ad00

Profil użytkownika: ad00

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 3 tygodnie temu
119
Przeczytanych
książek
617
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
57
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 6 książek
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Muszę przyznać, że moja ocena tej książki nie może być obiektywna. Jestem jednak mocno przekonana, że nawet gdybym mogła sobie na obiektywizm pozwolić, to ocena ta byłaby najwyżej oczko niższa. Nie mogę sobie na to jednak pozwolić, gdyż miałam przyjemność i nieprzyjemność zarazem spędzić w miejscu, o którym jest ta książka, prawie dwadzieścia lat. I jestem pod głębokim wrażeniem, że ktoś mógł stworzyć o tym mieście (celowo mieście, a nie miasteczku) tak niesamowitą opowieść.
Kiedy dostałam tę książkę w prezencie od kogoś, kto spędził w tym mieście nawet więcej czasu niż ja, pomyślałam: o nie, to pewnie będzie jakiś smutny paszkwil, bo tak łatwo przecież napisać smutny paszkwil, w ogóle o czymkolwiek, a co dopiero o polskim mieście małej wielkości. Obawa ta okazała się jednak zupełnie niepotrzebna. Dawno z takim uśmiechem nie czytałam nic, co wyszło spod ręki wciąż jeszcze żyjącego (mam nadzieję) polskiego autora. Opowieść ta nie jest bowiem ani smutna, ani nie jest paszkwilem. Nie będę się silić na zakwalifikowanie jej do jakiegoś gatunku. Jak dla mnie jest to baśń, mnie tak właśnie się ją czytało. Bohaterem jest miejsce, które istnieje naprawdę i oczywiście nie istnieje w ogóle. Opowieść oparto na prawdziwych wydarzeniach, co zresztą zaznaczone zostało na końcu, ale jak dla mnie ma to drugorzędne znaczenie. Wiedza o tym daje w moim przekonaniu co najwyżej trochę więcej radości przy czytaniu nazw własnych, pod którymi ukryte są sąsiednie miejscowości i lokalne osobistości. W moim odczuciu opowieść jest całkowicie niezależna od swoich inspiracji, chociaż bez nich pewnie nigdy by nie powstała. Tak dużej niezależności się nie spodziewałam, ale to tylko jeden z powodów, dla których książka tak bardzo mi się podobała. Najważniejszy jest sposób, w jaki została napisana: ze swobodą, fantazją, dystansem, erudycją i poczuciem humoru, czyli z zachowaniem tych wszystkich cech, których brakuje naszej współczesnej literaturze, ale też chyba i pozostałym sztukom. Jest w książce też krytyka rzeczywistości, ale ujęta nie w zwykły, prześmiewczy sposób, na który stać prawie każdego, lecz w formę fantastycznego, groteskowego horroru i opowieści-rzeki, która w końcu jest tutaj centrum wszechświata.
Dużo by można pisać, ale moim zdaniem lepiej po prostu samemu przeczytać tę książkę. Albo się komuś spodoba albo nie. Napiszę więc tylko co mnie spodobało się najbardziej, a byli to bohaterowie zwierzęcy: psy, kot, oczywiście gołębie, oraz pozostali. Chodzi mi tutaj o sposób opisu zrównujący i mieszający świat ludzki i świat natury. Żaden nie jest ważniejszy od drugiego, nie są one w ogóle rozdzielone, ludzie i zwierzęta zachowują się bardzo podobnie.
Dla mnie świetna książka, chociaż przyznam, że jej odbiór może zaburzyć u czytelnika potrzeba ścisłej kontroli nad tym opisywanymi wydarzeniami i bohaterami, oraz oczekiwanie jakiejś spektakularnej puenty czy ostatecznej refleksji, a tego tutaj nie znajdziemy. Ja nie miałam takich wymagań, więc mogłam się tą opowieścią spokojnie cieszyć i uważam, że warto od czasu do czasu przeczytać tego typu narrację.

