-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-08
2024-04-27
2024-04-17
2024-01-24
"Lód" autorstwa Finki Ulli-Leny Lundberg, a wydanej przez wydawnictwo Marpress, trafiło na moje słuchawki, głównie ze względu na charakter styczniowego wyzwania LC- żeby przeczytać książkę, której akcja rozgrywa się w zimie.
Myślałam o tym, że "Lód" będzie w sam raz pasował. Ale chyba niekoniecznie...
Fabuła książki opisuje trzy lata z życia rodziny młodego pastorostwa Mony i Pettera Kummelów, od momentu przejęcia przez Pettera parafii na Örlandii, po niedawno zmarłym pastorze. Mamy tu więc doczynienia z pełnymi latami, z każdą występującą po sobie porą roku. Nie tylko z zimą.
Akcja "Lodu" rozgrywa się w latach 1946-1949 - w okresie po dwóch wojnach z ZSRR (wojna zimowa 1939-1940), wojnie kontynuacyjnej od 1941 roku. Kolejną była wojna z Niemcami. "Lód" opisuje w jaki sposób funkcjonowała społeczność zdemilitaryzowanych wysp, kiedy to druga wojna światowa na całe szczęście się kończy...
"Ten, kto widział, jak zmienia się krajobraz, gdy w zasięgu wzroku pojawia się łódź, nigdy się nie zgodzi, że pojedyncze ludzkie życie jest bez znaczenia. Nad wodą i lądem unosi się spokój. Ludzkie spojrzenia suną po przystani, zatrzymują się, odwracają. Tak jest zawsze. W każdej piersi tkwi tęsknota za czymś innym, a wszystko, za czym tęsknimy, nadpływa wraz z łodzią." Taką właśnie łodzią na Wyspy Alandzkie, a dokładniej na malutką Örlandię (miejsce to, tak naprawdę nie istnieje - pod tą fikcyjną nazwą ukrywa się zapewne rodzinna miejscowość Ulli-Leny Lundberg- Kökar, maleńka, bo licząca niespełna 200 mieszkańców) przypływają Kummelowie wraz z całym dobytkiem i niespełna dwuletnią córeczką Sanną.
Na Örlandii, wraz z wyspą kościelną, będącą nową przystanią dla młodego pastorostwa "odległości wcale nie są tak małe, jak się człowiekowi wydaje, gdy widzi Örlandię na mapie jako grupkę owadzich kupek. Pół dnia zajmuje obejrzenie wyspy kościelnej, gór na zachodzie, ich dziewiczy taniec i pradawne kryjówki przed piratami i Rosjanami, świeże wykopaliska z epoki brązu i dla kontrastu niedawne rozminowania po wojnie kontynuacyjnej."
Młodzi szybko odnajdują się w tej wymagającej i nieco szorstkiej okolicy. Każde z nich ciężko pracuje, zaskarbiając sobie szacunek, podziw i sympatię wśród lokalnych mieszkańców. Córka Sanna rośnie jak na drożdżach. W oborze Mona zajmuje się dwoma krowami, mają też kozy i kury. Petter z radością niesie parafianom "Słowo"i stara się pomagać żonie w zwykłych domowych pracach.
Mona, to kobieta niezłomna. Robi wszystko niemal naraz, pracuje bardzo ciężko, ale miłość jaką darzą się małżonkowie dodaje jej wiele energii. Tak mija rok za rokiem. Sanna już niedługo będzie mieć siostrzyczkę. Niestety jakiś czas po narodzinach drugiego dziecka pastor wracając do domu rowerem, przez nieuwagę trafia pod lód... Mimo, że jest młody i wysportowany umiera... "To, które miało być czwartym latem na Örlandii, jest pierwszym. Dla pastorowej pierwszym w długim na całe życie szeregu samotności. Dla dziewczynek pierwszym, które zapamiętają – w świecie, w którym tata nie żył."
To tragiczne wydarzenie zmieni życie wielu ludzi... Mona z dziewczynkami będzie musiała opuścić gniazdko, które wiła z młodym pastorem. Wnet się okaże, że następca Pettera, który został wybrany na jego miejsce, nie pasuje do Örlandczyków. Nie jest nim, nie jest Petterem...
"Lód" to niespieszna, refleksyjna literatura, ale ogromnie przyziemna, taka ludzka. Ze wszystkimi dobrymi, ale i gorszymi momentami.... Ulla-Lena Lundberg opowiada o życiu zwykłych ludzi w taki sposób, że pomimo że akcja nie pędzi, a wielu z czytelników narzeka, że nawet i nudzi- to wciąga cię jak Pettera pod lód...
