Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Po przeczytaniu Czarnego słońca potrzebowałam trochę czasu, żeby ustalić sama ze sobą co o nim myślę. I już wiem. Urzekła mnie jak zwykle u Żulczyka mistrzowsko wykreowana rzeczywistość - świat Gruza, Suchego, ich związku i "braterskich rytuałów", skrajnej przemocy, Ojca Premiera, którego można sobie wyobrazić jako krzyżówkę Kaczyńskiego z Rydzykiem, zakonnicy, w której nie sposób nie zobaczyć niesławnej siostry Bernadetty. To wszystko jest fascynujące i przerażające zarazem. Wejście w ten świat to takie trochę guilty pleasure dla grzecznych czytelników. Ogląda się to wszystko jak dobry horror - zasłaniamy oczy, ale zostawiamy małą szparkę, żeby jednak zobaczyć co dalej. I wszystko byłoby pięknie, gdyby Żulczyk nie przedobrzył z metafizyką. Uważam nawet, że wejście w konwencję bajki o Jezusie i Maryi było pójściem na łatwiznę. O ile trudniej byłoby poprowadzić historię przemiany wewnętrznej Gruza w bardziej realistyczną stronę i przy tym nie zepsuć całości, nie popaść w tani sentymentalizm, banał lub nudę.
Oprócz tego głównego zarzutu jeszcze dorzuciłabym typowe dla Żulczyka przynudzanie w temacie opisów przeżyć wewnętrznych. Tak było też we Wzgórzu psów i w Ślepnąc od świateł. Niewiele wnoszą a denerwują i omija się je jak opisy przyrody, żeby jak najszybciej dowiedzieć się jak dalej potoczyła się akcja.
Na koniec tylko nadmienię, że Żulczyka uwielbiam, choć nie bezkrytycznie, i książkę oczywiście polecam :)

Po przeczytaniu Czarnego słońca potrzebowałam trochę czasu, żeby ustalić sama ze sobą co o nim myślę. I już wiem. Urzekła mnie jak zwykle u Żulczyka mistrzowsko wykreowana rzeczywistość - świat Gruza, Suchego, ich związku i "braterskich rytuałów", skrajnej przemocy, Ojca Premiera, którego można sobie wyobrazić jako krzyżówkę Kaczyńskiego z Rydzykiem, zakonnicy, w której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jetlag zmęczyłam. Bez przyjemności i z narzuconego sobie obowiązku, no bo skoro kupiłam, to marnotrawstwem byłoby nie skonsumować... Zachęcił mnie wywiad z pisarzem w Wysokich obcasach. Wydawało mi się, że skoro to ma być diagnoza stanu polskiej klasy średniej korporacyjnych wyrobników to będzie ciekawie. Ale ciekawie wcale nie jest. To historia która się jakoś toczy, ale wcale nie wciąga i nie ekscytuje czytelnika. Jestem zawiedziona bo czegoś innego spodziewałam się. O życiu korporacyjnym mam jednak zupełnie inne wyobrażenie. Korporacja to coś co wypełnia treścią i sensem dużą część życia "korpoludków", wciąga, pożera czas i siły życiowe. Korporacja to społeczna dżungla, co już jest fascynujące samo w sobie. Do tego dochodzą takie podniety jak poczucie prestiżu, władza, biurowe romanse. A w Jetlagu, które ma być opisem pokolenia 30-latków korporacji prawie nie widać, cała niemal akcja dzieje się w czasie wolnym od pracy i w oderwaniu od pracy. Bohaterowie snują się niemrawo, tocząc dyskusje o postaciach z kreskówek, przeplatane pseudointelektualnymi wywodami. Całą ta książka jest taka sztucznie wystylizowana, przerysowana, "nowszo-falowa". Oderwana od realiów końcówka tylko potęguje rozczarowanie.
Na plus na pewno styl i kilka fajnych słownych smaczków, ale to zdecydowanie za mało.

