rozwińzwiń

Kocie furtki i pułapki na myszy. Skąd sie wzięły zwyczajne (i niezwykłe!) przedmioty w naszym życiu?

Okładka książki Kocie furtki i pułapki na myszy. Skąd sie wzięły zwyczajne (i niezwykłe!) przedmioty w naszym życiu? Harry Oliver
Okładka książki Kocie furtki i pułapki na myszy. Skąd sie wzięły zwyczajne (i niezwykłe!) przedmioty w naszym życiu?
Harry Oliver Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie literatura piękna
288 str. 4 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Cat Flaps and Mouse Traps: The Origins of Objects in Our Daily Lives
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
2011-09-09
Data 1. wyd. pol.:
2011-09-09
Liczba stron:
288
Czas czytania
4 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788308047101
Tłumacz:
Jakub Góralczyk
Tagi:
przypadek wynalazki
Średnia ocen

6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
157
124

Na półkach: ,

Populizacja, nie popularyzacja
Popularyzowanie nauki i techniki zadaniem łatwym nie jest, a im mniej wie docelowy odbiorca, tym więcej pułapek czyha na autora pragnącego mu przybliżyć meandry współczesnej wiedzy. Książka Olivera to charakterystyczny przykład tej trudności - napisana jest sprawnym, dowcipnym językiem (i dobrze przetłumaczona, choć nie wszystkie gry słowne udało się oddać, padła np. ta z bateriami i masłem (butter)). Równocześnie jednak pełna jest błędów i nieścisłości, wynikających czasem nawet nie z chęci (nadmiernego) uproszczenia zagadnienia, ale ze zwykłego niedbalstwa autora czy wydawcy. S34: pierwsze pluszowe misie wytwarzano w Niemczech około połowy XIX w. S40: podtlenek azotu to nieprawidłowa nazwa N2O. S56: czworościan nie jest figurą, tylko bryłą (figury są płaskie, np. trójkąt). S57: "automatyczne" pułapki na myszy budowano już w średniowieczu, nie jest to wynalazek XIX-wieczny. S62: polietylen nie jest produktem ubocznym rafinacji ropy, tylko produktem polimeryzacji etenu (który MOŻE być produktem rafinacji ropy). S63: wentylator w odkurzaczu nie wytwarza próżni tylko podciśnienie, a termin "odkurzacz próżniowy" to błędne tłumaczenie "vacuum cleaner". S70: Jaffa Cakes to ciastka znane w Polsce jako delicje i wypadałoby o tym wspomnieć w przypisie do POLSKIEGO przekładu. S81: nazwa margaryny pochodzi od łac. margarita - perła (margaryna miała kiedyś kolor perłowy). S97: wynalazcą wody gazowanej jest odkrywca tlenu, angielski pastor Priestley (aż dziw, że nie wie tego Anglik). S98: szampan (i pozostałe napoje) musują za sprawą DWUTLENKU, a nie tlenku węgla (który jest toksyczny!). S102: słomek do napojów używano w starożytności na pewno, a nie "podobno" (znane są wizerunki osób pijących przez słomkę, choćby na babilońskich pieczęciach). S108: stwierdzenie, że po XVIII wieku w Chinach zwyciężyło upodobanie do czarnej herbaty zamiast zielonej jest kompletną bzdurą. S110: opis budowy i działania termosu jest straszliwie nieścisły i pełen rażących uproszczeń, co dziwi w zestawieniu np. z bardzo dokładnym i poprawnym chemicznie opisem czekolady. S130: angielskie słowo "bra" (stanik) jest tylko skrótem od używanego również w angielszczyźnie słowa "brassiere". S133: określenie nylonu terminem "polimer" jest nieścisłe, jest to polikondensat z grupy poliamidów, a jego nazwa wbrew Oliverowi ma całkiem znany rodowód (akronim od New York - LONdon). S152: o strukturze fryzury decydują przede wszystkim mostki siarczkowe, nie wiązania wodorowe. S152: koszenila to nazwa barwnika, nie