Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Zachęcony wynikami plebiscytu sięgnąłem po tę powieść nie mając żadnych szczególnych oczekiwań. Był to w zasadzie wybór chybił-trafił i po lekturze mogę powiedzieć, że takiego pudła nie zaliczyłem dawno. Linia fabularna mało ciekawa, wątek kryminalny potraktowany po macoszemu, ale to jestem jeszcze w stanie zrozumieć, ponieważ był to jedynie punkt odniesienia, kształtował ciąg zdarzeń. Pasmo nieszczęść głównej bohaterki porusza, ale nie pozostawia nic trwałego. O taka sobie historia jakich wiele w literaturze. Głównie jednak jestem rozczarowany brakiem autentycznych, psychologicznych portretów bohaterów. Wszystko zostało tutaj rozmyte w kiepskich, pseudofilozoficznych dialogach i opisach przyrody. Nikt nie wzbudza mojej sympatii, "zła" społeczność nie wydaje się taka zła, "dobrzy" wcale nie są dobrzy. Przez kartki powieści przebija nienaturalna naiwność głównej bohaterki, a opisy nawiązywania relacji, przeżyć miłosnych wypełnione są banałami, które nadają się na opisy (nie)zakochanych nastoletnich dziewczyn.

Zachęcony wynikami plebiscytu sięgnąłem po tę powieść nie mając żadnych szczególnych oczekiwań. Był to w zasadzie wybór chybił-trafił i po lekturze mogę powiedzieć, że takiego pudła nie zaliczyłem dawno. Linia fabularna mało ciekawa, wątek kryminalny potraktowany po macoszemu, ale to jestem jeszcze w stanie zrozumieć, ponieważ był to jedynie punkt odniesienia, kształtował...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jo Nesbo może spać spokojnie. Teza o pojawieniu się konkurenta dla autora powieści o Harrym Hole była mocna przesadzona, a wręcz zupełnie nieprawdziwa. Rzadko decyduje się pisać recenzje. Po pierwsze, nie czuję takiej potrzeby. Po drugie, wybieram książki, które inni polecają, stąd dzielenie się powtarzającym się opiniami staje się zbędne. Po trzecie, recenzji pisać nie umiem.
W tym przypadku musiałem jednak dodać coś od siebie. Żadna z kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu przeczytanych (wysłuchanych) ostatnio przeze mnie książek nie była bowiem tak rozczarowująca lub wręcz słaba. Ostatnią rzeczą, która wywarła na mniej podobne wrażenie, był artykuł prasowy o facecie, który nie spał, bo trzymał kredens.
Po co zatem pisać o czymś, co na komentarz po prostu nie zasługuje?
Drogi Czytelniku! Niniejszy- z trudem sklejony tekst- to ostrzeżenie. Jeżeli wahasz się, czy rozpocząć cykl o komisarzu Munchu i dzielnej policjantce Kruger, szybko porzuć ten pomysł. Odejdź od bibliotecznej półki, anuluj zamówienie w księgarni lub oddaj książkę pożyczoną od kolegi/koleżanki. W tym ostatnim przypadku nie omieszkaj skrytykować kumpla za to, że posiada w ogóle ten tytuł. Dobrze to zrobi dla waszej czytelniczej przyjaźni.
Teraz zachowując trochę więcej powagi można napisać, że ten kryminał nie ma w sobie nic, co zasługuje na jakąkolwiek pochwałę. Słaba fabuła, słabi bohaterowi i o zgrozo- słaby język, w tym zupełnie infantylne dialogi. Warstwa styliystyczno-lingwistyczna jest w tej książce wręcz beznadziejna. Przykładowo każdy rozdział rozpoczyna się w zasadzie od imienia jednego z bohaterów. Znalazły się tam nawet takie początki, gdzie w trzech kolejnych rozdziałach jeden z bohaterów siedział. Raz to w krzakach, raz to w samochodzie. W tekście pojawiają się liczne powtórzenia, które nie tylko powodują monotonność narracji, ale sprawiają wrażenie, że Autor nie ukończył nawet weekendowego cyklu szkoleń dla początkujących pisarzy. Ile bowiem można czytać, o "kobiecie o dwóch kolorach oczu", "chudym mężczyźnie" czy "mężczyźnie o siwych włosach". Nie wiem, czy to kwestia wyłącznie słabego tłumaczenia. Nie sądzę, aczkolwiek opcji takiej wykluczyć nie można.
Bohaterowie w książce są nijacy, a ich wybory absurdalne. Postać zabójcy z kolei to już szczyt kryminalnej grafomanii. Prawdziwym szczytem absurdu jest jednak tzw. wątek sekty i "chłopca o imieniu Tobias". To jakby historia, która toczy się równolegle w stosunku do głównego wątku. Autor oczywiście zwodzi nas, że to wszystko ładnie się połączy. Samuel Bjork chyba nie słuchał na lekcji języka norweskiego, że wszystko to co się napisze należy przeczytać jeszcze raz.
Przechodząc już do samej linii fabularnej to jest ona wyjątkowo niespójna. W książce pojawiają się liczne wątki, które początkowo są ze sobą zupełnie niezwiązane. I takie w zasadzie pozostają do końca historii. Mamy zabójcę małych dziewczynek, zaginione dziecko na porodówce wiele lat przed głównym wątkiem, osobiste rozmyślania głównej bohaterki, Szekspira, sektę, teatr i całą świtę dzielnych policjantów-współpracowników, czyli w sumie całe zło współczesnego świata. W czasie lektury cały czas zastanawiałem się jak Autor to wszystko połączy, a ja krzyknę wtedy "Wow, ale mnie wkręciłeś Panie Samuelu". Na końcu mogłem jedynie powiedzieć "Ufff". Nigdy nie czułem takiej satysfakcji z dotarcia na ostatnią stronę książki. Lektura tej powieści kryminalnej przypominała maraton, gdzie już po pięciu kilometrach ma się ochotę zejść z trasy. Tylko silna wola pozwoliła mi ukończyć książkę.
Przeczytałem, że cykl ma liczyć nawet 10 pozycji. Cytując klasyka: tylko drzew żal.

