-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "rosliny" [40]
[ + Dodaj cytat]Mówi się, że człowiek docenia ogród dopiero w pewnym wieku i myślę, że jest w tym trochę prawdy. Ma to chyba związek z wielkim cyklem życia. Niepowstrzymany optymizm młodych roślin po ponurej zimie ma w sobie coś z cudu, można z radością przyglądać się dokonującej się co roku przemianie i temu, jak natura ukazuje różne części ogrodu z ich najlepszej strony.
Ja byłam drzewem. I do tego z pewnością drzewem zdrewniałym, drzewem, które rodzi nagie nasiona, nasiona pozbawione zalążni, byłam rośliną nagozalążkową. Prawdopodobnie jakąś sosną, może cedrem. W każdym razie, z pewnością nie mogłabym być jakimś kwitnącym drzewem, które wabi ptaki i owady, aby zbierały się na jego gałęziach jak kwiecie. Byłam drzewem, które po prostu tylko egzystowało, zupełnie samo i tylko dla siebie. Byłam starym drzewem, grubym i twardym, a kiedy po moich gałęziach hulał wiatr, znajdujący się tam pyłek kwiatowy sam się rozsypywał.
To hańba, oburzyła się w duchu. Ostrożnie przestawiła kwiaty na siedzisko pod oknem, z dala od oszronionych szyb. Potem przyniosła z łazienki szklankę wody, żeby zwilżyć więdnące roślinki. Niewiele osób rozumie, że kwiaty, aby były zdrowe, potrzebują starannej opieki, mówiła sama do siebie, odrywając pożółkłe liście i poruszając wyschniętą ziemię.
Nie wystarczy im samo podlewanie. To, że rośliny nie mówią, nie znaczy, że nie mają uczuć. Pochłonięta zajęciem, które sobie znalazła, nie spostrzegła, że nagle za jej plecami drzwi do sypialni stanęły otworem i do środka wszedł Styx.
-Proszę bardzo, Dasher - mruczała, równomiernie zwilżając korzenie. - O tobie też nie zapomniałam, Dancer. A ty, Vixen, nie bądź aż tak niecierpliwy. Zaraz się tobą zajmę.
Kiedy szwedzki biolog Karol Linneusz podał nowy system klasyfikacji roślin i zwierząt na gatunki, rodzaje, rodziny, rzędy, gromady i królestwa, zorientował się, że na podstawie stworzonych przez siebie kryteriów można zaliczyć człowieka i szympansa do tego samego rodzaju. Myśl ta wzbudziła w nim wielki niepokój, ponieważ była sprzeczna z zagorzale bronioną przez szwedzki Kościół luterański i inne Kościoły nauką, że człowiek powstał dzięki odrębnemu aktowi stworzenia. A zatem Linneusz zawiesił swe kryteria i sklasyfikował człowieka nie tylko jako należącego do oddzielnego rodzaju Homo, ale nawet do osobnej rodziny, Hominidae.
Odkryliśmy, że największą wartość mają rośliny... którym ludzie poświęcają swoją uwagę.
Pokój wypełniały cienie. Troskliwie pielęgnowane rośliny, stały kamionkowych donicach, inne zwisały z sufitu, długimi przypominającymi sieć girlandami - rośliny, które podlewała, w których szukała inspiracji i z którymi czasami rozmawiała 0 towarzyszyły jej tutaj zawsze. Ale bez światła liście i kwiaty, które zawsze były dla niej naturalnymi formami słów, rodzajem żywej poezji, nagle stały się jedynie martwymi cieniami, jak wszystko inne, wszyscy inni, cała ta ciemnia, nieobecna przestrzeń, w której znajdowało się kiedyś coś bardzo cennego. Jakby ktoś wyjaśnił jej, na czym polega trik i wszystko zepsuł.
Ludzie rodzą się niedoskonali i niedoskonali umierają. W tej niedoskonałości stwórca ukrył piękno. Kwiat z nadszarpniętym, pochylony od wiatru pęd, uginający się pod ciężarem konar, czyż nie byłyby mniej piękne, gdyby każdy był równy drugiemu, a przy tym pozbawiony skazy?
Niektóre zioła miały w sobie instrukcję, jeśli tylko człowiek wiedział, gdzie szukać. Zwykle trudno było je znaleźć, a jeszcze trudniej przeczytać, ponieważ rośliny nie znają ortografii. Większość ludzi nie ma o tym pojęcia i korzysta z tradycyjnej metody sprawdzania, czy roślina jest trująca, to znaczy testuje ją na jakieś podstarzałej i niepotrzebnej ciotce.
Prawdę powiedziawszy, jedynymi rzeczami w mieszkaniu, które Crowley darzył jakimś osobistym zainteresowaniem, były rośliny doniczkowe. Były olbrzymie zielone i wspaniałe z błyszczącymi, zdrowymi, jaśniejącymi liśćmi. Działo się tak dlatego, że raz w tygodniu Crowley obchodził mieszkanie z zielonym plastikowym spryskiwaczem, opryskując liście i przemawiając do nich. (...)
To zaś, co robił, było uczenie ich bojaźni bożej.
Ściślej mówiąc - bojaźni Crowleya.
W dodatku co kilka miesięcy Crowley wybierał roślinę rosnącą zbyt powoli (...) i obnosił ją wśród pozostałych.
- Pożegnajcie się z waszym przyjacielem - mawiał. - Po prostu nie potrafi dać sobie rady...
Następnie opuszczał mieszkanie z występną rosliną i wracał około godzinę później z wielką, pustą doniczką, którą ustawiał w widocznym miejscu.
Rosliny były najprzepyszniejsze, najzieleńsze i najpiękniejsze w całym Londynie. A także najbardziej przerażone.
Jest wielkim nieporozumieniem przekonanie, że każdy, kto kończy studia przyrodnicze i znajduje zatrudnienie w placówce naukowej, gorąco miłuje rośliny i zwierzęta, a ich ochronę uważa za swój życiowy cel. Doświadczenie uczy, że taka postawa dotyczy zdecydowanej mniejszości. Zbyt dużo bowiem znam osób z "branży", które przyrodę traktują instrumentalnie, wyłącznie jako obiekt służący do osiągania kolejnych stopni naukowych, znam też naukowców, dla których istoty żywe są interesujące dopiero w postaci preparatu lub okazu nabitego na szpilkę entomologiczną, znam i takich, którzy nie lubią, brzydzą się lub panicznie boją się wszystkich zwierząt, tak dzikich, jak i domowych.