rozwiń zwiń

Kurzy móżdżek? Nic podobnego – wywiad z Justyną Bednarek, autorką „O kurza twarz!”

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
10.11.2022

„Kury to są bardzo inteligentne zwierzęta”, nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Dlatego rozmawiamy z Justyną Bednarek o tych wspaniałych zwierzętach, które są bohaterami książki „O kurza twarz!”, ale również o tym, jak poruszać trudne i wrażliwe tematy w opowieściach dla dzieci.

Kurzy móżdżek? Nic podobnego – wywiad z Justyną Bednarek, autorką „O kurza twarz!” Materiały wydawnictwa

[Opis wydawcy]  Drugi tom ciepłej, mądrej i arcyzabawnej nowej serii Justyny Bednarek, uwielbianej i wielokrotnie nagradzanej autorki książek dla dzieci. O czterech temperamentnych kurach, które wprowadzają sporo pozytywnego zamieszania w pięcioosobowej i tylko z pozoru zwyczajnej rodzinie Ogórków.

Gdzie kury mogą jechać na wakacje? Oczywiście – do kurortu! I to nie jakiegoś tam dużego, znanego, gdzie jeżdżą wszyscy, tylko zupełnie wyjątkowego Kurortu Kameralnego w Ulęgałce Górnej, gdzie zwierzęta ? a już zwłaszcza kury! – mają szczególne prawa. Rodzina Ogórków (mama, tata i trójka dzieci) pakuje się więc wraz z Augustą, Hildegardą, Belką i Żanetą do ogórkobusa i rusza na zasłużony urlop! Oj, będzie się działo! Brawurowe akcje ratunkowe w wodzie, koncert zawodowej śpiewaczki połączony z niesieniem jaj przez rasowe nioski, walka na śmierć i życie przebiegłej kocicy ze szczekającym kogutem. A z nieba posypią się gwiazdy…!

Seria Kury to napisana z dużą wrażliwością na dziecięcy świat opowieść o tym, że różnorodność jest bogactwem. O wzajemnym szacunku, dystansie do siebie i otwarciu na zaskakującą codzienność. Bez zadęcia, niby na wesoło, ale przecież o ważnych sprawach. Błyskotliwy i zabawny tekst niepowtarzalnej Justyny Bednarek doskonale uzupełniają brawurowe ilustracje Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej.

Barbara Dorosz: Bohaterki pani najnowszej serii to niezłe agentki, które oprócz sporej dawki humoru dostarczają czytelnikom wielu pouczających treści. Dlaczego to akurat kury zostały bohaterkami pani serii? Czy kryje się za tym jakaś szczególna historia?

Justyna Bednarek: Przede wszystkim kury to są bardzo inteligentne zwierzęta, o czym zapominamy bądź nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pod względem pamięci, inteligencji czy zachowań społecznych nie ustępują w niczym wielu innym gatunkom. Kury swój rozum mają, o czym mogłam się przekonać osobiście. Swego czasu byłam posiadaczką czterech kur rasy sussex i mogę zapewnić, że popularne wyrażenie „kurzy móżdżek” jest zupełnie niewłaściwe. Moje doświadczenia związane z tymi ptakami ukazały mi je w zupełnie nowym świetle, co też starałam się przekazać w obu książkach z serii o przygodach rodziny Ogórków i ich kur rasy brahma.

Jednak bezpośrednią inspiracją była prawdziwa historia, która przydarzyła się mojej koleżance, posiadaczce indyczki. Indyczka marzyła o potomstwie, jednak w tamtym czasie moja znajoma nie miała indyka płci męskiej, który pomógłby spełnić te marzenia. (śmiech) Rezolutna indyczka podkradła kacze jaja i wysiadywała je niczym swoje młode. Ta zabawna historia, po drobnych modyfikacjach z mojej strony, znalazła swoje odzwierciedlenie w pierwszym tomie serii „Kury z grubej rury”.

W najnowszym tomie bohaterowie jadą na rodzinne wakacje do kurortu w Ulęgałce Górnej. Pośród zabawnych przygód znalazła pani również miejsce na poruszenie ważnych tematów. Dotyka pani dziecięcych problemów, które rodzice dość często bagatelizują lub których zdarza im się nie dostrzegać. Być może zabrzmi to górnolotnie, ale ciekawi mnie, czy w pisaniu wyznacza pani sobie jakąś misję.

Rzeczywiście staram się poprzez moje książki pokazać dzieciom wartości, problemy i radości współczesnego świata, jednak nie nazwałabym tego misją. Tworząc powieść, zależy mi przede wszystkim na tym, aby zdobyć zainteresowanie młodego czytelnika. W procesie twórczym wygląda to tak, że zazwyczaj wymyślam i piszę ogólny zarys historii, następnie czekam, jak dalej się ona rozwinie, dokąd mnie zaprowadzi. Mogłabym to porównać do malowania obrazu – artysta, podczas pracy nad swoim dziełem, stopniowo, z każdym kolejnym pociągnięciem pędzla, mówi czy pokazuje, co mu w duszy gra. Podobnie jest ze mną, każda kolejna strona powieści pokazuje, co aktualnie mnie interesuje czy też co zajmuje moją głowę. Jeżeli jest jakiś temat, który szczególnie mnie absorbuje, a przecież jestem aktywnym uczestnikiem i obserwatorem rzeczywistości, to automatycznie pojawia się on w mojej książce.

Czy jako pisarka książek dla dzieci uważa pani, że są zagadnienia, których nigdy nie poruszy pani na łamach swoich powieści?

