Łowcy z kotłowni. Dziki świat finansowych naciągaczy

Okładka książki Łowcy z kotłowni. Dziki świat finansowych naciągaczy Mateusz Ratajczak
Okładka książki Łowcy z kotłowni. Dziki świat finansowych naciągaczy
Mateusz Ratajczak Wydawnictwo: MANDO reportaż
208 str. 3 godz. 28 min.
Kategoria:
reportaż
Wydawnictwo:
MANDO
Data wydania:
2018-09-19
Data 1. wyd. pol.:
2018-09-19
Liczba stron:
208
Czas czytania
3 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788327715845
Tagi:
korporacja naciągacze oszuści przekręty
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
170 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
112
37

Na półkach:

Świetny reportaż o świecie oszustów telefonicznych. Autor, aby poznać sposoby pracy naciągaczy zatrudnia się w jednej z firm zajmujących się rynkiem walutowym. W dalszym rozdziałach poznajemy również przebieg zdarzeń od strony ludzi oszukanych.
Książka dość krótka, ale według mnie spełnia swoje zadanie i może służyć jako przestroga przed łatwowiernością połączoną z chciwością i nadzieją na łatwy pieniądz.

Świetny reportaż o świecie oszustów telefonicznych. Autor, aby poznać sposoby pracy naciągaczy zatrudnia się w jednej z firm zajmujących się rynkiem walutowym. W dalszym rozdziałach poznajemy również przebieg zdarzeń od strony ludzi oszukanych.
Książka dość krótka, ale według mnie spełnia swoje zadanie i może służyć jako przestroga przed łatwowiernością połączoną z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
354
121

Na półkach: ,

nie mam dużego doświadczenia w czytaniu reportaży, zwykle mnie nudzą, ale ten jest bardzo przyjemnie napisany. ma vibe czytadła które dodają do gazet, ale nie czuję żebym zmarnowała czas na czytanie tej książki, wręcz przeciwnie - dobrze się bawiłam

nie mam dużego doświadczenia w czytaniu reportaży, zwykle mnie nudzą, ale ten jest bardzo przyjemnie napisany. ma vibe czytadła które dodają do gazet, ale nie czuję żebym zmarnowała czas na czytanie tej książki, wręcz przeciwnie - dobrze się bawiłam

Pokaż mimo to

avatar
273
112

Na półkach:

Super ciekawa książka. Wato przeczytać.
Do mnie też dzwonili naganiacze.
Nie uważam się za eksperta w inwestowaniu czy w psychologii ale po kilku zdanich było słychać, że to oszuści.
Zastanawiałem się jak można przelać obcej osobie kilkaset tysięcy złotych.
A poszkodowanych były setki albo i tysiące.
Jeden z psychologów twierdzi, że to też kwestia wieku. Im jesteśmy starci, tym nasz móżg wolniej i gorzej pracuje.
Mam tylko nadzieję, że za 20 lat nie dam się na nic podobnego naciągnąć.
Auto nie pozostawia suchej nitki na prokuraturze i KNF. Instytucje te nei były zainteresowane sprawą. A działania były opieszałe i pozorowane.
Podobało mi się wyjaśnienie dlaczego oszuści wybrali Polskę. Mamy infrastrukturę, jest bezpiecznie, ludzie mają oszczędności ale są takie luki w prawie lub instytucje nadzoru nie działają wydajnie i dlatego oszustwa są łatwe do przeprowadzenia.
Według mnie temat naganiaczy na szkolenia mógłby zostać bardzie rozwinięty. Za długo autor rozpisuję się o przejściu dziewczyny nago po biurze.
Sam pracowąłem kiedyś na call center. Dostawaliśmy skrypt, który stosując udawało się sprzedać produkt. Co któraś osoba dawała się namówić. Tu dziła efekt skali. Jeśli wykonasz wystarczająco dużo telefonów znajdziesz chętnych na swoje usługi/produkty. Tylko, ze my sprzedawaliśmy ubezpieczenia a bohaterzy tej książki odkradali ludzi.

Super ciekawa książka. Wato przeczytać.
Do mnie też dzwonili naganiacze.
Nie uważam się za eksperta w inwestowaniu czy w psychologii ale po kilku zdanich było słychać, że to oszuści.
Zastanawiałem się jak można przelać obcej osobie kilkaset tysięcy złotych.
A poszkodowanych były setki albo i tysiące.
Jeden z psychologów twierdzi, że to też kwestia wieku. Im jesteśmy starci,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
154
88

Na półkach:

Dobrze napisany, treściwy reportaż. Autor nie tylko opisuje doświadczenia osób, które pracowały w firmach wyłudzających od ludzi pieniądze oraz ich ofiar, ale również zatrudnia się w jednej z tzw. kotłowni. Rzeczywistość przypominająca kiepską podróbkę amerykańskiego filmu, niekiedy szokująca, z jednej strony banalna, z drugiej - niezwykle skuteczna.

