-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Cytaty z tagiem "lingwistyka" [10]
[ + Dodaj cytat]Słowo to (słowo-zdanie) ma sens jedynie w chwili, w której je wypowiadam; poza bezpośrednim wypowiedzeniem nie ma w nim żadnej innej informacji: żadnego zasobu, żadnej rezerwy sensu. Polega na wyrzuceniu go z siebie: jest „gotową formułą”, lecz formuła ta nie towarzyszy żadnemu rytuałowi; sytuacji, w których mówię kocham-cię, nie da się uszeregować: kocham-cię jest niepowstrzymane i nieprzewidywalne. Do jakiego porządku lingwistycznego należy zatem ten dziwny byt, ten fortel języka nadto frazowany, by wynikał z impulsu, nazbyt skandowany, by wynikał z frazy? Nie jest to w pełni komunikat (żadne przesłanie nie jest w nim zamrożone, stłoczone, zmumifikowane, gotowe do rozbioru) ani samo wypowiadanie się (podmiot nie daje się zastraszyć grze miejsc interlokucyjnych). Można by go nazwać wydawaniem głosu. Dla wydawania głosu nie istnieje żadne miejsce naukowe: kocham-cię nie należy ani do lingwistyki, ani do semiologii. Jego instancją (czymś, od czego zaczynając, można je wymówić) jest raczej Muzyką. Na wzór tego, co wydarza się w pieśni, pragnienie w głośnym kocham-cię nie jest ani stłumione (jak to się dzieje w komunikacie), ani rozpoznane (tam, gdzie się go nie spodziewano: jak w akcie wypowiadania się), lecz po prostu: jest doznaniem rozkoszy. O rozkoszy się nie mówi: ona sama zabiera głos i mówi: kocham-cię.
Z Nietzschego: "Pięknąż bo pustotą jest mowa: pląsa nią człowiek nad rzeczami wszelkiemi.
Język,którym się posługujemy wpływa na nasze myśli w stopniu większym niż nasze myśli na używany przez nas język.
Język, czyli tak zwany żargon żydowski do niedawna jeszcze uchodził za gwarę, służącą jedynie do porozumiewania się dla najniższych pod względem inteligiencji warstw żydowskich. Językowi temu (a na nazwę tę, zarówno z punktu badań lingwistycznych, jak i społecznej jego wagi, zasługuje on bezsprzecznie), odmawiano, po części słusznie, nie tylko terminologji naukowej, ale i zdolności wypowiadania głębszych myśli, wyrobienia, które pozwala językowi być tłumaczem wszystkich naszych pojęć i w ogóle wątpiono, czy kiedykolwiek posiadać będzie literaturę i czy takowa zajmie jakie stanowisko w dziejach cywilizacji.
Język się zmienia i zmienia się nasza wiedza o języku.
Istotnie, żadne społeczeństwo nie zna i nigdy nie znało języka inaczej niż w postaci odziedziczonego po poprzednich generacjach wytworu, który ma być przyjęty bez zmian. Dlatego też zagadnienie początków języka nie ma tak dużego znaczenia, jakie mu się na ogół przypisuje. Właściwie nie należałoby nawet w ogóle stawiać tego zagadnienia; jedyny realny przedmiot językoznawstwa — to normalne i regularne życie idiomu.
Ze wszystkich jednak porównań, jakie tylko możemy sobie wyobrazić, najbadziej wymowne jest porównanie języka z partią szachów. Tu i tam mamy do czynienia z systemem wartości i jesteśmy świadkami ich modyfikacji. Partia szachów jest niejako sztuczną realizacją tego, co język ukazuje nam w postaci naturalnej.
Znak językowy łączy nie rzecz i nazwę, ale pojęcie i obraz akustyczny. Ten ostatni nie jest dźwiękiem materialnym, czymś czysto fizycznym, lecz psychicznym odbiciem tego dźwięku, wyobrażeniem, jakie nam o nim daje świadectwo zmysłów; jest on sensoryczny i jeśli często nazwiemy go „materialnym”, to wyłącznie w tym znaczeniu i w przeciwstawieniu do drugiego członu asocjacji, tj. pojęcia, które jest na ogół bardziej abstrakcyjne.
Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo język zakłóca komunikację, dopóki nie zostanie go pozbawiony; jak język staje na drodze niczym dominujący zmysł. Kiedy nie rozumie się słów, trzeba zwracać znacznie więcej uwagi na wszystko inne. Kiedy jest rozumienie języka, wiele z tego innego ucieka. Polegasz wtedy na słowach, a słowa nie zawsze są wiarygodne.
Jeszcze z trumny wystawię łeb, zaświatowym krzykiem żądając poszanowania gramatyki, na której całe bogactwo polskiego języka jest oparte!