Jetlag zmęczyłam. Bez przyjemności i z narzuconego sobie obowiązku, no bo skoro kupiłam, to marnotrawstwem byłoby nie skonsumować... Zachęcił mnie wywiad z pisarzem w Wysokich obcasach. Wydawało mi się, że skoro to ma być diagnoza stanu polskiej klasy średniej korporacyjnych wyrobników to będzie ciekawie. Ale ciekawie wcale nie jest. To historia która się jakoś toczy, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka świetna. Mam tylko nadzieję, że nie okaże się prorocza.
Jej treść można odczytywać na dwóch poziomach: społeczno-politycznym i indywidualnym, dotyczącym głównego bohatera.
Z poziomu społecznego jest to opowieść o ugotowanej żabie, o tym jak drobnymi kroczkami społeczeństwo jest w stanie zrzec się swojej kultury i przyjąć narzuconą, obcą kulturę islamu. I to bez przemocy, demokratycznymi metodami, trochę z tęsknoty za moralnym porządkiem, trochę z pobudek ekonomicznych. Ludzie w zamian za sowite emerytury rezygnują z jakiegokolwiek oporu. Tutaj, podobnie jak i innych czytelników, razi mnie to, że w wizji przedstawionej przez autora nie ma nic o sprzeciwie kobiet. Czy wszystkie tak bez słowa dały się zamknąć w domach? Gdzie się podziała armia singielek bez męża, rozpłynęły się w powietrzu? I jako bardzo mało prawdopodobny pomysł oceniam też politykę oparcia gospodarki na małych rodzinnych interesach i samozatrudnieniu. Czy w dobie globalizacji, korporacji i nowoczesnych technologii jakikolwiek polityk mógłby coś takiego wprowadzać?

Jeśli chodzi o perspektywę głównego bohatera to też mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony zaskakuje bardzo celnymi obserwacjami dotyczącymi innych ludzi, a drugiej, przy całej swojej inteligencji nie jest w stanie znaleźć w życiu czegokolwiek, co by poprawiło jego żałosną egzystencję i dało mu choć trochę radości. To właściwie symbol gnuśnej, depresyjnej alienacji jednostki w bogatym społeczeństwie. Jednostki, której życie jest pustką, ale która broni się mocno przed wypełnieniem tej pustki głębszymi relacjami z ludźmi, bo związki niosą ograniczenia. A na koniec poddaje się i przechodzi na islam, dzięki czemu ktoś za niego poukłada mu życie i odciąży od tej strasznej odpowiedzialności za swoją samotność. Indywidualizm zapędził głównego bohatera w kozi róg, a nowy porządek, który całkowicie odrzuca indywidualizm, ma być dla niego lekarstwem na brak szczęścia.

Książka świetna. Mam tylko nadzieję, że nie okaże się prorocza.
Jej treść można odczytywać na dwóch poziomach: społeczno-politycznym i indywidualnym, dotyczącym głównego bohatera.
Z poziomu społecznego jest to opowieść o ugotowanej żabie, o tym jak drobnymi kroczkami społeczeństwo jest w stanie zrzec się swojej kultury i przyjąć narzuconą, obcą kulturę islamu. I to bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po książkę zachęcona bardzo pozytywną recenzją w Wysokich obcasach. Przeczytałam ją w dwa wieczory. Pierwsza połowa mnie zdegustowała. To było jak obserwowanie wypadku samochodowego. Trudno mi było uwierzyć, że taka inteligentna kobieta jak Ester, tak dokładnie i bezbłędnie interpretująca zachowania ludzi jest w stanie popełnić taką masę błędów. Właściwie w tej części mógłby to być poradnik jak zakochana kobieta pod żadnym pozorem nie powinna się zachowywać w stosunku do ukochanego.
Druga część książki podobała mi się znacznie bardziej. Nie dlatego, że zachowanie bohaterki się zmieniło, ale dlatego, że odnalazłam tu wiele bardzo ciekawych spostrzeżeń na temat uczuć, zależności między ludźmi. Niektóre fragmenty to prawdziwe perełki. Dlatego na pewno po nią sięgnę jeszcze raz.
Ten trafiający dokładnie w sedno opis rzeczywistości, bardzo trafna analiza motywów ludzkich zachowań stanowi największą zaletę książki. Ale miejscami mam wrażenie że jest przeintelektualizowana. Zwłaszcza w rozmowach Hugo i Ester. Aż trudno uwierzyć, że normalni ludzi tak rozmawiają. Nie ma tu flirtu, czy choćby jakiejś wymiany doświadczeń, poznawania się, zamiast tego jest roztrząsanie abstrakcyjnych filozoficznych problemów. Ale może to ja zbyt prosta jestem, żeby znaleźć w tym coś atrakcyjnego i potraktowałam to jak opisy przyrody w innych książkach. Gdyby nie to, uznałabym książkę za wybitną.