Dobrze napisany, treściwy reportaż. Autor nie tylko opisuje doświadczenia osób, które pracowały w firmach wyłudzających od ludzi pieniądze oraz ich ofiar, ale również zatrudnia się w jednej z tzw. kotłowni. Rzeczywistość przypominająca kiepską podróbkę amerykańskiego filmu, niekiedy szokująca, z jednej strony banalna, z drugiej - niezwykle skuteczna.

Pokaż mimo to

avatar
250
50

Na półkach:

"Łatwiej jest oszukać ludzi, niż przekonać ich, że zostali oszukani" - Mark Twain

"Łatwiej jest oszukać ludzi, niż przekonać ich, że zostali oszukani" - Mark Twain

Pokaż mimo to

avatar
194
194

Na półkach: ,

Jest to jedna z tych książek, które wyświetliły mi gdzieś przypadkowo w wyszukiwarce i przyciągnęły od razu moją uwagę. Dlaczego? Interesuję się trochę tym tematem i przeraża mnie na serio liczba osób, które padają ofiarą oszustów. Stracić oszczędności życia w wyniku chwili nieostrożności musi być druzgoczącym przeżyciem. Nie wiem, czy potrafiłabym się z takiej życiowej porażki wylizać. By nie znaleźć się na miejscu tych osób, wyostrzam swoją świadomość i śledzę nowiny, choć wiem też, że w oszustwach typu „wykradanie danych i wzięcie na nie kredytu” nie ma się wielkiego wpływu.

W czasie studiów miałam za sobą krótki epizod, w którym pracowałam w call center. Oczywiście moje miejsce pracy nie miało nic wspólnego z patologiczną kotłownią i zetknęłam się z ludźmi, którzy byli całkiem w porządku. Nie zmieniało to jednak faktu, że poznawałam podczas szkoleń przeróżne techniki sprzedażowe, nękałam przy telefonie ludzi i „wciskałam” im ofertę, z której sama bym raczej nie skorzystała. Ta praca kłóciła się z moim sumieniem i z tego też powodu nie potrafiłam tego ciągnąć jak inni. Jednak od kiedy poznałam tę branżę, to nabrałam większej ostrożności i to nie tylko wobec telefonicznych konsultantów, ale też względem sprzedawców z wieloletnim stażem pracy.

Również autor pracował przy słuchawce, ale w nieco innym miejscu. W ramach dziennikarskiego śledztwa zatrudnił się w jednej z warszawskich „kotłowni”. To określenie pada często w książce. Co to za miejsce? W kotłowni podkręcane są niemal sztucznie silne emocje, tam się pajacuje, tam można się zetknąć z przeróżnymi patologicznymi zachowaniem i w końcu tam się do bólu naciąga. W kotłowni urabia się klienta przez jakiś czas, tam umacniana jest przeróżnymi wyrafinowanymi metodami jego chciwość, tam zapewnia się o jego „wyjątkowości”, tam się obiecuje złote góry, tam się kłamie z taką łatwością, jak się oddycha, tam zgarnia się sowite prowizje, tam się nawet obraża niechętnych klientów. W kotłowni pracownicy wyzbywają się resztek przyzwoitości i szacunku do drugiego człowieka. Tam może zdarzyć się niemal WSZYSTKO.