Jo Nesbo może spać spokojnie. Teza o pojawieniu się konkurenta dla autora powieści o Harrym Hole była mocna przesadzona, a wręcz zupełnie nieprawdziwa. Rzadko decyduje się pisać recenzje. Po pierwsze, nie czuję takiej potrzeby. Po drugie, wybieram książki, które inni polecają, stąd dzielenie się powtarzającym się opiniami staje się zbędne. Po trzecie, recenzji pisać nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bez strachu. Jak umiera człowiek Adam Ragiel, Magdalena Rigamonti
Ocena 7,7
Bez strachu. J... Adam Ragiel, Magdal...

Na półkach: ,

Na początku przytoczę fragment opisu książki "Magdalena Rigamonti odsłania fizyczność i metafizykę śmierci w rozmowie z jedynym polskim balsamistą, przed którym ludzkie ciało nie ma żadnych tajemnic". Odnosząc się teraz konkretnie do oceny książki muszę wskazać, że jej opis zupełnie mija się z rzeczywistą treścią. Fizyczność śmierci być może ujawnia się w pewnych fragmentach, ale o metafizyce nie pisze już w zasadzie nic. Nie jest to książka, która właśnie w tym drugim aspekcie miałaby nas "na śmierć" przygotować. Ten zbiór wywiadów opowiada w zasadzie o sposobie balsamowania ciał- technice i problemach, z którymi musi się zmierzyć balsamista. Tutaj już plus, ponieważ o balsamowaniu nie wiedziałem wcześniej nic. Dalej Autorka skupia się przede wszystkim na rozmowie z Adamam Ragielem. Z tych wywiadów wyłania się mocno stąpający po ziemi facet, który doskonale zna swoją wartość. Towarzyszy mu zawsze ogromna pewność siebie. Tutaj po raz kolejny plus. Sukces to właśnie mieszanka wiedzy, ale również poczucia własnej wartości, a niewątpliwe bohater sukces osiągnął. Niemniej książka tylko po części spełniła moje oczekiwania. Początkowo wręcz się ją chłonęło, albowiem zaspokajała naturalną ciekawość w przedmiocie śmierci. W dalszej części zawierała już powtórzenia. Poza tym miałem nieodparte wrażenie, że książka to w zasadzie swoista reklama usług balsamisty. Paradoksalne lokowanie produktu, albowiem oczywiście najlepiej byłoby skorzystać z usług właśnie A. Ragiela. Podsumowując- na pewno polecam. Temat ciekawy, ale w książce nie ukazany w sposób, który oczekiwałem. 6/10