Książka "Lód" została w Polsce wydana w 2022 roku, w cyklu "Bałtyk". Dotychczas wydawnictwo Marpress wydało w niej 20 powieści. Samo wydawnictwo pisze o "Lodzie", że jest to powieść w klimacie -slow i według mnie rzeczywiście tak jest.
Fabuła książki płynie miarowo, zmieniana porami roku i tylko niektóre prace przy gospodarstwie są różne. Ludzie mieszkający na wyspach Alandzkich wiedzą co to ciężka praca.
Powieść "Lód" została genialnie przetłumaczona przez panią Justynę Czechowską- laureatkę przyznawanej od 1965 roku Nagrody Dla Tłumaczy Akademii Szwedzkiej. Pani Justyna otrzymała ją za wybitne przekłady literatury szwedzkiej.
Z tą niebywale ciekawą przedstawicielką fińskiej literatury zapoznałam się pod postacią audiobooka czytanego mi przez rewelacyjną lektorkę - panią Hannę Chojnacką- Gościniak.
Uwaga na marginesie: literatura fińska to nie tylko Muminki 🙂. Warto samemu sprawdzić czy pobyt na końcu świata, pośrodku Bałtyku, jest w Waszym guście.
Gorąco polecam 😄
#lod
#ulla-lenalundberg
#cyklbaltyk
#baltyk
#marpress
#lubimyczytac
#literaturafinska
#nietylkomuminki
#hannachojnacka-gosciniak
#hannachojnackagosciniak
#audiobook
#justynaczechowska
#wyzwanieLC2024
#wyzwanieczytelniczeLC
#legimi
#czytamzlegimi
#czytambezlimitu
"Lód" autorstwa Finki Ulli-Leny Lundberg, a wydanej przez wydawnictwo Marpress, trafiło na moje słuchawki, głównie ze względu na charakter styczniowego wyzwania LC- żeby przeczytać książkę, której akcja rozgrywa się w zimie.
Myślałam o tym, że "Lód" będzie w sam raz pasował. Ale chyba niekoniecznie...
Fabuła książki opisuje trzy lata z życia rodziny młodego pastorostwa...
2024-03-08
Ze *Wstępu* dołączonego do nowego wydania autobiografii Marka Hłaski, a napisanego przez Radosława Młynarczyka, odkrywcy Hłaskowego "Wilka", dowiadujemy się, że "nadając "Pięknym dwudziestoletnim" rys powieściowy, zrewolucjonizował Hłasko polskie myślenie o literaturze wspomnieniowej. Umiejętnie balansując między prawdą a zmyśleniem, wplątał czytelnika w niemożliwą do rozwiązania grę. Tylko autor potrafi z całą pewnością rozróżnić fakty od zmyślenia, a odbiorcy pozostają domysły i próby rozwikłania najbardziej zagadkowych fragmentów. Oczywiście można przyjąć także inną strategię lektury i zawierzyć Hłasce całkowicie, wówczas pozostaje tylko radość ze znakomicie napisanego utworu, bezkompromisowo rozprawiającego się z oficjalną wizją Polski Ludowej".
Marek Hłasko (ur. 1934r.) wydał swoją, jak wielu twierdzi, jedną z najbardziej interesujących powieści "Piękni dwudziestoletni" w Paryżu w 1966 roku. W Polsce ukazała się ona dopiero w 1988 roku nakładem wydawnictwa Alfa. Wcześniej komunistyczna cenzura nie dopuściła jej do druku. W PRL-u twórczość Marka Hłaski była delikatnie mówiąc "na cenzurowanym". Sam Hłasko w 1958 roku wyjeżdża do Paryża, tym samym skazując się na emigrację, nie wiedząc, że za swojego życia już do Polski nie powróci...
W "Pięknych dwudziestoletnich", chyba próbuje wytłumaczyć przed sobą samym, przed czytelnikami swoje kroki i decyzje... To, co najbardziej mnie uderza, to to, że Hłasko naprawdę mocno i szczerze kochał Polskę, ale nienawidził tego, co z nią zrobił PRL... Powieść, prawdziwa w całości czy tylko w konkretnych wątkach, naprawdę mi się podobała.
Słuchając "Pięknych dwudziestoletnich" w audiobooku, który przeczytał dla mnie rewelacyjny Filip Kosior, miałam pewne czarno-białe zdjęcie Marka Hłaski przed oczami. Z nieodzownym papierosem w ustach...
