obowiązkiem było małżeństwo z przymusu w wieku 15 lat, wydanie na świat męskiego potomka i sprawne zarządzanie majątkami.

Muszę przyznać, że książka Rebecca’i Johns mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że wgryzę się w historię o Elżbiecie Batory tak szybko i łatwo. Przyzwyczailiśmy się myśleć o hrabinie jako o bezlitosnej morderczyni. Ale co tak naprawdę wiedzieliśmy o niej, o jej życiu? Historię poznajemy z perspektywy Elżbiety i wraz z przewracanymi stronami powoli przestajemy myśleć o niej w negatywny sposób. Towarzyszymy hrabinie od jej najmłodszych lat. Patrzymy na beztroskie dzieciństwo, które gwałtownie kończy się narzeczeństwem i wyprowadzką z rodzinnego domu do posiadłości przyszłej teściowej. Nie był to przyjemny okres w życiu Elżbiety, bowiem na porządku dziennym było wyśmiewanie jej przez służbę. Ale hrabina była szlachcianką i nie mogła pozwolić sobie na zniewagi we własnym domu. Szybko zaprowadziła porządek prowadząc dom twardą, lecz (początkowo) sprawiedliwą ręką. Aby zachować porządek wśród służby, stosowała rozmaite kary. Jednak później stało się to sposobem na odreagowanie niesprawiedliwości i zdrad.

'Jak zwykle przedstawiałam sobą obraz wytworności, szlachetności i honoru, obowiązkowości i przyzwolenia, choć właśnie wpadłam w morskie fale, kopiąc nogami, by utrzymać się na powierzchni.'

Oprócz niezwykle ciekawego przedstawienia całego życia Elżbiety Batory, podobało mi się tło książki. Mamy okazję zobaczyć, jak wyglądało życie ludzi, a szczególnie kobiet w XVI wieku. Ich głównym zadaniem było utrzymanie uwagi narzuconego im w dzieciństwie męża, zabawianie towarzystwa podczas przyjęć i sprawne zarządzanie majątkiem. Wszystko to oczywiście w dobrym stylu, z perłami we włosach i zapachem lawendy na skórze. Ale kiedy Elżbieta owdowiała, mnóstwo osób zachciało przejąć jej majątki. Czy właśnie to było powodem intrygi, jaką uknuł przeciw niej jej były kochanek? Czy hrabina naprawdę zamordowała te 650 dziewcząt?

'Kiedyś wyśmiewałam próżność czterdziesto- i pięćdziesięciolatek, smarujących się kosmetykami na bale i przyjęcia, wybielających podstarzałą skórę ołowiem, ale teraz rozumiem, że to nie wybiegi starych wiedźm, polujących na młodych mężów. To maska, którą zakładamy, aby choć na chwilę rozpoznać w lustrze siebie.'

Podsumowując, książka Rebecca’i Johns w ciekawy i interesujący sposób przedstawia nam owiane tajemnicą życie Elżbiety Batory. Autorka sprawnie połączyła historię, legendę i fikcję, zaskakując mnie niezwykle lekkim stylem. Książka przyciąga i hipnotyzuje, wprost nie można się od niej oderwać. Polecam wszystkim tę cudowną opowieść o rozterkach bogatej szlachcianki, która mimo niepowodzeń szła przez życie z podniesioną głową.

Po więcej recenzji zapraszam tutaj: www.galeriaksiazek.blogspot.com

Do tej pory jedyne, co wiedziałam o Elżbiecie Batory, to fakt, że nazywa się ją Draculą w spódnicy. Od wieków krążą pogłoski, że w lochach swoich posiadłości torturowała, zamordowała i spuściła krew z 650 dziewcząt, by zażywać rzekomo odmładzających kąpieli w ich krwi. Jak się okazuje, hrabina była kobietą niezwykle inteligentną, oczytaną i spragnioną miłości, którą nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lata 30. XX wieku. Czasy wzrastającego poparcia dla Hitlera, szerzenia się nazizmu i coraz bardziej niepokojących konfliktów religijnych. Czasy, w których sprawiedliwość była pojęciem względnym i nikt nie mógł czuć się do końca bezpiecznie. W takich warunkach przyszło pracować detektywowi Stefanowi Gillespie - upartemu sierżantowi rozpoczynającemu śledztwo zaginionej kobiety, która przed kilkoma miesiącami wdała się w romans z księdzem. Hannah Rosen, jej najlepsza przyjaciółka, również chce poznać prawdę i nie zanosi się na to, by szybko odpuściła. Tę dwójkę połączy nie tylko wspólne dochodzenie do prawdy, ale także namiętność. Miłość protestanta i Żydówki niestety nie jest przez Kościół katolicki mile widziana - nie może więc wyniknąć z tego nic dobrego.