Sięgnęłam po książkę zachęcona bardzo pozytywną recenzją w Wysokich obcasach. Przeczytałam ją w dwa wieczory. Pierwsza połowa mnie zdegustowała. To było jak obserwowanie wypadku samochodowego. Trudno mi było uwierzyć, że taka inteligentna kobieta jak Ester, tak dokładnie i bezbłędnie interpretująca zachowania ludzi jest w stanie popełnić taką masę błędów. Właściwie w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Właśnie przeczytałam Panią Bovary po raz drugi, po 10 latach. I cóż, mogę powtórzyć za Flaubertem: Pani Bovary to ja.

To książka która pozostawia po sobie COŚ – jakiś niejasny niepokój, coś co sprawia, że nie zapomina się jej od razu po przeczytaniu , porusza. To nie jest książka o jednej wariatce, która źle skończyła, to książka o bardzo uniwersalnych pragnieniach ludzkich.

To opowieść o kobiecie, która ucieka od prozaicznego życia u boku nudnego męża na nudnej prowincji w marzenia, i tak jak umie próbuje je urzeczywistnić. Rozumiem Emmę i wiem co nią kierowało. Nie oskarżam, ale też nie usprawiedliwiam. Myślę, że bardzo wielu ludzi może odnaleźć w sobie jakąś cząstkę pani Bovary. Czy nie po to uciekamy w alkohol, imprezy, romanse, hazard, politykę, by choć przez chwilę poczuć, że żyjemy naprawdę? Wiele osób ma podobne pragnienia, to przekonanie, że być może gdzieś w innym miejscu, z inną osobą, jest lepsze życie ale z poczucia obowiązku, lęku rezygnuje z nich.

Jedno, o co mam pretensję do Flauberta, to obarczenie pani Bovary tą nadmierną egzaltacją, tanim sentymentalizmem. Obeszło by się bez tego, a postać zyskałaby na realizmie. Z jednej strony mamy Emmę bujającą w obłokach, żyjąca w wyidealizowanym świecie, kobietę która nigdy nie wyrosła z marzeń pensjonarki, bardzo infantylną w swojej egzaltacji. Z drugiej strony to bardzo silna osobowość, femme fatale, kobieta zaborcza i toksyczna, która działała wręcz hipnotyzująco na obu swoich kochanków. Pomimo niedorzecznych wymagań jakie przed nimi stawiała, dziwacznego czasem zachowania, nie byli oni w stanie od niej się uwolnić. O biednym Karolu już nie wspomnę. Nawet po jej śmierci nie potrafił wyswobodzić się spod jej wpływu. Jednocześnie była doskonałą manipulatorką, świadomą swojego wpływu na ludzi, a kłamstwo opanowała do perfekcji. I właśnie to zestawienie infantylnej romantyczki i wyrachowanej silnej kobiety nie pasuje mi, bo robi z pani Bovary postać mocno niestabilną emocjonalnie, wariatkę mówiąc wprost. Tutaj Flaubert poszedł na skróty, bo dzięki temu zabiegowi można prosto wytłumaczyć motywy Emmy, ale przez to też czytelnikowi łatwiej powiedzieć „mnie to nie dotyczy”, „ja taki nie jestem”. A to nieprawda.

Właśnie przeczytałam Panią Bovary po raz drugi, po 10 latach. I cóż, mogę powtórzyć za Flaubertem: Pani Bovary to ja.

To książka która pozostawia po sobie COŚ – jakiś niejasny niepokój, coś co sprawia, że nie zapomina się jej od razu po przeczytaniu , porusza. To nie jest książka o jednej wariatce, która źle skończyła, to książka o bardzo uniwersalnych pragnieniach...

więcej Pokaż mimo to