Hłasko zmarł młodo, zdecydowanie zbyt młodo. Było to w 1969 roku... Hłasko miał wówczas 35 lat. Nie była to jednak niespodziewana śmierć, na przykład w wypadku samochodowym... Hłasko zabił się w zasadzie na własne życzenie... Śródki nasenne podlane ogromną ilością alkoholu wywołały zapaść... A Hłasko pił niemało przez niemal całe swoje dorosłe życie. Jego alkoholizm, być może wynikał z chęci przytlumienia w sobie pewnych uczyć, związanych z żalem za tym czego nigdy nie mógł mieć. Żalem za Polską, która Polską w PRL-u nie była, za straconymi szansami, za zupełnie innym życiem, które mogło, ale się nie wydarzyło.... Pił być może dlatego, a być może przyczyny były zupełnie inne... Jednak ja sama wierzę, że to pijaństwo Hłaski wynikało właśnie z żalu za życiem, które nigdy nie było mu dane.
W 1975 roku Hłasko "powrócił" do Polski z emigracji... Jego prochy sprowadzono i pochowano na cmentarzu Powązkowskim. Inicjatorką sprowadzenia prochów pisarza do Polski, była jego matka, Maria. Na nagrobku został wykuty napis: „Żył krótko, a wszyscy byli odwróceni".
#marekhlasko
#pieknidwudziestoletni
#lubimyczytac
#wyzwanieLC2024
#autobiografia
#Hlasko
#legimi
#czytambezlimitu
#czytamzlegimi
#czytampolskaliterature
#audiobook
#filipkosior
Ze *Wstępu* dołączonego do nowego wydania autobiografii Marka Hłaski, a napisanego przez Radosława Młynarczyka, odkrywcy Hłaskowego "Wilka", dowiadujemy się, że "nadając "Pięknym dwudziestoletnim" rys powieściowy, zrewolucjonizował Hłasko polskie myślenie o literaturze wspomnieniowej. Umiejętnie balansując między prawdą a zmyśleniem, wplątał czytelnika w niemożliwą do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-11
Po "Klątwę dla demona" sięgnęłam niejako z dwóch powodów. Pierwszym z nich i w sumie najważniejszym było nazwisko: Magdalena Kubasiewicz, z którą miałam króciutkie spotkanie przy okazji lektury antologii "Cztery pory magii", do której napisała jedno z czterech zawartych w niej opowiadań. Szczerze? Bardzo mi się ono podobało i w głowie zakontowałam sobie, że jak nadejdzie okazja, to z wielką przyjemnością sięgnę po jakąkolwiek jej powieść, no i stało się ☺️.
Wracając do powodów, dla których wybrałam "Klątwę(...)" , kolejnym było lutowe wyzwanie czytelnicze LC, a że właśnie ta powieść została nominowana w Plebiscycie Książki Roku 2023 w kategorii fantasy wręcz naturalnym stało się, że po nią sięgnę... Niestety przed rozpoczęciem słuchania audiobooka, czytanego przez rewelacyjną Laurę Breszkę ❤️, nie zwróciłam uwagi na to, że powieść jest kolejną częścią w cyklu. "Klątwa dla demona" jest już bowiem 3 odsłoną przygód wiedźmy klątw - Jagody Wilczek.
Magdalena Kubasiewicz to nasza rodzima specjalistka od urban fantasy i nie ma w tym słowa przesady. Akcja powieści dzieje się w Warszawie, głównie po jej magicznej stronie. W "Klątwie dla demona" odnajdziemy wiele magii, czarów, zaklęć i rzucanych (lub jak w przypadku Jagody- nazywanej złośliwie Wilczą Jagodą) tkanych klątw. Czarownice, wiedźmy, uczniowie czarnoksiężników, zmiennokształtni, czuwająca nad Warszawą Syrenka i jeden demon, dla którego zaczęły się mordy... Dużo jest o rodzinie, przyjaźni, zależnościach... Historia utkana przez panią Kubasiewicz idealnie trafiła w mój gust czytelniczy, a wyczarowana przez nią fabuła wciągnęła mnie wraz z pantoflami.
Moim skromnym zdaniem, dzięki temu że trafiłam na Legimi na audiobook czytany zresztą przez świetną lektorkę- powieść może nawet nieco bardziej zyskała w moich oczach... Dla zainteresowanych dodam, że audiobook trwa nieco ponad 9 godzin.
Pisząc te kilka słów, jestem już w trakcie słuchania "Kołysanki dla czarownicy" będącą pierwszą powieścią z cyklu opowiadającego o perypetiach Wilczkówny. Naprawdę świetnie zapowiada się ta cała seria.
Brawo dla pani Magdy i bardzo dziękuję za takie zacne fantasy.
