Miasto Ł.
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- ...archipelagi...
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2012-05-09
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-05-09
- Liczba stron:
- 160
- Czas czytania
- 2 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7747-629-1
- Tagi:
- literatura polska
Na każde niedzielne nabożeństwo T. zabiera ze sobą... gumowego prosiaczka. Przed laty ukradł go koleżance z pracy. Kobieta wkrótce zniknęła z jego życia, ale on zrozumiał, że okradł samego Boga. Teraz ma nadzieję, że pewnego dnia uda mu się naprawić swój błąd i zwrócić zabawkę. T. mieszka żoną H. i przybranym synem M. w zrujnowanej kamienicy, a kradzież gumowej zabawki nie jest jedynym błędem, który obciąża jego sumienie. Alkoholik i narkoman, człowiek, który przez wiele lat niszczył życie najbliższych, T. próbuje zrzucić z siebie bagaż uzależnienia i okrucieństwa. Tymczasem w kamienicy nadchodzą wielkie zmiany. Budynek został objęty programem „rewitalizacji" i kolejni mieszkańcy zmuszani są do wyprowadzki. T. wraz z rodziną zostaje w pustoszejącym domu z pytaniami, na które musi znaleźć odpowiedź. Być może odkryje, że ani w domu, ani w życiu nie jest sam... Wyginając słowa, dręcząc polską frazeologię i składnię, autor Miasta Ł. stara się przedrzeć przez fałsz języka i rzeczywistości. Chce zrozumieć, co naprawdę kryję się za inicjałami Ł, T, H i M. I co tak naprawdę je łączy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Słowotwórcze akrobacje
Pierwszy i ostatni raz czytałam Piątka w 2002 roku, kiedy pojawiła się jego debiutancka „Heroina”. To był świat inny, mniej znany, mimo że często tuż za ścianą. I chociaż fanką tej pozycji nie zostałam, to zaakceptowałam wówczas ten nurt i poczułam, że coś do mojej literackiej, kulturalnej i życiowej świadomości wniósł.
Po dokładnie dekadzie Tomasz Piątek pojawił się u mnie ponownie. I okazało się, że nic się w tym czasie nie zmieniło. Krótkie, dobitne zdania. Język niestroniący od wulgaryzmów, ohydy i wszystkiego tego, o czym się na co dzień milczy. Tłem akcji nadal nie są arystokratyczne salony, a brudny, obskurny świat ludzi prostych. Chociaż chwilami korci, żeby napisać wręcz: prostackich. Bo na pewno nie przeciętnych, których większość z nas mija na klatce schodowej.
Taki stan rzeczy cieszy i smuci jednocześnie. Cieszy, bo nie ma to, jak po latach wejść do tej samej pizzerii i zobaczyć, że wszystko - może poza cenami - jest takie jak dawniej: ten sam obłędny smak, to samo mroczne i ciasne wnętrze, nawet ta sama starsza pani za ladą. Smuci, bo w literaturze pewne rzeczy jednak muszą być zmienne. Zwłaszcza, jeśli do szczytów trochę im brakuje.
Tymczasem „Miasto Ł.” to w dużej mierze absurdalny słowotwórczy bełkot. I chociaż absurd, kontrolowany i z misją, jest jedną z moich ulubionych form artystycznych, to w tym wypadku nie jest to komplement. Czyta się go wyjątkowo opornie, z każdą kolejną stroną mając coraz mniejszą nadzieję na znalezienie w tym jakiegoś sensu... albo przynajmniej czegokolwiek dla siebie. Dla mnie to cokolwiek przyszło na ostatniej, pustej stronie.
Nijacy bohaterowie „Miasta Ł.” zostali stworzeni chyba wyłącznie w celu wygłaszania owych słowotwórczych bredni, które nie są ani zabawne, ani przesadnie odkrywcze, a chwilami wręcz naciągane. O ile na początku można przejść koło tego przynajmniej obojętnie, o tyle im dalej, tym tego więcej, a im tego więcej, tym bardziej jest bzdurne i męczące. A co gorsza, nawet jeśli trafi się jakaś perełka (bardzo mi się podobał śnieszcz jako połączenie śniegu z deszczem ),to ginie w nadmiarze wątpliwej jakości pozostałych:
- Mini-guik-guik to nitka. Słomka to byłby…
- Dziuro-guik-guik.
