Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Maciej Lepianka
2
7,3/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,3/10średnia ocena książek autora
23 przeczytało książki autora
44 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Abel, brat mój Maciej Lepianka
6,8
Tytuł, notka Wydawnictwa i 4 opinie na LC dotyczą INNEJ książki niż tej przeze mnie czytanej, więc w celu łatwiejszej konfrontacji podaję moją skróconą, jednozdaniową opinię:
RETROSPEKCYJNA OPOWIEŚĆ, NIEWĄTPLIWIE UŁOMNEGO PSYCHICZNIE, POZBAWIONEGO JAKICHKOLWIEK POZYTYWNYCH LUDZKICH UCZUĆ, SYMULUJĄCEGO PRZEZ KILKANAŚCIE LAT NIESPRAWNOŚĆ FIZYCZNĄ, DOBROWOLNIE WYOBCOWUJĄCEGO SIĘ Z OTOCZENIA I REZYGNUJĄCEGO Z WSZELKICH RADOŚCI PRZYPISANYCH NAJPIĘKNIEJSZEMU OKRESOWI ŻYCIA, PRZYCZYNIAJĄCEGO SIĘ DO ŚMIERCI WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY, PSYCHOPATYCZNEGO WIEJSKIEGO, NIEWYKSZTAŁCONEGO PATOLOGICZNEGO LENIA, NAPISANA Z UŻYCIEM SŁÓW I FRAZ, KTÓRYCH Z PUNKTU LOGIKI NIE MA PRAWA ZNAĆ.
O autorze żadnych wiadomości nie zdobyłem. Wydawnictwo NOVAE RES (o autorze brak):
„Wieś, południe kraju, połowa lat sześćdziesiątych XX wieku. Na świat przychodzi Joachim. Pięć lat później rodzi się Hubert. Surowa dyscyplina w domu i ogrom prac w gospodarstwie rolnym każą Joachimowi Kamieniowi szukać ucieczki od nienawidzonych robót w polu czy wokół chałupy. Wobec poleceń ojca Joachim jest ciągle niesubordynowany, omija wszelkie obowiązki jak tylko może i na ile okoliczności pozwalają. Obaj bracia dorastają, a niechęć starszego do młodszego rośnie z każdym dniem. Podpatrując i podsłuchując matkę, Joachim wpada na genialny – jego zdaniem – pomysł. „Abel, brat mój” to oparta na biblijnym wątku opowieść o nikczemności, która bezlitośnie depcze tradycję i obwieszcza tryumf zła.”
Książka wydana w 2013, ma na LC 6,9 (10 ocen i 4 opinie) i jest jedyną tego autora. Z czterech opinii co najmniej trzy są napisane na zlecenie Wydawnictwa bądź autora, a porównywanie debiutanta z Myśliwskim, Redlińskim czy Mortonem - niesmaczne i „hucpowate”
Dostępne na: https://docer.pl/doc/xns1eve
Retrospekcyjna opowieść Joachima zaczyna się. Gdy on (Kain) miał lat 10, a brat jego, Hubert (Abel) lat 5 i…(s.6 z 174 pdf):
„…siedem lat nas wtedy dzieliło od chwili, kiedy powiedziałem mu – prosto w oczy, z całą złością, która kipiała aż we mnie – że kiedyś go zabiję…”
Pięć lat różnicy to bardzo dużo w rozwoju psychomotorycznym dziecka, a pogłębia ją specyfika życia wiejskiego, które narzuca obowiązki każdemu w gospodarstwie. Czy na patologiczne lenistwo bohatera, niechęć do wywiązywania się z obowiązków prowadząca aż do udawania choroby i alienacji, ma jakikolwiek wpływ istnienie młodszego brata? To wszystko jest CHORE!! Dziesięcioletni chłopiec nie ma krztyny współczucia dla schorowanej matki, ciężko harującej i zamiast ją wyręczyć, jej pomóc naśladuje jej schorzenie, by wymigać się od pracy. O matce (s.95):
„…; po łokcie, jak to mówią, ręce urobione kobieta miała, z Hubertem świtem wyrzucała gnojówkę, razem z synem słomę zmieniała i siano w stodole przerzucała, potem do maszyny, uszyć co komu, o ile zamówienie było, obiad na czternastą przyszykować i na dzień następny, żeby zostało do podgrzania, kiedy ona na targ pojedzie, o brzasku samym; wracała wczesnym popołudniem, z koszami i skrzynkami pełnymi niesprzedanej kapusty czy sałaty…”
Tak więc, sugestia, że to współczesna opowieść o Kainie i Ablu, mnie nie przekonuje. Gdyby Hubert w ogóle nie istniał, to Joachim byłby normalnym, kochającym matkę chłopcem ? Nie znajduję w tekście żadnej przesłanki, że tak by było.
