W winiarskim forcie
- Kategoria:
- klasyka
- Seria:
- Biblioteczka uniwersytetów ludowych
- Wydawnictwo:
- Gebethner i Wolff
- Data wydania:
- 1947-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1947-01-01
- Liczba stron:
- 17
- Czas czytania
- 17 min.
- Język:
- polski
- Tagi:
- opowiadanie
Ale chociaż tak dawno karabin pruski dźwigał, ze «szwabami» nigdy jakoś pogodzić się nie mógł.
Dwa też były u niego gatunki ludzi i rzeczy: «Szwabska — krew» i «Polska — krew». Wszystkie nawet wypadki życia swojego do tych dwu kategoryi odnosił. Dwa razy był naprzykład «szwabska — krew» raniony: w szlezwiskiej i francuskiej wojnie; a raz mu ksiądz Cydzik, proboszcz dywizyjny, podarował «polska — krew», książkę od pacierza ze złoconemi brzegami i pięknym futerałem.
Jeden tylko odolanowski i kuźmiński atak kwietniowy wspominając, mieszał te obie kategorye tak, że sam już nie wiedział, gdzie tam w tej zawierusze była krew polska, a gdzie znowu szwabska, i dopiero kiedy w opowiadaniu do bicia słupów granicznych przez generała Willisena przychodziło — ostygał, prostował się, a rozłożywszy suche i długie ramiona, jak męka pańska na rozdrożu, milcząc stał i gestem pokazywał, że z jednej strony była wówczas «polska», a z drugiej «szwabska» krew.
Wąs mu wtedy szroniasty drżał nad niemą wargą, a zresztą żaden z willisenowskich słupów nie był bardziej nieruchomy i więcej milczący.
Co niedziela paradował Dzieszuk ze swoją książką od pacierza na mszy żołnierskiej, którą proboszcz dywizyjny wczesnym rankiem u Fary miewał.
Piękna to rzecz była widzieć, kiedy w długiej, po-jezuickiej nawie parami się ustawiła wiara z winiarskiego fortu, mając nad sobą, jak sztandar, krótko strzyżony łeb Dzieszuka, który wzrostem nad wszystkimi górował. Czasami łeb ten szronem pokryty zdawał się być tak wysoko, jakby nim Dzieszuk chciał dostać tych gwoździ, którymi przybite były nogi ukrzyżowanego w ołtarzu Chrystusa, i bić o nie czołem. - (fragment opowiadania)