rozwiń zwiń

Mocka mi nie brakuje: wywiad z Markiem Krajewskim

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
17.05.2023

Jest jednym z najpopularniejszych polskich pisarzy, a czytelnicy nie mogą się doczekać jego kolejnych powieści. Niedawno pożegnał się z kultowym Mockiem i teraz całą uwagę poświęca swojej drugiej postaci – Popielskiemu. Czy stworzy nowego bohatera, który otrzyma własną serię? Co sądzi o serialu „Erynie” i dlaczego uważa się za rzemieślnika? Jak narodziła się Leokadia Tchórznicka, uważana przez wielu za „kobietę idealną”? Z Markiem Krajewskim rozmawiamy z okazji premiery jego najnowszej książki zatytułowanej „Pasożyt”.

Mocka mi nie brakuje: wywiad z Markiem Krajewskim Materiały Wydawnictwa Znak

[Opis – Wydawnictwo Znak] Maj 1936.

W sztabie polskiego wywiadu i kontrwywiadu odkryto ślady podwójnego agenta. Każdy jego ruch to wyrok śmierci na kolejnego polskiego szpiega działającego w Związku Sowieckim. Nie wiadomo, kim jest „Pasożyt”, a wytropienie go to misja z gatunku niemożliwych.
Zadania może się podjąć tylko jeden człowiek: kapitan Edward „Łyssy” Popielski.
Ma zgładzić „Pasożyta”, sprawić, by zniknął bez śladu.

Popielski ze swoimi najlepszymi ludźmi rusza do Warszawy, gdzie szybko ulega hipnotycznemu urokowi uwodzicielskiej Ireny, która najpewniej wie, kim jest zdrajca. We Lwowie zostają Leokadia i Rita. Edward nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które grozi nastoletniej córce ze strony jego śmiertelnego wroga. A miał nadzieję, że ich ścieżki nigdy więcej się nie skrzyżują. Wszystko wskazuje na to, że ta misja nie zakończy się sukcesem.

Majestatyczny Pałac Saski, rozświetlony Teatr Wielki, brud warszawskiej Starówki, wielkomiejski Lwów, urokliwy Hrebenów; wielkie damy, nieuchwytni szpiedzy i żydowscy gangsterzy, a do tego porywająca akcja i nie dająca czytelnikowi spokoju zagadka. Marek Krajewski po mistrzowsku odsłania mniej znane karty z historii służb specjalnych II Rzeczypospolitej. „Pasożyt” to jedna z najlepszych powieści w cyklu o Popielskim.

Lubimyczytać, wywiad z Markiem Krajewskim

Sonia Miniewicz: Zdobył pan właśnie tytuł Honorowego Obywatela Wrocławia, ale już od lat jest pan symbolem tego miasta – pojawiły się wycieczki inspirowane pańskimi książkami, Konrad Imiela wyreżyserował musical „Mock. Czarna burleska”, na ulicy Jedności Narodowej można zobaczyć zaprojektowany przez Michała Pawłowskiego mural z pana podobizną (a towarzyszą panu Edward Popielski i Eberhard Mock), obok Hali Stulecia stanął krasnal Ebi… Który z tych hołdów dla pańskiej twórczości najbardziej pana cieszy? Czy to jest ten moment, kiedy pisarz może powiedzieć, że czuje się twórcą spełnionym?

Marek Krajewski: Nie uważam siebie za człowieka godnego jakichkolwiek hołdów. Większość reakcji, o których pani mówi, nazwałbym raczej „oznakami życzliwości” rodzinnego miasta wobec mnie i mojego pisarstwa. Są one dla mnie źródłem wielkiej radości. Honorowe Obywatelstwo Wrocławia to jednak zaszczyt największej wagi. Danie mi możliwości, by stanąć w tym samym rzędzie z jednym z najwybitniejszych poetów polskich, Tadeuszem Różewiczem, i noblistką Olgą Tokarczuk, obok wielu wrocławian zasłużonych dla kultury i obdarzonych wcześniej tym tytułem, to wyraz ogromnego uznania ze strony Wrocławia, mojej małej ojczyzny, w której się urodziłem i wychowałem, z którą związałem całe moje życie. A kiedy powieściopisarz czuje się spełniony? Wtedy, gdy bez żadnego przymusu podejmuje decyzję, iż oto nadszedł koniec pisania. Jeszcze mi daleko do podjęcia takiej decyzji.