Na początku przytoczę fragment opisu książki "Magdalena Rigamonti odsłania fizyczność i metafizykę śmierci w rozmowie z jedynym polskim balsamistą, przed którym ludzkie ciało nie ma żadnych tajemnic". Odnosząc się teraz konkretnie do oceny książki muszę wskazać, że jej opis zupełnie mija się z rzeczywistą treścią. Fizyczność śmierci być może ujawnia się w pewnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wróciłem do tej książki po 10 latach. Zupełnie nowe spojrzenie na bohaterów. A. Sapkowski stworzył dzieło niewątpliwie wybitnie. Wracam do 2 tomu :)

Wróciłem do tej książki po 10 latach. Zupełnie nowe spojrzenie na bohaterów. A. Sapkowski stworzył dzieło niewątpliwie wybitnie. Wracam do 2 tomu :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W zasadzie jest to moje pierwsze zetknięcie z kulturą amerykańską w formie reportaży. Nie ukrywam również, że Ameryka, jej społeczeństwo oraz historia, była dla mnie zawsze obiektem dużej ciekawości. Z entuzjazmem sięgnąłem więc do książki M. Wałkuskiego. Wprawdzie nie zawiodłem się, ale oczekiwałem więcej. Autor nie ukrywa swojej fascynacji dla systemu politycznego, kulturowego, administracyjnego USA, co mi nie przeszkadzało w czasie lektury, ale czasami ta bezkrytyczność psuła efekt całościowego odbioru książki. Treść przesycona jest również liczną statystyką, np. ilości samochodów, kościołów, poziomu zdawalności egzaminów, występowania grup etnicznych. Jakkolwiek taki element może ubarwić treść to w tym akurat przypadku było go po prostu za dużo. Oczekiwałem, że Autor więcej skupi się na opisie takiej "amerykańskiej codzienności", pokaże ciekawostki (tak jak we fragmencie dotyczącym opisu funkcjonowania amerykańskiej stolicy-Waszyngtonu). Wątki odnoszące się do mentalności, cech charakteru mieszkańców USA zabiła ponownie statystyka. Podsumowując, książka M. Wałuskiego to na pewno pożyteczna lektura, ale nie do końca spełniła moje oczekiwania, stąd ocena 6/10.

W zasadzie jest to moje pierwsze zetknięcie z kulturą amerykańską w formie reportaży. Nie ukrywam również, że Ameryka, jej społeczeństwo oraz historia, była dla mnie zawsze obiektem dużej ciekawości. Z entuzjazmem sięgnąłem więc do książki M. Wałkuskiego. Wprawdzie nie zawiodłem się, ale oczekiwałem więcej. Autor nie ukrywa swojej fascynacji dla systemu politycznego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do lektury tej książki podszedłem z ogromnym entuzjazmem ze względu na fakt, że autor wybrał Toruń jako tło wydarzeń. Początek bardzo wciągający. Niewyjaśniona zbrodnia sprzed kilkudziesięciu lat w powiązaniu z tajnym esbeckim teczkami. Brak wyraźnego elementu łączącego ofiary. Podejrzenie padające na oficera armii radzieckiej, która stacjonowała w Toruniu. Niestety im dalej tym akcja spowalnia, a zakończenia można się spodziewać już po przeczytaniu 1/3 książki. Autor nie przedstawia jakiejkolwiek alternatywy dla przyjętej z początku hipotezy zbrodni i dlatego dalsza część historii nie jest absolutnie zaskakująca. Późniejsza przypadkowość zdarzeń przedstawia się jako mało realna, a czasami wręcz absurdalna (odnalezienie Roberta w mieszkaniu przez Justynę). Te wszystkie elementy sprawiają, że co prawda książkę czytało się dobrze to sama historia nie była dla mnie wciągająca, sprawiała wrażenie niedopracowanej. Dziwie się zatem, aż tak dobrym opiniom wystawianym wcześniej. Niemniej zachęcam do lektury i późniejszej dyskusji.

P.S Zawsze unikam porównań, ale zdecydowanie lepiej podobał mi się pierwszy kryminał Z. Miłoszewskiego z prokuratorem Szakicm w roli głównej.

Do lektury tej książki podszedłem z ogromnym entuzjazmem ze względu na fakt, że autor wybrał Toruń jako tło wydarzeń. Początek bardzo wciągający. Niewyjaśniona zbrodnia sprzed kilkudziesięciu lat w powiązaniu z tajnym esbeckim teczkami. Brak wyraźnego elementu łączącego ofiary. Podejrzenie padające na oficera armii radzieckiej, która stacjonowała w Toruniu. Niestety im...

więcej Pokaż mimo to