-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać100
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel5
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "ambiwalencja" [15]
[ + Dodaj cytat]Prawdziwa burza w mózgu, neurony na krawędzi chaosu. Obsesja to tylko odmiana uzależnienia, lecz czy którykolwiek naukowiec umie zapanować nad sobą? Uczy się ich w szkołach, że niezdecydowanie to poważna wada. Nikt nie pamięta, iż Niels Bohr był nie tylko wielkim fizykiem, lecz także sportowcem, brał udział w olimpiadzie. Teraz wszyscy pragną uchodzić za maniaków, to obowiązujący styl profesjonalistów.
- W porządku. Podobało mi się być średnią rybką. To było wygodne. Można powiedzieć: anonimowe.
Harper potrząsnęła głową.
- To niewystarczający powód, żeby odejść.
Reacher spojrzał w niebo, na nieruchome gwiazdy, od których dzieliły go miliardy kilometrów.
- Wielka ryba w małym akwarium nie ma gdzie pływać - powiedział. Całe lata siedziałbym w jednym miejscu (...)
- A ja chciałem być w ruchu. Całe życie przeżyłem w ruchu. Dosłownie. Bałem się zatrzymać. Nie wiedziałem, co to znaczy żyć w bezruchu, ale zakładałem, że takie życie znienawidzę.
- I?
Reacher wzruszył ramionami.
- No i utknąłem.
Reacher się odwrócił.
- To znaczy, że nie jestem wojskowym gliniarzem, nie jestem cywilnym gliniarzem i w ogóle jestem nikim.
- I co z tego?
- To, że nie ma na mnie haka. Nie ma mowy o procedurach dyscyplinarnych, utracie emerytury i tak dalej.
- I co z tego?
- To, że nawet jeśli po rozmowie ze mną do końca życia będziesz chodził o kulach i pił przez słomkę, nikt mi nic nie zrobi, bo nie może. No i nie mamy świadków.
- Czego chcesz?
- Drugi czynnik to wiedza, że cokolwiek obiecała ci gruba ryba, ja mogę być gorszy.
Gdyby stał się kimś innym, w zasadzie można by przyjąć, że nic mu nie zagrozi. Nie zastanawiając się wiele, włożył rękę do kieszeni płaszcza i wyjął z niej to, czego szukał. Maskę stracha na wróble, z której korzystał przy okazji psychologicznych doświadczeń. Naciągnął ją sobie na głowę i...
Poczuł, jak coś się w nim zmienia. Poczuł, jak Jonathan Crane kurczy się, maleje i prawie zupełnie znika. Poczuł, jak rośnie w nim inne ja, wypełnia go, przejmuje nad nim władzę.
Przypominał sobie niezliczone chwile, kiedy zastanawiał się, dlaczego tak bardzo kocha Lustro życia. Nie było niczego bardziej ekscytującego, brutalnego i podobnego do prawdziwego życia. Ach, jakim był idiotą! Uwielbiał tę grę, bo nie była prawdziwym życiem. I w niczym go nie przypominała. Ani trochę.
Ambiwalencja to pragnienie dwóch rzeczy jednocześnie. W tym samym czasie kochać i nienawidzić[...] Nie móc się na nic zdecydować. Wciąż się martwić, żeby kogoś nie zranić. A przez to nie móc stworzyć własnych konturów.
Linii demarkacyjnej wobec innych. Ale czas płynie. Mija rok za rokiem, nic się nie zmienia. Ambiwalencja jest w niej coraz głębsza.
Aż staje się głęboka jak Rów Mariański.
Dopuścił się poważnych błędów; tyle przed sobą przyznawał. Zrobił kilka fałszywych kroków. Stracił lata pracy; będzie musiał zaczynać od zera przy nowym projekcie. Dostał poważne cięgi, lecz nawet teraz nie otrząsnął się ze złudzeń. Nie czuł żalu ani smutku, lecz płonął chęcią, by zacząć od początku. Dzięki temu doświadczeniu odkrył coś, z czego wcześniej nigdy jasno nie zdawał sobie sprawy: kocha naukę, powolną, wyczerpującą pracę, gorączkę odkrycia. Nigdy tego nie porzuci.
Patrzyła przez okno, jak do niej biegnie - do niej, do domu, na kolację. Nie zauważył nadjeżdżającej taksówki. Przez dwa kolejne lata prawie się nie odzywała. Przestała chodzić do kościoła. Błąkała się po mieście, jakby była jedyną żyjącą w nim istotą. Szkicowała i malowała makabryczne sceny, załamana, pozbawiona wszelkiej nadziei. Kiedy trochę się otrząsnęła, wyjęła te obrazy i przyjrzała się im. Wyglądały, jakby wyszły spod cudzego pędzla. Zaczęła popijać, czego nigdy nie robiła, i zatraciła się w tym. Chciała wymazać wszystko z pamięci. Zabić ból.
Rytuał Jasona miał swój rytm. Niebieskie pigułki, potem żółte. Skupiał się na ich strukturze, kształcie i kolorze. Reszta świata znikała, jedynym dźwiękiem w jego głowie było ciągłe odliczanie. Żadnych wybuchów. Koniec budzenia się w środku nocy i odkrywania, że oderwane ramię to nie koszmarny sen, lecz jego nowa rzeczywistość.
Pamięta, jak odwijał pogniecione dolarówki ze zwitka, jak płacił w recepcji samotnego motelu. Pamięta ciężar starego mosiężnego klucza w ręku, stęchły zapach tanich pokoi, jęk sprężyn, kiedy padał na anonimowe łóżko. Pogodne, zaciekawione kelnerki w starych knajpach. Dziesięciominutowe rozmowy z kierowcami, biorącymi go na łebka, odpryski bliskiego kontaktu dwóch ludzi wybranych spośród zamieszkujących tę zatłoczoną planetę miliardów. Życie włóczęgi. Urok tego życia był jego częścią, wielką częścią, brakowało mu go , kiedy siedział w Garrison albo w domu z Jodie. Bardzo mu go brakowało. Mniej więcej tak bardzo, jak w tej chwili brakowało mu jej.