Do tego od początku drażni mnie język, bo Joachim wspomina swoje dzieciństwo na wsi, gdzie telewizor jest największą atrakcją używając słów (s.7 z 174)
„..W przaśnej rzeczywistości nie znajdowałem nic, co mogłoby nadać rangę mojej egzystencji wśród flory i fauny gór i dolin…”
s.8: „..wpatrywałem się w strumień światła, aż załzawiony wzrok dostrzegał eksplozję barw, przebijające przez konary drzew promienie słońca ulegały załamaniu, przechodząc po chwili w pulsującą kolorami telluryczną linię…”
s.20 „…skąd ojciec mój czerpał tę chłopską kazuistykę…”
Jak na powieść „chłopską”, środowisko i wykształcenie (eksternistyczne 7 klas) bohatera, to opis jego odczuć tak wyszukanym językiem drażni. A zdrowy fizycznie dzieciak symuluje bóle kręgosłupa i… (s.30):
„…Leżąc całymi dniami, czytając, drzemiąc i popijając herbatę czy kompot, nasłuchiwałem mimowolnie wiadomości z chałupy naszej i domów sąsiednich…”
Niewiarygodne!! Leży kilkanaście lat!!! w chałupie, nudzi się jak mops, dobrowolnie rezygnuje z zabaw z uroków życia, zaspokajając seks sam z sobą bądź z listonoszem, a wszystko to w imię lenistwa. Co za ułomna pasożytnicza natura!! Nie kupuję tego, ani całego tego debiutu. PAŁA!!
Abel, brat mój Maciej Lepianka
6,8
Przyznam, iż długo „krążyłam” wokół powieści Macieja Lepianki – przeczytać, nie przeczytać? Przeglądałam pobieżnie opinie w internecie, jednak żadna nie dała mi jednoznacznego impulsu do zapoznania się z książką, aż do momentu, kiedy znajomy zwrócił mi uwagę na publikację profesora Krzysztofa Lipki „Uparty jak kąkol, leniwy jak łopuch…” Refleksje nad książką Macieja Lepianki „Abel, brat mój” w „Odmiany pograniczności. Szkice o literaturze współczesnej i najnowszej”, Instytut Literatury, Kraków 2020. Po przeczytaniu tekstu profesora Lipki bezzwłocznie zabrałam się za powieść Lepianki… Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podzielić się refleksjami zawartymi w szkicu; skróty pochodzą ode mnie.