owada; czerwce, z których się ją uzyskuje, są pluskwiakami, nie mszycami (mszyce to inna rodzina pluskwiaków). S161: do pasty do zębów nie dodaje się fluoru, który jest silnie trujący, tylko związków fluoru. S174: prozac to chlorowodorek fluoksetyny, a nie "chlorowodór fluoksetyny". S178: "platynocyjanek baru" to archaiczna nazwa, dziś (tetra)cyjanoplatynian(II) baru. S184: "konduktywność" to ściśle określony termin fizyczny, tutaj należało użyć słowa "przewodnictwo"; zamiast "talerz cynkowy" powinno być "płyta cynkowa" (słowo "plate" jest niestety wieloznaczne). S186: mastykator Hancocka przeżuwał nie gumę, a kauczuk (tu z kolei zaszkodziła wieloznaczność słowa "rubber"). S188: "pajęczy jedwab" to zbyt dosłowne tłumaczenie terminu "spider silk", który w polszczyźnie nazywa się najczęściej "nić pajęcza". S214: Galileusz badał ruch wahadłowy, nie drgający (istotnie, to PRAWIE to samo). S215: "implementacja" to anglicyzm, który da się tolerować w pełnej anglicyzmów informatyce, ale nie w języku potocznym (wdrożenie, zastosowanie). S217: CERN to Europejski Ośrodek Badań Jądrowych, nie "Europejskie Laboratorium Fizyki Cząstek". S219: komputer z "Odysei kosmicznej" nazywa się HAL9000, nie "Hall". S224: nazwa "ołówek" pochodzi od stosowanych do rysowania w starożytności i średniowieczu pręcików ołowianych, nie od tego, że grafit jest podobny do ołowiu. S231: personalia Rosjan należy spolszczać, a nie oddawać je w polskim tekście anglosaską transkrypcją, zatem Władimir (nie Vladimir) Zworykin. S232: świat naukowy używa obecnie skali temperatur Kelvina, nie Celsjusza. S246: vigiles to po łacinie "stróże, strażnicy", a nie strażacy. S247: pierwsze gaśnice wynaleziono w 1723 w Anglii, nie w 1734 w Niemczech. Gaśnice węglanowe nie wyrzucały wody "dzięki sprężonemu powietrzu", tylko dzięki CO2 powstającemu w reakcji węglanu z kwasem winowym. S261: bicykl miał wielkie przednie koło, a nie tylne (a nazwę "penny farthing" należy pisać w polskim tekście małymi literami). S268: wiatrakowiec/autożyro ma niewiele wspólnego ze śmigłowcami i lata na zupełnie innej zasadzie; górne śmigło pozbawione własnego napędu obraca się pod wpływem powietrza i zwiększa siłę nośną, ale nie umożliwia w żaden sposób pionowego startu ani zawisu, jak w śmigłowcach. S269: pierwszy motocykl zwiastował jakoby "schyłek ery jednośladów napędzanych siłą ludzkich mięśni", tymczasem rowery wciąż mają się bardzo dobrze. S276: Thomas Telford nie mógł budować dróg na początku XX wieku, ponieważ zmarł w 1834 roku. Drażni też anglocentryzm autora, słabo tuszowany przez tłumacza. W życiu np. nie słyszałem, żeby ktoś w Polsce adidasy nazywał snikersami (od skradania się),a skali temperatur Fahrenheita nie używa się już w Europie nigdzie.

Populizacja, nie popularyzacja
Popularyzowanie nauki i techniki zadaniem łatwym nie jest, a im mniej wie docelowy odbiorca, tym więcej pułapek czyha na autora pragnącego mu przybliżyć meandry współczesnej wiedzy. Książka Olivera to charakterystyczny przykład tej trudności - napisana jest sprawnym, dowcipnym językiem (i dobrze przetłumaczona, choć nie wszystkie gry słowne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1577
1572

Na półkach: ,

No i co ja mam teraz zrobić? Jakiś czas temu zdrowo objechałam tu "Leksykon rzeczy minionych" i "Historię rzeczy codziennych", więc co tu teraz napisać o "Kocich furtkach...", skoro na jej tle wspomniane wyżej dwie pozycje wydają mi się już całkiem znośne?

