-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać420
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Cytaty z tagiem "egzystencja" [286]
[ + Dodaj cytat]
Towarzysze niedoli filozofowali, że ludzie zawsze przeżywają
pierwszy dzień końca swojego życia, chociaż w codziennym pośpiechu nawet o tym nie zdążą pomyśleć. Jedynie ci, którzy zawrócili od drzwi prowadzących do świata umarłych, rozumieją, co w praktyce znaczy początek nowej egzystencji.
Strzelanie pamiatkowych fotek okazalo sie najbardziej dostepna, najprostsza kompensacja strzelania do ludzi. Ci, ktorzy nie potrafili zrobic nic ze swoim zyciem - a wtedy juz nikt nie potrafil - robili tysiace zdjec, kasowanych pozniej setkami, jakby rozgniatali komary na rekach. To, co nie zostalo rozgniecione kopiowali do kompoterow i rozsylali e-mailami do dziesiatek znajomych, bo przyjaciol juz nikt nie posiadal. Robili to z mormonskiej checi skatalogowania utraconych losow wszystkich ludzi, zwierzat i przedmiotow dookola. Nigdy jeszcze niesmiertelnos nie byla tak dostepna i krotka zarazem jak wtedy.
Wydaje się, jakby moja właściwa egzystencja już się gdzieś zakończyła, chociaż nie mogę odkryc, gdzie to nastąpiło.
Śmierć nie jest aż taka trudna. To tak jakby z pokoju powoli wyssano całe powietrze - tak samo uchodziła ze mnie wola życia. Kiedy człowiek się tak czuje, śmierć nie wydaje się straszna.
Całe moje życie jest poza mną. Widzę je całe, widzę jego kształt i powolny ruch, który przyprowadził mnie aż tutaj. Niewiele można o tym powiedzieć: przegrana partia, to wszystko. Straciłem pierwsze rozdanie. Chciałem zagrać drugie i straciłem je także; przegrałem partię. Jednocześnie dowiedziałem się, że przegrywa się zawsze. Tylko bydlaki wierzą, że wygrywają. Teraz będę żyć, jak skończony facet. Będę jeść i spać. Spać, jeść. Istnieć powoli, łagodnie, jak drzewa, jak kałuża wody, jak czerwona ławeczka w tramwaju.
Miałbym sobie za złe, gdyby umarła w tych okoliczościach, w takiej sytuacji, chcąc wołać o pomoc;z drugiej strony, mogłaby to być piękna i znamienna miłość. Lecz zawsze umieramy brzydko, absurdalnie. Zawsze zostawiamy za sobą całą "tajemnicę życia", nigdy nie dając satysfakcjonującej lub choćby pocieszającej odpowiedzi, która mogłaby usprawiedliwić fakt naszego życia, co najwyżej fakt, że zaistnieliśmy, by przedłużyć gatunek i podtrzymać wspomnianą tajemnicę. Marne to i okrutne pocieszenie. trzeba się z tym pogodzić, skoro nie można inaczej, w oczekiwaniu na przyjście hipotetycznego mesjasza, jego płomiennych mów, które rozjaśniaja nam drogę, ale skąd miałby przyjść?
Nie czekam na cud, tylko na małą szczelinę, powód do nadziei, błysk ocalenia, punkt zwany środkiem perspektywy i ewakuacji. Trzy wymiary nie starczą aby objąć marzenia, moje wielkościowe myśli.
Człowiek jest rzucony w sam środek morza egzystencji i musi znaleźć w tym wszystkim sens.
Być albo nie być, to wielkie pytanie.
Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawsitnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? - Umrzeć - zasnąć -
I na tym koniec. - Gdybyśmy wiedzieli,
Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze
Boleści serca i owe tysiączne
Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,
Kres taki byłby celem na tej ziemi
Najpożądańszym. Umrzeć - zasnąć. - Zasnąć!
Może śnić? - w tym sęk cały, jakie bowiem
W tym śnie śmiertelnym marzenia przyjść mogą,
Kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała,
To zastanawia nas: i toć to czyni
Tak długowieczną niedolę; bo któż by
Scierpiał pogardę i zniewagi świata,
Krzywdy ciemiężcy, obelgi dumnego,
Lekceważonej miłości męczarnie,
Odwłokę prawa, butę władz i owe
Upokorzenia, które nieustannie
Cichej zasługi stają się udziałem,
Gdyby od tego kawałkiem żelaza
Mógł się uwolnić? Któż by dźwigał ciężar
Nudnego życia i pocił się pod nim,
Gdyby obawa tego obcego nam kraju,
Skąd nikt nie wraca, nie wątliła woli
I nie kazała nam pędzić dni raczej
W złem już wiadomym niż uchodząc przed nim
Popadać w inne, którego nie znamy.
Tak to rozwaga czyni nas tchórzami;
Przedsiębiorczości hoża cera blednie
Pod wpływem wahań i zamiary pełne
Jędrności, zbite z wytkniętej kolei,
Tracą nazwisko czynu. - Ha! co widzę?
Piękna Ofelia! - Nimfo, w modłach swoich
Pomnij o moich grzechach.
Czyż nie jesteśmy przezroczystymi sadzawkami samoświadomości otoczonymi bólem? Zostaliśmy zaprojektowani i wyznaczeni do niesienia naszego cierpienia, które nie wiedzieć czemu przyciskamy do piersi, by pożerało nas od środka.