- Czyli po ludzku rura to dziurosznur.
- Dziuropręt.
Wplecione wątki autobiograficzne wywierają nieodparte wrażenie, że książka jest formą autoterapii autora. Do tego dodajmy swoisty patos brudu, syfu, wulgarności i brutalności i Piątek jak żywy. Być może jest to całkiem niezła forma protestu przeciwko literaturze, w której wszystko jest czyste, piękne i nieskalane, a bohaterowie przerzucają się o poranku na klatce schodowej cytatami ze Słownika Języka Polskiego. Jeżeli taki był zamysł autora, to mu wyszło. Ale to zdecydowanie nie moja bajka.
Magdalena Wiśniewska
Wszystkie cytaty za: Miasto Ł., Tomasz Piątek, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2012.
Książka na półkach
- 128
- 83
- 44
- 6
- 4
- 3
- 3
- 3
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Choć przepadam za Piątkiem, książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Ciepła opowieść o rodzinie zamieszkującej łodzką kamienicę i ich (kamienicy i rodziny) perypetiach. W warstwie fabularnej to tyle. Lwią część książki zajmują zabawy językowe, jakie prowadzą między sobą członkowie rodziny. Są to gry i słowotwórstwo, jakie każda rodzina uskutecznia, ale nie ma w tym nic świeżego ani ciekawego. Po kilku stronach jest to po prostu męczące. Inaczej niż pozostałe książki Piątka, z którymi miałem do czynienia, ta zdaje się nie mieć głębszego przesłania czy sensu, nosi wręcz znamiona wodolejstwa.
Choć przepadam za Piątkiem, książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Ciepła opowieść o rodzinie zamieszkującej łodzką kamienicę i ich (kamienicy i rodziny) perypetiach. W warstwie fabularnej to tyle. Lwią część książki zajmują zabawy językowe, jakie prowadzą między sobą członkowie rodziny. Są to gry i słowotwórstwo, jakie każda rodzina uskutecznia, ale nie ma w tym nic...
więcej Pokaż mimo toJestem tutaj od Kartoflady.
MIasto Ł to krótkie opowiadanie na gryza o losie kamienicy, trochę o życiu rodzinnym, trochę wspomnień z przeszłości, trochę przemyśleń, trochę o problemach Łodzi (często w odniesieniu do Warszawy). Książka wydaje się biograficzna, postacie i firmy są podpisane od pierwszej litery.
Ogólnie nie dzieje się za dużo, to ktoś wdepnie w gówno, to ktoś drze ryja przed Żabką – płynnie przechodzimy od srania psa po codzienność gotowania posiłku. Chyba za to najbardziej lubię Piątka – komizm sytuacyjny dnia powszedniego i absurdy ludzkich historii.
Całość opleciona jest zabawną choć często dziecinną grą słów (robienie żartów ze słowem „kot” czy „psi” nie jest wyczynem panie autor) której będziecie mieli dość. Warto przebrnąć bo przy innych ekwiwokach zgniłem srogo XD
Czuć tu bardzo dużo rodzinnego ciepła i miłości – książka to odpowiednik ciepłej taniej herbatki z dużą ilością cukru.
Ładna twarda oprawa, duże akapity, szybko się czyta.
Mi się umiarkowanie podobało ale większość czytelników raczej uzna Miasto Ł za głupie lub infantylne – i będzie miało sporo racji.
Jestem tutaj od Kartoflady.
więcej Pokaż mimo toMIasto Ł to krótkie opowiadanie na gryza o losie kamienicy, trochę o życiu rodzinnym, trochę wspomnień z przeszłości, trochę przemyśleń, trochę o problemach Łodzi (często w odniesieniu do Warszawy). Książka wydaje się biograficzna, postacie i firmy są podpisane od pierwszej litery.
