rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Bożogrobie to druga część młodzieżowej serii fantasy „Kroniki Nibynocy”. I o ile w pierwszym tomie ta młodzieżowość była znośna, o tyle w drugim już nie do końca. Główna bohaterka ślini się do niebezpiecznie dużej ilości postaci, zarówno mężczyzn jak i kobiet, w tym tych spotkanych już wcześniej, do których nie odczuwała wyraźnego afektu. W sumie nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że większość napotkanych bohaterów jest atrakcyjna. W pierwszym tomie miało to przynajmniej sens przez obecność tkaczki ciała i jej magii, tutaj wydaje się trochę absurdalne.
To co w tym tomie mi się podobało to gladiatorskie walki. Nie są to bynajmniej zwykłe wymiany ciosów na wielkiej piaskownicy. Każda walka wyróżnia się czymś ciekawym, czy to walką z lovecraftowską dżdżownicą , czy wielkim steampunkowym mechanizmem zmieniającym wygląd areny.
Pomimo tych wszystkich młodzieżowych zachowań, główna bohaterka wypada prawie na plus. Podobał mi się jej rozwój, lecz został on trochę zepsuty zwrotem akcji pod koniec. Liczyłem na to że Mia stanie się mniej jednoznaczną postacią.
Warto dodać, że w książce występuje dziwne nazewnictwo: alkemia zamiast alchemii oraz mekanizm zamiast mechanizmu. Nie wiem czy to inwencja tłumacza, czy samego autora, ale takie fantazyjne nazwy wydają się niepotrzebne, tym bardziej że od normalnego słownictwa różnią się tylko pojedynczymi literami.

Bożogrobie to druga część młodzieżowej serii fantasy „Kroniki Nibynocy”. I o ile w pierwszym tomie ta młodzieżowość była znośna, o tyle w drugim już nie do końca. Główna bohaterka ślini się do niebezpiecznie dużej ilości postaci, zarówno mężczyzn jak i kobiet, w tym tych spotkanych już wcześniej, do których nie odczuwała wyraźnego afektu. W sumie nic dziwnego, biorąc pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miecze cesarza są pierwszym tomem Kronik Nieciosanego Tronu a także pierwszą książką napisaną przez Briana Staveleya, wyróżnioną nagrodą za debiut roku 2014. Czy zasłużenie?
Fabuła skupia się na losach trójki rodzeństwa, których ojciec został zamordowany. A ponieważ był on cesarzem całej krainy w której rozgrywa się akcja, to można się domyślić, że za jego śmiercią stoi jakiś większy spisek. O dziwo wątek córki cesarza, która jako jedyna skupia się na rozwiązaniu tego spisku zajmuje najmniej miejsca i jest też najmniej interesujący.
Najwięcej uwagi poświęcono Valynowi, który szkoli się w elitarnej jednostce, której członkowie latają na gigantycznych ptakach. Na szczęście jest to też najciekawszy wątek, to w nim dzieje się najwięcej. Trzeci bohater, Kaden, dziedzic tronu, mieszka w odległym zakonie gdzie pobiera niezbyt fascynujące nauki. Na szczęście w okolicach jego klasztoru pojawia się tajemniczy stwór, a później także skrytobójcy, co sprawia że wątek staje się nieco ciekawszy.
Miecze cesarza to poprawnie napisana powieść . Nie wyróżnia się niczym szczególnie negatywnym, lecz także niczym szczególnie pozytywnym. Pośród innych powieści fantasy jest wiele ciekawszych pozycji.

