Koszmary
- Kategoria:
- komiksy
- Tytuł oryginału:
- Incubis
- Wydawnictwo:
- Mandioca
- Data wydania:
- 2020-12-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2020-12-01
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788395319198
- Tłumacz:
- Paulina Kwaśniewska
Inspirowane prozą H.P. Lovecrafta.
„Penco swobodnie dokonuje przeglądu wszechświata Lovecrafta, aby nadać mu senną, niepokojącą i udręczoną wizję bliską psychozie. Jakby przechodząc przez zły sen lub koszmar, przed którym nie można uciec, na tych stronach czeka przerażenie. Melancholię, zdeformowanie stworzeń i ukryte poczucie zagłady Penco potęguje precyzyjną, detaliczną kreską” - Heraldos de Galactus
„Cudowne plansze doskonale oddają niezdrowe i szare środowisko, w którym poruszają się nakreślone przez Penco historie” - Fancueva
„Narracja tworzy gorączkową atmosferę, tak wspaniale narysowaną, że niemal można poczuć jej ciężar.” - Nocturno
Howard Phillips Lovecraft pewnie sam wybrałby takiego rysownika gdyby tworzył komiksy! Horror kosmiczny w wersji Michele Penco jest niesamowitym doznaniem, jedynym w swoim rodzaju. Włoch perfekcyjnie oddał zatęchły klimat opowiadań Samotnika z Providence.
Cztery krótkie opowiadania składające się na „Koszmary” czyta się jak adaptacje dzieł Mistrza i dałbyś sobie palec uciąć, że już kiedyś czytałeś je w jakimś zbiorze tekstów Lovecrafta… ale nie! Penco wziął z dzieł Amerykanina klimat, nostalgię, klaustrofobię, samotność i tajemniczość, po czym wszystko to opowiedział rysunkami. Tworząc autorskie a jednak na wskroś lovecraftowskie historie.
Efekt jest wprost zniewalający!
Estetyka zaproponowana przez Włocha przywodzi na myśl prace Gipiego, Kentaro Miury, Thomasa Otta czy Bronisława Jamontta. Artystyczny popis!
Penco jest wykładowcą w akademii sztuk plastycznych w Pizie. A każda plansza „Koszmarów” pokazuje, że jego studenci muszą mieć nielichą frajdę obcując z jego sztuką. Tak smutnego, nostalgicznego i ponurego piękna nie spotyka się często.
Lovecraft byłby zachwycony widząc jak inspirował Michele Penco do stworzenia tego ponuro-pięknego komiksu. Do tego albumu wrócisz wiele razy, jeden z przykładów komiku wielokrotnego użytku.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 33
- 26
- 9
- 9
- 4
- 2
- 2
- 2
- 2
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Kupiłam ten komiks ze względu na to że jest inspirowany Lovecraftem którego twórczość bardzo lubię. Jednak sam komiks jest mocno średni. Mamy tutaj cztery scenariusze bazujące na prozie Lovecrafta jednak fabularnie jest naprawdę kiepsko. Ten komiks jest po prostu za krótki by ująć niepokój, grozę i klimat mistrza horroru. Te historie powinny być zdecydowanie dłuższe na czym komiks by mocno zyskał. Również zwróciłam uwagę na to że w drugim scenariuszu mamy zwykłe połacie tekstu w ilości czterech które obejmują całą stronę. Komiks powinien opowiadać historię obrazem a nie tekstem. Według mnie autor albo poszedł na łatwiznę albo miał jakieś ograniczenia w narysowaniu tego.
Pod względem rysunkowym to jest to naprawdę wysoki poziom. Rysunki są bardzo szczegółowe, mroczne, również to jak autor operował światłocieniem zasługuje na uwagę. Pan Penco ma fenomenalne umiejętności. Jedynie w ostatniej historii ta kreska jest trochę niedopracowana albo musiała być to jeszcze wcześniejsza praca.