Krzysztof Lipka pisze: „Rzecz opowiada o chłopskiej rodzinie Kamieni – nie chcę użyć słowa >typowej< - złożonej z dwóch pokoleń, rodziców i dwóch braci, Joachima i Huberta. Bracia bardzo się różnią; Joachim, starszy, narrator opowieści, wciela niewątpliwie najgorsze cechy. Przede wszystkim w miarę dorastania rośnie w nim sprzeciw wobec otaczającego świata, lecz sprzeciw ten nie objawia się buntem, tylko biernym oporem. Jego sprzeciw nie wynika ze zła zakorzenionego w świecie, lecz ze zła pochodzącego z głębi duszy Joachima (w ludowym zdrobnieniu Jochanka). Żeby oddać w kilku słowach jego charakter, trzeba rzec, że egoizm, lenistwo, kłamliwość i tchórzostwo to jego cechy zasadnicze, a ze względu na ich nasilenie – groźne. Stąd głównym problemem Jochanka jest nienawiść, a tematem powieści – studium jej panowania wśród najbliższych, wynikającego z przyczyn pozaobiektywnych, z niemożności zaakceptowania niczego poza własnymi potrzebami, chęciami, pragnieniami, poza własnym punktem widzenia. (…). Ta niechęć zostaje przeniesiona na ludzi, a przede wszystkim na młodszego brata, jedyna w rodzinie całkiem bezbronną osobę, a w dodatku niedotkniętą skazami Jochanka. Ta nienawiść ciągnie się od maleńkości: kiedy Hubert ma dwanaście lat, starszy od niego o pięć lat Jochanek mówi mu wprost: >zabiję cię<. Zabije młodszego brata, łagodnego, zgodnego, ustępliwego, a jak się z upływem czasu okaże, także bystrego, zaradnego, przedsiębiorczego, pomysłowego, z łatwością realizującego wytyczone sobie cele. (…). Do nienawiści Jochanka dochodzi więc także zawiść o osiągnięcia młodszego brata. Uczucia te kiełkują i rozwijają się bez racjonalnych przyczyn, biorą się z życia, którego narrator nie lubi, z obowiązków, których nie chce wypełniać, z dramatyzacji drobnych spraw. I jak się dowiemy, z tych powodów zostaje na Huberta wydany wyrok. Kochanek walkę ze światem (i z młodszym bratem, nad którym jako jedynym potrafi – choć tylko początkowo i częściowo – zapanować) z premedytacją rozpoczyna od symulacji rozmaitych dolegliwości, które zwalniają go od prac w obejściu. Jednak stopniowo, w miarę wylegiwania się całymi dniami w pościeli i pobierania dużej ilości zbędnych i szkodliwych leków, dolegliwości stają się coraz trudniejsze do zniesienia (…),aż przekształcają się rzeczywiście w całkowitą niewydolność organizmu i skutkują wszelkimi możliwymi chorobami. (…). Ten stan staje się pułapką komplikującą się latami i nie może doprowadzić do niczego innego jak tylko do całkowitej degeneracji tak fizycznej, jak i psychicznej Jochanka. (…). Wreszcie nienawiść narratora przekracza granice wytrzymałości i Jochanek postanawia działać; doprowadza do wypadku brata (…). Po wypadku młodszy brat jest skazany na wegetację. Sytuacja staje się całkiem patowa: starszy symulant jst inwalidą, młodszy – geniusz na miarę Kamieni – siedzi drętwy na wózku. (…). W efekcie dramatycznych wydarzeń następuje śmierć załamanej matki, jedynej osoby, która – według Jochanka - była mało szkodliwym członkiem rodziny Kamieni; później dochodzi do wypadku ojca (…); z punktu widzenia narratora ta tragedia to okoliczność zdecydowanie sprzyjająca. Akcja książki rozpoczyna się właśnie w dniu pogrzebu starego Kamienia. (…).
Napięcie emocjonalne budowane w utworze, doprowadzone do krańcowości prostymi, lecz wyszukanymi środkami, czyni z książki dzieło niepowtarzalne (nie waham się powiedzieć: swoiste arcydzieło),czyni z niej głęboki moralitet o ogromnej sile oddziaływania. (…). Idzie o nienawiść, która już w punkcie wyjścia jest potężna i która buduje się latami z najdrobniejszych szczegółów (…),która zżera człowieka od wewnątrz i doprowadza do wybuchu tak potwornej perfidii, iż nic nie może po niej pozostać nietknięte; człowiek przestaje być człowiekiem, a świat staje się tylko scenerią i narzędziem zemsty… (…). Jochanek finalnie pozoruje samobójstwo brata tylko po to, by mieć wreszcie spokój. W dalszym ciągu urwanej już fabuły nie będzie mógł wykorzystać niczego, co po bracie i reszcie rodziny Kamieni pozostanie. Nie będzie mógł, bo sam nie jest już zdolny do życia, bo sam zniszczył najpierw siebie, fizycznie i psychicznie, potem rodzinę, której jest ostatnia pozostałością. Jest strzępem człowieka niebędącym w stanie egzystować. (…) dalsze życie pojmowane w ludzkich kategoriach nie jest możliwe, bo Jochanek nie jest już człowiekiem. Nie ma w nim nic ludzkiego. Nawet świadomości własnej zatraty.