Niewątpliwie zaletą książki Harry'ego Olivera jest różnorodność opisywanych przedmiotów, zgrabnie pogrupowanych według ich funkcji (łazienkowe, kuchenne, biurowe, spożywcze etc.) - blisko dwieście rzeczy mniej i bardziej codziennych staje się bohaterami nie za długich biogramów, lekkich, dowcipnych i przyjemnych. Może nawet chwilami za lekkich i za dowcipnych, bo zbywanie procesu powstania, dajmy na to, papieru albo fotografii króciutkim zdaniem, kiedy przez dwa akapity autor rozwodził się nad niezbędnością wzmiankowanych przedmiotów czy bogatą historią ich przodków, to jednak jest to lekkie zachwianie proporcji na niekorzyść tego, co jest naprawdę ciekawe.
Mimo wszystko z trzech książek o rzeczach codziennych, jakie przeczytałam do tej pory, za najlepszą uważam "Kocie furtki..." właśnie. Ostatecznie kto zechce, do bardziej szczegółowych informacji dotrze sam, a i o historii przedmiotów miło poczytać.

No i co ja mam teraz zrobić? Jakiś czas temu zdrowo objechałam tu "Leksykon rzeczy minionych" i "Historię rzeczy codziennych", więc co tu teraz napisać o "Kocich furtkach...", skoro na jej tle wspomniane wyżej dwie pozycje wydają mi się już całkiem znośne?

Niewątpliwie zaletą książki Harry'ego Olivera jest różnorodność opisywanych przedmiotów, zgrabnie pogrupowanych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
353
218

Na półkach:

„Kocie furtki i pułapki na myszy. Skąd się wzięły zwyczajne (i niezwykłe!) przedmioty w naszym życiu?” to zbiór anegdot popartych dowodami naukowymi na temat historii powstania rzeczy bardziej lub mniej codziennych, mniej lub bardziej przydatnych. Od tego momentu już na pewno będziecie wiedzieć, do kogo składać swoje zażalenia lub pisać listy dziękczynne.
Autor pisze w sposób jasny i zwięzły, nie ma tu długich rozważań filozoficznych czy też szczegółowych życiorysów wynalazców. Nawet banalne historie jest w stanie przedstawić w ciekawy sposób, dzięki któremu zostaną one z łatwością zapamiętane. Ja zakodowałam w swojej głowie dobre 2/3 przedstawionych opowieści. Zrobiłam to już po pierwszym czytaniu, bez potrzeby wracania do tekstu.
Kolejną zaletą są ilustracje Graeme’a Andrew, który za pomocą kilku czarnych kresek świetnie oddaje charakterystyczne cechy wybranej przez siebie rzeczy. Mogę jedynie żałować, że tych obrazków jest tak mało. Najchętniej każdemu przedmiotowi poświęciłabym jedną stronę, którą tekst musiałby dzielić razem z pracami rysownika.
Jedyny minus, jaki mogę wskazać to poczucie humoru pisarza, które nie zawsze rozumiałam i nie zawsze mnie bawiło. Jednak to kwestia wyjątkowo względna, która na szczęście nie zdominowała tego, co najważniejsze – wiedzy.

Podsumowując:
„Kocie furtki i pułapki na myszy” to zabawa i nauka w jednym. Zarówno duzi jak i ci mali czytelnicy znajdą coś dla siebie. Harry Oliver bez wątpienia pobudza ciekawość, zapewniając przy tym miło spędzony czas.

„Kocie furtki i pułapki na myszy. Skąd się wzięły zwyczajne (i niezwykłe!) przedmioty w naszym życiu?” to zbiór anegdot popartych dowodami naukowymi na temat historii powstania rzeczy bardziej lub mniej codziennych, mniej lub bardziej przydatnych. Od tego momentu już na pewno będziecie wiedzieć, do kogo składać swoje zażalenia lub pisać listy dziękczynne.

Autor pisze...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    54
  • Przeczytane
    31
  • Posiadam
    7
  • Popularnonaukowe
    2
  • Przeczytane w 2017
    1
  • 2015
    1
  • Chcę kupić
    1
  • Ciekawostki / Literatura faktu
    1
  • Own
    1
  • Na sprzedaż / Wymianę
    1

Cytaty

Podobne książki

Przeczytaj także