W „Pasożycie” Popielski zostaje wysłany do Warszawy ze specjalną misją – ma odkryć, kim jest „Pasożyt”, sowiecki agent, i powstrzymać jego działania. Jak bardzo daje się pan ponieść wyobraźni? Inspiruje się pan faktycznymi wydarzeniami z historii?

Różnie to bywa w wypadku ostatnich pięciu powieści o Popielskim, gdzie występuje on w roli współpracownika przedwojennego polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, czyli legendarnej Dwójki. Często inspirują mnie wydarzenia z historii tajnych wywiadowczych wojen (na przykład wymiana szpiegów jako dominanta), ale nie tym razem. Intryga w „Pasożycie” jest całkowicie wytworem mojej wyobraźni.

Popielski jest mężczyzną twardym i hardym, ale przy córce zmienia się diametralnie. „Powinien był jakoś zareagować, zrobić porządek z rozkapryszoną pannicą, nałożyć na nią jakąś karę. Ale jemu, gdy patrzył na swoją córkę, topniało serce”. Z jednej strony chciałby z nią zostać, z drugiej jednak – stale wzywa go praca. „Robię to dla nich, naprawiam świat dla nich”, tłumaczy się sam przed sobą. Czy jednak faktycznie Popielski sprawdziłby się jako domator?

Jako pisarz i twórca Edwarda Popielskiego rozumiem to pytanie następująco: czy mógłbym z Łyssego w jakiejś kolejnej literackiej odsłonie uczynić domatora? Jak najbardziej, dałoby się go tak przedstawić. Wszak postać spokojnego i opanowanego śledczego, który opiera się wyłącznie na sile umysłu, nie zaś pięści, to normalny topos (np. komisarz Maigret). I tu się pojawia kolejne pytanie: czy chciałbym to zrobić? Odpowiadam: w żadnym razie. Popielski, zarówno jako mężczyzna dojrzały, jak i jako starzec (vide „Władca liczb”), jest – jak się pani wyraziła – „twardy i hardy”. Byłoby czymś nader dziwnym, gdyby nagle Edward, powiedzmy czterdziestoparoletni, snuł się w kapciach po swym lwowskim mieszkaniu i wciąż dyskutował z Ritą na temat jej kiepskich wyników w nauce.

 W „Pasożycie” zderzają się dwa światy – mamy mroczną Warszawę, uliczki, w które najlepiej się nie zapuszczać, i podejrzane typy, najczęściej z kryminału, ale też świat wyższych sfer, teatry, bankiety, sale wypełnione stołeczną elitą. Który z nich fascynuje pana bardziej?

Oba w jednakowym stopniu, bo i tu, i tu są wspaniałe literackie powaby, które mnie przyciągają. I tu, i tu jest wiele świetnych szczegółów do opisania i są liczne ludzkie typy do scharakteryzowania.

Ku rozpaczy wielu czytelników w „Błaganiu o śmierć” pożegnał się pan z Eberhardem Mockiem. Wcześniej pisał pan dwie książki rocznie, jedną właśnie o Mocku, drugą o Popielskim. Jakie ma pan teraz literackie plany? Czy możemy spodziewać się w takim razie dwóch książek o Edwardzie rocznie? A może pojawi się nowy bohater, który otrzyma swoją serię?

Nadal będę pisał dwie książki rocznie: jedną o Popielskim i drugą, w której pojawi się zupełnie inna, nowa postać. Niewiele powiem o tej powieści, nie zdradzę jej tytułu, bo ten mógłby zasugerować, jaka to będzie postać i w jakiej scenerii ją osadzę. Jedno jest pewne: w październiku ukaże się ten kryminał i objawi moją nieznaną dotąd twarz. Mam nadzieję, że to będzie dla wielu miła niespodzianka.