Ciężko mi to polecić nawet fanom Lovecrafta, bo nic ich nowego nie zaskoczy ani nawet nie poruszy. Szkoda bo mógłby być to naprawdę dobry komiks gdyby poświęcono mu więcej czasu. Daję ocenę 6 za całość ale tak to byłoby 5, ocena podwyższona za warstwę graficzną.
Kupiłam ten komiks ze względu na to że jest inspirowany Lovecraftem którego twórczość bardzo lubię. Jednak sam komiks jest mocno średni. Mamy tutaj cztery scenariusze bazujące na prozie Lovecrafta jednak fabularnie jest naprawdę kiepsko. Ten komiks jest po prostu za krótki by ująć niepokój, grozę i klimat mistrza horroru. Te historie powinny być zdecydowanie dłuższe na czym...
więcej Pokaż mimo toTakie sobie te koszmary. Uczciwie rzecz biorąc rysunki w trzech pierwszych opowiadaniach trzymają poziom, (szczególnie w pierwszym kadry z nocnym niebem "niszczą system") niestety w ostatnim (i najdłuższym) kreska wyraźnie siada, jakby autorowi zabrakło pary, są też tu kiksy w kadrowaniu, a mimika postaci wydała mi się trochę zdrewniała, choć światłocień bywa doskonały i magicznie klimatyczny (szczególnie w opowiadaniu nr 1). Trochę niedomagają projekty potworów i widziadeł, raczej mało straszne i mało obrzydliwe, uważam że są zbyt pokraczne i groteskowe by przestraszyć kogokolwiek. Felerem jest też sposób prezentacji owych nadnaturalnych maszkar w komiksowej narracji, brak w kadrowaniu efektu "kumulacji" grozy (np. przemarsz ludzi-ryb to prawdziwa dramaturgiczna lipa). Dlatego mimo obiektywnie niezłych rysunków album to dla mnie rozczarowanie, bo spodziewałem się w zasadzie wizualnej perełki ze szczątkową fabuła, a niestety na stronę wizualną też da się popsioczyć. Fabularnie jest już po prostu słabo, zabrakło moim zdaniem pomysłu na prowadzenie tych fabuł(ek),a jeśli ktoś zna Lovecrafta to nie będzie już naprawdę żadnych zaskoczeń. Szkoda, bo uważam że potencjał autor ma spory (przynajmniej graficznie).
Co do samego wydania to ogólnie na plus: prezentuje się ładnie i solidnie, jakość druku bardzo spoko i ładna twarda oprawa, mały minus za: brak dodatków, poza czterema nieciekawymi bieda-okładkami/grafikami oraz krótkim a smętnym i w sumie zbędnym wstępem, chyba z oryginalnego wydania (myślę że nasi rodzimi lovecraftolodzy spłodziliby coś ciekawszego). Podsumowując nie jest źle, bywa nawet dobrze, ale jako całość tylko "ujdzie", bo te "Koszmary" mają ewidentne mankamenty. W każdym razie ja zachwycony nie jestem, choć bardzo chciałem być.
Takie sobie te koszmary. Uczciwie rzecz biorąc rysunki w trzech pierwszych opowiadaniach trzymają poziom, (szczególnie w pierwszym kadry z nocnym niebem "niszczą system") niestety w ostatnim (i najdłuższym) kreska wyraźnie siada, jakby autorowi zabrakło pary, są też tu kiksy w kadrowaniu, a mimika postaci wydała mi się trochę zdrewniała, choć światłocień bywa doskonały i...