Miecze cesarza są pierwszym tomem Kronik Nieciosanego Tronu a także pierwszą książką napisaną przez Briana Staveleya, wyróżnioną nagrodą za debiut roku 2014. Czy zasłużenie?
Fabuła skupia się na losach trójki rodzeństwa, których ojciec został zamordowany. A ponieważ był on cesarzem całej krainy w której rozgrywa się akcja, to można się domyślić, że za jego śmiercią stoi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Mroczniejszy odcień magii” trochę mnie zawiódł, ale seria miała potencjał więc postanowiłem dać jej drugą szansę. Niestety zupełnie niepotrzebnie.
W pierwszym tomie przedstawiono kilka alternatywnych wersji Londynów, jednak żadna z nich nie została przedstawiona w wystarczająco satysfakcjonujący sposób. Drugi tom całkowicie skupia się na jednym z nich, Czerwonym Londynie, dzięki czemu teoretycznie jego potencjał powinien być w pełni wykorzystany. Nic z tych rzeczy. Mimo, że magia w tym świecie podobno jest powszechna i niemal każdy jej używa to jest ona wspominana niezwykle rzadko. Pojawiają się też dwa narody sąsiadujące z imperium Czerwonego Londynu, jednak żaden z nich nie jest zbyt interesujący, a polityczne relacje między nimi są tylko tłem. Większość czasu poświęcono wewnętrznym rozterkom bohaterów i relacjom między nimi.
Sami bohaterowie zachowują się dosyć idiotycznie, a ich motywacje są wymuszone tym, by wszyscy brali udział w turnieju, wokół którego skupia się cała fabuła. Można było zmusić ich do tego w dużo lepszy i subtelniejszy sposób, na przykład jakąś zmyślną polityczną intrygą. Byłoby to o wiele ciekawsze rozwiązanie. Na dodatek sam turniej nie prowadzi donikąd i dopiero po jego zakończeniu, w ostatnim rozdziale rozpoczyna się właściwa fabuła, która zostaje równie nagle urwana.
Drugi tom okazał się o wiele gorszy od pierwszego, a wygląda na to że następny będzie typową opowieścią o ratowaniu świata przed wielkim złem. Raczej nieprędko po niego sięgnę.

„Mroczniejszy odcień magii” trochę mnie zawiódł, ale seria miała potencjał więc postanowiłem dać jej drugą szansę. Niestety zupełnie niepotrzebnie.
W pierwszym tomie przedstawiono kilka alternatywnych wersji Londynów, jednak żadna z nich nie została przedstawiona w wystarczająco satysfakcjonujący sposób. Drugi tom całkowicie skupia się na jednym z nich, Czerwonym Londynie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Brian McClellan był uczniem Sandersona, lecz jego książka różni się od dzieł jego nauczyciela co jest jednocześnie zaletą, jak i wadą.
Przede wszystkim McClellan nie skupia się tak mocno na postaciach. Jego bohaterowie są dosyć bezpłciowi i nieciekawi, ale za to akcja jest bardzo wartka, tętni od walk, zwrotów akcji i pojedynków. Cały czas coś się dzieje co jest miłą odmianą po Sandersonie, który wszystkie najciekawsze momenty zostawia na sam koniec.
Jeśli chodzi o świat to jest on oparty na bardzo ciekawym pomyśle. Nie jest inspirowany średniowieczną, lecz osiemnastowieczną Europą. Jest on dopracowany i spójny, szkoda tylko że elementów fantastycznych jest tak mało.
Obietnica krwi to bardzo ciekawa i wciągająca lektura, którą mimo mniejszych i większych wad przyjemnie się czytało.

Brian McClellan był uczniem Sandersona, lecz jego książka różni się od dzieł jego nauczyciela co jest jednocześnie zaletą, jak i wadą.
Przede wszystkim McClellan nie skupia się tak mocno na postaciach. Jego bohaterowie są dosyć bezpłciowi i nieciekawi, ale za to akcja jest bardzo wartka, tętni od walk, zwrotów akcji i pojedynków. Cały czas coś się dzieje co jest miłą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świat Nibynocy jest interesujący i przepełniony ciekawymi, choć może niezbyt oryginalnymi pomysłami. Fabuła jest wciągająca i pełna mniej lub bardziej przewidywalnych zwrotów akcji. Główna bohaterka nie jest jednowymiarową postacią i nie wszystko wychodzi jej idealnie. Niestety pozostali bohaterowie wydają się być dosyć płytcy. Szkoda że autor nie poświęcił więcej czasu by ich rozwinąć.
To co mi najbardziej przeszkadzało na początku lektury to przypisy, zajmujące czasami więcej miejsca na stronie niż sam tekst. Niektóre były tak długie że trzeba było je rozdzielić na dwie strony co nie było zbyt wygodnym rozwiązaniem. Większość z tych przypisów opisuje różne elementy świata, co można było wpleść we właściwy tekst, inne prezentują dosyć specyficzny humor, który nie przypadł mi zbytnio do gustu. Na szczęście po mniej więcej jednej czwartej ich liczba spada i pojawiają się jedynie sporadycznie.