#lubimyczytac
#wyzwanieLC2024
#magdalenakubasiewicz
#hardahorda
#fantasy
#polskiefantasy
#urbanfantasy
#legimi
#czytambezlimitu
#czytamzlegimi
#audiobook
#laurabreszka
#lektorkalaurabreszka
Po "Klątwę dla demona" sięgnęłam niejako z dwóch powodów. Pierwszym z nich i w sumie najważniejszym było nazwisko: Magdalena Kubasiewicz, z którą miałam króciutkie spotkanie przy okazji lektury antologii "Cztery pory magii", do której napisała jedno z czterech zawartych w niej opowiadań. Szczerze? Bardzo mi się ono podobało i w głowie zakontowałam sobie, że jak nadejdzie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-29
"Dwunasty" jest bestsellerem na Legimi i szczerze- ani trochę mnie to nie dziwi.
Powieść ta, czytana mi przez Tomasza Urbańskiego, jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością pani Aldony Reich.
Po jej lekturze jestem bardzo zadowolona z dwóch powodów: po pierwsze książka zwyczajne bardzo mi się podobała, a do tego jeszcze podpasowała mi idealnie pod wyzwanie czytelnicze LC na styczeń: które wymagało przeczytania książki, której akcja dzieje się w zimie.
I tak mamy zimę w Zielonej Górze...
Wigilia okaże się dla wielu osób zupełnie inna niż to sobie zaplanowali...
Ktoś po dwunastu latach się o nich upomni. Przecież wiadomo, że zemsta najlepiej smakuje na zimno...
Jest 24 grudnia... Dochodzi do serii tajemniczych zgonów. Ofiary na pierwszy rzut oka wydają się być przypadkowe, a już z pewnością nie powiązane ze sobą w żaden sposób. Ginie lekarz, prywatny przedsiębiorca, żul, księgowa, alkoholik z zabranym za picie prawem jazdy... a to jeszcze nie wszyscy. Śledztwo w zastępstwie za przebywającego na L4 policjanta otrzymuje konkretny i łebski komisarz Ryszard Kmita. Postać pana komisarza i oraz jego sierżanta Andrzeja Eliasza bardzo mi się podobały. O takich policjantach chce czytać. Obaj inteligentni, pracowici z mozołem prowadzą to trudne i zaskakujące śledztwo. Morderca, który sam siebie każe nazywać Jerrym jest naprawdę bardzo, ale to bardzo sfokusowany na zemście, której planowanie zajęło mu tyle lat. Dlaczego właśnie teraz postanowił wkroczyć i wymierzać sprawiedliwość? Kim jest? Jak z tymi wszystkimi morderstwami wiąże się osoba pobitej niemalże na śmierć młodej kobiety? Odpowiedzią jest dwunasta ofiara, obowiązkowa w Wigilię jak ta dwunasta potrawa na świątecznym stole...
Warto przeczytać! Mnie ta powieść wciągnęła razem z butami. Jestem w pełni ukontentowana i zachwycona tym, że na nasz polski rynek powieści kryminalnych wkroczyła w takim świetnym stylu pani Aldona. Będę wypatrywać kolejnych powieści.
* Na moją ocenę składa się też gwiazdka dla lektora.
"~Dwunasty~ to nie jest klasyczna świąteczna powieść. Magiczna atmosfera zaśnieżona jest zbrodnią, skuta lodem znieczulicy, pogrążona w ciemności umysłu." aniabex
#lubimyczytac
#dwunasty
#aldonareich
#wyzwanielc2024
#legimi
#czytamzlegimi
#czytambezlimitu
#kryminal
#sledztwo
#zielonagora
#kryminalnadlugiewieczory
#kryminalnieodkladalny
"Dwunasty" jest bestsellerem na Legimi i szczerze- ani trochę mnie to nie dziwi.
Powieść ta, czytana mi przez Tomasza Urbańskiego, jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością pani Aldony Reich.
Po jej lekturze jestem bardzo zadowolona z dwóch powodów: po pierwsze książka zwyczajne bardzo mi się podobała, a do tego jeszcze podpasowała mi idealnie pod wyzwanie czytelnicze...
2024-01-09
#wyzwanieLC2024 - temat na styczeń
"Królowa Śniegu" jest moim pierwszym i sądzę, że jednak nie ostatnim spotkaniem z twórczością pani Anny Klejzerowicz.
