-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Cytaty z tagiem "koncert" [15]
[ + Dodaj cytat]- To poszukiwanie. Otwieranie kolejno jednych drzwi po drugich. Jak dotąd, nie ma w tym spójnej filozofi ani polityki. Teraz pociąga nas zmysłowość i zło, ale pamiętajcie, że to tylko skóra węża, która pewnego dnia zostanie zrzucona. Nasza praca, nasze występy są dążeniem do przemian. Akurat teraz jestem bardziej zainteresowany ciemną stroną życia, tym, co złe, cienistą stroną księżyca, porą nocy. Ale widzę po naszej muzyce, że poszukujemy, z wysiłkiem staramy się przebić do jakiejś jaśniejszej i bardziej wolnej krainy.
Dla mnie nie były to nigdy zwykłe występy, te tzw. przedstawienia. To była raczej sprawa życia i śmierci; próba porozumienia się, próba wciągnięcia tych ludzi w intymny świat myśli.
- To tak, jak oglądanie fresku. - Jest ruch, ale zamrożony. Lubię patrzeć na to, jak długo ludzie są to w stanie wytrzymać. Kiedy są już na granicy, otwieram zawór.
- To jest jak rytualna ablucja - w sensie alchemicznym. Najpierw trzeba przejść okres chaosu, pomieszania, powrócić w rejon pierwotnej katastrofy. Wychodząc od tego oczyszcza się poszczególne części i znajduje nowe nasienie życia, coś, co przemienia całość istnienia, całość materii i osobowości, aż w końcu, z nadzieją, powstaje się i zaślubia wszystkie te dualizmy i przeciwieństwa. I wtedy nie mówi się już o dobru i złu, lecz o pewnej czystej jedności. Nasza muzyka i nasze osobowości, tak jak widzi się nas na koncercie, są wciąż w stadium chaosu i nieuporządkowania, być może tylko z zarodkiem procesu oczyszczenia. Później, gdy traktuje się nas jako jedność, wszystko zaczyna się powoli jednoczyć.
Tony Wilson miał na tyle szczęścia, że udało mu się poczynić takie obserwacje. Sama nigdy nie widziałam Iana, gdy miał atak na scenie. Dopiero po jego śmierci dowiedziałam się, jak często się to zdarzało, i że w ogóle się zdarzało.
Cały czas mam wrażenie, że tylko dlatego nie chciał mojej obecności na koncertach, bo wtedy miał swobodę w kreowaniu publicznego obrazu swojej choroby. Doszło do tego, że stało się to oczekiwaną częścią występów Joy Division, a im bardziej był chory, tym większa była popularność zespołu.
Terry Mason widział, że Ian bardzo cierpi z powodu tego, co się z nim działo. Atak, którego dostał w ,,Moonlight", był wyjątkowo gwałtowny, i nawet wtedy jeszcze dzieciaki z publiczności myślały, że była to integralna część występu. Potem Ian siedział wyczerpany na dole schodów prowadzących z garderoby na scenę. Jego zakłopotanie musiało być jeszcze większe, gdy była z nim Annik.
Fajne, to mogą być tanie dziwki, a nie koncert Behemotha.
Koncert The Doors to publiczne spotkanie zwołane przez nas w celu odbycia pewnej dramatycznej dyskusji. Gdy występujemy, bierzemy jednocześnie udział w tworzeniu świata i celebrujemy to razem z publicznością.
- Śmiejąc się w czasie koncertu, w istocie śmiejecie się z siebie.
Kiedy jestem na scenie, mam jedyną okazję, aby się naprawdę otworzyć. Umożliwia mi to maska przedstawienia. Wtedy, gdy ukrywam się za nią, w istocie mogę się odsłonić. Dlatego, że traktuję to jako coś więcej, niż tylko zwykły występ - odegranie paru kawałków i wyjście. Odbieram to bardzo osobiście. Czuję, że nie stworzyliśmy rzeczy skończonej, dopóki wszyscy na sali nie poczują pewnej wspólnoty. Czasami po prostu przerywam utwór i pozwalam na długą chwilę ciszy, by rozwiać wszystkie ukryte wrogości, niepokoje i napięcia, by poczekać, aż wszyscy będą razem.
(...) po niecodziennej burzy, po której zagrali najlepszy koncert tego amerykańskiego tournee - Keith zaczął napomykać o graniu z Bogiem. "Bóg dołącza do zespołu, ilekroć gramy na świeżym powietrzu. Nagle odkrywamy, że w grupie jest jeszcze jeden facet, który pojawia się pod postacią wiatru i deszczu. A my musimy być gotowi na granie z nim. Za kogóż on się uważa? Nie mogę się wprost doczekać, by go poznać. Czy on nie wie, kim jesteśmy? Jesteśmy The Rolling Stones!".
Ponieważ nie było jasne, czy zalety i przymioty Ludwiki Weroniki Ciccone zdołają przyciągnąć na stadion wystarczającą liczbę frajerów, którzy za chałturę zapłacą (...) pojawiły się na mieście fałszywe pogłoski, że Ludwika Weronika Ciccone nie tylko wystąpi na Stadionie Narodowym bez majtek, ale w dodatku, że będzie śpiewała wszystkimi otworami ciała i to jednocześnie!