więcej Pokaż mimo toMam poczucie zaprzepaszczonej szansy na komiks wyjątkowy. Być może silna inspiracja twórczością Lovecrafta nie jest czymś bardzo oryginalnym w komiksie, ale Penco ma fenomenalne umiejętności jako grafik, więc potencjał był spory. Najlepiej wypada otwierający całość "Autoportret", którego ostatni kadr dosłownie wprawia czytelnika w osłupienie. Właśnie zaskoczenie czy suspens to rzecz, która najbardziej kuleje w kolejnych historiach. W miarę przyzwoicie - choć już bardziej konwencjonalnie - prezentuje się "Miasto nad oceanem" - tu także ostatni kadr robi największe wrażenie, ale głównie ze względu na swój niepokojący charakter. Potem krótki "Model", zakończony w niezbyt ciekawym momencie - historia, która właściwie nie zdążyła się rozpocząć. Na koniec "Postać ze snów" - rzecz najdłuższa i chyba najbardziej rozczarowująca, ze zmierzającą donikąd fabułą zakończoną tak przewidywalnie, że zastanawiałem się czy to czasem nie ja przeoczyłem tu czegoś istotnego. Reasumując - miałem wrażenie, że to raczej prezentacja umiejętności autora jako rysownika, niż scenarzysty, więc jednak rozczarowanie, choć warto przejrzeć
Mam poczucie zaprzepaszczonej szansy na komiks wyjątkowy. Być może silna inspiracja twórczością Lovecrafta nie jest czymś bardzo oryginalnym w komiksie, ale Penco ma fenomenalne umiejętności jako grafik, więc potencjał był spory. Najlepiej wypada otwierający całość "Autoportret", którego ostatni kadr dosłownie wprawia czytelnika w osłupienie. Właśnie zaskoczenie czy suspens...
więcej Pokaż mimo toŁadne graficznie, ale fabularnie strasznie miałkie i wtórne. Ani przez chwilę nie czułem specjalnej grozy albo chociaż dotyku nieznanego i przerażającego.
Klimat Lovecrafta jest miejscami, ale zabrakło chyba czasu na budowanie nastroju i nieco bardziej wyszukanej fabuły.
Ładne graficznie, ale fabularnie strasznie miałkie i wtórne. Ani przez chwilę nie czułem specjalnej grozy albo chociaż dotyku nieznanego i przerażającego.
Pokaż mimo toKlimat Lovecrafta jest miejscami, ale zabrakło chyba czasu na budowanie nastroju i nieco bardziej wyszukanej fabuły.
Niczego sobie. Czyli lepsze niż Lovecraft :-P
Nie wiem, czy taki był zamysł, czy samo wyszło, ale następstwo opowieści i dwóch ilustracji na tylnej wyklejce dało bardzo sugestywny efekt. Już walą w drzwi. Nie pytaj, po kogo oni idą, oni idą po ciebie.
Niczego sobie. Czyli lepsze niż Lovecraft :-P
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie wiem, czy taki był zamysł, czy samo wyszło, ale następstwo opowieści i dwóch ilustracji na tylnej wyklejce dało bardzo sugestywny efekt. Już walą w drzwi. Nie pytaj, po kogo oni idą, oni idą po ciebie.
Wystarczyłoby powiedzieć, że to następny komiks inspirowany prozą samego H. P. Lovecrafta. To stwierdzenie raczej wyczerpuje gros wymagań współczesnego fana horrorów, bowiem trudno szukać mistrza wybitniejszego i bardziej niedoścignionego, niż właśnie Lovecraft, który wywarł ogromny wpływ na popkulturę. Jednak ciągłe powielanie schematów lovecraftowskich przez twórców grozy z jednej strony może być już nużące, a z drugiej – debiutancki album Michele Penco udowadnia, że można z nich jeszcze wiele wycisnąć.
Cała recenzja: https://tinyurl.com/zykatrsw
Wystarczyłoby powiedzieć, że to następny komiks inspirowany prozą samego H. P. Lovecrafta. To stwierdzenie raczej wyczerpuje gros wymagań współczesnego fana horrorów, bowiem trudno szukać mistrza wybitniejszego i bardziej niedoścignionego, niż właśnie Lovecraft, który wywarł ogromny wpływ na popkulturę. Jednak ciągłe powielanie schematów lovecraftowskich przez twórców grozy...
więcej Pokaż mimo toKoszmary gwarantują dwa kwadranse lektury podszytej grozą. I jeśli miałbym wskazać jakiś słaby punkt programu, to będzie potężny niedosyt wynikający z długości tych czterech utworów. Jednak, mimo że treść zdecydowanie nie należy do najbardziej rozbudowanych, kapitalna atmosfera tajemniczości i pietyzm wykonania z nawiązką wynagradzają ten brak. Finalnie komiks można polecić nie tylko miłośnikom Cthulhu, ale również kolekcjonerom zbierającym komiksy ze względu na warstwę wizualną oraz fanom wszelkiej maści historii z pogranicza horroru.
