cytaty z książek autora "Luca D’Andrea"
Wierzyłem, że gdzieś tam w niebie żyje sobie bóstwo, które chroni miłośników książek od podłości ziemskiego świata.
Jedni mówią, że chłopak staje się mężczyzną, kiedy pochowa swoich rodziców, inni - że kiedy sam zostaje ojcem. Żadna z tych opinii mnie nie przekonuje. Stajesz się dorosły, kiedy nauczysz się przepraszać.
Wszyscy czegoś szukali. Pieniędzy, seksu. Jedni zemsty, inni sławy. Większość zadowalała się jedzeniem, ciepłym łóżkiem i prostym życiem. Ale seks, pieniądze, sława i jedzenie okazywały się maskami ukrywającymi prawdę.
Wszyscy ludzie, chociaż trzymają to w zakamarkach świadomości, nie czują się rzeczywiści. Marzę o wiernych partnerach, dobrze płatnej pracy albo luksusowych willach, ale te dążenia mają ich tylko oderwać od ich ulotnej postaci. Dlatego, kiedy osiągają od dawna upragniony cel, spadają w bolesną i przygnębiającą pustkę. Nagle zdaje sobie sprawę, że mieli niewłaściwe oczekiwania. Pragnęli rzeczywistości, ale są nią przerażeni.
Diabeł nawet kiedy się śmieje, jest zawsze śmiertelnie poważny.
Pomysły się pojawiają...i tyle. Potem albo się gdzieś podziewają, albo zapuszczają korzenie. Jak rośliny. I rosną, rosną jak rośliny. Żyją własnym życiem.
Jeśli rzeczywistość jest niebem bez gwiazd, ja będę opowiadał o miłości, która zawsze zwycięża. Jeśli życie i śmierć nie mają sensu, ja będę opowiadal historie ze szcześliwym zakończeniem. Świat kłamie? Ja będę kłamał jeszcze bardziej. Napluję w gębę temu cholernemu niebu.
Góry, powtarzał, dają wodę, jedzenie i mądrość. Wszystko, co jest potrzebne do życia. Góry, to jedyne, czego nigdy nie będzie można kupić. Są dla wszystkich.
Kreuzwirt jest jak zwierzę. Stare. Złośliwe. Z trudem dostosowuje się do zmian. Nie toleruje ich. Wszystko ma swoje miejsce i tak ma zostać. Na zawsze.
- Żeby być przy nim - odpowiedziałem. - Bo najważniejsze, co możemy zrobić dla naszych ojców, to dopomóc im, by mogli nam zostawić po sobie jak najlepsze wspomnienia.
Góry nic sobie z nas nie robią. Nie są dla ciebie ani dobre, ani złe. Dla góry jesteś niczym.
- Mówi się, że czas to najlepsze lekarstwo.
- Dopóki cię nie zwali z nóg...
Pomysły się pojawiają... i tyle.Potem albo gdzieś się podziewają, albo zapuszczają korzenie.Jak rośliny. I rosną, rosną jak rośliny. Żyją własnym życiem.
Śmierć kocha lustra. Świat jest jej lustrem. Dlatego Kohelet mówi, że świat to marność nad marnościami i wszystko marność. Marność to, jakby powiedzieć, śmierć.
Jeśli dziewięć razy wybierzesz właściwie, nie zyskasz nic poza bólem. Za dziesiątym razem zrozumiesz, dlaczego tak zrobiłeś. I będziesz szczęśliwy.
Mężczyzna musi sobie ustalić, że ma tylko jeden priorytet. Własną rodzinę.
Góry są ostatnim miejscem, gdzie jeszcze przestrzega się różnicy między wiarygodnym autorytetem a władzą.
Zabijanie jest sprawą ludzką, nawet jeśli nikt nie lubi stawiać tego jasno.
Burze śnieżne tak się mają do zamieci jak zwyczajne letnie burze do samoodradzających się. Zamiecie pojawiają się z nagła, w ciszy, i są gorsze od mgły.
Oślepiają.
Góry trzymają się tylko własnych zasad, może się to podobać lub nie, ale tak jest.
Marlene była czujna, jak zawsze. Już podczas pierwszych randkę zrozumiała, że Wegener nie był zwykłym biznesmenem, w co lubiła wierzyć.
Chciała ze sobą skończyć, bo siebie nienawidziła, a kiedy człowiek dochodzi do tego, że nienawidzi siebie aż tak bardzo, że nie chce żyć...
Jeszcze jedna zasada ratowników: nie ma rzeczy trudnych. Nigdy. Dlatego że, jak mawiał Moses Ploner, "trudne jest tylko to, czego nie umiesz zrobić". Czyli: jeśli coś jest trudne, to siedź w domu.
Czy może być coś bardziej elektryzującego, potężnego i podniecającego od rocka?
Była to przecież religia milionów. Wybuch energii tak potężny, że potrafił złączyć ze sobą różne pokolenia. Nie znalazłaby się na naszej planecie ani jedna istota, która nie słyszałaby o Elvisie, Hendriksie, o Rolling Stonesach, o Nirvanie, o Metallice i całym tym cyrku, który okazał się prawdziwą rewolucją dwudziestego wieku.
Śmierć kocha góry. Kocha tak, jak można kochać grę, której wynik od początku jest sfałszowany. Wykańczającą walkę o przeżycie, z której nikt nie wychodzi zwycięzcą.
Poza nią.
Jest uśmiech dla posłańca, jest dla nieznajomego w autobusie. Jest uśmiech: "Cześć, jak się dziś czujesz?". I jest t e n uśmiech. Każda kobieta go zna.
- A więc zostałeś wychowany przez człowieka wiary?
- Świętego męża, tak o nim mówili.
- Ale ty nie jesteś wierzący?
- Nie. (...)
- Nie jesteś też człowiekiem gór, a mimo to chcesz wejść tam na szczyt. (...)
- Zgadza się.
- Nie wierzysz w diabła, ale chcesz go spotkać.
- Tak, można tak powiedzieć.
- I naprawdę - zakończył starzec - chcesz, żebym uwierzył, że nie jesteś wierzący?
Chciałbym ją objąć i wołać: To ja! To ja! Nie możesz ode mnie odejść, bo to jestem ja i jeśli się rozstaniemy, już nigdy w życiu żadne z nas nie będzie szczęśliwe!