Muszę przyznać, że moja ocena tej książki nie może być obiektywna. Jestem jednak mocno przekonana, że nawet gdybym mogła sobie na obiektywizm pozwolić, to ocena ta byłaby najwyżej oczko niższa. Nie mogę sobie na to jednak pozwolić, gdyż miałam przyjemność i nieprzyjemność zarazem spędzić w miejscu, o którym jest ta książka, prawie dwadzieścia lat. I jestem pod głębokim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam problem z tą książką. W ostatniej części miałam wrażenie, że przeczy ona temu, co chciała powiedzieć. Było to tak dziwne, że przeczytałam komentarze innych użytkowników, żeby przekonać się, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam. Okazało się, że, niestety dla tej książki, wielu czytelników odbiera ją podobnie. A to właściwie szkoda, bo nie jest ona pozbawiona zalet.
Przede wszystkim jest dobrze "uźródlona" i widać, że autorka wykonała dużą pracę, zbierając materiały, a co ważniejsze, podeszła do nich krytycznie. W przypisach otwarcie komentuje swój stosunek do różnych przekazów, co nadaje wiarygodności i sprawia bardzo korzystne wrażenie, że autorka traktuje
odbiorcę poważnie i pragnie obiektywnie przedstawić temat. Jest na tyle rzetelna, że pisząc o historii Enigmy, nie przemilcza znaczenia pracy Polaków dla jej zbudowania, co zwykle jest na tyle ostentacyjnie pomijane w dyskursie wszelkich zachodnich twórców - od dziennikarzy, przez artystów aż do historyków, że ktoś mógłby naprawdę odnieść wrażenie, że oto ma do czynienia z pozycją odkrywającą nieznane dotąd fakty.
Kolejną dobrą rzeczą jest nowe spojrzenie na wiadome skądinąd sprawy, zestawienie ich ze sobą w ciekawy sposób i zadanie pytania, co z tego wynika. Lubię czytać tego typu teksty, dają one nową perspektywę, co uważam po prostu za wartościowe, nawet jeżeli nie przyjmuję danych twierdzeń za prawdę objawioną.
Niestety pod koniec autorka decyduje się prawdę właśnie objawić i psuje całą zabawę. Oczywiście można się było tego spodziewać po stylu polegającym np. na puentowaniu dużych fragmentów tekstu pojedynczym zdaniem rozpoczynanym od nowego akapitu dla podkreślenia celności owej puenty, jak gdyby sama jej treść nie wystarczała; albo na wyzłośliwianiu się na fakty typu, jak to durna ludzkość zarządzana przez męską część populacji długo nie mogła zrobić żadnego użytku z koła, a kiedy już przyszedł jej do głowy pomysł walizki na kółkach, to odrzuciła go świadomie tylko dlatego, że wydał jej się niemęski. Trudno mi zrozumieć, dlaczego ktoś mający tak dużą wiedzę jak autorka może zgłaszać podobnie naiwny postulat: mężczyźni rządzili światem do tej pory i jaki on dzisiaj jest, każdy widzi, więc
niech teraz porządzą kobiety. Pod koniec książki miałam wrażenie, że czytam jakąś inną. Pomyślałam więc, że w końcu wyszło na jaw, że jednak nie umiem czytać ze zrozumieniem i stąd zasięgnięcie opinii
innych. Okazało się, że jednak zrozumiałam podobnie. Co oznacza właśnie, że książka przeczy sama sobie.
Jej podtytułem jest "jak uprzedzenia hamują postęp". W moim przekonaniu autorka sama utrwala bardzo dziwne dla mnie uprzedzenie, mianowicie takie, że pod pewnymi względami kobiety są lepsze od mężczyzn. Przypisuje kobietom bardzo pozytywne cechy, m.in. rozsądek, zmysł praktyczny, umiejętność komunikowania się. Tego typu cechy były do tej pory spychane na dalszy plan w rozwoju człowieka. Na czoło wysunęły się siła, agresja, umiejętność zwyciężania konkurencji. Światem rządzą mężczyźni, więc reprezentują oni cechy z drugiej grupy. Światem nie rządzą kobiety, więc reprezentują one cechy z pierwszej grupy. Skutek jest taki, że wiele szans na inny, czyli lepszy rozwój ludzkości zostało zaprzepaszczonych.
Jak dla mnie to stereotyp. I to w książce, która stereotypy miała właśnie opisać w celu walki z nimi. Oczywiście, że wiele szans na rozwój ludzkości zostało zaprzepaszczonych, ponieważ ludzie często stawiają na cechy z drugiej grupy. Ale skąd przekonanie, że są to cechy męskie? Skąd przekonanie, że kobiety nie są zdolne do popełniania wszystkich tych bezeceństw, które jak się nam wydaje, dane było popełniać do tej pory tylko mężczyznom?
Od bardzo już dawna nie mogę zrozumieć, dlaczego tworzy się tego rodzaju opozycję: kobiece - męskie w takim kontekście. W tej opozycji kobiety nie są do końca ludźmi, bo odmawia się im skłonności do bycia agresorem, a mężczyznom robi się dokładnie to samo, odmawiając im prawa do bycia ofiarą - i w ten sposób i ich nie traktuje się do końca jak ludzi. Autorka pisze o człowieku jako o całości właśnie. I uważa, że pominęliśmy jej kobiecą część, czyli tę praktyczną, rozumną, pozbawioną uprzedzeń. A gdyby ją tak dopuścić do głosu, wiele można by osiągnąć.
Diagnoza ta zdaje się być w dużej mierze słuszna, tylko skąd przekonanie, że pominęliśmy tę część naszej natury ponieważ jest ona kobieca? Nie rozumiem tego zupełnie i może ktoś kiedyś mi to wytłumaczy. Póki co uważam, że problem jest źle postawiony. Człowiek, nieważne czy kobieta czy mężczyzna, będzie starał się być silny i w tym celu będzie wykorzystywał słabszych. Czyli tych, którzy są inni niż dominująca grupa. I kobiety też to robią, jeśli mają taką możliwość. Autorka zdaje się sugerować, że kobiety u steru władzy nie skupiłyby się na tym, na czym skupili się mężczyźni, czyli na utrzymaniu tejże władzy, tylko na sprawiedliwym zarządzaniu. To w mojej opinii dosyć dziwaczne stwierdzenie. Tak jakby kobiety nie były takimi samymi ludźmi jak mężczyźni i nie miały skłonności do przemocy, hipokryzji i bogacenia się kosztem innych. To nie kobiety są lepsze od mężczyzn ani mężczyźni nie są lepsi od kobiet, tylko niektórzy ludzi są lepsi lub gorsi od innych ludzi.
Dlatego właśnie uważam, że książka ta przeczy w pewnym momencie sama sobie. Bo uprzedzenia hamują postęp, z tym się zgodzę, i także uprzedzenia wobec płci i nasze o nich wyobrażenia, ale przeniesienie punktu ciężkości z jednej grupy na drugą, czyli pomijanie teraz z kolei punktu widzenia mężczyzn na rzecz zdania kobiet, nie jest przecież rozwiązaniem. Tworzenie tego rodzaju postulatów sprawia, że feminizm, jeden z najważniejszych ruchów społecznych w historii człowieka (a nie tylko w historii kobiet), popada w moim przekonaniu śmieszność. Chyba że to była przekora albo sarkazm, którego nie zrozumiałam, że skoro i tak nie ma żadnego dobrego rozwiązania, to niech teraz kobiety trochę porządzą. Bo mężczyźni już mieli swoje pięć minut i co narobili, każdy widzi.
Nie wiem. Chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Chyba nie o to chodzi w pisaniu tak dobrze zapowiadających się książek, żeby je tak podsumowywać. No, chyba że naprawdę nie zrozumiałam, o co autorce chodziło i może jestem uprzedzona wobec uprzedzeń innych. Ale wydaje mi się to trochę nie w porządku, że pewne uprzedzenia są dzisiaj bardzo na miejscu, a inne już nie. Bądźmy zatem otwarci wobec uprzedzeń innych, to w sumie wyjdzie na to samo jak gdybyśmy byli uprzedzeni wobec idei innych. No, to chyba najlepiej podsumowuje moje wrażenia po tej książce. Ale nie był to czas stracony. Polecam i jednocześnie nie polecam. Chyba styl książki za bardzo mi się udzielił. Więc jednak
polecę, żeby podjąć, hehe, kobiecą decyzję.