Świat Nibynocy jest interesujący i przepełniony ciekawymi, choć może niezbyt oryginalnymi pomysłami. Fabuła jest wciągająca i pełna mniej lub bardziej przewidywalnych zwrotów akcji. Główna bohaterka nie jest jednowymiarową postacią i nie wszystko wychodzi jej idealnie. Niestety pozostali bohaterowie wydają się być dosyć płytcy. Szkoda że autor nie poświęcił więcej czasu by...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Baltimore Volume 1: The Plague Ships Christopher Golden, Mike Mignola, Ben Stenbeck
Ocena 7,0
Baltimore Volu... Christopher Golden,...

Na półkach: , , ,

Na początku nie byłem zachwycony tym komiksem. Było to wina głównie niezbyt ładnych rysunków Bena Stenbecka, których nie rekompensowała fabuła. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej i ciekawiej. Bardziej poznajemy głównego bohatera, jego dramatyczną przeszłość oraz świat przedstawiony. No i pojawiają się grzybowe zombie i podwodne steampunkowe mechy.
Daję siódemkę, ale gdyby ten komiks był w całości rysowany przez Mignolę to pewnie dałbym jedną albo dwie gwiazdki więcej.

Na początku nie byłem zachwycony tym komiksem. Było to wina głównie niezbyt ładnych rysunków Bena Stenbecka, których nie rekompensowała fabuła. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej i ciekawiej. Bardziej poznajemy głównego bohatera, jego dramatyczną przeszłość oraz świat przedstawiony. No i pojawiają się grzybowe zombie i podwodne steampunkowe mechy.
Daję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgałem po Mroczniejszy odcień magii zachęcony wieloma pozytywnymi opiniami. Jednak kiedy zacząłem go czytać trochę się rozczarowałem bo nie wszystko w tej książce zagrało tak, jak powinno.
Ale zacznijmy od tego co zagrało. Koncepcja czterech alternatywnych Londynów z których każdy posiada inną kulturę i podejście do magii brzmiała bardzo interesująco i jej wykonanie wyszło dobrze, chociaż nie wykorzystano w pełni potencjału Czerwonego i Białego Londynu. Bardzo dużym plusem jest sposób w jaki przedstawiono magię – niemal jako samodzielny, inteligentny byt. Warto pochwalić też kreacje bohaterów, szczególnie Lily i Hollanda.
Fabuła jest ciekawa i wciągająca, lecz to wszystko co można o niej dobrego powiedzieć. W połowie pojawia się pewien wątek poboczny, który nie wnosi nic do głównej fabuły i dosłownie wiedzie donikąd. Intryga głównych złoczyńców wydała mi się nieco bezsensowna i pretekstowa. Pojedynki były bardzo słabe i tak naprawdę tylko finałowa walka trzymała poziom. Styl pisania, który przez wielu był wymieniany jako zaleta mi wydawał się raczej pretensjonalny i infantylny, ale może to po prostu kwestia gustu.
Podsumowując, autorka Mroczniejszego odcienia magii miała bardzo dużo ciekawych pomysłów ale chyba brak jej było odpowiedniego doświadczenia i umiejętności by rozwinąć je w coś naprawdę dobrego i satysfakcjonującego. Lecz nie zmienia to faktu że mimo wad tej książki przyjemnie się ją czytało.