Głównym atutem tej książki jest tło historyczne. Autor przedstawił nam sytuację panującą w Gdańsku i Irlandii w czasach, kiedy tylko kilka lat dzieliło świat od wojny i sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Książka jest fikcją literacką, ale pojawiły się także autentyczne postaci, jak np. prezydent senatu Wolnego Miasta Gdańsk Arthur Greiser (tak na marginesie był także zbrodniarzem wojennym). Cenię sobie książki, które niosą ze sobą jakąś wartość. Dzięki 'Mieście Cieni' poznałam malutki kawałek historii w sposób przyjemny i ciekawy.

Książkę nazwałabym raczej kryminałem, a nie thrillerem. 'Miasto Cieni' nie wywołało u mnie dreszczy z przerażenia, te bardziej emocjonujące momenty również przyjmowałam ze spokojem. Tak więc jako thriller wypada marnie, ale jako kryminał prezentuje się już całkiem nieźle. Książka jest pełna z pozoru niezwiązanych ze sobą zagadek, lecz jak się potem okazuje, połączonych w spójną całość. Z ciekawością śledziłam próby połączenia elementów układanki przez Stefana Gillespie. Akcja toczy się dość powoli, szczególnie przez pierwsze 200 stron, ale potem robi się coraz ciekawiej. Akcja nabiera tempa i trudno jest się oderwać od czytania. To właśnie dla tej drugiej części książki warto przemęczyć się z pierwszą. Tak więc nie zrażajcie się początkiem, bo na wytrwałych będą czekać same przyjemności.

Jeżeli chodzi o bohaterów, to nie mam im nic do zarzucenia. Stefan Gillespie jest uparty, zdeterminowany i pełen profesjonalizmu, a to się ceni u detektywów. Spodobały mi się szczególnie wątki z księżmi, którzy nie byli tacy uduchowieni, na jakich próbowali się kreować. Dużym plusem książki jest to, że Michael Russell nie trzyma się stereotypów i znaleźć możemy dobrych, jak i złych policjantów, księży i siostry zakonne. Nie wiadomo, komu można zaufać i często wykreowane przez bohatera postaci nas zaskakują, dzięki czemu coraz bardziej nie możemy doczekać się rozwiązania zagadki.

Podsumowując, 'Miasto cieni' to książka, która zachwyci każdego fana kryminałów. Czytelnik z łatwością przeniesie się do Europy z lat 30. ubiegłego wieku. Poczuje zapach niedawno upieczonego w małych piekarniach chleba, zapozna się z myśleniem i sytuacją szarych obywateli, którym od dziecka wpajano antysemityzm, a także doświadczy efektów ingerencji Kościoła nie tylko w państwo, ale także w życie zwykłych ludzi. A wszystko to jest zaledwie tłem do niezwykłych przygód detektywa Stefana Gillespie. Tę książkę polecam wszystkim głównie dlatego, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie - jest akcja, tło historyczne, zagadki, ale także romans. Jeśli jeszcze nie czytaliście 'Miasta Cieni', zachęcam was do nadrobienia tej zaległości.

Lata 30. XX wieku. Czasy wzrastającego poparcia dla Hitlera, szerzenia się nazizmu i coraz bardziej niepokojących konfliktów religijnych. Czasy, w których sprawiedliwość była pojęciem względnym i nikt nie mógł czuć się do końca bezpiecznie. W takich warunkach przyszło pracować detektywowi Stefanowi Gillespie - upartemu sierżantowi rozpoczynającemu śledztwo zaginionej...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika galeriaksiazek

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
13
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
80
razy
W sumie
wystawione
13
ocen ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
89
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]