Mam problem z tą książką. W ostatniej części miałam wrażenie, że przeczy ona temu, co chciała powiedzieć. Było to tak dziwne, że przeczytałam komentarze innych użytkowników, żeby przekonać się, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam. Okazało się, że, niestety dla tej książki, wielu czytelników odbiera ją podobnie. A to właściwie szkoda, bo nie jest ona pozbawiona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że nie pamiętam, czy kiedykolwiek czytałam coś, co bez przerwy musiałam - albo właściwie raczej chciałam - konfrontować z tym, co wiem skądinąd. Ciekawość była chyba głównym powodem przeczytania tej książki, co w zupełności wystarcza i nie ma sensu w ogóle o tym pisać, ale w tym wypadku mam wrażenie, że był to jedyny powód. Od początku miałam pewien dystans do tego tekstu, ujmowałam wszystko jakby w nawias, a raczej w kilka nawiasów. Zwykle kiedy czytam prozę, której tematem, tłem, motywem itd. jest prawdziwe wydarzenie, to po prostu przyjmuję do wiadomości to, co zostało napisane i coś tam sobie o tym potem myślę. A tu już na początku musiałam dołożyć sobie kilka warunków. Oto czytam coś, co zostało napisane przez człowieka, który był tym i tym człowiekiem; biorę pod uwagę to, że kiedy to wszystko pisał, był już trochę innym człowiekiem niż kiedy tego wszystkiego dokonał; a oprócz tego pamiętam, że wszystko to działo się wtedy i wtedy, w takiej a takiej rzeczywistości i byli tam też inni ludzie. Nie wiem, czy to dobrze, ale chyba robię to już całkiem bezwiednie, kiedy mam do czynienia z arcydziełami tak słynnymi i autorstwa osób tak sławnych, że często są to książki, o których wszyscy rozmawiają, ale prawie nikt ich nie czytał. Dla mnie był to więc chyba jedyny sposób na „komfortowe” zapoznanie się z tą pozycją: pamiętając, że jest to zapis perspektywy pewnego człowieka. Dzięki temu mogłam sobie pozwolić na szczere reakcje, na przykład kiedy pod koniec śmiałam się w duchu, myśląc, że muszę kiedyś pod jakimś radzieckim pomnikiem podziękować Wujkowi Joe i Bierutowi za to, że tak pięknie wynegocjowali nam granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej; albo kiedy nie mogłam wyjść ze zdziwienia, jak człowiek, który przez dwanaście ksiąg opisu II wojny światowej chyba ani razu nie wspomina o niejakich obozach koncentracyjnych (naprawdę nie potrafię sobie w tym momencie przypomnieć ani jednego miejsca, w którym Churchill by o nich pisał), może na konferencji w Poczdamie zajmować się głównie problemem przesiedlenia tych biednych Niemców, których nie będzie teraz jak wyżywić, bo zabrano im ich wszystkie pola uprawne, a tego moralność obywatela Zjednoczonego Królestwa nie jest już w stanie udźwignąć…