Sięgałem po Mroczniejszy odcień magii zachęcony wieloma pozytywnymi opiniami. Jednak kiedy zacząłem go czytać trochę się rozczarowałem bo nie wszystko w tej książce zagrało tak, jak powinno.
Ale zacznijmy od tego co zagrało. Koncepcja czterech alternatywnych Londynów z których każdy posiada inną kulturę i podejście do magii brzmiała bardzo interesująco i jej wykonanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Szóstka wron kończy się w niezbyt przyjemnym dla naszych bohaterów momencie. Ekipa zostaje zdradzona przez swojego zleceniodawcę, który porywa jednego z jej członków. Dodatkowo Kaz jest zmuszony do poproszenia o pomoc swojego znienawidzonego wroga. A w Królestwie jest już tylko ciekawiej.
O ile poprzedni tom skupiał się na jednym dużym skoku, to ten opowiada o kilku mniejszych będących częścią większej intrygi. Dzięki temu akcja przez prawie cały czas trzyma odpowiedni poziom. Dodatkowo nie wszystko idzie zgodnie z planem, za co należy się pochwała. Niestety nie zasługuje na nią finałowy pojedynek pomiędzy Inej i Dunyashą, a szczególnie jego zakończenie.
Jedną z kolejnych różnic w stosunku do Szóstki wron jest to, że Królestwo praktycznie cały czas rozgrywa się w Ketterdamie, dzięki czemu autorka mogła skupić się bardziej na rozwinięciu kultury i mitologii miasta. Jest to bardzo duży plus, szczególnie że nie spowalnia znacząco akcji.
Wątek Niny i Matthiasa który był mocną stroną poprzedniego tomu, tutaj sprawia wrażenie trochę przesłodzonego. Bohaterowie wzdychają do siebie w wydawać by się mogło najmniej odpowiednich do tego momentach. Jeśli chodzi o pozostałe postacie to Królestwo kanciarzy skupia się bardziej na Wylanie oraz Jesperze i oddzielnie ich wątki są bardzo ciekawe. Niestety pomiędzy nimi nawiązuje się całkowicie niepotrzebny i nic nie wnoszący gejowski romans. Na szczęście jest go prawie tyle co nic i spokojnie da się zignorować ten wątek.
Zastanawiałem się czy Królestwo kanciarzy zasłużyło na dziesiątkę, bo mimo że jest o wiele lepsze od poprzedniego tomu to ma swoje wady, ale podczas wystawiania ostatecznej oceny postanowiłem przymknąć na nie oko.

Szóstka wron kończy się w niezbyt przyjemnym dla naszych bohaterów momencie. Ekipa zostaje zdradzona przez swojego zleceniodawcę, który porywa jednego z jej członków. Dodatkowo Kaz jest zmuszony do poproszenia o pomoc swojego znienawidzonego wroga. A w Królestwie jest już tylko ciekawiej.
O ile poprzedni tom skupiał się na jednym dużym skoku, to ten opowiada o kilku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rothfuss jest, zaraz po Martinie i Sandersonie, jednym z najbardziej rozpoznawalnych autorów fantasy. Znany jest przede wszystkim z niezwykle wolnego pisania. Przez ponad dekadę nie udało mu się skończyć jednej trylogii, co raczej nie świadczy o nim za dobrze.
Przez znaczną część Imienia wiatru narratorem jest Kvothe, który opowiada o historii swojego życia pewnemu kronikarzowi. Przed rozpoczęciem tej opowieści jest on przedstawiany jako człowiek który przeżył wiele ciekawych rzeczy i muszę przyznać, że był to intrygujący wstęp. Szkoda, że większość z tego co było zapowiedziane nie pojawia się w pierwszym tomie.
Losy Kvothe’a poznajemy już od samego dzieciństwa, kiedy to zaczął przejawiać mnogość różnych talentów na poziomie Mary Sue. A później jest już tylko gorzej. Historia rozwija się bardzo wolno i tak naprawdę dopiero pod koniec zaczyna się robić ciekawie. Nie pomaga też fakt, że przez całą książkę nic nie staje na drodze głównego bohatera. We wszystkim czym zaczyna się zajmować bardzo szybko osiąga mistrzostwo.
Jednym z najgorszych elementów tej książki jest wątek romantyczny. Dziewczyna w której podkochuje się główny bohater traktuje go jak swojego najlepszego przyjaciela. Pojawia się i znika w różnych okresach jego życia, za każdym razem z innym kompanem. Zarówno ona, jak i jej wątek byli bardzo irytujący.
Imię wiatru nie jest jednak pozbawione zalet. Na pochwałę zasługuje magia sympatetyczna, przypominająca trochę systemy magii Sandersona. Jednakże nie jest ona opisana tak dokładnie i klarownie jak u wyżej wymienionego pana i jej potencjał nie został do końca wykorzystany, przynajmniej w tym tomie. Warto też wspomnieć o dosyć fajnym stylu pisania, który niestety nie jest na tyle dobry by wynagrodzić wady tej książki.

