-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2023-10-29
2023-03-13
7 daję trochę na wyrost - trochę. Przez większość lektury wahałam się między 6 a 7, ale finał przekonał mnie do 7.
+ Fabuła i świat przedstawiony - oba całkiem oryginalne i sprawnie napisane. Bardzo podobała mi się magia oparta o karty, rymowanki, nastrój.
+ Bohaterowie poboczni - i to pomimo, że książka jest napisana w pierwszej osobie. Jest wiele dobrze zarysowanych postaci i każda ma swoją agendę.
+ Elm - wiem, że napisałam już o postaciach pobocznych powyżej... Ale Elm zasługuje na osobną wzmiankę, bo to on w głównej mierze ciągnął mnie naprzód. Uwielbiam gościa.
+/- styl - ogólnie spoko i szybko się czyta, choć zdarzały się niekiedy powtórzenia. Taka bardziej "niewidzialna" proza.
+/- narratorka/MC - nie wkurzała, choć też nie zainteresowała mnie szczególnie. Ot, po prostu ofiara swoich okoliczności.
- romans - niestety, jest to w dużym stopniu część książki, no a ja romansów nie lubię. Jeśli ktoś lubi, to niech ten punkt zaliczy na plus. Dla mnie opisy łóżkowych rozrywek to po prostu strata czasu.
- pacing - początek był dość wolny; długo zajęło zanim główna fabuła się wreszcie skrystalizowała. Było też kilka słabszych scen gdzieś pośrodku.
Ogólnie fajne czytadło. Jeśli blurb brzmi dla Was ciekawie, to zachęcam do lektury.
7 daję trochę na wyrost - trochę. Przez większość lektury wahałam się między 6 a 7, ale finał przekonał mnie do 7.
+ Fabuła i świat przedstawiony - oba całkiem oryginalne i sprawnie napisane. Bardzo podobała mi się magia oparta o karty, rymowanki, nastrój.
+ Bohaterowie poboczni - i to pomimo, że książka jest napisana w pierwszej osobie. Jest wiele dobrze zarysowanych...
Po tylu kiepskich lub co najwyżej miernych książkach na jakie natrafiłam ostatnio, zdążyłam już zapomnieć co to znaczy dać się wciągnąć i przeczytać całą historię - niby niedługą, ale jednak - w dwa dni. Wreszcie! Czuję się jak odrodzona wręcz :3
Od razu zaznaczę - to nie tak, że ta książka to obiektywnie jakieś dzieło sztuki. Ciekawy pomysł za nią stoi, bo świat w którym przedmioty mają duszę, a czarowanie polega na zawieraniu z nimi umów, to jednak nie jest coś, co często się widuje. Niemniej jednak, trzeba uczciwie przyznać, że sama fabuła jest dość płytka. Ot, złodziej-czarodziej przyszedł, ukradł króla, a potem zrobiło się z tego niezłe zamieszanie.
Za to postacie! OK, może póki co nie wiemy za wiele o ich przeszłości, a więc i ciężko stwierdzić, by miały jakąś głębię. Jednak choć może i głębi nie mają, to nadrabiają ten brak urokiem. Eliego poznajemy, gdy siedząc w celi przekonuje drzwi, by te same się wyważyły. Josef to ekspert w uderzaniu ludzi tak, by stracili przytomność ale w gruncie rzeczy nie stała im się krzywda, a poza tym ma wielki, superciężki miecz. Razem z Elim stanowią zgrany duet, czarujący... hm, czarodziej, oraz mrukliwy szermierz. Do tych dwóch dochodzi jeszcze Nico, która głównie to nic nie mówi, ale jakoś tak straszy swoją obecnością. W sumie, zgrabne trio.
Jeżeli coś mnie boli, to właśnie brak backgroundu. Nie wiemy prawie nic o naszych głównych bohaterach, a już na pewno nie to, jakie są ich motywacje. Niby znamy ich cele, ale bez podparcia ich powodem, wypadają one blado. Niewiele wiadomo też o samym świecie przedstawionym - informacje pojawiają się w momencie, w którym są potrzebne, niekiedy podane w dość niedbały sposób poprzez "przecież wiesz" dialog, a ja pozostaję nieprzekonana, że gdyby nie potrzeba, to nadal by tam były.
Styl za to lekki, a i momentami zabawny.
Koniec końców, wszystko sumując: książka czysto rozrywkowa, bardzo udana i z pewnością zabiorę się za kolejne części - i to już niedługo :)
Po tylu kiepskich lub co najwyżej miernych książkach na jakie natrafiłam ostatnio, zdążyłam już zapomnieć co to znaczy dać się wciągnąć i przeczytać całą historię - niby niedługą, ale jednak - w dwa dni. Wreszcie! Czuję się jak odrodzona wręcz :3
Od razu zaznaczę - to nie tak, że ta książka to obiektywnie jakieś dzieło sztuki. Ciekawy pomysł za nią stoi, bo świat w którym...
Na tę książkę czekałam wyjątkowo długo. Aż cztery lata - tyle czasu trwało, nim Joanne Harris wreszcie ukończyła kontynuację jednej z moich ulubionych pozycji - "Runów". Czy było warto? Jak najbardziej!