Arthur Conan Doyle ugiął się przed wolą czytelników i wskrzesił Sherlocka Holmesa. Pan pozostanie wierny swojej decyzji, a może jednak możemy liczyć na to, że Mock jeszcze powróci i dostanie swoją kolejną książkę? Nie brakuje panu tego bohatera?

Mocka mi nie brakuje, nie przywiązuję się jakoś mocno do moich fikcyjnych postaci. A czy do niego wrócę? Nie jestem niestety jasnowidzem, nie wiem, jak będzie wyglądała moja literacka aktywność. Nie znam motywów Conan Doyle’a, które legły u podstaw jego decyzji wskrzeszenia Sherlocka Holmesa. Nie sądzę też, aby te motywy były mi kiedykolwiek bliskie. Lata świetlne dzielą mnie – skromnego autora – od takiej gwiazdy, jaką był Conan Doyle!

Plakat promocyjny

Dla wielu osób Popielski ma teraz twarz Marcina Dorocińskiego – wszystko dzięki serialowi „Erynie” w reżyserii Borysa Lankosza. Czy właśnie tak wyobrażał sobie pan swojego bohatera?

Oceniam ten serial bardzo wysoko. To znakomite dzieło filmowe ze wspaniałą rolą Marcina Dorocińskiego jako Edwarda „Łyssego” Popielskiego i Wiktorii Gorodeckiej jako Leokadii Tchórznickiej. Szkoda, że przeszło bez większego echa, ale – jako człowiek kroczący drogą stoicką – przyjmuję spokojnie wszelkie zrządzenia losu. Być może kiedyś nastąpi odrodzenie tego serialu w odbiorze serialomanów? Marcin Dorociński zagrał koncertowo. Już nie tylko dla widzów, ale i dla mnie samego Edward będzie miał zawsze oblicze Marcina.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że nie czuje się artystą, a rzemieślnikiem. Skąd takie stwierdzenie? Jak definiuje pan te pojęcia?

Rzemiosło – w przeciwieństwie do artyzmu – odznacza się powtarzalnością i przewidywalnością, tak jak serial. Cykle powieściowe są przecież czymś w rodzaju literackich seriali. Pisarz tworzący takie cykle jest zatem rzemieślnikiem. Ja nim jestem. Oczywiście można by tu zapewne znaleźć kontrprzykłady i wyjątki od tej pośpiesznie zarysowanej reguły, ale ograniczenia niniejszego wywiadu nie pozwalają mi na dalsze subtelne rozróżnienia.

Spotyka się pan z zarzutami dotyczącymi opisywanych przez pana postaci kobiecych – nie da się ukryć, że są to głównie wyrachowane kobiety fatalne, ladacznice albo ofiary. Ale czy nie jest to pewna forma konwencji, nawiązanie do gatunkowych filmów i książek?

Oczywiście, że jest to rodzaj konwencji. Wyjaśniam to chętnie i zawsze podtrzymuję ten pogląd, zwłaszcza że większość moich czytelników stanowią kobiety.

Kilkanaście lat temu wspomniał pan, że nawet pańska żona zwróciła uwagę na przewidywalność kobiecych postaci – wyznał pan wtedy, że ma zamiar stworzyć zupełnie inną bohaterkę, godną towarzyszkę detektywa ze Lwowa. I niedługo potem narodziła się Leokadia Tchórznicka, kuzynka Popielskiego, która w „Pasożycie” została opisana tak: „mądra, wyrozumiała i inteligentna towarzyszka życia”. Ukończyła studia romanistyczne na lwowskim Uniwersytecie Jana Kazimierza jako druga kobieta w historii tej uczelni, jest odważna, zdecydowana i bywa zadziorna. Czytelnicy nazywają ją wręcz „kobietą idealną”. Czy ta bohaterka inspirowana jest jakąś prawdziwą osobą?