Moja imienniczka w swojej książce przenosi nas do niewielkiego miasteczka gdzieś pod Gdańskiem. Kryszewo zasypała cała masa białego dziewiczego śniegu, a temperatura oscyluje przy -30 stopniach Celsjusza. Sroga zima jednym słowem... Mieszkańcy miasteczka i gminy twierdzą, że tak mroźnej i śnieżnej zimy w tych okolicach już dawno nie było. Mimo, że zimno i świat wokół wygląda bajkowo, to wraz z nadejściem mrozów lubiący wypić mieszkańcy niemalże jeden po drugim zaczynają zamarzać... Nie ma tygodnia w którym, któryś nie zamarznie na śmierć. Wcześniej, z początku wszyscy uważali to za zwykłe wypadki, bo wiadomo skoro gość ostro pił to i zamarzł, taka pogoda... Jednak gdy liczba takich zamarznięć zaczyna podejrzenie i gwałtownie wzrastać - gminna rzeczniczka, dziennikarka pisząca do lokalnej gazetki - Felicja (tylko nie Fela!) Stefańska, postanawia przyglądnąć się tym zgonom i ich okolicznościom bliżej. W końcu dochodzą do niej pogłoski o rzekomej klątwie rzuconej na miasteczko, przez którą już w przeszłości dochodziło w okolicy do podobnych przypadków zamarznięć.
Gdy jedynemu z pijaczków udaje się tylko przypadkiem uniknąć śmierci w lodowym grobie, w miasteczku zaczyna się schiza. Mieszkańcy zaczynają gadać między sobą, że to właśnie Królowa Śniegu przyczyniła się do próby tej i wcześniejszych śmierci. Czy były to halucynacje zamroczonego spirytusem mózgu? Czy możliwym jest by to rzeczywiście Królowa Śniegu pomagała odejść z tego świata tym wszystkim ludziom? Jaki miałaby powód? Czy to w ogóle możliwe?
"Królowa Śniegu" to kryminał społeczny , wątek baśniowej Królowej Śniegu nawet dość niebanalny, jednak zmowa milczenia, zemsta po latach - to już utarte schematy. Główna bohaterka- Felicja nie zdobyła niestety mojej sympatii, zresztą cała przewijająca się gromadka dawnych znajomych/miłych zakochanych policjantów jakoś mnie nie urzekła. Nie jest to jakiś wybitny kryminał, ale źle też nie było. Sam pomysł na fabułę z wykorzystaniem motywu z baśni Andersena dość fajny, choć nie jest jakoś specjalnie unikatowy i ostatecznie nie został w pełni wykorzystany.
"Królowa Śniegu" to pierwsza część cyklu o Felicji Stefańskiej, ale pomimo, że może powieść nie do końca podeszła pod mój czytelniczy gust, to mimo to jestem zaintrygowana i z pewnością wrócę kiedyś jeszcze do książek pani Anny Klejzerowicz.
Podsumowując: najlepszym dla mnie osobiście, w tym wszystkim, jest to że zaochotowałam na przypomnienie sobie dawno nie czytanych przeze mnie baśni Andersena.
Z powieścią pani Klejzerowicz zaznajomiłam się po postacią audiobooka, który przeczytała dla mnie pani Katarzyna Tokarczyk. Wykonanie nawet nawet. Sam audiobook trwa 8 godzin bez jednej minuty.
#annaklejzerowicz
#lubimyczytac
#legimi
#krolowasniegu
#lekkikryminal
#kryminalspoleczny
#alkoholizm
#felicjastefanska
#czytambezlimitu
#czytamzlegimi
#czytampolskaliterature
#wyzwanieczytelnicze
#wyzwanieLC2024
#wyzwanieLC2024 - temat na styczeń
"Królowa Śniegu" jest moim pierwszym i sądzę, że jednak nie ostatnim spotkaniem z twórczością pani Anny Klejzerowicz.
Moja imienniczka w swojej książce przenosi nas do niewielkiego miasteczka gdzieś pod Gdańskiem. Kryszewo zasypała cała masa białego dziewiczego śniegu, a temperatura oscyluje przy -30 stopniach Celsjusza. Sroga zima...
Z tym porównaniem, że jest to rzekomo współczesna wersja "Samych swoich" ktoś ostro przeszarżował... Komedia romantyczna miała być, a ja jakoś śmiać się nie miałam z czego. Rozczarowałam się zwyczajnie tą książką... Był to mój pierwszy kontakt z panią Autorką i obawiam się, że chyba kolejnych nie będzie...
#lubimyczytac
#izamaciejewska
#kolorowojakdiabli
#legimi
#czytamzlegimi
Z tym porównaniem, że jest to rzekomo współczesna wersja "Samych swoich" ktoś ostro przeszarżował... Komedia romantyczna miała być, a ja jakoś śmiać się nie miałam z czego. Rozczarowałam się zwyczajnie tą książką... Był to mój pierwszy kontakt z panią Autorką i obawiam się, że chyba kolejnych nie będzie......
więcej Pokaż mimo to