Nie czuję się pisarką dla dzieci, tylko po prostu pisarką. Oczywiście zawsze powtarzam, że sama wybrałam taką drogę, nie było tu miejsca na przypadek. Od nastoletniego wieku chciałam pisać dla najmłodszych czytelników, ale pomimo lat doświadczeń nie staram się nikogo przekonywać, że wiem, jak wychować dzieci. Wracając do pani pytania, uważam, że to nieistotne, że piszę książki dla dzieci – pewne tematy, nawet te trudne i wymagające, powinny znaleźć swoje miejsce również w literaturze dziecięcej. Moje powieści powstają w wyniku mojego zaangażowania w świat i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.

Czy dzieci są wymagającymi czytelnikami? Łatwo wciągnąć je w historię czy wprost przeciwnie?

Lata doświadczeń nauczyły mnie, że nie ma jednego dobrego przepisu na udaną powieść dla dzieci. Naprawdę trudno przewidzieć, co je zainteresuje. Widzę to również podczas moich autorskich spotkań. Uważam jednak, że świetnie dogaduję się z najmłodszymi czytelnikami, szybko łapię z nimi kontakt. To na pewno pomaga mi do nich dotrzeć. Być może wynika to z faktu, że jako pisarz książek dla dzieci sama mam w sobie dużo z dziecka.

Jest pani ulubioną pisarką wielu dzieci, jak i rodziców, którzy czytają swoim pociechom pani książki. Co takiego jest w pani historiach, że trafiają zarówno do małych, jak i dużych czytelników? Emocje, a może oryginalny pomysł na fabułę?

Poczucie humoru to jest coś, co zawsze trafia do każdego odbiorcy literatury, zwłaszcza dziecięcej. Staram się również tworzyć fikcyjny, bajkowy świat nasycony miłością i bliskością. Jak to robię? Sięgam pamięcią do jakichś wyjątkowych chwil ze swojego życia, które były wypełnione pozytywnymi emocjami. Następnie próbuję odtworzyć nastrój oraz to, co sama wtedy czułam i przeżywałam. Jeśli chodzi o oryginalne pomysły na fabułę, to już dawno odkryłam, że jak bardzo bym się nie starała, to nie będę oryginalna. Zawsze jest ktoś przede mną, kto już wymyślił i napisał powieść, czy to o kłębuszkach kurzu, kurach, kotach, czy o zwariowanych rodzinkach i ich perypetiach.

A motyw zabawnych przygód kolorowych skarpetek? Czy ten pomysł również został już wcześniej wykorzystany w literaturze dziecięcej?

Tak, chociaż byłam dosyć mocno zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że na rynku nie brakuje tego typu literatury, a mogłoby się przecież wydawać, że to taki oryginalny motyw. Podobna historia miała miejsce w przypadku książek o niesporczakach – ilustrator wysłał mi dziesiątki okładek z całego świata. To pokazuje, że pomysły są ograniczone, natomiast to, co jest niepowtarzalne, to my sami, czyli autorzy, ten odcisk palca, który zostawiamy na mapie świata. Nasze poczucie humoru, światopogląd czy sposób pisania historii to jest coś, co będzie zawsze wyjątkowe. Człowiek niepowtarzalny jest tylko w interpretowaniu i na tym się skupiam.

W jednej z historii bohaterowie zastanawiają się, czy jest lekarstwo na jesienną chandrę. A co pani poprawia humor?

Na pewno są to spotkania z ludźmi, których kocham, i długie rozmowy z nimi. Relaksują mnie robótki na drutach, hawajski masaż Lomi Lomi czy dobry film. Niezawodnym sposobem na jesienną chandrę jest wyjście do lasu, a po powrocie ze spaceru wypicie dobrej herbaty na rozgrzanie. Najlepszy jest napar na bazie ziół, na przykład rumianku, z dodatkiem miodu, imbiru i cytryny. Wszystko to, co ma cytrusowy aromat, jest dla mnie w pewien sposób kojące. Oczywiście czytanie książek również bywa dla mnie relaksujące, choć nie bez powodu trafiło na koniec tej długiej listy. Kiedy piszę – a piszę dużo, to staram się jednak poszukiwać odskoczni w innych obszarach.

Czy Niewidzialny Reżyser ma w planach prace nad kolejnym tomem serii?

Ja nie miałam takiego planu, ale najwyraźniej Niewidzialny Reżyser miał. Na przyszły rok wydawnictwo Słowne Młode zaplanowało dwa kolejne tomy, o czym dowiedziałam się stosunkowo niedawno. I właściwie to bardzo się cieszę – na początku bowiem w serii miały powstać cztery krótkie książeczki, tymczasem już udało się wydać z sukcesem dwie dość obszerne – jak na standardy literatury dziecięcej – powieści. Jeszcze nie wymyśliłam, co się znajdzie na łamach kolejnych tomów, ale z pewnością rodzina Ogórków oraz ich kury powrócą w wielkim stylu.

Nie zna pani jeszcze fabuły, ale podobno jest już pomysł na tytuł jednego z tomów.

Nika Jaworowska, która jest utalentowaną ilustratorką tej serii, zupełnie przypadkiem zainspirowała mnie, a w zasadzie nawet wymyśliła tytuł. Publikując jeden z postów w swoich social mediach, użyła gry słownej, i tak powstało„Hip hip, kura!”. Ta nazwa tak bardzo przypadła mi do gustu, że już nie wyobrażam sobie innego tytułu.

Dziękuję za rozmowę.

Książka „O kurza twarz!” jest dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 10.11.2022 10:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post