Koszmary gwarantują dwa kwadranse lektury podszytej grozą. I jeśli miałbym wskazać jakiś słaby punkt programu, to będzie potężny niedosyt wynikający z długości tych czterech utworów. Jednak, mimo że treść zdecydowanie nie należy do najbardziej rozbudowanych, kapitalna atmosfera tajemniczości i pietyzm wykonania z nawiązką wynagradzają ten brak. Finalnie komiks można polecić...
więcej Pokaż mimo to75 stron, 4 opowiadania, za których scenariusz i oprawę wizualną odpowiada Michele Penco. Coś na co zdecydowanie warto zwrócić uwagę i wziąć na warsztat. Fani Lovecrafta, mroku, weirdu i niepokojących czarno-białych kadrów z pewnością nie poczują się zawiedzeni. Jedyny zarzut może brzmieć: „dlaczego tak mało?!” Ale o tym w podsumowaniu.
Pierwszym ogromnym plusem zaraz po otwarciu komiksu, jest w moim odczuciu wstęp Patricio Valladaresa, chilijskiego reżysera, scenarzysty i twórcy komiksowego. Jest idealnie wyważony, treściwy i pokazujący jak wielką estymą autor darzy innego twórcę, a także jego następców. Wspomina, oprócz oczywiście samego Michele’a Penco, również Johna Carpentera i Joe Hilla, którzy swymi filmami i komiksami, oddali swego rodzaju hołd Cieniowi z Providence. Hołd jak najbardziej zrozumiały, bo bez Howarda Phillipsa Lovecrafta, nie byłoby horroru kosmicznego, a na pewno nie byłby on tak ciężkim, smutnym i przerażającym jak ten, którego twórcą był właśnie najsłynniejszy mieszkaniec Providence.
Kiedy, jako nastolatek zaczynałem poznawać twórczość Lovecrafta, miałem wrażenie, że podczas lektury brnę zanurzony po pas w gęstym śluzie. Czytając powoli i uważnie, dosłownie należałoby mieć obok siebie ręcznik i butelkę wody, bo lektura chociażby pierwszego wydania „Zewu Cthulhu” to była mordęga, ale i ogromna czytelnicza satysfakcja. Nigdy wcześniej ani później, nie miałem aż takiego efektu „wow” po skończeniu książki. Ten zbiór dosłownie ukształtował mnie literacko, uplastycznił wyobraźnię i spowodował, że od 20 lat jestem absolutnym i wiernym fanem Mitologii Cthulhu, gęstych, soczystych opisów i tej wiecznie otaczającej nas grozy, którą zawiadują istoty nieskończenie potężne, dla których nie jesteśmy niczym więcej, niż kurzem na mackach czy kopytach. Ta oniryczność, możliwość zerknięcia poza błonę otaczającej nas rzeczywistości, posmakowanie kompletnie nieznanego wcześniej rodzaju strachu, jest bezcennym darem Mistrza z Providence dla nas, kolejnych pokoleń zafascynowanych jego twórczością i wyobraźnią.
I Michele Penco zbiorem „Koszmary”, wydanym nakładem Wydawnictwa Mandioca pokazuje, że do powyższej grupy szaleńców zdecydowanie się zalicza. Te cztery, krótkie historie doskonale obrazują to, co Lovecraft chciał w swoich tekstach przekazać. Że to co widzimy, niekoniecznie musi być prawdziwe, że potwory istnieją, a wokół nas działają siły, z którymi nie warto zadzierać, ani nawet wiedzieć o ich istnieniu. Dla dobra swojego zdrowia, zwłaszcza psychicznego.