Wciąż wracam do czasów, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z mitologią nordycką. No zgoda, coś mi się wcześniej obiło o uszy, ale dopiero podczas lektury "Runów" miałam okazję zapoznać się z owymi mitami dogłębnie, stąd tym bardziej byłam w stanie docenić humorystyczne podejście autorki, które zaprezentowała w swoich dwóch książkach.
Fabuła "Blasku runów" przenosi nas o trzy lata w przyszłość w stosunku do pierwszej części. Maddy, która wcześniej zdecydowanie grała pierwsze skrzypce, obecnie schodzi na odrobinę dalszy plan, by pod koniec znów powrócić w pełnym blasku. Nie jest już to ta sama czternastoletnia dziewczynka, która samotnie wyprawiła się do Świata Podziemi. Skończyła siedemnaście lat i właśnie dowiaduje się, że ma siostrę bliźniaczkę, która jej nienawidzi. Oczywiście natychmiast wyrusza, by ją odnaleźć i jeśli się uda, przekonać do zmiany zdania. Tymczasem pozostali Ogniści (czyli bogowie) muszą zmierzyć się z przepowiednią o odbudowie ich dawnej siedziby - Asgardu.
Tak się składa, że miałam okazję czytać tę książkę w oryginale, i tym bardziej doceniam tłumaczkę, panią Maciejkę Mazan, która nie dość, że uporała się z trudnym przekładem gier słownych, to jeszcze dodała parę od siebie. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Muszę przyznać, że poza kilkoma ważniejszymi postaciami, pozostałe nieco zlewają się ze sobą - mówię głównie o Wanach - ale jest to usprawiedliwione ich wielkim natłokiem. Bohaterowie, którzy odgrywają nieco większą rolę, zostali przedstawieni bardzo wyraziście i przekonująco.
Najbardziej polubiłam oczywiście Lokiego. To sympatia, która została mi jeszcze z pierwszej części. Po "Blasku runów" tylko utrwalił mi się jego wizerunek, zupełnie różny od tego, jaki można obecnie spotkać w innych dziełach bazujących na mitologii nordyckiej. Zamiast zimnokrwistego, przebiegłego drania dostajemy sprytnego i lubiącego sprawiać kłopoty rudowłosego łobuza, który, choć dba przede wszystkim o siebie, a wszyscy naokoło kilka razy dziennie grożą mu śmiercią, ostatecznie staje po właściwej stronie.
Kolejną perełką serii są bogowie - Asowie i Wanowie. Thor, Sif, Heimdall oraz kilku innych. Ich częste spory i potyczki słowne są przezabawne. Znajomość mitologii nordyckiej nie jest konieczna - na początku książki znajduje się krótki wstęp i spis dla niezorientowanych - choć dzięki niej można wyłapywać co lepsze smaczki.
Mogłabym rozwodzić się tak jeszcze długo. Ale nie będę; przeczytajcie i sami się przekonajcie. Ja mogę tylko dodać wielkie i głośnie: POLECAM! Przed lekturą zalecałabym również zapoznanie się z pierwszą częścią - nie z konieczności, ale dlatego, że jest równie świetnie napisana i przezabawna.
PS. A gdzie jest trzecia część?! Ja chcę...
Recenzja po raz pierwszy pojawiła się na:
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=609718
Na tę książkę czekałam wyjątkowo długo. Aż cztery lata - tyle czasu trwało, nim Joanne Harris wreszcie ukończyła kontynuację jednej z moich ulubionych pozycji - "Runów". Czy było warto? Jak najbardziej!
Wciąż wracam do czasów, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z mitologią nordycką. No zgoda, coś mi się wcześniej obiło o uszy, ale dopiero podczas lektury "Runów"...
Książka rewelacyjna, nawet jeśli kierowana dla dzieci (sama przeczytałam ją po raz pierwszy mając 11 lat). Jeśli ktoś lubi mitologię nordycką, z pewnością przymknie na to oko ;)
Książka rewelacyjna, nawet jeśli kierowana dla dzieci (sama przeczytałam ją po raz pierwszy mając 11 lat). Jeśli ktoś lubi mitologię nordycką, z pewnością przymknie na to oko ;)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wahałam się dość mocno, podobnie jak przy części pierwszej, jednak tym razem między 7 i 8. Jedynce w końcu dałam 7 a ta część zdecydowanie podobała mi się bardziej. Powinno być więc 8, nie?
Zaważyło jednak to, że tak naprawdę podobało mi się bardziej jedno konkretne POV - mój ulubieniec, Elm. I zaważyło zakończenie, w którym nie miał już dużej roli. Bez wchodzenia w szczegóły, był pionkiem a nie graczem i to pociągnęło dla mnie całość w dół - bo liczyłam, że jednak będzie graczem do końca.
Poza tym jednak, jestem z lektury ogromnie zadowolona. Tak więc polecam, szczególnie jeśli ktoś szuka romantasy, które ma również zacną fabułę, klimatyczny świat przedstawiony i ciekawe, dobrze zarysowane postacie poboczne.
Wahałam się dość mocno, podobnie jak przy części pierwszej, jednak tym razem między 7 i 8. Jedynce w końcu dałam 7 a ta część zdecydowanie podobała mi się bardziej. Powinno być więc 8, nie?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZaważyło jednak to, że tak naprawdę podobało mi się bardziej jedno konkretne POV - mój ulubieniec, Elm. I zaważyło zakończenie, w którym nie miał już dużej roli. Bez wchodzenia w...