-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-05-07
2020-08-27
2021-05-11
2021-06-01
2021-10-29
2021-11-02
2021-12-12
Książka dogłębna i interesująca, otwierająca oczy na fakty historyczne dotychczas znane mi, powiedzmy, ogólnikowo, ale nie podobało mi się, że autor wynosi ziemiaństwo ponad resztę społeczeństwa i żywi wobec niej jakiś nabożny szacunek, jako niosących kaganek polskości wśród mroku II wojny światowej. Polecam przeczytać najpierw Anny Wylegały "Był dwór, nie ma dworu", tak dla kontekstu.
Książka dogłębna i interesująca, otwierająca oczy na fakty historyczne dotychczas znane mi, powiedzmy, ogólnikowo, ale nie podobało mi się, że autor wynosi ziemiaństwo ponad resztę społeczeństwa i żywi wobec niej jakiś nabożny szacunek, jako niosących kaganek polskości wśród mroku II wojny światowej. Polecam przeczytać najpierw Anny Wylegały "Był dwór, nie ma dworu",...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-18
Mam taką smutną konstatację po tej lekturze że jesteśmy narodem który potrafi tylko żreć się między sobą i przeżywać/walczyć o niepodległość, nic pomiędzy. Czesi potrafili zasymilować się z Niemcami, Słowacja, Węgry podczas wojny z Niemcami, teraz z Rosją, a my mesjasz narodów, w kółko żremy się z sąsiadami, z Niemcami o rurociąg, z Rosjanami o wszystko, a za naszymi plecami interesy pełną parą. Jak podczas całego trwania twierdzy austriacy musieli zaopatrywać się u Czechów, Węgrów w podstawowe produkty, bo u nas albo się nie chciało albo była niska jakość, jak można było wywalić miliony tamtejszych koron na zakup ruiny Wawelu bo to "symbol narodu i polskości" (fiansowanego zresztą z lokalnego samorządu bo właściciele ziemscy i dworscy jakoś się nie kwapili) zamiast przeznaczyć na wyciągnięcie miasta z bidy. Smutna lektura, ale wciągająca i ciekawa bo profesor Chwalba, mimo że ze środowiska krakowskiego, potrafi pisać o niezbyt chwalebnych czasach tego miasta. Polecam.
Mam taką smutną konstatację po tej lekturze że jesteśmy narodem który potrafi tylko żreć się między sobą i przeżywać/walczyć o niepodległość, nic pomiędzy. Czesi potrafili zasymilować się z Niemcami, Słowacja, Węgry podczas wojny z Niemcami, teraz z Rosją, a my mesjasz narodów, w kółko żremy się z sąsiadami, z Niemcami o rurociąg, z Rosjanami o wszystko, a za naszymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-24
Taki trochę prowokacyjno-klikbajtowy ten tytuł, bo dla prof. Matyji Kraków to oczywiście nie "zero" jak Ziobro dla Leszka Millera, ale punkt zero, punkt wyjścia dla miasta w którym wyczerpuje się to historyczne napuszenie a zaczyna kapitalistyczno-nowoczesna miejska "szara" rzeczywistość, szansa na zbudowanie nowej, adekwatnej do czasów dzisiejszych tożsamości. A sama książka to takie trochę wyliczanie "wad" miasta wynikających z tego ziemiańsko-arystokratyczno-szlachecko-profesorsko-kościelnego historycznego napuszenia. Żeby nie było, to napuszenie Krakowa nieodmiennie mnie fascynuje i rozśmiesza od kiedy zacząłem odwiedzać to miasto i lubię czytać książki wbijające intelektualną szpilę Krakowowi. No i też lubię Cmentarz Rakowicki, może się minęliśmy z prof Matyją jak się tam przechadzałem.
Taki trochę prowokacyjno-klikbajtowy ten tytuł, bo dla prof. Matyji Kraków to oczywiście nie "zero" jak Ziobro dla Leszka Millera, ale punkt zero, punkt wyjścia dla miasta w którym wyczerpuje się to historyczne napuszenie a zaczyna kapitalistyczno-nowoczesna miejska "szara" rzeczywistość, szansa na zbudowanie nowej, adekwatnej do czasów dzisiejszych tożsamości. A sama...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to