Philip Kindred Dick. Trzy stygmaty pisarza

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
16.12.2020

Przypadająca 16 grudnia rocznica urodzin Philipa K. Dicka to doskonały powód, by jeszcze raz zajrzeć do „Ubika”, „Człowieka z wysokiego zamku”, czy też zapytać, czy rzeczywiście „Androidy marzą o elektrycznych owcach”. Zresztą, czy trzeba pretekstu, by pochylić się nad życiem i twórczością tego wybitnego pisarza?

Philip Kindred Dick. Trzy stygmaty pisarza Harrison Ford w filmie Łowca Androidów / materiały prasowe

Philip K. Dick. Stygmat science-fiction

Dick przez całe życie walczył o uznanie siebie jako pisarza... Uwaga ! Nie „pisarza science fiction”, tylko „pisarza” właśnie. Honorowany nagrodami Hugo i Nebula, przyznawanymi autorom książek szufladkowanych jako s-f, nie mógł przebić się, przynajmniej w powszechnej świadomości, do literackiego mainstreamu. Treści jego książek odchodziły od typowej science fiction lat 60. czy 70. XX wieku w kierunku rozważań filozoficznych i religijnych. Miewał wizje, nie stronił od środków psychoaktywnych, składał całego siebie i swoje otoczenie na ołtarzu twórczości... Czegokolwiek by nie robił – otrzymywał łatkę z napisem „science fiction”. Żył (i pisał) jak przedstawiciele beat generation, ale nigdy do ich kręgu nie został dopuszczony.

Philip K. Dick, lata 60.

TCzłowiek z wysokiego zamku Dickymczasem choćby „Trylogia Valisa” czy „Człowiek z wysokiego zamku”, albo wręcz pisane z myślą o „głównym nurcie” „Wyznania łgarza” mogłyby znaleźć się w jednym szeregu z określanymi jako manifesty bitników „W drodze” Jacka Kerouaca czy „Nagim lunchem” Williama Burroughsa. Książki Dicka nasycone szalonymi wizjami mają jednocześnie bardzo precyzyjnie zbudowaną strukturę fabularną. Często („Ubik”, „Trzy stygmaty...”) wręcz przewyższają pod tym względem dokonania autorów z amerykańskiego mainstreamu tamtych czasów.

Philip K. Dick. Stygmat choroby

 Trzy stygmaty Palmera Eldritcha DickTrwają dyskusje, czy pisarz zmagał się ze schizofrenią, czy ją w sobie wywoływał i wpędzał się w paranoidalne zachowania, zażywając różnego rodzaju narkotyki. Miało to z jego punktu widzenia pozytywny wpływ na twórczość i stale stawiane w książkach pytanie o realność otaczającego świata (czy bez tych pytań powstałby później „Matrix” braci Wachowskich?). Widać to w „Ubiku”, „Trzech stygmatach Palmera Eldritcha” czy wreszcie w trylogii: „Valis”, „Boża inwazja”, „Transmigracja Timothy'ego Archera”...

Pięć małżeństw, trójka dzieci, niesłychana pracowitość (44 powieści i 121 opowiadań – nie wszystkie opublikowane za życia) i kompletne wyniszczenie organizmu. Skończyło się to wszystko śmiercią w relatywnie dość młodym wieku (pięćdziesiąt cztery lata) po potrójnym udarze lub ataku serca. Choroba (nieważne, czy pisarz ją wywoływał, czy tylko pogłębiał) stała się przyczyną wielu konfliktów, także donosu, jaki Dick złożył do FBI na polskiego autora. Zdaniem Philipa K. Dicka ktoś taki, jak Stanisław Lem nie istniał naprawdę – był jedynie kryptonimem określającym grupę pisarzy komunistycznych, próbujących za pomocą literatury wpływać na umysły Amerykanów. Zresztą o współpracę w tym spisku posądził także swoich kolegów po piórze z USA.

Rok przed śmiercią odsądzał od czci i wiary Ursulę K. Le Guin, z którą uczęszczał w latach 40. XX wieku do jednego liceum (nie poznali się wtedy, a przynajmniej żadne o tym nigdy nie wspomniało).

Philip K. Dick. Stygmat geniuszu i autodestrukcji

Śmierć pisarza w dość młodym wieku niejako pasuje do jego całej biografii. Przy czym, jeśli zważyć na intensywność używania swojego ciała przez Dicka, dożycie do 54 roku i tak stanowi całkiem niezły wynik. Niewykluczone, że gdyby nie zlekceważył telefonicznej porady lekarza, kiedy po raz pierwszy poczuł się źle w lutym 1982 roku, żyłby zdecydowanie dłużej. Wydaje się, że to właśnie geniusz pchał go w objęcia narkotyków. Skoro po ich zażyciu udawało się uporządkować i przelać na papier wizje, skoro ułatwiały kontakty z bogami i prorokami (wyimaginowanym czy nie – to inna sprawa) – dlaczego z nich nie skorzystać?

