Najnowsze artykuły
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[2]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Przeczytał:
2019-10-18
2019-10-18
Średnia ocen:
4,5 / 10
12 ocen
Ocenił na:
10 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (3 plusy)
Czytelnicy: 36
Opinie: 6
Zobacz opinię (3 plusy)
Popieram
3
Średnia ocen:
7,4 / 10
74 ocen
Ocenił na:
10 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 178
Opinie: 13
Kiedy pytają mnie o najlepszego aktora Hollywood, bez namysłu wymieniam cztery nazwiska, a wśród nich zawsze znajdzie się miejsce dla Seana Penna. Darzę tego człowieka wielkim sentymentem od czasu Szkoły kadetów (Taps, 1981). Od tego filmu zaczęła się nasza wspólna wędrówka artystyczna. Nie tylko przez filmy, ale przez dziennikarstwo twórcze, literaturę, fotografię i malarstwo. Za co zabierał się Penn, zabierałem się i ja. Nic zatem dziwnego, że każdy jego film, każdy artykuł czy każdy wernisaż analizowany był przeze mnie bardzo drobiazgowo. Przyszła ona na książkę. I choć w tej dziedzinie byłem pierwszy, to debiutant Penn jest dużo lepszy.
Sean Penn miał i wciąż ma z książkami wiele wspólnego przez wszystkie lata kariery. Chętnie grywa w filmowych adaptacjach powieści (Taps, Ofiary wojny, Cienka czerwona linia, Rzeka tajemnic, plus 25 innych), sam reżyseruje filmy na ich podstawie (Obietnica, Wszystko za życie, Crazy For The Storm, Dzień Flagi), opiera na nich swoje scenariusze (The Gunman), a nawet jest producentem filmowych adaptacji (Obietnica, In Search Of Captain Zero). Teraz przyszła pora na własną powieść, którą dzięki Wydawnictwu Literackiemu, mogą przeczytać polscy czytelnicy. Czy miłość Penna do literatury jest na tyle wystarczająca, aby mógł bez kompleksów stać się pisarzem? Reżyser Piotr Trzaskalski (Edi, Mój rower) powiedział mi kiedyś, że scenarzysta nigdy nie będzie dobrym pisarzem, a pisarz w życiu nie napisze dobrego scenariusza. I nie chodzi o to, że nie wiedzą jak tego dokonać, a o to, iż zawodowe nawyki są tak bardzo ze sobą sprzeczne, że uniemożliwiają wyłuskanie z wnętrza siebie tego, co najlepsze w obu przypadkach. Są to dwa odmienne stany świadomości, które nijak ze sobą współgrają, choć oba zawody łączy tak wiele.
Bezwzględnie zauważalny szlif filmowy w tej książce sprawia, że mamy do czynienia z prozą bliższą konstrukcji scenariusza filmowego, niż klasycznej formy powieści, co czyni tę książkę bardziej interesującą, lecz nieco trudniejszą w odbiorze. Lekko surrealistyczny, komediowy i przerażający świat, który Sean Penn stara się przedstawić czytelnikowi, to tak naprawdę bonanza ideologicznych uniesień oraz sprzeciwu wobec globalnemu zidioceniu, za które odpowiedzialna jest masowa ekspansja nowoczesnej technologii. Tęsknota bohatera książki za przemijającym pięknem Ameryki, wolnej od nadmiernego konsumpcjonizmu, komercjalizacji i drapieżności, przywodzi na myśl twórczość Johna Updike'a, Philipa Rotha i Franka Norrisa, ojców amerykańskiej prozy.
Bob Honey robi swoje to tragikomedia w piętnastu aktach stacjach, podróż przez umysł człowieka, którego drażni świat - ten sam świat, który poniekąd go fascynuje, choć nie chce się do tego przyznać; człowieka podejrzliwego, który ma wiele do ukrycia; zagubionego, a jednocześnie umiejącego odnaleźć swoje miejsce w otaczającym go świecie. Bob Honey po prostu robi swoje, mimo że wokół dzieją się rzeczy, które go drażnią, irytują i których najczęściej nie rozumie. Świat się zmienia błyskawicznie, a Bob jest temu przeciwny. Jednak mimo wielu wad współczesnej egzystencji, Honey jest człowiekiem przedsiębiorczym i obrotnym, nad wyraz inteligentnym, a jednocześnie zimnym draniem, pozbawionym skrupułów. Pen skonstruował postać, która jest kompilacją wybiórczych cech Holdena Caulfielda (Buszujący w zbożu), Williama Fostera (Upadek), Walta Kowalskiego (Gran Torino) i Richarda "The Icemana" Kuklinskiego (płatny morderca), osadził go w realiach rządowej konspiracji i wsadził w ręce młotek...
Nie jest to jednak jedyna postać w tej książce, która intryguje. Penn wykreował bohaterów swojej prozy bardzo dokładnie i pieczołowicie, nadając im skrajnie odmienne charaktery, które w jakimś sensie jednak się uzupełniają. I choć Bob Honey jest bohaterem tytułowym książki, to jednak nie jest tym najważniejszym. Jest nim Pappy Pariah, urodzony w fikcyjnym miasteczku Summerton Feathers autor audiobookowej wersji książki Bob Honey robi swoje. Pappy jest zarówno narratorem książki, jak i pseudonimem Seana Penna, który twierdził, że spotkał Pappy'ego na Florydzie. Jest wścibskim dziennikarzem, który dryluje Boba Honeya, chcąc uzyskać jak najwięcej informacji na nurtujące go pytania związane z Bobem. Żeby jednak nie było łatwo, mimo iż Pappy Pariah jest tu osobą najważniejszą, to autor skupia się przede wszystkim na losach Boba Honey'a.
Ufff... sami widzicie, że łatwo nie będzie. Powieść inna niż wszystkie, zdecydowanie warta pochłoniętego czasu, ale wymagająca, nienależąca do gatunku weekendowych czytadeł.
Gargantuiczna, zmieniająca postrzeganie świata opowieść o cywilizacji zmierzającej do samozagłady. Powieść o cofającym się w rozwoju intelektualnym społeczeństwie, ustępującym pola kontrolujących świat bezwzględnym jednostkom, ale też całym grupom jednostek, dla których pieniądz i władza są jak tlen. Pirotechniczna farsa opowiedziana w sposób niezwykły. Książka skonstruowana w zupełnie inny sposób od tego, jaki upodobali sobie rasowi pisarze.
OCENA: 10+++/10
Uzasadnienie: Nie może być inaczej. Wychodzimy z założenia, że im trudniej, tym lepiej. Genialny debiut, genialnego autora, którego wciągamy na listę nominowanych do nagrody Literackiego Hultaja 2020. Powieść ma szansę stać się książką kulową, na miarę najsłynniejszych powieści amerykańskich.
Kiedy pytają mnie o najlepszego aktora Hollywood, bez namysłu wymieniam cztery nazwiska, a wśród nich zawsze znajdzie się miejsce dla Seana Penna. Darzę tego człowieka wielkim sentymentem od czasu Szkoły kadetów (Taps, 1981). Od tego filmu zaczęła się nasza wspólna wędrówka artystyczna. Nie tylko przez filmy, ale przez dziennikarstwo twórcze, literaturę, fotografię i...
więcej Pokaż mimo to