Z tak przeprowadzonej fabuły – będącej majstersztykiem – wynika kilka problemów. Najpierw powstaje pytanie o Jochanka w początkach świadomego życia. Czy to, że był zły, było główną i jedyną cechą jego charakteru? Otóż nie, Jochanek jest z początku inteligentny, w przeciwieństwie do ojca despoty wybiera wolność, marzenie, ciekawość świata. Tylko jego inercja czyni go niezdolnym do jakiejkolwiek działalności wbrew sobie. (…). Stawiając wszystkiemu opór, bohater coś jednak musi przecież robić. W czasie leniwych dni w łóżku, kiedy symuluje chorobę, zaczyna czytać. Czyta literaturę kiepską, czytadła dla gawiedzi, ale jednak czyta, pochłania dosłownie niezliczone tomy. Niczego się z nich nie uczy, poza… językiem. Tym językiem posługuje się jako narrator. Jest to język wyrafinowany, o dziwnym, litanijnym, biblijnym nieco charakterze, język wystylizowany. (…). Trzeba jednak zaznaczyć, że ani w temacie, ani w podejściu do środowiska nie ma nic z ludowości spod znaku literatury czy choćby klimatu PRL, jest natomiast ludowość widziana dzisiaj wprost przez obserwującego pisarza. Jochanek-narrator jest tegoż pisarza konstruktem, jest kreacją współczesnego człowieka z pogranicza kultur, człowieka na zakręcie. (…). Dlaczego literatura nie uczyniła Jochanka lepszym człowiekiem? Dlatego, że nie szukał w literaturze niczego poza zabiciem czasu, cokolwiek z niej wyniósł, wyniósł bezwiednie. Ale to, co wyniósł, owocuje; znakomita narracja autentycznie wciąga, wszystko jest przedstawione równie interesująco: wypadki, psychika bohaterów, drobne zachowania (…). Przede wszystkim piorunujące wrażenie robi mistrzowskie naszpikowanie opowieści małodusznymi szczegółami. (…). Ogromna dyscyplina myślenia, formułowania refleksji, konstruowania narracji i formy – wszystko to dało w sumie tekst zwarty, jednolity, oryginalny, celowo przebrany w manierę nastawioną na NIE. Konsekwencja, z jaką Lepianka potrafi przez dwieście stron posługiwać się tak wymyślonym i skonstruowanym językiem, w którym jednocześnie nie ma niczego sztucznego, który – przeciwnie – uwiarygodnia psychiczne skrzywienie głównego bohatera i przeobrażenie tego skrzywienia w potworność, jest godna najwyższego podziwu. Jest to jedyna znana mi w literaturze najnowszej książka, w której autor potrafi wykreować całkowicie wystylizowaną, samodzielnie i świadomie nietypową, idealnie odpowiednia dla tematu narrację. Można by zapytać, czy Lepianka miał po temu wzory. Oczywiście, wzory w literaturze są na wszystko, ale wzory te przez język autora nie przebijają. (…). Z powodu szczególnego rodzaju przesączenia tematyką etyczną, a także nadzwyczaj zręcznie i dogłębnie odmalowanej psychiki głównego bohatera odnoszę wrażenie, że jedynym pokrewieństwem, choć dalekim, może być Dostojewski. (…) zauważam czasami rodzaj złośliwego humoru (z którego powieściowy narrator nie zdaje sobie sprawy),który zbliża się do nieco podobnych fragmentów Manna (z Wyznań hochsztaplera Feliksa Krulla czy z niektórych opowiadań).