Transmigracja Timothy'ego ArcheraSwego rodzaju przewidywaniem przyszłości są rozważania o śmierci i przemijaniu zawarte w ostatniej książce napisanej do końca (wydanej już po śmierci pisarza), „Transmigracji Timothy'ego Archera”. Świadomości destrukcyjnego wpływu narkotyków na życie Dick dał z kolei wyraz, pisząc w połowie lat 70. „Przez ciemne zwierciadło” oraz zawierając swoje spostrzeżenia na ten temat w notatkach i dziennikach opublikowanych pośmiertnie pod tytułem „The Dark Haired Girl”.

W „Transmigracji...”, stanowiącej rozliczenie z hipisowską Ameryką lat 60. i 70., autor stawia tezę, że śmierć nie jest w stanie zniszczyć tego, co zostaje po artyście. Oczywiście pod warunkiem, że ma to jakąkolwiek wartość. Teza ta, zważywszy na samego Dicka, okazała się wręcz prorocza, gdyż nie dożył premiery wybitnej ekranizacji swojej twórczości – „Blade Runnera” Ridleya Scotta – oraz pozostałych wyrazów uznania, których nie szczędzili mu twórcy w latach 80. i 90. XX wieku, traktując książki autora „Ubika” jako inspirację dla filmów, książek czy nawet gier komputerowych.

Na koniec, zamiast podsumowania, cytat z jednego z esejów Stanisława Lema (tak ! Lem istnieje!) ze zbioru „Fantastyka i futurologia”:

„Dick jest w SF [stale to »SF« - przypis autora tekstu] niczym przybysz z obcych zupełnie stron, który swoje myśli, pragnienia, dylematy wcielił w to, czym ów teren dysponował, by nim, jak mim w składzie łachów tandeciarza – rozgrywać dramat egzystencjalnej zagadki”.


komentarze [9]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
nordvargr 22.10.2021 20:03
Czytelnik

Myślę, że Dickowi wyszło na dobre to, że żadna z jego książek takim "manifestem bitników" nie została. Dzięki temu jego proza mogła zostać trwalej unieśmiertelniona, a nie skojarzona i zapomniana jako produkt pewnej epoki i nurtu. Zapłacił za to, życiowym niespełnieniem, co jak to u Dicka, jest tragicznym paradygmatem pokręconych ścieżek losu. Orwell też nie napisał "1984"...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Aguirre 19.12.2020 20:05
Czytelnik

Duże wrażenie zrobił na mnie pomysł wykorzystany we Wbrew wskazówkom zegara. Tak jak w Ubiku widać szczególny stosunek autora do śmierci.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Wbrew wskazówkom zegara
Krzysiek Żuchowicz 17.12.2020 18:39
Autor

Przykra historia. Pytanie tylko, czy byłby w stanie bez narkotyków napisać choć połowę ze swych dzieł, zachowując zdrowie i życie?
Poza tym, w opisie jego książki "Blade Runner. . ." wkradł się błąd, jakoby Dick miał oglądać ekranizację.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Piotr-Pietia 17.12.2020 09:16
Czytelnik

LEM to wiadomo Lunar Emergency Module, co sam Lem już kiedyś dowcipnie wymyślił.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Meszuge 17.12.2020 05:47
Czytelnik

"...czy trzeba pretekstu, by pochylić się..." - bombastyczny styl jest tu zupełnie zbędny. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Nad-czym-sie-pochylamy;20415.html

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
alja9 16.12.2020 20:14
Czytelnik

zapraszam do teatru wobec tego: https://www.laznianowa.pl/art/lem-vs-dick na „Lem vs. P.K. Dick” w reżyserii Mateusza Pakuły z Tomaszem Schuchardtem i Janem Jurkowskim :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ambrose 16.12.2020 13:49
Bibliotekarz

Jeśli chodzi właśnie o te książki Dicka-pisarza, to bardzo polecam następujące tytuły:

Wyznania łgarza
Humpty Dumpty w Oakland
Głosy z ulicy

Te 2 ostatnie tytuły można zresztą potraktować jako 2 alternatywne linie narracyjne, wyprowadzone...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Wyznania łgarza  Humpty Dumpty w Oakland  Głosy z ulicy
LubimyCzytać 16.12.2020 10:29
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Tendo 16.12.2020 16:21
Czytelnik

Świetny artykuł!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się