Ogólnie nie dzieje się za dużo, to ktoś wdepnie w gówno, to...
Bez urazy ale książka to bełkot i grafomania. Akcja jest skrajnie mętna jeśli w ogóle jest, w każdej scenie żenująca zabawa słowna na poziomie ktoś nosi kota w misce i mówi "to kotolot bo kot który lata". Dużo wątków autobiograficznych (Włochy, protestantyzm, ćpanie, odwyki). Raz wykład teologii protestanckiej raz się Autor rozwozi że któryś z bohaterów wszedł w kupę i opis jak ją sobie wyciera. Autor pisać potrafi ale to jest bez ładu i bez składu. Dużo zabiegów co nic nie wnoszą nie wiadomo po co są. Jak na razie to najgorsza książka którą przeczytałem w tym roku
Bez urazy ale książka to bełkot i grafomania. Akcja jest skrajnie mętna jeśli w ogóle jest, w każdej scenie żenująca zabawa słowna na poziomie ktoś nosi kota w misce i mówi "to kotolot bo kot który lata". Dużo wątków autobiograficznych (Włochy, protestantyzm, ćpanie, odwyki). Raz wykład teologii protestanckiej raz się Autor rozwozi że któryś z bohaterów wszedł w kupę i opis...
więcej Pokaż mimo toKsiążka "Miasto Ł.", choć niedługa, bo liczy sobie niewiele ponad sto pięćdziesiąt stron, czyta się opornie. Może tylko mnie? Może nie jest mi po drodze z taką formułą? Autor posługuje się tu nowomową. Tworzy słowa, które są zlepkami innych wyrazów, bądź wyrazów i znaczeń. I tak mamy na przykład kotlota, psacer, archikotura i wiele innych tym podobnych. O ile początkowo jest to nowość, która intryguje i bawi, z czasem zaczynała mnie drażnić, a czytanie tej książki z niekiedy zabawnej, z czasem zrobiło się irytujące. Od drugiej połowy częściej zmuszałam się do niej, zamiast podchodzić do kolejnych rozdziałów z chęcią. Co często przychodziło nie łatwo. A najbardziej widać to po tym, iż czytałam ją prawie pięć miesięcy.
Nie jest to książka wybitna ani rewelacyjna, choć ma swój potencjał. W moim odczuciu jest mocno przeciętna.
Opinia opublikowana na moim blogu:
https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2021/11/miasto.html
Książka "Miasto Ł.", choć niedługa, bo liczy sobie niewiele ponad sto pięćdziesiąt stron, czyta się opornie. Może tylko mnie? Może nie jest mi po drodze z taką formułą? Autor posługuje się tu nowomową. Tworzy słowa, które są zlepkami innych wyrazów, bądź wyrazów i znaczeń. I tak mamy na przykład kotlota, psacer, archikotura i wiele innych tym podobnych. O ile początkowo...
więcej Pokaż mimo tohmm, nie wiem co myśleć inaczej podejdzie uzależniony, inaczej ktoś kto nigdy się nie borykał z tego typu kwestiami.
No ale średnio mi się podobało. Parokrotnie się uśmiałem, parę fragmentów było mi bliskich...ogólnie za dużo słownych gierek. To mnie wkurwiało!
hmm, nie wiem co myśleć inaczej podejdzie uzależniony, inaczej ktoś kto nigdy się nie borykał z tego typu kwestiami.
Pokaż mimo toNo ale średnio mi się podobało. Parokrotnie się uśmiałem, parę fragmentów było mi bliskich...ogólnie za dużo słownych gierek. To mnie wkurwiało!
Moje pierwsze podejście do twórczości Tomasza Piątka. Kolejnego na razie raczej nie będzie. Ta książka chyba miała być formą terapii, przelania na papier natłoku myśli. Efekt - przerost formy nad treścią.
Jedna gwiazdka jest za historie o domowych zwierzakach, bez których tej treści już chyba w ogóle by nie było...