Menedżerowie, kierownicy i sprzedawcy mają się za wallstreetowych wilków, a tymczasem zachowują się jak chamskie małpy, które wierzą, że nabyły jakąś cudowną „licencję na oszukiwanie”. Do tego dochodzącą dragi, zakrapiane suto imprezy i dziewczyny. Oczywiście są Królami Świata, dopóki nie zapuka do ich drzwi policja. O tym i o wielu innych sprawach relacjonuje pan Ratajczak w tej książce.
„Łowcy z kotłowni” nie jest z pewnością wizualnym arcydziełem, ale sama treść i temat są nie tylko szalenie interesujące, ale też mocno uświadamiające. Każdy kto nie chce stracić pieniędzy, powinien rzucić na tę książkę okiem. Bardzo pomysłowo ułożono spis treści. Poszczególne tytuły rozdziałów przypominały główne etapy, przez które musi przejść naciągacz, by złapać swojego „frajera”.
Opis z pracy w kotłowni stanowi tylko pewien ułamek książki. Skupiono się też na psychologicznej stronie samego oszukiwania. Dzięki wiedzy pana Tomasza Grzyba i pana Tomasza Witkowskiego wyjaśniono dlaczego techniki sprzedażowe tak skutecznie wpływają nie tylko na naiwnych, starszych czy nieuczących się na swoich błędach ludziach. Tajemnica znajduje się w naszych genach, w naszej naturze. Oszuści znają psychologię ludzką od podszewki, więc wykorzystują ją niczym specjaliści od marketingu, by omamić człowieka i sprzedać skutecznie swoje kłamstwa. Oszukiwanie jest stare jak świat, zmieniają się tylko rodzaje pułapek. Czasami wystarczy schludny strój biurowy i czarujący uśmiech, by uśpić czyjąś czujność.

Pan Ratajczak dał dojść do głosu nie tylko psychologom czy innym specjalistom. Wypowiadali się również dawni lub niedawni pracownicy kotłowni, ale też ofiary, które straciły duże pieniądze w wyniku oszukańczych inwestycji. Poznajemy więc tę sytuację z przeróżnych perspektyw, ale na tym książka się nie kończy.

Poświęcono też trochę miejsca oszukańczym firmom i ich czarującym reprezentantom. Temat jest więc bardzo rozległy, niewyczerpujący i stale ewoluuje. Warto wspomnieć też o tzw. sektach ekonomicznych, które są praktycznie wcale nie omawiane w naszym kraju. Nie różnią się wiele od sekt religijnych. Nakręcają ludzką chciwość do maksimum, wykorzystują ekonomiczną niewiedzę, kuszą szybkimi, wysokimi zyskami i obiecują wielkie sukcesy zawodowe. Czy istnieją u nas w Polsce? Tak, m.in. w kotłowniach i myślę że też zetknęłam się z takim towarzystwem.

Kilkanaście lat temu znajomi mojej koleżanki zaprosili nas do Warszawy na dziwne spotkanie. W przestronnej sali wystąpił charyzmatyczny facet, który chwalił się standardowo swoim bogactwem i zachęcał innych, by wstąpili do pewnego klubu. Nie pamiętam wielu detali, ale wyglądało, to mniej więcej tak, że członkowie polecali rzekomo wyjątkowo i nigdzie niespotykane produkty spożywcze czy chemię w gronie swoich znajomych, które trzeba też kupić. Od każdej osoby, którą uda się w ten klub wkręcić, można otrzymać prowizję itd. Na tym spotkaniu było wielu ludzi, w tym „elitarni” członkowie z kartami członkowskimi, które można otrzymać po zachęceniu dużej ilości ludzi. Właściciele takich kart byli najbogatsi i pewnie to oni stali na szczycie tej śmierdzącej z daleka piramidy finansowej. Jeśli nie była to sekta ekonomiczna, to sama nie wiem, z czym się tam wtedy zetknęłam. Całe szczęście, że te socjotechniki na mnie nie zadziałały. Nie wynikało to jednak z mojego dobrego nosa, ale raczej z tego powodu, że nie posiadałam tak wielkiego grona znajomych, by móc na tym „zarobić”. Cieszę się, że nie zostałam klubowiczem, ale znajomi mojej koleżanki byli w to zaangażowani duszą i ciałem. Trzeba uważać na takie podejrzane grupy i pilnować swoich ciężko zarobionych pieniędzy, bo łatwo można je tylko stracić.

A jak się przedstawia stosunek wymiaru sprawiedliwości do przestępstw gospodarczych czy afer finansowych? Z książki wynika, że niezbyt różowo. Sprawy są trudne, czasochłonne, rozpoczęte zbyt późno i dlatego przestępcy są zwykle o kilka kroków dalej. Czasami ciężar winy jest zrzucany wprost na ofiarę, którą „przecież nikt nie zmuszał do wpłacenia pieniędzy”. Sami poszkodowani też nie ułatwiają śledztwa. Niestety nie można zastosować w tego typu przestępstwach prewencyjnego postępowania. Można jedynie uczulić bardziej społeczeństwo i uświadomić ludzi, że nie ma szybkiego i łatwego sposobu zarabiania, a jeśli takowy istnieje, to żaden ładnie mówiący pajac na scenie nam go nie zdradzi.