Leokadia Tchórznicka łączy w sobie cechy wielu kobiet, które znam, w tym również cechy mojej żony. Kiedy w roku 2008 postanowiłem odnowić moją twórczość, dokonać aksamitnego przejścia z Wrocławia do Lwowa (tak jest w „Głowie Minotaura”, gdzie jeszcze występuje Mock, a już jest Popielski), uznałem, że nie tylko sceneria i główny bohater muszą ulec zmianie. Poczułem silną potrzebę wprowadzenia do fabuły wyrozumiałej, spokojnej kobiety o przenikliwej inteligencji, która swoimi sugestiami i radami naprowadza Edwarda Popielskiego na właściwy trop w jego śledztwach. Chciałem jednocześnie, aby tych dwoje połączyła wyłącznie miłość rodzinna, bez cienia erotyki. Wprowadzenie zawirowań uczuciowych, miłości i rozstań rozsadziłoby fabułę powieści, rozdęłoby książkę niemiłosiernie. Dlatego z Leokadii uczyniłem platoniczną towarzyszkę życia Popielskiego, nie posuwam się ani o krok dalej. W końcu piszę kryminały, nie powieści obyczajowe!

Mocka obdarzył pan wieloma swoimi cechami – dręczyły go podobne niepokoje, był pedantem, lubił dobrze zjeść, grał w brydża, interesował się antykiem. A co – oprócz, oczywiście, fryzury – łączy pana z Popielskim?

Mock i Popielski są bardzo podobni do siebie oraz do ich twórcy. Prościej byłoby wymienić te cechy, które mnie z nimi nie łączą. W odróżnieniu od moich bohaterów nie palę papierosów, nie piję alkoholu i nie korzystam z uciech pod czerwoną latarnią. No i oczywiście nie ścigam przestępców, lecz prowadzę nudne, spokojne i przewidywalne życie literackiego rzemieślnika.

Popielski nie stroni od towarzystwa kobiet i ma na koncie liczne seksualne wybryki. Podobno jednak pisanie scen erotycznych i miłosnych sprawia panu największą trudność. Z czego to wynika i jak radzi pan sobie z tym problemem?

Nie lubię opisywania erotycznych ekscesów, bo bardzo łatwo przekroczyć granicę dobrego smaku. Kiedy już jednak muszę jakiś zamieścić w powieści, to tworzę opisy krótkie i opakowane w metafory.

Powiedział pan, że ukształtowała pana literacko „Lalka” Bolesława Prusa, a wśród mistrzów gatunkowych wymienia pan Raymonda Chandlera i Fredericka Forsytha. Sięgał pan też po książki Jo Nesbø. Potem jednak przestał pan czytać beletrystykę – ponieważ nie chce pan nieświadomie wykorzystać rozwiązań wymyślonych przez innych autorów, dostrzega też pan teraz częściej warsztatowe słabości innych. Czy od tamtej pory sytuacja uległa zmianie, zdarza się panu czytywać powieści?

Powieści czytam rzadko. Na początku drugiej dekady XXI wieku zachwycił mnie, jeszcze zanim dostał Nobla, Mario Vargas Llosa, którego książki wydane po polsku przeczytałem w jednym czytelniczym nałogowym ciągu. W ostatnich dziesięciu latach nie mogłem się oderwać od „Szczygła” Donny Tartt, od „Faceta z zasadami” Toma Wolfe’a oraz od powieści Jo Nesbø.

Wiele razy mówił pan, że po przejściu na emeryturę być może pożegna się pan z kryminałami – a zamiast tego napisze wielką powieść historyczną lub uniwersytecką. Te plany nadal są aktualne?

Plany się zmieniają, wszystko się zmienia. Panta rhei.