Przesłanie książki można bowiem odczytać również tak, że pewne niesprzyjające czy obierzłe warunki samoczynnie wydobywają zło, którego zalążek zawsze w nas tkwi, i mogą doprowadzić do wybujałego jego wykwitu czy raczej wyrodzenia. Ale taka interpretacją byłaby banalna, gdyby nie umiejętność doprowadzenia w opisie nienawiści do tak perfidnej zawziętości i ostateczności. Ta ostatnia cecha, nieprawdopodobna wręcz namiętność w dążeniu do zła, przywodzi mi na myśl jedynie Wichrowe wzgórza, choć tak nie jest zawarta aż taka jak tutaj pewność i oczywistość.
Inna sprawa to pytanie, czy Lepianka dostrzega w świecie jedynie zło. (…). Rzeczywiście, w Ablu, bracie moim nie ma w zasadzie bohaterów pozytywnych, ale to dlatego, że tak ludzi postrzega narrator. (…). W powieści nie widać jednak najmniejszej skłonności autora do krytykanctwa – książka napisana jest raczej z przerażenia i z rozżalenia upadkiem etyki w pewnych środowiskach. (…). Trudno podejrzewać, aby autor tak zbudowanej fabuły i ogólnego zawartego w niej negatywnego stanowiska lubił swoich bohaterów. Maluje po prostu tendencyjnie zinterpretowany świat, tendencyjnie tak, jak widzi go Jochanek: bez miłości, trzeźwo, złośliwie, utylitarnie. (…). Główny bohater tak czuje i postrzega, czego dowodem, że i samego siebie nie wybiela, własne zło demonstruje jako zrozumiałą oczywistość. (…). Sam autor nie widzi w świecie zła i nie zło bada – podobnie jak św. Augustyn obserwuje brak dobra. Ta postawa zostaje udowodniona przez głęboki humanizm i etyczną interpretację, które w książce paradoksalnie zostają wydobyte na wierzch i silnie zaakcentowane właśnie w postaci braku. Braku jako metody przywołania. Jest to konsekwencją założonej stylistycznej maniery, świadomej dla autora, nieświadomej w głosie narratora. Nie ma tu dystansu, autoironii, narrator takiej postawy nawet by nie zrozumiał. Stąd naprężona emocjonalność książki nie pojawia się w tekście, rodzi się jako sprzeciw czytelnika, jako reakcja na brak otwartej oceny etycznej postawy Jochanka. I ten zawieszony pomiędzy autorem, bohaterem i czytelnikiem brak oceny etycznej budzi gorycz niespełnienia i tym silniejszą reakcję emocjonalną. Jest to zamierzona i konsekwentnie realizowana taktyka pisarska Lepianki.
Książka ma też, w pewnym sensie, tragiczny wymiar dokumentalny. Warto pamiętać, że akcja toczy się w końcowym okresie PRL i w czasach rodzenia się nowego kapitalizmu. Obraz wsi zmienia się nieprędko, zastarzałe mechanizmy i zwyczaje prowadzą do degradacji gospodarki, otępienia ludzi, rezygnacji z marzeń. Nie można orzec, że Kochanek jest produktem swych czasów (nawet nietypowym),lecz niewątpliwie tamten okres sprzyjał produkcji wszelkiego rodzaju nieudaczników czy zwyrodnialców. Z drugiej strony obfitował także w rzutkie jednostki budujące „dzikie” fortuny, jak Hubert. (…). To właśnie rozumiem jako walor dokumentalny Abla, brata mojego. I również w tej warstwie powieści Lepianka jest niezwykle przekonujący.”
Tyle o powieści profesor Krzysztof Lipka i jego dogłębna interpretacja książki Macieja Lepianki. Gorąco zachęcam do lektury!
Źródła:
Maciej Lepianka, Abel, brat mój, Gdynia 2013
Krzysztof Lipka Uparty jak kąkol, leniwy jak łopuch… Refleksje nad książką Macieja Lepianki Abel, brat mój, w Odmiany pograniczności. Szkice o literaturze współczesnej i najnowszej, Instytut Literatury, Kraków 2020.