Już pierwsza historia - „Autoportret”, doskonale pokazuje nam, że powinniśmy się dobrze zastanowić, zanim zaczniemy interpretować otaczającą nas rzeczywistość. Że być może toco, i jak widzimy, wcale nie musi być prawdziwe i realne. Można też zastanowić się, czy malarze nie są swego rodzaju magikami, pokazującymi nam poprzez swoje prace jak widzą świat lub może nawet mają jakiś specyficzny dar, umożliwiający kształtowanie go… ? A może rozwiązaniem zagadki tej graficznej nowelki jest to, co mnie osobiście chyba najbardziej w grozie przeraża – że istnieją nieskończone światy równoległe, a ich rzeczywistości przeplatają się z naszą? Że są miejsca, w których granica się zaciera, a w odpowiednich momentach między-wymiarowa błona przerywa się, wpuszczając do naszego świata coś zza niej? Lub podmieniając? A potem nie jesteśmy w stanie właściwego świata odnaleźć i przez wieczność błąkamy się po innym…
„Miasto nad oceanem” to ukłon w stronę jednego z najlepszych opowiadań Lovecrafta – „Widma nad Innsmouth”. Pewien mężczyzna w wyniku awarii autokaru którym jechał, zmuszony jest zostać jedną noc z pewnym nadmorskim miasteczku. Obskurne, brudne i zniszczone, wyludnione i ciemne – tak najlepiej opisać miejsce w którym dzieje się akcja tej historii. Mężczyzna jednak czuje wewnętrzny niepokój, coś mu tutaj nie gra, wydaje mu się, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo, choć nie potrafi zlokalizować ani jego źródła ani nikogo, kto chciałby mu z jakiegoś powodu zagrozić. Przynajmniej do czasu, ponieważ ciszę nocy zaczynają przerywać dziwne dźwięki, skrzypienie i człapanie, powoli zbliżające się do jego hotelowego pokoju…
Żałuję, że potraktowano jedno z kanonicznych dzieł Mistrza tak pobieżnie, akcja urywa się tak, jakby autor wstał rozprostować kości i zrobić krótką przerwę w pracy, a potem już nigdy nie powrócił do tematu. Wielka szkoda, bo uwielbiam Innsmouth, jego mieszkańców i ich tajemnice. Mam wrażenie, że to takie trochę badanie terenu przez Penco, na zasadzie: „co ludzie powiedzą”. Mam nadzieję, że wróci do tego projektu i pociągnie go zdecydowanie dalej, bo widać, że „czuje” te klimaty, warsztat i poczucie smaku również ma na wysokim poziomie, moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kiedyś wydać wielkie, czarno-białe tomiszcze historii inspirowanych Lovecraftem.
„Model” koresponduje nieco, moim zdaniem, z „Horrorem w muzeum”. Z tym, że tutaj ponownie mamy malarza, niedocenionego przez pewną galerię, i zmuszonego tworzyć w zatęchłej i mrocznej piwnicy. Twórca ów, ma wiernego fana swoich prac, którego pewnego dnia przyprowadza do swej specyficznej pracowni, aby pokazać mu swoje najnowsze dzieło. Miejsce to, ponure i ciemne, kryje w sobie pewien sekret. Sekret, będący jednocześnie furtką do odpowiedzi na pytanie, skąd artysta może czerpać inspirację…
I tu także jestem zawiedziony długością historii. To powinno być dopiero preludium, bo wzbudza zainteresowanie i czytelnik chce zdecydowanie więcej! To podwaliny pod świetne graficzne opowiadanie, widzę tu ogromny potencjał. Ale niestety, kiedy już ślinka nam pocieknie, obracamy rozgorączkowani kolejną stronę, by dowiedzieć się co dalej – koniec :(.