Przeczytaj fragment książki „Pasożyt”:

O autorze

Autor ponad dwudziestu pięciu bestsellerowych powieści kryminalnych. Serca czytelników podbił seriami o Eberhardzie Mocku i Edwardzie „Łyssym” Popielskim, które jak dotąd przełożono na ponad dwadzieścia języków. Cztery powieści z tego drugiego cyklu zostały zekranizowane w znakomitym serialu „Erynie” z Marcinem Dorocińskim w roli Popielskiego. Laureat prestiżowych nagród literackich i kulturalnych, m.in. Paszportu „Polityki”, pierwszej w historii Nagrody Wielkiego Kalibru, Srebrnego Medalu „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, Medalu Stulecia Odzyskanej Niepodległości oraz niemieckiej nagrody Georg Dehio-Buchpreis. Filolog klasyczny, specjalista w zakresie językoznawstwa łacińskiego. Dla pisarstwa zrezygnował z pracy na uniwersytecie – przez lata wykładał w Instytucie Filologii Klasycznej i Kultury Antycznej Uniwersytetu Wrocławskiego.

Marek Krajewski - zdjęcie

Książka „Pasożyt” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy
z wydawnictwem.


komentarze [10]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
czytamcałyczas 20.05.2023 19:21
Czytelnik

Uwielbiam Popielskiego 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
nosek 18.05.2023 21:27
Czytelniczka

Książka czeka na podróż pociągiem 😁. Popielski nie jest moim ulubieńcem. Ma słabość do kobiet i to go ciągle gubi w kluczowych momentach.  😑
Będę jednak czytać, bo uwielbiam klimat powieści Krajewskiego. 😋 a te okładki projektu Michała Pawłowskiwgo, rewelacja.

Jestem z Team Mock, kocham tego bohatera bezwzględnie i przez wszystkie serie poznałam go już z każdej strony,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
n4y 19.05.2023 14:45
Czytelnik

Dopóki jeździł nocną salonką ze Lwowa do Krakowa, to nic go nie gubiło ...😀
Problemy pojawiły się dopiero, gdy zaczął się (na starość) zakochiwać.
Takie życie! 😉

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Wtórny 18.05.2023 07:53
Czytelnik

Dlaczego wszystkie wasze wywiady z pisarzami pojawiają się z adnotacją:
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem. czy twórcy stracili już całkowicie zdolność do samodzielnego wypowiadania się? Bez autoryzacji i cenzury ze strony wydawnictwa? Czy po prostu wy od każdego z nich chcecie kasę?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
n4y 18.05.2023 14:11
Czytelnik

Jak to w sklepie: chcesz być na półce, płać!
Generalnie nie mam nic przeciwko temu, rynek to rynek - stragan to stragan.
Pod jednym warunkiem: że stragan nie udaje, że nim nie jest.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wtórny 18.05.2023 21:10
Czytelnik

Wiem, ale wciąż mnie to irytuje. Na przykład w aktualnościach pojawiają mi się dwa artykuły "wywiady" z Przemysławem Piotrowskim, oba sponsorowane.... Na tym portalu już chyba, pomijając newsy z d*py, nie ma prawdziwej treści. Książka to produkt, który trzeba sprzedać, ale bez przesady - mogliby czasem wrzucić jakiś prawdziwy wywiad.
Edit: przepraszam! Są trzy sponsorowane...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Meszuge 21.05.2023 17:25
Czytelnik

Dlaczego wszystkie wasze wywiady z pisarzami pojawiają się z adnotacją... 
Chodzi o rozmywanie odpowiedzialności. Jeśli okaże się, że tekst albo jego fragment jest zbyt bezczelnie przesłodzony, to wydawca może twierdzić, że to autor, autor, ze wydawca i tak... nikt nie jest winien nachalnej i prymitywnej reklamie.  Choć na szczęście nie zawsze tak jest.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
n4y 21.05.2023 21:04
Czytelnik

Oznaczanie artykułu, za opublkowanie którego pobrano opłatę, wynika wprost z art. 16 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Brak takiego oznaczenia jest czynem niedozwolonym i podlega karze.
Ot, i cała tajemnica artykułów sponsorowanych (czyli jednej z form płatnej reklamy).

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wtórny 22.05.2023 08:11
Czytelnik

Wychodzi na to, że każdy wywiad na tym portalu jest reklamą. Nie sądziłem, że to aż tak słabo wygląda.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 17.05.2023 13:30
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post