Moje pierwsze podejście do twórczości Tomasza Piątka. Kolejnego na razie raczej nie będzie. Ta książka chyba miała być formą terapii, przelania na papier natłoku myśli. Efekt - przerost formy nad treścią.
Pokaż mimo toJedna gwiazdka jest za historie o domowych zwierzakach, bez których tej treści już chyba w ogóle by nie było...
Mam mały problem z tą książką.
Z jednej strony "Miasto Ł." - tytuł pojemny, obiecujący, z drugiej tego Miasta w mieście tak mało, że prawie wcale. A jeśli już jest to w zasadzie mogłoby to być i miasto W., i miasto P., i jakiekolwiek inne.
Z jednej strony "Miasto Ł." - bohater potężny, złożony, pełen kontrastów, a z drugiej T. i H. - bohaterowie pojedynczy, lokalni, złożeni i pełni kontrastów.
I przez tę dysproporcję i zaniedbaną obietnicę myślę sobie, że może lepszy byłby tytuł "Państwo P."
A sami Państwo P. mniej więcej fajni (ona trochę więcej, bo on coś za dużo zła nosi w głowie),są sobie i wokół siebie, mówią między sobą językiem własnym, wewnętrznym, zrozumiałym tylko w ich osobistym mikrokosmosie. Pocieszne to i miejscami zabawne, ale na dłuższą metę jednak dość irytujące, szczególnie pod koniec, kiedy słowotwórcza samowola zdaje się wymykać autorowi spod kontroli.
Trochę tak tu jest jak u Koterskiego, tylko może mniej groteskowo, a bardziej infantylnie.
A Miasto Ł. pewnie nawet nie zauważyło, że zostało uwiecznione w tej książce, książeczce, bo już tyle razy uwieczniano je bardziej i lepiej.
Mam mały problem z tą książką.
więcej Pokaż mimo toZ jednej strony "Miasto Ł." - tytuł pojemny, obiecujący, z drugiej tego Miasta w mieście tak mało, że prawie wcale. A jeśli już jest to w zasadzie mogłoby to być i miasto W., i miasto P., i jakiekolwiek inne.
Z jednej strony "Miasto Ł." - bohater potężny, złożony, pełen kontrastów, a z drugiej T. i H. - bohaterowie pojedynczy, lokalni,...
Dawno już nie widzę sensu w wystawianiu opinii książkom dobrym, rozweselającym lub tym całkowicie beznadziejnym. Tu jest inaczej. Całkowicie nie wiem co myśleć o Mieście Ł. Historia w tej książce jest tylko tłem, jest ważna i nieważna, autor rozpisuje się o zwykłych czynnościach, gardząc nimi jednocześnie. Ciężko czyta się ten wybryk słowotwórczy, choć może to ja nie gustuję w podobnej literaturze. Ostatni raz podobnie zawiedziona i rozczarowana czułam się czytając Ferdydurke. Jeśli jednak ktoś styl taki lubi, warto się przy Mieście Ł. zatrzymać choćby przez chwilę.
Dawno już nie widzę sensu w wystawianiu opinii książkom dobrym, rozweselającym lub tym całkowicie beznadziejnym. Tu jest inaczej. Całkowicie nie wiem co myśleć o Mieście Ł. Historia w tej książce jest tylko tłem, jest ważna i nieważna, autor rozpisuje się o zwykłych czynnościach, gardząc nimi jednocześnie. Ciężko czyta się ten wybryk słowotwórczy, choć może to ja nie...
więcej Pokaż mimo toKsiążeczka praktycznie o niczym, za to obfitująca w rozmaite gierki językowe, często zrobione na siłę, co przy dłuższym obcowaniu męczy.
Książeczka praktycznie o niczym, za to obfitująca w rozmaite gierki językowe, często zrobione na siłę, co przy dłuższym obcowaniu męczy.
Pokaż mimo toOpowieść o mieście Łodzi. I wszystko jasne.
Opowieść o mieście Łodzi. I wszystko jasne.
Pokaż mimo to