Ostatnim opowiadaniem zbioru jest „Postać ze snów”. Najdłuższe i z największymi możliwościami „rozwoju”. Fantastycznie niepokojący klimat, historia w nim opowiedziana ocieka oniryzmem, ciężko połapać się co wydarzyło się naprawdę, a co jest jedynie senną marą głównego bohatera, którego fragmenty dziennika czytamy. Odnalazł je jego przyjaciel, kiedy udał się na poszukiwania naszego protagonisty, gdyż ten zniknął w dziwnych okolicznościach. Poznajemy więc historię niepokoju, koszmarów, tytułowej postaci ze snów i tajemniczego, zniszczonego przez czas domostwa na odludziu, w którym przychodzi naszemu bohaterowi spędzić upiorną noc. Kolejny raz jestem jednocześnie zadowolony i zdołowany, bo po lekturze całości upewniłem się finalnie, że Michele Penco zrobił wielki czytelniczy test. Narysował i napisał scenariusze do czterech opowiadań, ale wszystkie pozostawił z otwartymi zakończeniami, wręcz ucięte. Pełne niedopowiedzeń oraz już nawet nie uchylonych, a otwartych na oścież furtek. Ciekawe było to przeżycie, choć lektura zajmuje dosłownie niestety jedynie pół godziny. Tak jak pisałem, widzę tu ogromny potencjał, widzę zaangażowanie autora, i próby jak najwierniejszego oddania ducha Lovecrafta w swoich pracach, ale finalnie chyba jestem bardziej zły niż zachwycony. Niebezpieczne to są manewry, bo mogą zrazić potencjalnych odbiorców do twórczości Penco. Kupujemy komiks, w którym mamy cztery historie, ale tak naprawdę to większość pracy autor zrzuca na czytelnika. „Co dalej?”, „Ale jak to, już koniec?” etc etc. Finalnie uważam, że to nie jest dobry zabieg, i rzucanie takich niedopracowanych i niedokończonych prac, nie jest dobrym rozwiązaniem. Liczę na to, że inni też w ten sposób odbiorą „Koszmary” i wspólnymi siłami „zmusimy” twórcę do dania z siebie czegoś więcej, i traktowania fanów z należytym szacunkiem. Relacja twórca-odbiorca musi iskrzyć, oczywiście głównie pozytywnie, ale szpila od czasu do czasu również jest mile widziana i stawia do pionu.
Całe „Koszmary” w takiej formie, powinny być traktowane jako element CV i reklama czegoś większego. Wszystkie opowiadania zawarte w zbiorze w moim odczuciu, są jedynie próbkami możliwości Penco, a nie zamkniętymi pracami. Szkoda, bo miałem wielką chrapkę na ten komiks. Nie zawiodłem się oczywiście nawiązaniami do Lovecrafta, stylem, klimatem – to jest zdecydowanie na „5”, ale Michele strzelił sobie moim zdaniem w stopę długością swoich prac.
75 stron, 4 opowiadania, za których scenariusz i oprawę wizualną odpowiada Michele Penco. Coś na co zdecydowanie warto zwrócić uwagę i wziąć na warsztat. Fani Lovecrafta, mroku, weirdu i niepokojących czarno-białych kadrów z pewnością nie poczują się zawiedzeni. Jedyny zarzut może brzmieć: „dlaczego tak mało?!” Ale o tym w podsumowaniu.
więcej Pokaż mimo toPierwszym ogromnym plusem zaraz po...
Tajemniczo i niepokojąco od pierwszej do ostatniej strony
Czuję niedosyt - wielka szkoda, że tylko 4 historie.
Tajemniczo i niepokojąco od pierwszej do ostatniej strony
Pokaż mimo toCzuję niedosyt - wielka szkoda, że tylko 4 historie.
Tym historiom (z wyjątkiem pierwszego opowiadania) brakuje minimum głębi, zalążka ambitniejszej fabuły. Dostajemy jedynie fajną kreskę, trochę niepokojącego nastroju i banalny finał, nawet dobrze nie zaczętej opowieści.
Tym historiom (z wyjątkiem pierwszego opowiadania) brakuje minimum głębi, zalążka ambitniejszej fabuły. Dostajemy jedynie fajną kreskę, trochę niepokojącego nastroju i banalny finał, nawet dobrze nie zaczętej opowieści.
Pokaż mimo to