Jest to jedna z tych książek, które wyświetliły mi gdzieś przypadkowo w wyszukiwarce i przyciągnęły od razu moją uwagę. Dlaczego? Interesuję się trochę tym tematem i przeraża mnie na serio liczba osób, które padają ofiarą oszustów. Stracić oszczędności życia w wyniku chwili nieostrożności musi być druzgoczącym przeżyciem. Nie wiem, czy potrafiłabym się z takiej życiowej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1063
689

Na półkach: , , ,

"Łowców z kotłowni" czytało się całkiem dobrze, choć przyznam, że spodziewałam się więcej po tej książce. Jest napisana przystępnym stylem, szybko się ją czyta, dobrze pokazuje od wewnątrz pracę w "kotłowniach". "Kotłownie" to finansowe call centery, które na każdym kroku podkreślają, że call centerami nie są... a pracownicy muszą wydzwaniać do potencjalnego klienta za klientem i namawiać go na inwestycje. Inwestycje, na których zarabia firma i "doradca", a klient budzi się pewnego dnia spłukany doszczętnie, zdumiony swoją naiwnością. Nie wiem, może za dobrze znam świat finansowy, może za dużo już czytałam, ale dla mnie wszystkie działania tych pseudo-doradców były w tak oczywisty sposób naciągane (i nie mówię, że przez autora - wierzę, że naprawdę tak działano, bo wciąż byli ludzie, co się na to łapali),że aż irytowała mnie lektura ;).
Ratajczak sam zatrudnił się na chwilę w jednej z takich warszawskich firm i próbował dzwonić po klientach. A przede wszystkim rozmawiał z innymi pracownikami, łapał kontakty, obserwował, co się dzieje. Na koniec jeszcze obserwował pracę prokuratury, gdy uznano, że taka "kotłownia" to jednak łamie trochę przepisów prawnych. Autor próbował zrozumieć, co sprawia, że ludzie idą pracować w takich miejscach, czy nie czują wyrzutów sumienia, gdy "łowią" naiwnych. Rozmawiał też z tymi, co stracili oszczędności życia, by dojść do tego, co sprawia, że niektórzy łatwiej dają się naciągnąć. Całość czyta się dobrze, ale myślę, że może być bardziej interesująca dla kogoś, dla kogo jest to nowy temat.

"Łowców z kotłowni" czytało się całkiem dobrze, choć przyznam, że spodziewałam się więcej po tej książce. Jest napisana przystępnym stylem, szybko się ją czyta, dobrze pokazuje od wewnątrz pracę w "kotłowniach". "Kotłownie" to finansowe call centery, które na każdym kroku podkreślają, że call centerami nie są... a pracownicy muszą wydzwaniać do potencjalnego klienta za...

więcej Pokaż mimo to

avatar
169
169

Na półkach: ,

Książka dobra, choć nierówna. Mateusz Ratajczak zabiera nas w świat, o którego istnieniu raczej wolelibyśmy nie wiedzieć - cwaniaków, naciągaczy i oszustów. Ludzi, dla których liczy się tylko pieniądz, a "zarabiają" go oszukując innych.

Jednak - co jest bardzo dużym plusem - nie jest to opowieść snuta tylko na podstawie relacji innych. Autor sam wszedł w ten świat - zatrudnił się w firmie, której celem jest wyciąganie (mówiąc wprost - okradanie) swoich klientów.

I ta część książki jest bardzo ciekawa. Jednak autor ma do zaproponowania czytelnikowi więcej. Są rozmowy z ludźmi oszukanymi przez takie firmy, ale też z osobami, które pracowały w takich "kotłowniach". Są rozważania nad tym, czym jest kłamstwo i czy można po takim oszukiwaniu nie mieć wyrzutów sumienia. Ratajczak próbuje dojść skąd się w ogóle wzięły takie "kotłownie". No i oczywiście autor sprawdza jak organy państwowe radzą sobie (czy też nie) z takimi oszustwami.

"Łowcy..." to więc książka wielowątkowa - i to jest jej plus. Jednak wydaje mi się, że pisząc tak wielowątkową książkę autor ryzykował, że niektóre jej fragmenty będą po prostu nudne. I tak też się stało. Po początkowym momencie, gdy książka mocno wciąga czytelnika, potem napięcie spada i już tak ciekawie nie jest.