Obawiam się, że bez dystansu i tych wszystkich wyżej opisanych nawiasów mogłabym obrazić się na tę książkę albo z przekory kwestionować co drugie jej stwierdzenie, co chyba przytrafiło się wielu czytelnikom, głównie polskim (wnosząc z przypisów i przedmowy), szczególnie że ci akurat czytelnicy z natury mają skłonność do obrażania się i przekory, chociaż trzeba przyznać, że Churchill dał nam sporo powodów do tego typu reakcji. No cóż, ktoś kto obronił swoją twierdzę zawsze będzie miał inne zdanie na temat istoty wojny niż ten, przez którego miasto przemaszerowały armie mężczyzn z krwi i kości. Mnie oczywiście bardziej interesuje ta druga perspektywa, z powodów oczywistych, chociaż nie tylko. Polityczny aspekt wojny jest bardzo ciekawy, ale zauważyłam, że przestaje mnie interesować, jeśli nie ma w nim choćby „powiewu” pola bitwy, czyli jeśli nie czuje się w tym, co się czyta, choćby znikomej świadomości tego, co podczas wojny dzieje się w miejscach, które nie są bezpiecznymi przystaniami. Nie zarzucam tutaj autorowi, że nie przejmował się ofiarami czy żołnierzami, których jego decyzje posyłały na śmierć. Zresztą, myślę, że gdyby miał się tym wszystkim wtedy przejmować, to by oszalał i niewiele by osiągnął. Po prostu perspektywa Churchilla jest daleka od tych aspektów wojny, które mnie najbardziej ostatnio interesują. Ale nie uważam tego za zarzut – autor opisał to, co było jego udziałem. I sposób, w jaki to zrobił, sprawy, które przedstawiał, a także sprawy, których nie poruszył – to jest w tym wszystkim, wydaje mi się, najważniejsze.