Rothfuss jest, zaraz po Martinie i Sandersonie, jednym z najbardziej rozpoznawalnych autorów fantasy. Znany jest przede wszystkim z niezwykle wolnego pisania. Przez ponad dekadę nie udało mu się skończyć jednej trylogii, co raczej nie świadczy o nim za dobrze.
Przez znaczną część Imienia wiatru narratorem jest Kvothe, który opowiada o historii swojego życia pewnemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Większość historii fantasy jest bardzo podobna: świat jest zagrożony przez jakieś wielkie kosmiczne zło i tylko główny bohater, który okazuje się być wybrańcem, może go uratować. I oczywiście mu się udaje. A potem wszyscy żyją w pokoju i dostatku, długo i szczęśliwie. A gdyby tak ten wybraniec po uratowaniu świata przejął nad nim całkowitą władzę i zniewolił ludzi których wcześniej ocalił?
Tak się właśnie stało w świecie Z mgły zrodzonego. Tysiąc lat temu wybraniec uratował świat, a później go zniewolił i został Ostatnim Imperatorem. Jednak zawsze tam gdzie lud jest uciskany w końcu musi wybuchnąć rebelia i to właśnie główni bohaterowie postawili sobie za cel jej rozpoczęcie.
A ci bohaterowie to bardzo sympatyczna gromadka. Zarówno dwójka głównych bohaterów, wesoły łotrzyk Kelsier i Vin - młoda dziewczyna wychowana w brutalnym świecie złodziejskich szajek, jak i ich towarzysze są ciekawymi bohaterami i wzbudzili moją sympatię na tyle by obserwować ich losy z zaciekawieniem. Oczywiście dobrze napisana fabuła też w tym pomagała.
Jedną z największych zalet tej książki jest magia, którą posługują się główni bohaterowie. Ma jasno określone zasady, prawie jak nauka. No i jest też bardzo spektakularna. Obrazy Zrodzonych z mgły latających po mieście, z płaszczami zrobionymi z pasów materiału powiewającymi pośród mgieł na długo zapadły mi w pamięć. Na pochwałę zasługują też opisy walk. Są dynamiczne i jednocześnie klarowne, dzięki czemu cały czas wiadomo co się dzieje. Warto też wspomnieć o kreacji świata, który jest bardzo klimatyczny i dopracowany, choć niezbyt rozbudowany w porównaniu do tych z innych dzieł fantasy.
Jednak żadna książka nie jest pozbawiona wad i ta także. Przez całą historię wokół głównego złoczyńcy, Ostatniego Imperatora, jest budowana atmosfera tajemnicy i kiedy w końcu pojawia się on osobiście, okazuje się być rozczarowaniem. Spodziewałem się czegoś lepszego niż typowy szalony tyran, tym bardziej że wcześniej było sugerowane że jest skomplikowaną i niejednoznaczną postacią. Dodać trzeba, że mimo iż świat jest bardzo mroczny to przesłanie jest dosyć infantylne i niezbyt pasuje do klimatu. Jednak to tylko drobne wady na które można przymknąć oko, tym bardziej że cała reszta jest świetna.