Książka dobra, choć nierówna. Mateusz Ratajczak zabiera nas w świat, o którego istnieniu raczej wolelibyśmy nie wiedzieć - cwaniaków, naciągaczy i oszustów. Ludzi, dla których liczy się tylko pieniądz, a "zarabiają" go oszukując innych.

Jednak - co jest bardzo dużym plusem - nie jest to opowieść snuta tylko na podstawie relacji innych. Autor sam wszedł w ten świat -...

więcej Pokaż mimo to

avatar
83
43

Na półkach: ,

Bardzo dobry reportaż. Gorąco polecam.

Bardzo dobry reportaż. Gorąco polecam.

Pokaż mimo to

avatar
53
53

Na półkach:

Jestem mile zaskoczony. Polecił mi tę pozycję kolega z pracy, lecz nie wiązałem z nią żadnych nadziei, a tu jak się okazuje, lektura ta jest niczym słodki batonik. Mało treści podane w ładnym opakowaniu - taki większy format czasopisma "Detektyw". Dla zrelaksowania mojego umysłu jak ulał. Kremowy papier, odstępy między literami, wybór czcionki, schludna numeracja z tytułami rozdziałów. Tym razem zachwyciłem się estetyką.

Co natomiast wyniosłem z samego reportażu? Ano,iż można poświęcić cały rozdział tak nieistotnej sprawie, jaką jest przejście się nago po holu w miejscu pracy. Rozumiem, że takie zamysły pojawiają się w samczych mózgach nader często i nie mają prawa się spełnić, ale skoro już do tego doszło, to po co trąbić o tym w nieskończoność.

Przytoczenie flagi ku chwale Irlandii, na której kobieta pyta mężczyznę: Pójdziesz (na wojnę),czy ja mam iść? W oryginale nazywa się on "For the glory of Ireland" i można znaleźć grafikę w internecie. Podobają mi się motywy wychwalające kobiety i umniejszające mężczyznom. Nie wiem czemu, ale sprawiają mi niebotyczną satysfakcję.

Dziwi mnie, że ludzi majętnych, którzy utracą pieniądze w wyniku oszustwa, traktuje się tak, jakby na to sobie zasłużyli. Sam przez 1,5 roku ubiegałem się o zwrot ponad tysiąca złotych od nierzetelnego sprzedawcy i dopiero po obsraniu go w internecie (na stronach, które weryfikują oszustwa),otrzymałem to co od początku było moje, ale że tak powiem, nie w moich rękach. Mi się tym razem na szczęście udało, jednak dałem się nabrać w życiu dwukrotnie. Pierwszą wtopą było oddanie figurki ludzika ujeżdżającego dinozaura za dwa wyrwane sześciany z kostki rubika. Sądziłem, że to fajne kolorowe kostki do gry, jednak, gdy ujrzałem człowieka układającego całość, to się mocno wkurzyłem.
Za drugim razem zadzwoniłem do "Pani w bikini z telewizora". I to nie jeden raz. Przy każdym następnym kontakcie, twierdziła, że: "jestem coraz bliżej", a gdy byłem wystarczająco blisko nagrody rzeczowej, mój telefon stał się bezużyteczny w wyniku utraty całych 60 zł, które miałem na karcie.

Taka książeczka, którą wprawny czytelnik przeczyta "na raz" może stanowić prezent dla zabieganego człowieka, który zwyczajnie nie czyta, bo jest zajęty samorozwojem lub tego typu pochodnymi sprawami. Tak mi się przynajmniej w moim przekonaniu wydaje.

Jestem mile zaskoczony. Polecił mi tę pozycję kolega z pracy, lecz nie wiązałem z nią żadnych nadziei, a tu jak się okazuje, lektura ta jest niczym słodki batonik. Mało treści podane w ładnym opakowaniu - taki większy format czasopisma "Detektyw". Dla zrelaksowania mojego umysłu jak ulał. Kremowy papier, odstępy między literami, wybór czcionki, schludna numeracja z tytułami...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    193
  • Chcę przeczytać
    144
  • Posiadam
    32
  • 2020
    10
  • 2019
    9
  • 2018
    7
  • 2020
    6
  • E-book
    4
  • Reportaż
    3
  • Do kupienia
    3

Cytaty

Więcej
Mateusz Ratajczak Łowcy z kotłowni. Dziki świat finansowych naciągaczy Zobacz więcej
Mateusz Ratajczak Łowcy z kotłowni. Dziki świat finansowych naciągaczy Zobacz więcej
Mateusz Ratajczak Łowcy z kotłowni. Dziki świat finansowych naciągaczy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także