Generalnie, książka jest lepsza w opisie wydarzeń, kiedy Brytyjczykom w tej wojnie nie szło. Jak już im szło, to pojawiły się wątpliwości. Ale moim zdaniem to też tylko podkreśla kunszt i, powiem górnolotnie, pewną mądrość autora. Bo tak chyba właśnie jest. Jak nie idzie, to zwycięstwo smakuje. A jak idzie, to nie można uwierzyć, że ostatecznie osiągnęło się tak niewiele.

Zresztą, co tu dużo gadać. Trzeba czytać. Także to, czego Churchill nie napisał. Wtedy zrozumie się znacznie więcej z tego, co jednak napisał.

Muszę przyznać, że nie pamiętam, czy kiedykolwiek czytałam coś, co bez przerwy musiałam - albo właściwie raczej chciałam - konfrontować z tym, co wiem skądinąd. Ciekawość była chyba głównym powodem przeczytania tej książki, co w zupełności wystarcza i nie ma sensu w ogóle o tym pisać, ale w tym wypadku mam wrażenie, że był to jedyny powód. Od początku miałam pewien dystans...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika ad00

z ostatnich 3 m-cy
ad00
2024-04-13 17:24:28
ad00 dodała książkę Bratny. Hamlet rozstrzelany na półkę Chcę przeczytać
2024-04-13 17:24:28
ad00 dodała książkę Bratny. Hamlet rozstrzelany na półkę Chcę przeczytać
Bratny. Hamlet rozstrzelany Emil Marat
Średnia ocena:
6.7 / 10
6 ocen
ad00
2024-03-28 15:19:37
ad00 dodała książkę Walentynka na półkę Chcę przeczytać
2024-03-28 15:19:37
ad00 dodała książkę Walentynka na półkę Chcę przeczytać
ad00
2024-03-28 15:18:14
2024-03-28 15:18:14
ad00
2024-02-23 21:54:53
ad00 dodała książkę Bracia Karamazow na półkę Przeczytane
2024-02-23 21:54:53
ad00 dodała książkę Bracia Karamazow na półkę Przeczytane
Bracia Karamazow Fiodor Dostojewski
Seria: 50 na 50
Średnia ocena:
8.6 / 10
583 ocen

statystyki

W sumie
przeczytano
119
książek
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
57
razy
W sumie
wystawione
113
ocen ze średnią 7,9

Spędzone
na czytaniu
625
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
10
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
6
książek [+ Dodaj]