cytaty z książki "Wszystkie odcienie pożądania"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Życie jest zbyt krótkie, żeby obrażać się o byle głupstwo.
Chyba właśnie na tym polega problem, kiedy bliżej kogoś poznajemy. Dowiadujemy się, co na niego działa, co uruchamia jego emocje, gdzie znajdują się jego czułe punkty. Niestety, w razie konfliktów, wykorzystujemy tę wiedzę.
Świat zawsze chce przemienić nas w kogoś, kim wcale nie jesteśmy. Próbuje przerobić nas na własną modłę. Zmieniamy się pod wpływem ludzi, upływu czasu, wydarzeń, aż wreszcie nie mamy pojęcia, kim jesteśmy. Ale jeśli pozostaniesz wierny sobie, wewnątrz nadal będziesz sobą.
Niektórym ludziom po prostu nie możemy pomóc. Podajemy im rękę, a oni ciągną nas na dno. Wtedy trzeba dać sobie spokój z pomaganiem im.
Miałam wrażenie, że jeszcze niedawno stałam w promieniach słońca na dachu najwyższego
budynku na ziemi, patrząc na wszystko, co świat ma do zaoferowania, i ciesząc się życiem, każdym
dniem i każdą chwilą. Nagle zaszło słońce, rozpętała się burza i teraz czekałam na podmuch wiatru, który strącił by mnie na sam dół, na samo dno.
Kiedy zaczynasz polegać na ludziach, którzy nie są ci obojętni, obdarzasz ich tak ogromnym zaufaniem, że oni za każdym razem sprawiają ci zawód.
Bywają w życiu okresy, kiedy tak wiele się dzieje,że nawet nie masz czasu złapać oddechu. Budzisz się, myjesz i ubierasz, dzień jest gorączkową serią wydarzeń, czynności, obowiązków i zanim się obejrzysz, twoje zmęczone ciało pada na łóżko, rozpuszczasz się we śnie jak tabletka w szklance wody. Już po chwili rozlega się wycie budzika, choć masz wrażenie, że zasnęłaś dopiero dwie sekundy temu.
Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak ważną rzeczą jest poczucie, że gdzieś przynależysz, jesteś kolejnym ogniwem swojej rodziny. Doceniasz to dopiero, gdy to wszystko stracisz.
Ludzie potrafią być cudowni, ale też potrafią być potworami, przed którymi chowamy się w naszych domach. Boimy się, że dostaną się do środka. Co wtedy kiedy te potwory już są w środku, bo z nami mieszkają? Rodzice powinni chronić przed potworami, a nie nimi być.
Och, czyżby Joss próbowała bawić się w swatkę? - Elodie wreszcie domyśliła się, o czym rozmawiamy. Gdy przytaknęłam, spojrzała na Jocelyn, marszcząc nos. - Nie jesteś w tym zbyt dobra.
Joss urażona, pociągnęła nosem.
- Nie naskakujcie tak na mnie. To mój pierwszy raz.
Hannach zachichotała z nosem w szklance.
- Każda tak mówi.
Znowu zastygaliśmy w milczeniu, po czym Adam zaczął dławić się śmiechem, a my, niczym klocki domino, wszyscy po kolei parsknęliśmy śmiechem. Wszyscy z wyjątkiem Elodie, która siedziała na krześle z kompletnie zdezorientowaną miną.
- Co? Czyżbym czegoś nie zrozumiała?
Było mi duszno. Gorąco. Chciałam zedrzeć z siebie bluzkę, a z niego podkoszulek, ale żeby to zrobić, musielibyśmy na chwilę przestać się pieprzyć, a tego bym chyba nie przeżyła.
- Co jakiś czas drzemałem chwilę. Musiałem czuwać, żeby nic ci się nie stało. Tak jak przedwczoraj.
- To nie była twoja wina. - Skrzywiłam się z bólu. Zapomniałam, że mam rozciętą wargę.
- Chciałbym go znowu uderzyć.
Uniosłam brwi. Jego słowa całkowicie mnie rozbudziły.
- Ty też się z nim biłeś?
- Zatłukłbym go na śmierć, ale Mick uznał, że to zły pomysł.
- Ach, wujek Mick. Ostoja rozsądku, która popsuła ci zabawę.
Jego usta drgnęły.
- Cieszę się, że twoje poczucie humoru ani odrobinę nie ucierpiało.
Mój umysł wypełniły wspomnienia. Piękne chwile, które pamiętałam. Emocje, w które wciąż wierzyłam. Czułość w jego oczach. Jego szczerość. Nasz śmiech. Nasze splecione dłonie. Splecione ciała...
Westchnęłam ciężko, podniosłam powieki i pisnęłam.
Pająk.
Na moim kubku.
- Cole! - wrzasnęłam spanikowana.
- Co? Pająk? - zapytał spokojnym tonem, podchodząc do mnie.
Tak, mój braciszek znał mnie zbyt dobrze.
- Na kubku.
Stałam jak sparaliżowana, gdy Cole spokojnie wziął kubek i wypuścił pająka na parapet za oknem. Tak samo jak zrobił to Cameron tamtego dnia u niego w kuchni. To wspomnienie przepełniło mnie tęsknotą, która spróbowałam stłumić.
Cole podniósł w górę kubek i spojrzał na mnie pytająco.
- Wyrzuć do śmieci - powiedziałam.
Przewrócił oczami.
- A nie wystarczy umyć w gorącej wodzie?
- Jeśli myślisz, że byłabym w stanie przytknąć usta do tego kubka i nie pamiętać o tych długich, włochatych... brrr! - zadygotałam - nóżkach, które po nim łaziły, to jesteś niespełna rozumu, braciszku.
- Myślałem, żeby kupić coś do mieszkania, ale...- Braden zagwizdał pod nosem na widok ceny płótna, przed którym staliśmy.- Wyznaję zasadę, aby nie przepłacać przy kupowaniu gówna.
- Jest sobie taki boski.- Urwała.- To znaczy, istnieje facet, który jest lub nie jest względnie atrakcyjny. Nie jestem w stanie tego stwierdzić, ponieważ nie dostrzegam atrakcyjności żadnych mężczyzn z wyjątkiem mojego cudownego i przystojnego chłopaka, który przepełnia mnie taką...
- Dobra, już wystarczy.- Braden szturchnął Joss ramieniem.