Większość historii fantasy jest bardzo podobna: świat jest zagrożony przez jakieś wielkie kosmiczne zło i tylko główny bohater, który okazuje się być wybrańcem, może go uratować. I oczywiście mu się udaje. A potem wszyscy żyją w pokoju i dostatku, długo i szczęśliwie. A gdyby tak ten wybraniec po uratowaniu świata przejął nad nim całkowitą władzę i zniewolił ludzi których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kiedy zabierałem się za czytanie tej książki spodziewałem się typowej słabej, młodzieżowej literatury, lecz mimo to postanowiłem dać jej szansę. I bardzo dobrze, bo Szóstka Wron pozytywnie mnie zaskoczyła.
Przez pierwszą połowę akcja dosyć wolno się rozwija, głównie skupiając się na przedstawieniu protagonistów. W końcu jest ich aż sześciu. I to właśnie bohaterowie są jedną z najmocniejszych stron tej książki. Szczególnie lider całej szajki, Kaz Brekker przypadł mi do gustu jako świetny antybohater. Na pochwałę zasługują też kreacje Niny i Matthiasa, oraz wątek relacji między nimi.
Właściwa akcja, czyli skok, zaczyna się w połowie. Miejsce z którego tytułowa szóstka ma porwać cel jest świetnie przedstawione i bardzo klimatyczne. Sam skok jest emocjonujący, niestety w jego trakcie ma miejsce wiele dosyć słabych i naciąganych zwrotów akcji, kiedy to okazywało się, że któryś z bohaterów miał jakiś as w rękawie, albo zaplanował akcję która wcześniej wydawała się całkowicie przypadkowa, mimo że nie było o tym żadnych przesłanek. Niestety takie zabiegi niezbyt mi się podobały.
Warto też wspomnieć o bardzo ładnym wydaniu ze świetną okładką i czarnymi krawędziami stron. Wiem że nie ocenia się książki po okładce, ale mimo wszystko to miły dodatek.

Kiedy zabierałem się za czytanie tej książki spodziewałem się typowej słabej, młodzieżowej literatury, lecz mimo to postanowiłem dać jej szansę. I bardzo dobrze, bo Szóstka Wron pozytywnie mnie zaskoczyła.
Przez pierwszą połowę akcja dosyć wolno się rozwija, głównie skupiając się na przedstawieniu protagonistów. W końcu jest ich aż sześciu. I to właśnie bohaterowie są jedną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świetna monochromatyczna stylistyka, drobiazgowo narysowana architektura, oraz dobrze napisana fabuła doskonale budują klimat świata przedstawionego. W mieście Venisalle dominuje biel i odcienie szarości z którymi kontrastuje tytułowy Markiz, odziany całkowicie w czerń. Jego powiewający płaszcz i maska wykrzywiona w złowrogim grymasie świetnie się prezentują niemal na każdym panelu. Potwory z którymi musi mierzyć się główny bohater zostały zaprojektowane z fantazją i szaleństwem. Jako przykład niech posłuży koń z głową zbudowaną z samych kości i mackami zamiast ogona, pod którymi ukrywa się ludzka twarz zastępująca wiadomą część ciała.
Tak naprawdę jedyną wadą tego komiksu są niektóre przegadane sceny dialogów. Spokojnie mogłyby być skrócone bez uszczerbku dla fabuły. Mimo tego jest to świetny, klimatyczny komiks.

Świetna monochromatyczna stylistyka, drobiazgowo narysowana architektura, oraz dobrze napisana fabuła doskonale budują klimat świata przedstawionego. W mieście Venisalle dominuje biel i odcienie szarości z którymi kontrastuje tytułowy Markiz, odziany całkowicie w czerń. Jego powiewający płaszcz i maska wykrzywiona w złowrogim grymasie świetnie się prezentują niemal na...

więcej Pokaż mimo to