-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński16
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Cytaty z tagiem "rany" [140]
[ + Dodaj cytat]Kije i kamienie kości mi połamią, ale twoje słowa nigdy mnie nie zranią.
(...)każdy człowiek jest mniej lub bardziej zatruty (...)Ta trucizna często nie pozwala rozsądnie myśleć.
Przysięgi, które składamy jako dzieci, są zupełnie zrozumiałe - i bardzo, bardzo szkodliwe. One zamykają nasze serca. Stanowią w istocie głęboko osadzone umowy z przesłaniami naszych ran.
... niektórzy mają złamane serce nie dlatego, że ich zraniono, tylko dlatego, że nigdy nie znaleźli kogoś, kto byłby dla nich dostatecznie ważny, aby mógł ich zranić.
Zaczynam zauważać, że otaczam się nieszczęśliwymi osobami, jeszcze bardziej nieszczęśliwymi niż ja. [...] Przy nieszczęśliwym parterze czuję się pewnie, wiem, że mogę o kogoś zadbać. Wśród zrównoważonych ludzi, którym nic nie dolega, widzę własne rany, psychiczne złamania i przemieszczenia. Zaczynam więc od nowa. Gdy już coś zniszczę lub gdy druga osoba oplata się wokół mnie jak bluszcz, odchodzę, szukając szansy na kolejne związki z ludźmi - związki, które nie pochłoną mnie całkowicie.
Dziwne, jak czas zabliźnia rany, łagodzi je, tak jak woda spływająca po kamieniach stopniowo wygładza ich ostre krawędzie.
Zaczynałam rozumieć, że nigdy nie wyleczę do końca rany po stracie rodziny. To zawsze będzie piekło i bolało. Muszę nauczyć się z tym żyć - a nie tylko utrzymywać się przy życiu kolejny dzień, chociaż na razie nie potrafiłam niczego więcej.
Raz przyszedł ze skrzepem krwi pod nosem, zaklejonym plastrem. Widziałyśmy ślady uderzeń na rękach, plecach, pośladkach, czasem nie mógł się na leżance położyć na wznak, bo go wszystko bolało i zasypiał na brzuchu. Zwracałam uwagę ojcu, mówił mi, że chce syna wychować na prawdziwego mężczyznę, a nie mazgaja; jej też zwracałam uwagę, nawet ostro, ale mnie nie słuchała.
Nie chce osłabiać intensywności mego cierpienia, nienawidzę wszystkich załagodzeń, przytłumień, lubię patrzeć na nagie, rozszarpane rany - bez waty i bandaż, lubię patrzeć na fontanny tężejącej w powietrzu krwi. Doznaje wrażenia, że wyzbyłam się już ostatka sił - ale nie lękam się stracić wrażliwości na cierpienie. Stopniowo odpada ze mnie wszystko, a zostaje to tylko, co jest chemicznie czystym bólem...