Kobieta kontra czas

„Kobieta kontra czas” – recenzja Joanny Fiuk

Zbliżasz się do czterdziestki. Widzisz w lustrze, że coś niedobrego zaczyna się dziać na Twojej
twarzy: wokół oczu pojawiła się siateczka zmarszczek, które na razie zaznaczają się tylko przy
uśmiechu (ale z czasem będą widoczne zawsze),od skrzydełek nosa ku dołowi biegną
delikatne bruzdy, a owal twarzy nie wygląda już tak dobrze jak za czasów studiów.
Zapewnienia producenta na pudełeczku kremu nawilżającego się nie sprawdziły – zmarszczki
są!

Skoro domowa pielęgnacja zawiodła, czas na coś mocniejszego, skuteczniejszego: gabinet
medycyny estetycznej. Boisz się jednak tego, że po wizycie w takim miejscu przestaniesz
przypominać samą siebie. Poza tym twoja wiedza o medycynie estetycznej sprowadza się do
tego, że słyszałaś co nieco o botoksie czy kwasie hialuronowym. Nic poza tym. Zaczynasz
więc szukać informacji, zabiegów, gabinetów, poleceń. Jako że medycyna estetyczna jest
prężnie rozwijającą się dziedziną, znajdziesz tych informacji mnóstwo – i być może trudno
będzie ci się odnaleźć w ich gąszczu.

Dobrym drogowskazem w tych poszukiwaniach będzie książka „Kobieta kontra czas”. Jej
autorka, Aleksandra Żerdzińska, jest praktykującym dermatologiem i specjalistą medycyny
estetycznej, zatem dosłownie zna skórę od podszewki. Na co dzień spotyka się z pacjentami
(zwłaszcza pacjentkami) w gabinecie, wie, z czym przychodzą i jakie mają problemy czy
pomysły. Napisała książkę dla kobiet takich jak ty czy ja, językiem dostosowanym do nas,
dodatkowo zrozumienie i zapamiętanie treści ułatwiają ilustracje, których jest tu prawie 200.

Przespacerujmy się po książce. Jest w niej aż 15 rozdziałów. Dowiesz się z nich wszystkiego o
naszym największym narządzie – skórze: co się dzieje pod jej powierzchnią i w jaki sposób
przekłada się to na nasz wygląd, jakie zmiany powinny nas niepokoić, a jakie są całkowicie
normalne. Przeczytasz o tym, jak i dlaczego się starzejemy: co nas postarza od środa, a co od
zewnątrz i na jakim etapie starzenia jesteś ty sama (nieraz spojrzysz w lustro podczas
lektury). Jest też rozdział poświęcony kanonom piękna, z którego dowiesz się, dlaczego
Angelinę Jolie większość z nas postrzega jako piękną i dlaczego próby upodobnienia się do
tego ideału mogą skończyć się źle. Lubisz godzinami wylegiwać się na leżaku w pełnym
słońcu? Ja po lekturze tej książki już nie lubię. Ty też nie będziesz.

Najobszerniejszy rozdział jest poświęcony zabiegom poprawiającym jakość skóry, czyli temu,
czym większość z nas – zaczynających powoli więdnąć (niestety!) – jest zainteresowana
najbardziej. Peelingi, mikronakłuwanie, mezoterapia, ultradźwięki itd. – kiedy, dla kogo, a dla
kogo nie, na jaki efekt można liczyć, po którym z tych zabiegów iść na imprezę, a po którym
lepiej nie pokazywać się ludziom – wszystko to autorka szczegółowo wyjaśniła. Sporo miejsca
poświęca też botoksowi. „Tylko nie botoks”, myślisz. „Właśnie że botoks”, pomyślisz, gdy
przeczytasz rozdział o tej, jak określa ją autorka, cudownej toksynie. Na kolejnych stronach
znajduje się omówienie poszczególnych elementów twarzy (oczy, usta itd.) z uwzględnieniem
magicznych i wcale nie magicznych zabiegów, które możesz sobie zafundować, żeby
wyglądać młodziej. Co może pójść nie tak? Po czym poznać specjalistę? Kiedy zrezygnować z
zabiegu? Czy chcąc powiększyć sobie usta, jesteś skazana na kaczy dziób?

Po lekturze ostatniego rozdziału zawartość twojej kosmetyczki na pewno się zmieni. Dowiesz
się, jaka powinna być optymalna domowa pielęgnacja, czyli co wklepywać, wsmarowywać,
czym złuszczać skórę, żeby rzeczywiście przynosiło to efekt i żebyśmy do gabinetu lekarza
medycyny estetycznej trafiły później niż wcześniej. Autorka podsuwa receptę na dobry
wygląd, ale bez wskazywania palcem konkretnych produktów i bez obiecywania, że coś
odmłodzi nas o 20 lat i ten efekt się utrzyma. To raczej podpowiedź, czego powinnyśmy
szukać w składzie kosmetyków, stojąc zdezorientowane przed uginającą się półką w drogerii.

Medycyna estetyczna jest dla nas wszystkich, ale nie wszystkie umiemy z niej korzystać.
Czasem niewiedza, a czasem brak umiaru powoduje, że zaczynamy wyglądać karykaturalnie,
czego efekty widujemy na ulicach. A można inaczej. Myślę, że po lekturze „Kobiety kontra
czas” będziesz miała tę świadomość. Koniec końców czas pozostaje silniejszym
przeciwnikiem, ale można się mu opierać z humorem, a przede wszystkim z głową.